|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Jeanne Foucault
Liczba postów : 40 Join date : 09/06/2017
| Temat: Re: Central Park Wto Lis 07, 2017 5:18 pm | |
| W jednej chwili z brawurowej nastolatki, zmieniła się w posłuszną owieczkę. Nie przywykła do sprzeciwiania się przełożonym, rozkazy starała się wykonywać co do joty, tylko czasem strzelało jej coś głupiego do głowy. Na przykład przyjście tutaj aby zobaczyć i przeszukać spodek. - Cz-czekajcie! Ja nie jestem z nim! Jestem z TARCZY! P-przyszłam tu... - przestraszona pomachała rękoma, mając nadzieję, że Fury ją uratuje. Pal licho wściekłość szefa TARCZY i wszystkich ich nauczycieli. Już się wystarczająco nażarła strachu i nie zamierza czekać dalej. A potem postrzelili Deadpoola, przy czym dziewczyna nie mogła słyszeć smutnej i przejmującej przemowy o przemocy ze strony przedstawicieli władz. W sumie, lepiej dla niej. - Nie! - krzyknęła zgodnie z wtoczonymi jej normami. Jej mózg znów zaliczył system error - P-przecież nie atakował... - z tego co pamiętała, ogień otwierało się dopiero w momencie gdy druga strona jest agresywna i grozi ci śmiercią. Deadpool, pomimo całej swojej dziwności: śmiercią nikomu jeszcze nie groził. Poczuła, że robi jej się smutno, ze niezrozumiałego powodu. A potem mężczyzna wstał (choć nie powinien, lekcje ze strzelania do celu jasno wskazywały, że takie rany musiały coś mu uszkodzić). I zaczął odpłacać się pięknym za nadobne. Przestraszona odskoczyła, sięgając do swoich ud, aby odłączyć broń i móc się... no cóż, bronić w razie gdyby została zaatakowana. |
| | | [NIEAKTYWNY MG] Prezes
Liczba postów : 130 Join date : 28/02/2017 Skąd : (któryś z kolei) wymiar równoległy
| Temat: Re: Central Park Sob Lis 11, 2017 3:55 pm | |
| S.W.O.R.D. było bardziej konsekwentne. Mężczyzna stawiał opór w opuszczeniu strefy stricte strzeżonej i objętej tajemnicą państwową. Byłaby może mniej brutalna, gdyby nie jej wiedza odnośnie Deadpoola. Szalonego najemnika, który jest świetnie wyszkolonym mężczyzną o zwiększonych atrybutach i ponadprzeciętnej zdolności regeneracji. Najważniejsze było wykorzystać element zaskoczenia i powalić go zanim zaatakuje. Wtedy… byłoby już za późno. - Jesteś aresztowany, Wilson, i nie myśl, że przysługują ci jakieś prawa. – rzuciła kobieta do leżącego szwajcarskiego sera splatając ręce pod biustem. Sama odwróciła się do dziewczyny, która przyznała się do bycia w Tarczy. Uniosła brew lustrując dziewczynę. Młoda i głupia na tyle, aby od razu nie powiadomić centrali o niebezpiecznym kryminaliście? Kogo teraz tam przyjmują… Nim jednak sprawdziła prawdziwość słów panny Foucalut Deadpool wpierw odrąbał ręce jednemu z jej ludzi, a potem i samą głowę. A proszę, ciesz się duszo ze śmierci NPCta Kobieta krzyknęła cofając się o krok i krzycząc do słuchawki w uchu prosząc o wsparcie, a w tym czasie drugi z mężczyzn rzucił kajdanki i złapał pistolet na szybko mierząc w najemnika i strzelając do niego.
Re: Statystyki: Deadpool: Życie: Bez zmian (Obecnie 80) Energia: - 1 (Obecnie 99) Finesse: Życie: Bez zmian (Obecnie 100) Energia: Bez zmian (Obecnie 100) Czemu te statystyki stawiam za późno, albo za wcześnie? |
| | | Deadpool
Liczba postów : 34 Join date : 13/06/2017
| Temat: Re: Central Park Pon Gru 04, 2017 6:32 pm | |
| - Czy odpisywanie po tak długim czasie liczy się jeszcze do rozgrywki? – minął prawie miesiąc od ostatniego posta i na dobrą sprawę powinna jej kolejka dawno minąć, a samego Wade’a, siłą imperatywu wrzuciliby za kratki... Monopolowej karty wyjścia z więzienia akurat nie miał w kieszeniach tych spodni, więc powrót na wolność byłaby dość skomplikowaną operacją... Chyba nawet lepiej, że tym razem mu się upiekło… - Bo to wszystko twoja wina, że tak z zwlekliśmy z odpisem. Gdybyś nie miała kryzysu wieku średniego będąc ledwo w połowie czterdziestaka, to na pewno już dawno byśmy skończyli. – fuknął Wade, a userka jeszcze bardziej zwinęła się przyjmując pozycję embrionalną... Przecież to nie była jej wina, że miała gorszy okres! A wredne pasożyty z pizzą pepperoni na twarzy wcale nie pomagały… Najważniejsze, że jednak wróciła! A przecież Wilsonowi wcale się nigdzie nie śpieszyło z następną rozgrywką… - Dobra, dobra… Koniec tego wstępu, czas wrócić do akcji. – Deadpool ścisnął mocniej katany trzymane w rękach, które dobył post wcześniej… Jak było wspomniane kartę do wyjścia z więzienia zostawił w drugich spodniach, więc musiał inaczej sobie radzić z chcącymi go zaobrączkować ludźmi. Wiecie, po prostu lubił wolne związki i… - Cholera! – Wade uderzył się dłonią w czoło. Na zaintrygowane spojrzenie userki zaraz odpowiedział o co chodzi… – Zapomniałem, że te spodnie, w których miałem kartę do wyjścia z więzienia wrzuciłem do prania. Pięknie! – jęknął wzdychając ciężko i ignorując siarczysty facepalm swojej userki... Ignorując czas i przestrzeń dopiero teraz jakoś skupił się na obecnej sytuacji. Jeśli jeszcze zdąży to postarał się odskoczyć przed pociskami z pistoletu, jednocześnie posuwając się na przód, aby i drugiego Mieczownika… - Czy to w ogóle można tak nazywać? - …skrócić wpierw o rękę lewą kataną, a potem prawą kataną skrócić o głowę. Jeśli jednak oberwał… To trudno, zacisnął zęby i po prostu podbiegł do tego cholernego Mieczownika… - Podoba mi się to słowo. - …i go pociachał, jak planował. |
| | | Jeanne Foucault
Liczba postów : 40 Join date : 09/06/2017
| Temat: Re: Central Park Sro Gru 06, 2017 4:11 pm | |
| Deadpool jednak nie zaatakował jej, natomiast kontynuował sieczkę z udziałem NPCtów. Jeanne zrozumiała wtedy, że kompletnie nawaliła. Zmarszczyła więc brwi i zakręciła jedną z pałek, prostując się i skracając dystans między nią a najemnikiem rzutem ślizgowym. Pochyliła się przy tym, aby nie oberwać kataną, po czym spróbowała lewą ręką uderzyć swoją bronią w jego łydkę, natomiast prawą unieść i wbić w jego prawy bok. Przy odrobinie szczęścia powinna go choć na chwilę zatrzymać lub zdekoncentrować. Jeśli zdoła pomóc schwytać tego gościa, jej kara będzie mniejsza? Ale teraz nie miała na to czasu, trzeba mieć nadzieję, że nikt jej nie postrzeli, ani żadna z katan nie wbije się w jej ciało. |
| | | [NIEAKTYWNY MG] Prezes
Liczba postów : 130 Join date : 28/02/2017 Skąd : (któryś z kolei) wymiar równoległy
| Temat: Re: Central Park Sob Gru 09, 2017 2:54 pm | |
| Przemowa jakkolwiek piękna by nie była, zabrała Deadpoolowi zdecydowanie za dużo czasu. Ten zaś bardzo dobrze wykorzystał agent S.W.O.R.D., który od razu przeszedł do strzelaniny. Nieco chaotycznie, ale jednak poszatkował najemnika. Taktyka była szalona, bo z każdym zbliżającym się krokiem łatwiej było trafić czerwony cel, chociaż na jego korzyść działało to budzące strach oddanie sprawie i po chwili odciął rękę, a potem głowę Mieczownika agenta. Nim ta zdołała upaść na chodnik i się potoczyć, Jeanne ruszyła do ataku. Ślizgiem przejechała obok Deadpoola uderzając go wpierw pałką w łydkę, a potem bok. Jej atak był o tyle skuteczny, że zgiął go uderzeniem w jeszcze nie zasklepione rany po kulach. Agentka S.W.O.R.D., która przewodziła zabitym wyciągnęła pistolet i wymierzyła w obydwoje walczących. Nie zwracała uwagi na Jeanne, skupiając się na priorytetach – powstrzymaniu niebezpiecznego człowieka. Niestety, rykoszetem oberwało się i nastolatce w postaci draśnięcia na ramieniu.
Statystyki: Deadpool: Życie: - 15 (Obecnie 65) Energia: - 1 (Obecnie 98) Finesse: Życie: - 1 (Obecnie 99) Energia: - 2 (Obecnie 98) |
| | | Deadpool
Liczba postów : 34 Join date : 13/06/2017
| Temat: Re: Central Park Pią Lut 09, 2018 12:23 am | |
| - Dość tego! – powiedział stanowczo Deadpool kierując się do swojej userki, mając oczywiście na myśli skończenie tego idiotycznego tracenia punktów życia...- Wcale nie! Mówiłem o twoim zamulaniu! I przy okazji o tym, że to ty mnie w to wszystko wpakowałaś. – Co oczywiście prawdą nie było, bo jako skromny skryba jedynie pisała, co jej podyktowano... Ale Wade nie miał czasu obecnie nad tym debadować, bo od bólu zgiął się… unikając jednocześnie kulki agentki. Można by powiedzieć, że mu się poszczęściło, gdyby nie fakt, że teraz musiał chwilę odczekać aż rany się zagoją. Na pewno stanie na środku niczym kaczka do odstrzału nie sprzyjało regeneracji... Nie marnując więc ani więcej czasu rzucił się w kierunku swojego statku kosmicznego, aby skryć się za nim i rozejrzeć za jakąś apteczką rozrzuconą na planszy. Nie była to najskuteczniejsza obrona, w końcu można było łatwo obejść jego zaporę i na nowo strzelić, ale na chwilę dawała mu osłonę, zza której mógł się ostrzeliwać. I chyba nie tylko… Przeszukał kieszenie, ale userka zapomniała dopisać mu granaty do ekwipunku. Ups…? Po rzuceniu wymownego spojrzenia userce, Wade wyciągnął przypadkową rzecz z ekwipunku i postanowił zaimprowizować... - Granat! – krzyknął ostrzegająco niczym oddziały specjalne w filmach o S.W.A.T. i rzucił w pole bitwy, gdzie przed chwilą sam stał, a obecnie, jak mniemał, zostawił Jeanne i agentkę… gumową kaczkę, która wydała nagle charakterystycznę KWA! No co? Może nie był to granat, ale jest ciemno i jak ktoś krzyczy „granat” to dla pewności przed nim uciekasz! I niektórych takie zwierzaki naprawdę przerażają… Czy jego fortel zadziałał i kobiety faktycznie się wycofały, czy jednak nie i postanowiły podejść bliżej jego kryjówki, wychylił się i ostrzelał je z pistoletu maszynowego krótką serią chcąc zachować dystans. Ale jak je zastrzeli to raczej nie będzie miał z tym problemu… Chyba? - Och, ależ skąd. Moje sumienie będzie mnie gryzło przez następne… - spojrzał w niebo zastanawiając się… A nie, jednak się nie zastanawiając, tylko udając poruszenie. - … Fakt. Nie będzie mnie to gryzło. – Przyznał otwarcie wzruszając ramionami nadal schowanym za metalową osłoną. No może już bez kozaczenia, bo serio głupio będzie umrzeć na takiej walce… |
| | | Jeanne Foucault
Liczba postów : 40 Join date : 09/06/2017
| Temat: Re: Central Park Nie Lut 11, 2018 2:31 pm | |
| Ból z draśnięcia nie doszedł do niej, gdy adrenalina zagłuszyła jej wszystkie odczucia. Gdy tylko znalazła się poza strefą strzału podniosła się na kolana i dość naiwnie cisnęła pałką prosto w głowę przeciwnika, chcąc go zwyczajnie zmroczyć. Jednak na okrzyk granat zareagowała instynktownie, sama rzucając się do tyłu i turlając się, aby dostać jak najmniejszą ilością odłamków. Gdy zobaczyła, że "granatem" była... gumowa kaczka, poczuła jak coś w niej pęka i wściekłość wypełnia jej ciało. Poczuła się potraktowana niepoważnie. -Myślisz, że to ci pomoże?! - warknęła głośno, podnosząc się na jedno kolano, a potem na nogi, chcąc skoczyć w stronę rzuconej pałki, która powinna po rzucie leżeć gdzieś niedaleko miejsca gdzie stał Deadpool... ale gdy ten wychylił się z bronią, znów upadła na brzuch, starając się uniknąć kul i zabrać swoją broń. |
| | | [NIEAKTYWNY MG] Prezes
Liczba postów : 130 Join date : 28/02/2017 Skąd : (któryś z kolei) wymiar równoległy
| Temat: Re: Central Park Sob Lut 24, 2018 2:29 pm | |
| Jeanne ignorując ból sprawnie rzuciła jedną z pałek w uciekającego i prawdopodobnie udałoby się jej powalenie przeciwnika, gdyby nie ingerencja agentki S.W.O.R.D., która prowadząc dalej ostrzał wykorzystała ostatni nabój na uciekiniera wcześniej trafiając w broń adeptki Tarczy. Zarówno pocisk, jak i escrima sparowały się i w ostateczności żadna z nich nie zdołała dosięgnąć celu, upadając gdzieś przed pojazdem. Kiedy tylko Wade schował się za statkiem kosmicznym wpadł na kolejny pomysł. Kiedy panie były w połowie drogi do niego, oznajmił o rzucaniu granatu i obie instynktownie rzuciły się w bok unikając eksplozji. Jakże było wielkie oburzenie starszej agentki, kiedy zaatakowano je gumowym kurczakiem. Niczym Foucault postanowiła nie odpuścić żartownisiowi i przeładowała broń. W tym samym czasie młodsza agentka skoczyła w kierunku utraconej broni. Znalazła się dosłownie po drugiej stronie tarczy Deadpoola i korzystając z tego skuliła się unikając pocisków, które pomimo sprawnej ucieczki pani ze S.W.O.R.D. dosięgły ją i poszatkowały.
Statystyki: Deadpool: Życie: Bez zmian (Obecnie 65) Energia: - 2 (Obecnie 96) Finesse: Życie: - 2 (Obecnie 97) Energia: - 2 (Obecnie 96) |
| | | Deadpool
Liczba postów : 34 Join date : 13/06/2017
| Temat: Re: Central Park Sro Mar 07, 2018 11:50 am | |
| - Właściwie to pomogło! – odpyskował Jeanne, bo faktycznie ta zmyłka mu pomogła. Pozbył się już wszystkich agentów S.W.O.R.D., ale domyślał się, że zaraz przybędą tu następni… Nieważnie jak szybko pokonałby młodą Tarczowniczkę i tak dałoby to czas na przylecenie innym świniom, a nie miał jakoś ochoty na użeranie się z rojem much. No i zawsze istniało ryzyko, że pojawi się jakiś bohater nie będący jego ukochanym pajączkiem z sąsiedztwa… Niestety nie pozwolą mu mieć niekończącej się amunicji, więc nawet taka zabawa może go kosztować więcej zachodu, niż jest warty metal z kadłubka jego dziecka. O ile oczywiście jakoś by go zabrał… Nie przewidywał w końcu zabierania ze sobą sporej ilości złomu, a Panem Magnetyzmu też nie był, aby bez problemu zabrać stąd swoje maleństwo. Cóż, będzie musiał się obejść smakiem… - Zaraz? To nie mogę po prostu dodać sobie tego do ekwipunku i zwyczajnie wyjść? – Spytał userki, ale ona pokręciła tylko przecząco głową. To nie gra, aby nosić po kilkadziesiąt rodzajów broni i nadal być mega mobilnym… Mimo przywiązania do metalowej puszki z kosmosu musiał się z nią pożegnać odpuszczając wyciąganie jej stąd. Schował pistolet i posłał całusa metalowi po czym po prostu zaczął uciekać… - Stosować taktyczny odwrót. – poprawił swoją userkę Wade tylko przelotnie oglądając się za siebie. Nie widziało mu się dostanie w plecy, a tak mógł próbować zareagować i się uchylić… Gdyby jednak Jeanne chciała kontynuować walkę na tradycyjne bronie, to dobyłby katan, aby się obronić przed jej przeraźliwymi kijami samobijami… |
| | | Jeanne Foucault
Liczba postów : 40 Join date : 09/06/2017
| Temat: Re: Central Park Czw Mar 08, 2018 1:29 pm | |
| Jeanne spojrzała w stronę poszatkowanej kulami agentki, zamordowanego mężczyzny i innych rannych... i poczuła, że przez chwilę zrobiło jej się słabo. Wiedziała co prawda, że kiedyś przyjdzie jej patrzeć na śmierć z bliska ale nie chciała robić tego tak szybko. Na ten jeden moment poczuła ogromny przypływ strachu, gdy uświadomiła sobie, że została na dobrą sprawę tylko ona. Ścisnęła mocniej swoją escrimę, mając pustkę w głowie. Co powinna zrobić? Nie było rozkazu "gonić go", a przynajmniej nie do niej. Czy sama zdoła powstrzymać tego przestępcę? Zacisnęła zęby rozważając co powinna zrobić i dając mężczyźnie czas do ucieczki. Mogłaby rzucić się za nim i próbować go zatrzymać tracąc przy tym życie... nie, nie chciała umierać. Nie w tak głupi sposób. Spojrzała na rannych i zabitych. Ktoś musiał mieć komunikator. Padła na brzuch i starała się przeczołgać do rannej agentki aby sprawdzić czy nie ma może ona jakiegoś komunikatora przy sobie aby wezwać wsparcie. |
| | | [NIEAKTYWNY MG] Prezes
Liczba postów : 130 Join date : 28/02/2017 Skąd : (któryś z kolei) wymiar równoległy
| Temat: Re: Central Park Pon Mar 12, 2018 4:45 pm | |
| Każdy z trzech agentów posiadał niewielką słuchawkę w uchu, która służyła za komunikator z centralą. Niestety, każdy był zachlapany krwią w dwóch przypadkach z powodu odseparowania głowy od reszty ciała, a w ostatnim powodem było poszatkowane nabojami całe ciało. Jednak bez znaczenia było to czy jednak Jeanne odważyła się sięgnąć po metal oblepiony czerwoną posoką, bo jakiś czas po tym, jak najemnik zniknął, pojawił się specjalny oddział S.W.O.R.D. w dużo większym składzie. W końcu nie bez powodu wsparcie kilka postów wyżej chwil temu zostało wezwane przez samą agentkę. Po szybkim rozeznaniu najbardziej oberwało się jedynej ocalałej. Finesse została bezceremonialnie zakuta w kajdanki, a potem dwójka mężczyzn łapiąc ją pod ramiona pociągnęła do transportera. Najwyraźniej została uznana za winną, a dopiero w więzieniu S.W.O.R.D. będzie mogła wyjaśnić swoją obecną pozycję i po potwierdzeniu jej pracy dla S.H.I.E.L.D. zostanie odesłana do siebie.
Statystyki: Deadpool: Życie: + 10(Obecnie 75) Energia: - 1 (Obecnie 96) -> Z tematu Finesse: Życie: - 2 (Obecnie 95) Energia: Bez zmian (Obecnie 96) -> Z tematu
|
| | | Black Canary
Liczba postów : 11 Join date : 25/11/2017 Skąd : Ironii
| Temat: Re: Central Park Czw Kwi 19, 2018 7:38 pm | |
| Wszystko we wszechświecie jest ułożone, podlega specjalnemu planowi nieznanych nikomu bóstw, które każdego dnia pilnują zbieżności w marnych, ludzkich egzystencjach. Każdy człowiek jest jedynie marionetką w ich rękach. To One które kierują go na odpowiednie tory ustalonej przyszłości. Lub będącej dla nich już przeszłości. Dla zwykłego człowieka natomiast będące obecną chwilą… Teraźniejszy Dave nie mógł zatem wiedzieć co dzisiaj planują dla niego Bóstwa Ironii, lub raczej co dla nich się już wydarzyło, ale miał przeczucie, że będzie to coś naprawdę ironicznego. Nawet jeśli wcale ten dzień nie był inny od wszystkich. Ot, wybrał się na przejażdżkę deskorolką po parku. Jego codzienny zwyczaj, kiedy przyprawia staruszki o zawał przejeżdżając obok nich z ogromną prędkością albo robiąc slide’y czy grindy na ławkach. Tak samo i teraz przeskoczył nad jedną z ławek mało nie wywracając ze strachu siedzącej na niej pani w moherowym nakryciu głowy. Nie słyszał jednak jej klątw rzucanych na niego i kilka jego następnych pokoleń, bo znajdujące się na głowie ogromne słuchawki bezprzewodowe puszczały akurat mocniejszy kawałek. Odbił się więc od podłoża i skręcił nie robiąc sobie nic z oburzenia starszej pani. Była tylko kolejnym elementem Wszechświata, drobnym elementem, który zbudowany był z nienamacalnej dla ludzkości mocy, która nigdy nie zostanie opisana. Być nikim, a jednocześnie być! Kwintesencja Ironii, która przejawia się w najmniejszych aspektach życia, ale której nikt nie zauważa. Skoro każdy człowiek ma jakiś cel istnienia, to czy nie powinien zatrzymać się przy tamtej kobiecie? A jeśli była kimś więcej niż kobietą? Jakie ma prawo oceniać co jest czym? Czy może na poważnie powinien jej wysłuchać i zreflektować się nad możliwie, że proroczymi słowami? Co jeśli każdy mówi proroctwa, ale nie zdaje sobie z tego sprawy, bo nikt się nie przysłuchuje tak dokładnie? Nie umie widzieć poza ramami znanej rzeczywistości…
|
| | | Alice
Liczba postów : 8 Join date : 08/06/2018 Skąd : Ze snu.
| Temat: Re: Central Park Pią Cze 29, 2018 5:08 pm | |
| Czas na statku bardzo jej się dłużył. Starała się jak najmniej wychylać, jak najmniej korzystać ze swoich mocy pozostając nadal niezauważalną. Podróż samolotem pewnie byłaby szybsza, ale problemem zostawało to, że nie miała żadnych dokumentów ani wystarczającej ilości pieniędzy. Była niepełnoletnia i uciekła z psychiatryka, więc nawet ze swoimi dokumentami nie miałaby możliwości takiej podróży… Problemem mogło być też to, że trochę bała się latać. Samoloty miały wypadki, a bezsilność przy wybuchającej maszynie, lecącej w dół z zerowymi szansami na przeżycie uderzenia w ziemię lub taflę wody ją przerażała. Został więc jej tylko statek, który długo przemierzał bezkresne tonie oceanu. Czasami chęć popatrzenia wygrywała ze zdrowym rozsądkiem i nocą, kiedy większość marynarzy spała, albo przechodziła w jałowy tryb czuwania, wychodziła na pokład, aby popatrzeć na czarną wodę roztaczającą się dookoła, po sam horyzont. Gładka powierzchnia marszcząca się tuż przy brzegach statku wydawała się przerażająca w swym spokoju, który skrywał bezlitosne odmęty. Pomimo strachu, jaki ocean wzbudzał, fascynował ją równie mocno. Pierwszy raz zresztą miała okazję widzieć na własne oczy, jak wygląda życie na otwartej wodzie. Ze świadomością, że w pobliżu nie ma stałego lądu, który uchroni przed sztormem. Że wokoło nie ma nikogo… Doki w Nowym Jorku nie różniły się tak bardzo od tych w Londynie. Było w nich coś takiego, co pozwalało myśleć, że istnieją tylko dla lewych interesów i korzystania z nich dla nielegalnych podróży. Nawet chyba łatwiej udało jej się ominąć ochronę niż w swoim rodzinnym kraju, ale nie narzekała z tego powodu. Chciała jak najmniej używać mocy, jak najmniej ranić ludzi, może nawet unikać ich ze względu na niewygodne pytania. Nie była małą dziewczynką i rozumiała, jak dziwnie musiałaby wyglądać znaleziona przez pracowników w porcie. Dlatego jak najszybciej oddaliła się stamtąd. Chciała zacząć życie na nowo, chociaż szybko zrozumiała, że to wcale nie takie proste. Otoczona ogromnymi budynkami i dużą ilością ludzi poczuła się przytłoczona. Niby była to metropolia, jak każda inna, ale osobiście odczuwała to jak świat zrobił się ogromny, a zarazem bardzo ciasny. Wysokie budynki o szklanych ścianach były monumentalne przy jej drobnym wzroście, a otaczające ją ze wszystkich sprawiały wrażenie, że to nie świat dla niej, a o wiele większych ludzi, może olbrzymów? Kamieniczki poza dzielnicami biurowymi wcale nie były lepsze. Chociaż przypominały dom, to były obce. Jak wszystko w tym mieście, było obce, a co za tym idzie i przerażające. Chociaż nie wszystko było tak potworne… Czasami znajdowała psy, które mogła pogłaskać, chociaż ich właściciele nie byli równie entuzjastycznie nastawianie do obcej dziewuchy, co czworonogi. Ludzie byli czymś, co sprawiało, że dusiła się. Było ich dużo, napierali na nią i ignorowali. Jakby w ogóle nie istniała. Patrząc na ich twarze zastanawiała się, czy dla tych ludzi istnieje świat dookoła, czy tylko jakiś jeden punkt, do którego zmierzają. Wiarę w nich jednak przywrócił jej ktoś, kto był na co dzień wyizolowany od społeczności. Bezdomny, który widząc Rosalie wyciągnął ze swojego wózka ze śmieciami różowy worek-plecak i podał go jej. „Będzie ci wygodniej nieść rzeczy.” Powiedział z uśmiechem pozbawionym kilkunastu zębów. To było tak miłe, ukłoniła się i bez pomyślenia dała mu kilka drobnych. Nawet jeśli prezent był brudny i nieco zniszczony, to mogła schować do niego większość rzeczy i wygodniej poruszać się po mieście. Mieście, które z każdą chwilą ją męczyło. Była go ciekawa, pomimo tego niepokojącego uczucia, które jej towarzyszyło, to chciała je poznać. Ale to duże miasto, oferujące dużo wrażeń, które jak dla jednej dziewczynki było za duże. Postanowiła więc gdzieś odpocząć od zgiełki i zamętu. Wziąć głęboki wdech i spokojnie pomyśleć. Takim miejscem stał się park. Mała ostoja spokoju w tym szumiącym ulu. Nie było pozbawione całkiem ludzi, ale przemierzając ścieżki udało jej się znaleźć miejsce, w którym było ich mniej. Tam też dopiero odetchnęła z ulgą i usiadła na trawie wyciągając szkicownik i przybory. Rysowanie zawsze pomagało jej się zrelaksować, a wokoło miała także dużo rzeczy, które chciała uwiecznić.
|
| | | Tessia Harper
Liczba postów : 4 Join date : 25/11/2017 Skąd : Sprawdź pod łóżkiem
| Temat: Re: Central Park Pią Sie 10, 2018 8:00 pm | |
| Niezbadane były ścieżki ironicznych Bóstw Ironiczności, podobnie jak niezbadana była ścieżka, którą aktualnie przemierzała Tess. Co takiego przygotuje dziś dla niej ironiczny los? Co ją czeka? Czy zginie tragicznie pod kołami pędzącej parkowymi ławkami deskorolki? Czy odkryje tajemnicę wszechświata i sens ludzkiej egzystencji, zasiadając pod drzewem otoczona zapachem trawy i wirujących w powietrzu spalin? Czy upadnie na twarz potykając się o kamień i złamie nos, brocząc swoją ścieżkę cudownie pachnącą krwią? A może pozna ironicznego proroka i odbędzie z nim uduchowioną rozmowę, która na zawsze zmieni jej postrzeganie świata, a jej oczy zaczną Widzieć jeszcze bardziej? Kto wie. Na pewno nie ona. Być może poruszanie się samotnie po Central Parku kiedy było się ślepą jak kret siedemnastolatką nie było jakimś wyjątkowo rozsądnym posunięciem - no, na pewno nie było - ale nie należało przecież zapominać o tym, że Tessia Harper nie była jakąś tam zwyczajną, ślepą siedemnastolatką, a zupełnie niezwyczajną, wyjątkową, ślepą siedemnastolatką! Co oznaczało, że chodziła gdzie chciała i kiedy chciała, zbierając po drodze szyszki, kamienie, siniaki i kłopoty, co było jej absolutnie ulubionym życiowym zajęciem, kiedy akurat nie wylizywała tomów “Władcy Pierścieni” w zaciszu swojego pokoju. Teraz jednak nic nie wylizywała, a tuptała raźnie parkową ścieżką, wymachując na boki laską, przed którą przechodnie uskakiwali niczym fale przed Mojżeszem. Rudy Mojżesz! Widział to ktoś kiedyś? Na pewno nie ona. Wyraźnie zamyślona rozważała cel istnienia wszechświata, ironiczne plany losu oraz fakt, jakim cudem mogą istnieć cukierki o smaku lodowym, skoro lód to tylko zamarznięta woda, a woda nie ma smaku, a te cukierki ewidentnie mają smak - no bo po co robić cukierki bez smaku - i czy w takim razie mają smak miętowy, i jaki sens miałoby, gdyby miały faktycznie smak miętowy, skoro istnieją również cukierki o smaku miętowym. Wszechświat za nic nie chciał otworzyć przed nią drzwi tej tajemnicy, choć Tess kołatała do nich całkiem głośno, prawdopodobnie przyprawiając Wszechświat o całkiem solidny ból głowy. Choć Wszechświat nawet nie miał głowy, jak podejrzewała, bo czy coś nieskończonego w ogóle miało głowę i jakikolwiek kształt, bo gdyby miało kształt, to musiałoby być w którymś momencie skończone, i chyba nawet nie mogło go nic boleć. A może jednak? Kim jest, by to oceniać? Czy jest ktoś, kto w ogóle ma prawo oceniać Wszechświat? Na pewno nie ona. Intensywne rozmyślania przerwało jej jednak niespodziewane zawirowanie tegoż wszechświata. Odczuła najpierw porządne zderzenie, czując się przez moment jak druga z brzegu kulka w kołysce Newtona - z tą różnicą, że ona nie pochłonęła impetu, a zupełnie się mu poddała, nieoczekiwanie kopyrtnąwszy się z pełną gracją na oblicze Matki Ziemi. Matka Ziemia przyjęła spotkanie cierpliwie i pogodnie, zapewniając całkiem miękkie lądowanie na trawie - sama ruda prorokini straciła na moment poczucie położenia w przestrzeni, nie do końca wiedząc, czy to ona leży na ziemi, czy może jednak ziemia na niej? - O kurka wodna! - skomentowała odkrywczo (rozsądnie używszy turkusowego koloru dialogu zamiast czerwonego, żeby się nadmiernie nie rozpraszać), chłonąc dobrodziejstwa natury z pozycji horyzontalnej. Przetwarzała aktualnie dane, i dotarło do niej, że ewidentnie doszło tu do jakiegoś spektakularnego zderzenia z innym obiektem stałym! |
| | | Matka Smoków Postrach Forum
Liczba postów : 58 Join date : 01/03/2017 Skąd : Alfa Draconis
| Temat: Re: Central Park Czw Wrz 13, 2018 6:14 pm | |
| Tak, jak się wydawało, faktycznie wylądowali w małej uliczce, tuż przy Central Parku. Prawdopodobnie Blink nie chciała zwracać na nich zbytniej uwagi już na samym początku, choć pewnie już za chwilę przykują uwagę ludzi wokół swoim niecodziennym wyglądem. No, przynajmniej jeśli chodziło o Clarice i Kurta. Na szczęście ostatnimi czasy coraz więcej osób odbiegało od norm, a wyróźniająca się twarz na pewno była lepsza niż nagła manifestacja mocy przed potencjalnym rekrutem. Jak to Blink mówiła już wcześniej, najważniejszym było nie spłoszyć Rosalie. Clarice wyszła z portalu, zrobiła parę kroków, po czym przystanęła i odwróciła się za siebie, czekając na Laurę i Kurta. Zastanawiała się, jak dziewczynka zareaguje na taką formę transportu. Z tego, co wiedziała, miało to być dla niej całkiem nowe doświadczenie. Kiedy oboje już przeszli na drugą stronę, kobieta zamknęła portal i spojrzała po swoich towarzyszach. — Starajcie się zachowywać naturalnie — rzuciła do nich, po czym ruszyła przodem.
Kolejka: MG → X-23 → Alice |
| | | X-23
Liczba postów : 91 Join date : 25/03/2017
| Temat: Re: Central Park Nie Wrz 16, 2018 1:49 pm | |
| Gdy dowiedziała się, że nie dostanie kilku zbawiennych minut w pojeździe transportujących ich na miejsce, poczuła uścisk w żołądku. Wykonywała w swoim życiu różne zadania, ale żadne nie dotyczyło działań w terenie, choć była do nich przygotowywana. Miała eliminować zagrożenie, nie z nim dyskutować. Obserwowała chwilę fragment ścieżki, drzewa oraz znikającą w portalu Blink, nie mogąc się ruszyć. Jeszcze nigdy nie korzystała z takiej formy przejścia, napawało ją dziwnym uczuciem niepokoju. Bo przecież ona nie mogła się bać. Dopiero gdy sam Kurt zbliżył się do portalu, dziewczynka zrobiła krok przez przejście. Nawet nie zauważyła kiedy zamknęła oczy, aby wydostać się w kompletnie innym miejscu. Otworzyła je, wypuszczając powietrze i oglądając się na pomieszczenie, które było jej pokojem, teraz zasłaniane drobną posturą Nightcrawlera. Po chwili przeniosła wzrok w dół na swoje ciało. Wszystko wydawało się na swoim miejscu, nic nie uległo deformacji. Chyba było dobrze. Powstrzymała się przed obłapywaniem się, nie chcąc sprawić Blink przykrości brakiem zaufania, więc tylko poruszyła palcami, testując czucie. Było, palce działały. Portal do jej pokoju został zamknięty i dziewczyna spojrzała na swoich opiekunów. "Naturalnie"... dotarło do niej, że nigdy specjalnie nie przyglądała się swoim rówieśnikom. Co właściwie powinna zrobić? Wepchnęła ręce do kieszeni spodni, wsadzając głowę głębiej w ramiona, lustrując przechodzących obok ludzi. Skupi się na wyszukiwaniu potencjalnego niebezpieczeństwa, to chyba najlepsza droga. |
| | | Alice
Liczba postów : 8 Join date : 08/06/2018 Skąd : Ze snu.
| Temat: Re: Central Park Wto Paź 16, 2018 1:13 pm | |
| Rysowanie pomagało jej się uspokoić, ale wątpliwe by mogła na tym wiele zarobić na ulicy. Nie umiała rysować rzeczywistości, jakkolwiek by ona nie była piękna, to nadal brakowało jej czegoś magicznego. Czegoś, co czuła, że naprawdę tam jest… Tak samo teraz szkic Time Square zamienił się w potworne olbrzymy o kanciastych brzegach, które błyszczały i migotały ogromem klejnotów na ich ciałach. W dole u ich stóp niczym mrówki chodziły niewielkie szare masy, niczym zombie obijające się o siebie i nie zauważające przerażających gigantów, jakby na złość tym chwalącym się bogactwem istotom. Takie oto właśnie wrażenie zrobiła na niej ta ruchliwa ulica pełna bilboardów, które przykuwały uwagę, ale po dłuższym patrzeniu ogromnie męczyły, tak samo jak ludzie nie zwracający uwagi na nic dookoła. Żałowała, że nie miała kredek, bo na pewno rysunek byłby o wiele bardziej adekwatny z zaznaczeniem kolorów, ale może kiedyś jeszcze do niego wróci. Podniosła głowę na krajobraz przed nią. Gdzieś nad pasmem zieleni nadal wychylały niczym kły nad górną wargą u ogra, szare dachy przypominające jej, że nadal jest w tym samym, dużym mieście należącym do olbrzymów. Najwyraźniej nawet tutaj nie dało się o tym zapomnieć. Nawet tutaj króliki musiały chować się przed warczeniem mechanicznych bestii. Zadarła głowę jeszcze bardziej patrząc w górę, aby dostrzec na błękitnym sklepieniu lecącego smoka o stalowych skrzydłach. Potwór, który nie zionął ogniem, ale był równie przerażający. Wyglądał jakby w ciągu sekundy mógł zapikować w dół, po nią! Zabrać szponami z ziemi i poderwać się z nią znów. Pisnęła na samą myśl i od razu głębiej weszła w pełne drzew miejsce spoglądając do góry wyczekująco na atak. Ale ten nie nastąpił, samolot po prostu odleciał dalej. Rozejrzała się dookoła i dostrzegła jak niektórzy patrzą na nią ze zdziwieniem. Skuliła się mocniej przyciskając rysownik do siebie. Nie powinna zwracać na siebie uwagi i bardzo chciała, by ludzie przestali się już na nią patrzyć. Zacisnęła powieki mając nadzieję, że wszyscy dookoła zniknął. Niestety uczucie czarnych istot niczym drzewa wystrzeliwujących w górę i pochylających się nad nią, patrząc się milionami oczu nie znikało. Zaszczuta, przerażona i samotna. Nie, Rosalie nie była samotna. Miała mnie. - Przestańcie się na nią gapić! – wykrzyczałam pewna siebie podnosząc wzrok na najbliższe osoby, które pewnie nawet nie patrzyły się do tej pory na nią, ale zmusiłam ich umysły do zobaczenia czegoś, co natychmiast kazało im uciekać z krzykiem. Odprowadziłam ich groźnym spojrzeniem i każdego, kto chciałby jeszcze się na nią patrzyć piorunowałam spojrzeniem jawnie wskazującym, aby się wszyscy pozajmowali swoimi sprawami. - Dziękuję. – nagle ramiona dziewczyny znów nieco opadły. Jej pewność siebie zniknęła, tak samo jak ostre spojrzenie. Alice naprawdę wiele razy już jej pomogła, była przyjaciółką! Dzięki niej zniknęło także uczucie obserwowania. Zresztą, tak jak i wiele par oczu ludzi, którzy zwyczajnie pouciekali. Ale to pasowało Rosalie, o wiele lepiej czuła się, kiedy nie była otoczona przez pary oczu mogące się jej przyglądać i oceniać. Nieświadoma, że ktokolwiek jej szuka postanowiła usiąść na jednej z ławek. Niestety powrót do rysowania nie był tak prosty, kiedy brzuch przypomniał o sobie. Powinna coś zjeść. Wyciągnęła pieniądze, aby przeliczyć je i zastanowić się na co może jej to starczyć. |
| | | Matka Smoków Postrach Forum
Liczba postów : 58 Join date : 01/03/2017 Skąd : Alfa Draconis
| Temat: Re: Central Park Sob Paź 20, 2018 5:49 pm | |
| Widząc zachowanie Laury, Blink posłała jej pokrzepiający uśmiech. Dziewczynka wyraźnie nie była przekonana do takiej formy podróży, co było całkiem zrozumiałe. Ważne jednak, że nie odczuwała nudności czy zawrotów głowy. Kobieta też nawet podziwiała jej odwagę i wytrwałość. Podczas gdy było widać jej niepewność, nawet słówkiem nie narzekała, a dzielnie kontynuowała swoje zadanie. Clarice już miała ruszyć przodem, ale usłyszała za sobą Kurta. — ...och. — Mężczyzna wydał z siebie jedynie odgłos zdziwienia i spojrzał przepraszająco na towarzyszkę. Ta w odpowiedzi posłała mu pytające spojrzenie. — Przepraszam, chyba będę musiał was zostawić z tym same. Jakoś wam to zrekompensuję. — Uśmiechnął się przepraszająco, równocześnie znacząco wskazując na swoje ucho, gdzie miał komunikator. Clarice westchnęła, rozumiejąc sytuację. — Damy sobie radę — rzuciła krótko, skinieniem głowy dając mu znać, że może znikać. Mężczyzna spojrzał jeszcze raz przepraszająco to na Blink, to na Laurę, po czym już go nie było. Kobieta przeniosła wzrok na dziewczynkę. — No, mała. Wygląda na to, że to będzie typowo babska misja. Chodź. — Clarice nie traciła pewności siebie i miała nadzieję, że tym samym pokaże nowej uczennicy, że i ona nie musi się przejmować. Nie chcąc przedłużać, wyszła w końcu z uliczki, mając nadzieję, że osoba, której szukają, jeszcze nie opuściła okolicy. Zanim jednak zdążyła się jakkolwiek rozeznać w okolicy, usłyszała małe zamieszanie niedaleko. Parę osób biegło ze strachem w oczach, jakby uciekały przed swoimi najgorszymi koszmarami. Nie przejmowały się innymi ludźmi, pojawiającymi się na ich drodze przeszkodami, czy nawet tym, gdzie kończy się chodnik, a gdzie ulica. Clarice przystanęła, po czym wytężyła wzrok i spojrzała w kierunku miejsca, od którego tak bardzo uciekający chcieli się oddalić. Dostrzegła tam samotną, drobną sylwetkę na ławce. Było to kawałek od nich, więc nie widziała szczegółów. Pochyliła się jednak, by szepnąć do Laury. — Wygląda na to, że wcale nie musimy jej szukać. — Blink wyprostowała się zaraz i spokojnym krokiem ruszyła aleją, zakładając, że Laura pójdzie u jej boku. Gdy zaczęły się zbliżać do dziewczynki, kobieta miała już potwierdzenie, że to właśnie jej szukają. Widziała wcześniej zdjęcie Rosalie, więc pewność miała stuprocentową. Postanowiła zatrzymać się jakieś dwa, trzy metry od potencjalnej nowej rekrutki, by nie naruszać jej strefy komfortu. — Witaj, możemy zająć ci chwilę? — odezwała się nienachalnym tonem, kładąc przy tym dłoń na ramieniu swojej podopiecznej. |
| | | X-23
Liczba postów : 91 Join date : 25/03/2017
| Temat: Re: Central Park Wto Paź 23, 2018 3:39 pm | |
| X-23 usłyszała krzyk i zaraz sama skuliła się na widok uciekających ludzi. Wróciło do niej wspomnienie z laboratorium, gdzie wraz z gromadą dzieci rzuciła się do ucieczki, ciągnięta przez swoją opiekunkę, nie rozumiejąc co się właściwie dzieje. Ale wiedziała jedno - musiała biec, biec, biec, w szaleńczym pędzie, aby nikt jej nie skrzywdził, choćby miała wypluć płuca. Czy uciekający ludzie również właśnie go odczuwali? Spojrzała na Blink, marszcząc brwi i... uświadamiając sobie, że zwyczajnie się boi. Nigdy wcześniej nie nazywała tego dziwnego uczucia wewnątrz trzewi, który dusił, wywoływał palpitacje, drżenie nóg i zatrzymywał. I choć teraz nie był on tak silny jak w momencie jej osobistej drogi przez pustynię do obiecanego raju, to wciąż się pojawiał dezorganizując jej przekonanie czy sobie poradzi. Bo nagle w ogóle nie była tego pewna, wcześniejsza rozmowa wydała się kompletnie nie związana z rzeczywistości. Jeśli będzie za słaba... co jeśli zrobi komuś kto nie zasłużył krzywdę? Szła więc krok za mutantką i wodzirejką całej misji, trąc ramiona rękami i rzucając w koło spojrzeniem, analizując potencjalne niebezpieczeństwo. Choć dobrze wiedziała, że ono znajduje się tuż przed nią więc gdy znalazły się bliżej, po prostu wpatrywała się w drugą mutantkę. Rose wyglądała niegroźnie. Ale nie zmieniało to faktu, że była niebezpieczną istotą o której X-23 nie wie za wiele. Widziała mutanty w laboratorium, które wydawały się nieszkodliwe, ale ich moce potrafiły siać spustoszenie. Czasem dużo potworniejsze niż ona. Zmarszczyła brwi, mrużąc oczy i nie wyglądała zbyt miło, zostawiając Blink zaczęcie rozmowy. Bała się, że ta ją zaraz zaatakuje, a nie czuła się gotowa zmierzyć ze swoimi lękami. |
| | | Alice
Liczba postów : 8 Join date : 08/06/2018 Skąd : Ze snu.
| Temat: Re: Central Park Czw Lis 08, 2018 10:53 am | |
| Na pewno zrobiło się małe zamieszanie, które mogłoby przyciągnąć jeszcze większą uwagę do jej osoby, ale postarała się o tym nie myśleć. Szybko zresztą sama uciszyła swoje obawy, ona czy też Alice, że przecież nikt nie widział, aby to ona robiła jakieś niestworzone rzeczy. Nie ciskała kulami ognia, ani nie urosła nagle ponad drzewa miażdżąc wszystko dookoła. Niektórzy ludzie po prostu sami pouciekali i nikt nie mógłby jej nic udowodnić, a co za tym idzie mogła być dalej bezpieczna. To dziecięco naiwne postrzeganie świata wystarczyło jej, aby na spokojnie skupić się na liczeniu tego, co obecnie posiadała. Głos rozsądku podpowiadał jej jednak, że na długo to nie wystarczy i musi zastanowić się nad wzięciem skądś pieniędzy na dalsze życie. Szybko odrzuciła propozycję Alice, by korzystać z jej pomocy do zdobywania zasobów finansowych. Nie chodziło o to, że jej nie ufa czy się bała tego, co ona zrobi. Po prostu chciała nauczyć się samodzielności i nie poddawać, kiedy tylko pojawią się komplikacje. Była już duża i mogła sama pokonywać przeszkody na swojej drodze. A przynajmniej tak to sobie wyobrażała! Trudniej jej było wyobrazić sobie plan działania. Niemożliwym było podejmowanie jakichkolwiek decyzji, kiedy myślało się tylko o jedzeniu, więc postanowienie zjedzenia czegokolwiek było już zatwierdzone i już schowała pieniądze zamierzając wstać z ławki, kiedy podeszły do niej jakieś obce osoby. Nagle przeszedł ją dreszcz na myśl, że jednak znalazł się jakiś dowód i chciały ją złapać, aby znów zamknąć. Mocniej ścisnęła plecak przyciskając go do klatki piersiowej i spięła mięśnie gotowa do ucieczki, jednocześnie kuląc ramiona w obawie o złapanie ją za jedno z wydawać by się mogło wątłych ramion. Stać czy uciekać? Kiedy starała się podjąć te jakże trudną decyzje jedna z kobiet, właściwie jedyna kobieta, bo drugą osobą była jeszcze dziewczynka, odezwała się uprzejmie. Nie chciała jej złapać, a jedynie rozmawiać? Coś z tyłu głowy kazało jej i tak uciekać, albo od razu przejść do ataku. Alice wolała nie ryzykować i Rosalie wcale jej się nie dziwiła. To mógł być podstęp, aby ją złapać, kiedy najmniej się spodziewała. Rozejrzała się nerwowo szukając osób mogących współpracować z tymi dwiema, a którzy po cichu skradali się za jej plecami wykorzystując jej moment nieuwagi. Nikt jednak nie czaił się za drzewami. Ewentualnie dobrze się ukrywał! Znów zwróciła wzrok na nie zastanawiając się, co ma odpowiedzieć. Starała się uciszyć warczące „atakuj, atakuj, atakuj” i rozsądnie zastanowić. Rozmowa w sumie nie musiała niczego oznaczać, a jeśli zrobiłoby się gorąco, to w każdej chwili mogła uciec korzystając z mocy. Na wszelki więc wypadek nieco się od nich odsunęła nadal siedząc na ławce i skinęła powoli głową na znak, że może poświęcić im chwilę na rozmowę. Jednak nawet na moment nie spuszczała z nich swojego czujnego wzroku tylko wyłapując gestu świadczącego o tym, że chcą ją zaatakować. |
| | | Black Canary
Liczba postów : 11 Join date : 25/11/2017 Skąd : Ironii
| Temat: Re: Central Park Nie Lis 25, 2018 10:58 am | |
| Na pewno ślepa chodząca po Central Parku była o wiele sensowniejsza niż chłopak na deskorolce, który choć wzrok miał bardzo sprawny, to nie widział chociażby właśnie tej ślepej. A może to tylko Ironiczne Bóstwa na moment go zamroczyły, aby wypełnili swoje przeznaczenie i w końcu się poznali? Niezbadane są ścieżki bytów będących ponad ludzkim postrzeganiem rzeczywistości i tym bardziej nie do opisania są ich plany odnośnie Wszechświata, ani każdej poszczególnej w nim jednostki. Bowiem umieją one patrzeć nie tylko szeroko, ale jednocześnie szczegółowo. Patrzeć umiał także Dave, choć w głównej mierze wpierw poczuł, że gdziekolwiek swoje położenie miała Tess, ona je raczej miał na niej. Pewnie z powodu bardziej miękkiego lądowania fizyka postanowiła mu jakoś dobitniej przypominać o prawach grawitacji przyciskając do podłoża. Przytulnego bardziej od trawy, ale jednak żywego, co uświadomił mu głos powalonej. Od razu więc się zreflektował zapominając o chwilowym rozmyślaniu nad życiem i śmiercią, lub samą śmiercią, bo cały ten wypadek mógł przecież skończyć się tragicznym skręceniem karku i jakże beznadziejnym napisem na nagrobku o frajerskiej śmierci oraz kpinach przez Wieczność w Niebie. O ile owa instytucja istniała… - Przepraszam. – wydusił z siebie, także dla bezpieczeństwa wybierając inny kolor dialogu, który nie rozpraszałby jego nowej towarzyszki podczas rozmowy. Podał jej rękę, aby pomóc wstać, nie przewidując, że ta nie skorzysta nie mając nawet świadomości iż ten wyciąga ku niej dłoń. – Naliczyłaś już wszystkie gwiazdy? – spytał dość poważnym tonem, choć jego stwierdzenie skierowane było ku jej upadkowi, podczas którego w kreskówkach zawsze wirują nad głową poszkodowanego gwiazdki. Pewnie gdyby to był ktoś inny, w innych okolicznościach oraz innym czasie nie zrozumiałby nawiązania, ale przecież mowa tutaj o Tess! Zawczasu już ich losy były złączone tym dziwnym splotem, którego nawet Najwspanialsza Koala by nie rozwiązała. Ale kto wie? Może jednak i ona tego nie załapie? Świat był pełen tajemnic i pytań bez odpowiedzi, a jedną z nich było dlaczego doświadczeni złodzieje domów dali się wrobić w tak głupie pułapki Kevina samego w domu? Lub gdzie u diabła podziała się cała Ironia, aby dać mi siły do napisania tego posta?! |
| | | Matka Smoków Postrach Forum
Liczba postów : 58 Join date : 01/03/2017 Skąd : Alfa Draconis
| Temat: Re: Central Park Pon Gru 17, 2018 3:07 pm | |
| Clarice od razu zauważyła strach dziewczynki, co przyjęła za naturalną reakcję. Równocześnie doceniła, że Rosalie nie zdecydowała się na atak w ramach odpowiedzi – wzięła to za dobrą kartę. Wciąż trzymała dłoń na ramieniu Laury, by z jednej strony dać jej poczucie bezpieczeństwa i wsparcia, a z drugiej przypilnować, by pozostała w miejscu. Blink chciała zapewnić Rosalie strefę komfortu, której ta najwyraźniej potrzebowała. — Nazywam się Clarice. — Postanowiła przedstawić się na początek, by okazać dziewczynce chociaż minimum zaufania. — A to jest Laura — tu wskazała głową na podopieczną — jedna z moich uczennic. Obie należymy do Instytutu profesora Xaviera. To miejsce, gdzie każdy może znaleźć spokój i rozwijać swoje umiejętności. Blink starała się mówić spokojnie, powoli, aby wszystko wytłumaczyć, ale nie sprawić wrażenia osoby narzucającej się. Nie miała też zamiaru owijać w bawełnę, żeby Rosalie nie pomyślała, że jest to jakiś podstęp. — Nazywasz się Rosalie, prawda? Wydajesz się być miłą dziewczynką. Słyszałam też, że jesteś bardzo zdolna i potrafisz robić niesamowite rzeczy. Wiesz, ja i Laura jesteśmy do ciebie podobne. Obie potrafimy rzeczy, które wydają się niemożliwe. W Instytucie jest więcej takich osób. Nie każdy potrafi panować nad swoimi mocami, ale właśnie tego może się tam nauczyć. Laura dołączyła do nas niedawno. Jestem pewna, że chętnie ci opowie, jak to wygląda, jeśli tylko byłabyś zainteresowana. — Clarice spojrzała z uśmiechem na uczennicę, jakby chciała pokazać, że wierzy, że ta może swoimi słowami przyczynić się do przekonania Rosalie. |
| | | X-23
Liczba postów : 91 Join date : 25/03/2017
| Temat: Re: Central Park Pią Gru 28, 2018 11:47 pm | |
| Więc Rosalie jeszcze nie zgodziła się przyjąć nauk Xaviera jako jedynych i słusznych, ale dała im na to jakąkolwiek szansę. Laura z uwagą przyglądała się nie znajomej, stwierdzając... że rozumie. Rozpoznawała znajome reakcje. Rozglądanie się, niepewność i strach, czy za drzewem nie stoi szwadron uzbrojonych kolesi, chcących zrobić im w każdym momencie krzywdę. Ale dzisiaj nie było żadnych luf i pancerzy, była tylko urocza i autorytarna Blink oraz jej mała pomocnica X-23. Na której barkach nagle spoczęło wyjaśnienie bardzo trudnej sprawy. Najpierw przestraszona spięła się, gwałtownie patrząc w twarz starszej mutantki, przez chwilę chcąc poprosić o odwołanie rozkazu. Mówienie... nie, nie mówienie, przekonywanie wydawało się wyzwaniem ponad umiejętności X-23. Miała być wsparciem w razie katastrofy, zabezpieczać tyły lub zabijać niebezpieczeństwo, które mogłoby zagrozić mentorce. Nie rozmawiać. Jej wzrok z Blink przeniósł się na Rosalie. Przez kilka uderzeń serca stała w ciszy, po prostu obserwując i próbując zebrać myśli. - To... dobre miejsce. - Pierwsze słowa opuściły jej usta, a ona coraz dokładniej zaczęła przypominać sobie, co sama potrzebowała o nim wiedzieć - Bezpieczne. Azyl. - Proste, zrozumiałe komunikaty, z którymi sama utożsamiała swoje uczucia. - Wszyscy rozumieją, bo wszyscy są inni. Każdy ma dar. Każdy rozumie. Wspiera. Dają jeść, spać i sprawiają... sprawiają, że nie jesteś samotny. Nie jesteś dla nich potworem. Jesteś jednym z nich. W sensie nie-potworem. Nie-maszyną. - Poczuła, że drży, miała wrażenie, że posunęła się za daleko. To było zbyt osobiste. dotykało jej własnych odczuć i przemyśleń. A Laura nie wiedziała, czy jej przemyślenia są słuszne i dobre. Czy działają odpowiednio. - Pomogą ci. Pomożemy ci, najlepiej jak umiemy. - skończyła swoją pseudo przemowę wyraźnie zawstydzona. Nie miała pojęcia, czy Alice da się przekonać. |
| | | Captain Marvel
Liczba postów : 2 Join date : 14/03/2019 Skąd : Z Kosmosu
| Temat: Re: Central Park Nie Mar 31, 2019 9:10 am | |
| Mogłaś być półkosmitką naładowaną potężną energią, ale pewnych przyzwyczajeń się nie pozbędziesz. Carol, chociaż przewyższała zdolnościami wytrzymałościowymi i siłowymi niejednego faceta, a nawet nadfaceta, zaś jej talia była jak najbardziej idealna, to i tak lubiła wysiłek fizyczny w formie, który nie był jedynie wyżywaniem się na workach treningowych ze stali. Ot taki zwyczajny, poranny jogging po parku, jak inni ludzie to robili, lub jak ona robiła to jeszcze będąc w wojsku. To właśnie stamtąd miała to przyzwyczajenie trenowania i jakoś nie przeszkadzało jej kultywować to nawet teraz. Szczególnie, że w Nowym Jorku było ku temu odpowiednie do tego miejsce! Ubrana w czerwono-granatowy dres z żółtą gwiazdką na piersi, o dziwo takie geekowe rzeczy nie było trudno w mieście bohaterów czy też na AliExpres, biegła sobie alejkami parku oglądając się dookoła. Pomimo przyjemnego treningu wolała zachować ostrożność, bo... W końcu to nadal Nowy Jork. Tutaj bardzo wiele rzeczy mogło się zdarzyć, na przykład jakaś apokalipsa czy inna inwazja. Ot, dzień jak co dzień, nie? Ale póki się nie działo, to mogła także nacieszyć się naturą. Pomóc oczom odpocząć od panującego trochę dalej natłoku neonów kontrastujących z szarością budynków. Zatrzymała się przy jednym z drzew i poprawiła kucyk zaraz przechodząc do kilku ćwiczeń rozciągających. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Central Park | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|