Nie raz miał przyjemność odczuwania zimna, przeszywających igiełek nie dających spokoju jego ciału. Chociaż hartował się często bez używania nanobotów, to zawsze pierwsze styknięcie było szokiem, który musiał przezwyciężyć. Spod przymrużonych oczu spoglądał na wydobywający się z jego ust biały obłoczek, który wyglądał jakby dusza ulatująca z ciała. Ledwo obudzony nie rozumiał skąd ten obłoczek i dlaczego skostniały mu palce. Zamrugał rozbudzając się bardziej i powoli podniósł się z twardej podłogi. Nie przypominał sobie tego miejsca, nie przypominał sobie nawet nic, co mogłoby go tutaj sprowadzić. No, poza całym albumem złoczyńców, których pokonał w przeszłości dalszej lub bliższej.
Potarł kark rozglądając się i w półmroku odnajdując skrzynię, a jeszcze dalej kraty. Szum o dziwo nie był wytworem snu, bo ciągle go słyszał i w obecnym stanie nie za bardzo pomagał się skupić. Głos jednak bardzo sprawnie dał mu znać, że czas się rozbudzić i coś zrobić. Chociaż scena wydawała się wyrwana ze słabego horroru klasy F, to nie ryzykował negowania jej realności. Od razu podniósł się i podszedł do kraty sprawdzając czy może je rozgiąć. Jedna tona ucisku, to nie byle co. O dziwo jednak metalowe pręty ani drgnęły. Tak samo jak i zawiasy. Sprawdził jednak dla pewności czy może zwyczajnie otworzyć podejrzane drzwi i się wydostać.
Niepokojące kroki i brak konkretnego zapachu drażnił go, ale na pewno nie odejmował mu jego zalet, w tym i przeszkolenia. Nie po to kilka lat trenował, aby teraz się dać lękowi utraty mocy. Nawet bez nich był agentem, który mógł sobie poradzić w tej sytuacji. A przynajmniej próbować przeżyć.
Jeśli nie miał mocy i nie miał możliwości po prostu wyjścia ze swojej celi, to ostrożnie nogą otworzył dziwny prezent w jego celi szukając tam inspiracji do wydostania się.