|
| Wrong side of heaven [Wintress AU] | |
| Autor | Wiadomość |
---|
Winter Soldier Gwiazdor
Liczba postów : 116 Join date : 30/12/2016 Skąd : Brooklyn/Nowosybirsk
| Temat: Wrong side of heaven [Wintress AU] Sob Maj 19, 2018 8:00 pm | |
| Arms wide open, I stand alone I'm no hero and I'm not made of stone Right or wrong, I can hardly tell. Noc. Huk. Ciężar broni i ten urywany oddech. Atak. Odwołany? Jest bezpiecznie? Można wyjść? Strzały. Nie można. Zająć pozycje! Wróg w natarciu! Strzelaj, Barnes! Do kurwy nędzy, strzelaj! Kolejne błyski, wróg coraz bliżej. Coraz bliżej... przeładuj, wymierz, strzel. Celnie. Nie można chybić. Nie można się poddać. To dziecko? Dziecko oplecione ładunkami wybuchowymi. Chwila zawahania. Barnes, teraz! Teraz, kurwa! Zaraz wszystko się rozpierdoli! Drżenie. Nie można chybiać...Otworzył gwałtownie oczy, wracając do rzeczywistości. Odruchowo rozejrzał się po znajomym miejscu, dostrzegając coraz więcej bezpiecznych rzeczy, zamiast ostrych krawędzi. Zdjęcie na stoliku, niewielką książkę otwartą na ostatnio czytanej stronie, ciepłe kapcie pozostawione obok kanapy. Przeczesał ciemne, krótkie włosy jednym płynnym ruchem dłoni i zaraz też przetarł twarz, jakby ten gest miał zmyć jego zmęczenie. Koszmary nie dawały mu spać w nocy, przez co zasypiał wieczorami przez brak energii, a wtedy one wracały. Dużo gorsze niż w nocy. Może dlatego, że nocami obok siebie miał piękną kobietę, swoją wspaniałą żonę. Żonę, którą coraz częściej unikał. Podobnie jak dzieci. Nie chciał nikomu zrobić krzywdy, dlatego wolał zaszyć się w swoim biurze i tam czyścić broń albo przeglądać stare albumy, wspominając swoich kolegów. Sześciu z nich pochował w Afganistanie. Smętna melodia sygnału "Śpij, kolego" czy "Cisza" co chwilę rozbrzmiewała mu w głowie, sprawiając że momentami ciężko mu było nawet oddychać. Tym razem jednak zasnął w salonie, w miejscu gdzie mógł wpaść na swoją rodzinę. Obawiał się, że pewnego dnia weźmie ich za wrogów i zrobi im naprawdę straszną krzywdę. Przeczesał znowu włosy i zaraz też podniósł się w ogóle z miejsca, powoli podchodząc do jednej z szafek aby stamtąd zdjąć ramkę ze zdjęciem, które zaraz odstawil na miejsce, zupełnie jakby go oparzyło. |
| | | Huntress
Liczba postów : 57 Join date : 09/09/2017
| Temat: Re: Wrong side of heaven [Wintress AU] Pon Maj 21, 2018 12:59 am | |
| Helena zajęta była układaniem dzieci do snu na poddaszu. Czekała w pokoju, aby upewnić się, że zasnęły, bo najmłodsze nadal miało stracha przed zostaniem samotnie w ciemnościach. Kobieta czasami leżała nawet w łóżeczku małej i przysypiała przytulona do niej, żeby obudzić się kilka godzin później, w środku nocy i przypomnieć sobie o pracy, którą miała się zająć wieczorem. Tym razem jednak cały proces zasypiania przeszedł u trójki pociech zaskakująco sprawnie i nie zdążyła się nawet rozleniwić. Zeszła na parter, lecz zatrzymała się przy wejściu do salonu i obserwowała chwilę Jamesa z rosnącym niepokojem, który pojawiał się u niej ostatnio coraz częściej. Była świadoma jego problemów, oczywiście, że była. Nie wiedziała tylko, jak mu pomóc. Nie chciała namawiać go na terapię, leki czy inną pomoc z zewnątrz, jeśli tego nie chciał. Jeszcze zacząłby podświadomie postrzegać ją jako swojego wroga, gdyby naciskała na takie próby pomocy; musiał zdecydować się na to sam. Stawiało to ją w dość beznadziejnej sytuacji, nie miała żadnych możliwości wyciągnięcia go z koszmarów czy wymazania mu wspomnień. Jego myśli pozostawały poza jej zasięgiem, nie mogła wtargnąć tam i pozbyć się wszystkich tych makabrycznych śladów powracających natrętnie do głowy Barnesa. Bezradność zabijała ją chwilami od środka, kiedy widziała, jak bardzo go to męczy i nie mogła zrobić totalnie nic oprócz prób podnoszenia go na duchu, co wcale nie poprawiało sprawy na dłuższą metę. Starała się być wyrozumiała dla tego wycofania z życia, ale wszyscy na tym cierpieli. Dzieci powinny mieć dobre relacje z ojcem, a do tego potrzebny był częstszy kontakt. Ona także nie chciała tak żyć w nieskończoność, a nic nie zapowiadało u Jamesa poprawy. Byli w sytuacji bez dobrego wyjścia. — Znowu jeden z tych złych snów? — zapytała cicho i spokojnie, żeby go nie zaskoczyć zbyt mocno, po czym weszła do środka. Nerwowe zachowanie męża w takich okolicznościach mogło wskazywać tylko na jedno, ale wolała się upewnić. |
| | | Winter Soldier Gwiazdor
Liczba postów : 116 Join date : 30/12/2016 Skąd : Brooklyn/Nowosybirsk
| Temat: Re: Wrong side of heaven [Wintress AU] Pon Maj 21, 2018 9:26 am | |
| Nie zauważał tego wszystkiego, tego jak ranił rodzinę. W swojej opinii, tylko tak mógł ich chronić, aby nie stało się im coś naprawdę złego. Im mniej czasu z nimi spędzał, tym mniejsza szansa że komuś zrobi krzywdę. Już raz prawie zastrzelił gówniarza, który dokuczał ich córce podczas spaceru. Dlatego właśnie też przestał nawet chodzić na takie wyprawy. Zamiast tego, ostatnio zapakował wszystkie przydatne rzeczy do plecaka, drugi dał synowi i zabrał go na całe siedemdziesiąt dwie godziny w góry. Wiedział, że Helena się martwiła, ale przecież tylko dbał o to, żeby w razie zagrożenia, ich syn był w stanie uratować swoje rodzeństwo i przyszłą rodzinę. Był świadomy też, że kobieta nie pochwala tego, że dzieci wiedzą nie tylko jak złożyć broń, jak oddać strzał, ale też gdzie ona leży. W jego oczach nie było to przesadą. W końcu, jeśli ktoś się włamie do domu, lepiej aby dzieciaki tego kogoś zastrzeliły jak same zostały ranne, przez to że były wystraszone i zagubione. Drgnął lekko, kiedy tylko usłyszał głos Heleny za sobą. Rozważał przez sekundę kłamstwo, ale to nie miało sensu. Znała go za dobrze. - Bardziej złe wspomnienia. Dzieci śpią? - Westchnął ciężko, patrząc na nią zaraz niebiesko-szarymi oczami, w których zwykle była pewnego rodzaju obojętność na wszystko. Tak było mu...wygodniej funkcjonować. Nie chciał jak na razie rozmawiać o swoich bezsennych nocach. |
| | | Huntress
Liczba postów : 57 Join date : 09/09/2017
| Temat: Re: Wrong side of heaven [Wintress AU] Pon Maj 21, 2018 4:58 pm | |
| Obeznanie dzieci z bronią do tego stopnia mogło mieć swoje plusy, ale zdecydowanie wiązało się z olbrzymim ryzykiem. Nie dlatego, że nie ufała swoim pociechom, ale wiedziała doskonale, że nie mają aż takiej świadomości świata jak dorośli. Mogły wydawać się dojrzałe jak na swój wiek, ale nadal wielu rzeczy nie rozumiały i powierzanie im takich informacji mogło skończyć się bardzo źle. Nawet zwykły impuls, drobna kłótnia, jedno pobiegnie po broń, żeby zastraszyć drugie i zdarzy się coś bardzo złego, choćby nieumyślnie. Poza tym nie zostawały w domu same aż tak często, starała się zawsze kogoś zaangażować w opiekę pod ich nieobecność. Zarówno ona, jak i James nie mieli zbyt wielkiego wyboru pośród rodziny, ale często w takich sytuacjach przychodziła zaufana opiekunka albo któryś z ich przyjaciół. Prawdopodobieństwo, że włamywacz zastanie dzieci same i bezbronne, było bardzo małe, więc nie widziała potrzeby ryzykowania i uczenia ich o broni. — Tak, musiały być bardzo zmęczone, bo padły niemal od razu. — Uśmiechnęła się, nie pokazując, że jest zmartwiona jego stanem. Tylko tego brakowało, żeby dodatkowo zaczął się martwić tym, że ona martwi się o niego. Podeszła do Jamesa i objęła go mocno, wtulając policzek w jego ramię. Chciała, żeby czuł, że nie jest sam, a przede wszystkim, że jest tu z nimi bezpieczny, w domu. Chociaż tyle mogła zrobić, żeby nawet trochę poprawić mu samopoczucie, może nie działało na stałe, ale w tej konkretnie chwili to najlepsze, co przychodziło jej do głowy. — Myślisz, że uda ci się kiedyś zapomnieć? Żyć normalnie? — zapytała, patrząc w przestrzeń nieobecnym wzrokiem i głaszcząc go powoli po plecach. |
| | | Winter Soldier Gwiazdor
Liczba postów : 116 Join date : 30/12/2016 Skąd : Brooklyn/Nowosybirsk
| Temat: Re: Wrong side of heaven [Wintress AU] Pon Maj 21, 2018 10:05 pm | |
| Był zdumiewająco ślepy jeśli chodziło o zagrożenie. Widział jedynie plusy tego co robił, w końcu dzieci nawet jeśli zostawały z opiekunką czy kimś z rodziny, nadal mogły potrzebować się jakoś bronić. Nikt nie znał dnia ani godziny kiedy jego życie będzie zagrożone. Jego dzieci miały być gotowe do samoobrony. Zwłaszcza Steven, najstarszy. Nawet mimo tak młodego wieku, musiał się nauczyć walczyć aby chronić resztę. Steven... młody chłopiec, noszący imię po przyjacielu Jamesa i prawdziwym bohaterze. Dokładnie pamiętał dzień, w którym Steve Rogers zginął, przyjmując na siebie kulę przeznaczoną dla kogoś innego. Pamiętał to dokładnie. Niebieskie oczy wypełnione bólem i szokiem, upadek na kolano, unoszące się wokoło tumany kurzu, piasek na który poleciało kilka kropel krwi i potu. A może łez. Tego nie był pewien. Pamiętał za to jak złapał go w ramiona, zabierając w bezpieczne miejsce. Jak modlił się o każdy kolejny oddech, aby po kilku minutach stać nad martwym ciałem. Ciałem, swojego jedynego przyjaciela. To było tak dawno...prawie jedenaście lat temu, ale nadal pamiętał spokojny wyraz twarzy Rogersa. Można było pomyśleć, że spał, gdyby tylko nie czerwona plama na jego mundurze. To była ich pierwsza misja. Uzupełniająca. Mieli po kilku miesiącach wrócić do domu. Steve już nigdy nie wrócił. Kiwnął jedynie głową, słysząc o dzieciach i odstawil zdjęcie na miejsce. Patrzył przez moment na zdjęcie swoje i Heleny ze ślubu oraz włożone za ramkę zdjęcie z Rogersem. Ciągle za nim tęsknił. Ciągle uważał, że jest winny. Westchnął cicho, czując jej dotyk i zaraz też położył rękę na jej dłoni. Przy niej czuł się jakoś spokojniej. Tak po prostu lepiej. Nawet zmusił się do uśmiechu, pozwalając sobie na rozluźnienie mięśni. - Nie wiem. Nie wolno się jednak poddawać. Razem jakoś damy radę. - Przyznał tylko. Nie sądził aby to miało się kiedyś skończyć. Utknął w piekle z którego nie było wyjścia. Innego jak ostateczne, bo przecież gdyby zginął, nie musiałby o niczym myśleć. Nie miałby tylu koszmarów... |
| | | Huntress
Liczba postów : 57 Join date : 09/09/2017
| Temat: Re: Wrong side of heaven [Wintress AU] Pon Maj 21, 2018 11:05 pm | |
| Pamiętała, kiedy sama przechodziła przez podobne piekło. Kiedy jej rodzice zostali zamordowani na jej oczach, dosłownie cały jej świat legł w gruzach. Następne kilka tygodni nie mogła spać, nie chciała jeść, pić, była właściwie jak warzywo. Wiele miesięcy minęło po tym wydarzeniu do czasu, kiedy przeżyła pierwszą spokojną noc. Koszmary zdarzały się do dziś, mimo że upłynęło ponad dwadzieścia lat. O wiele rzadziej, ale całkowite pozbycie się ich wydawało się niemożliwe. Nigdy nie zapomniała dźwięku zwalnianego spustu i wystrzału, który w jej wspomnieniach wybrzmiewał głośniej i wyraźniej niż cokolwiek innego. W tym jednym momencie cała jej rodzina odeszła. Ot tak, bez pożegnania, bez ostatnich słów, zupełnie niespodziewanie. Pierwszy ojciec. Kula w skroń. Nienawidziła go, życzyła mu śmierci, modliła się o to, uważała, że powinien spłonąć w piekle, lecz widok Franco bez życia na podłodze rozwiał jej wątpliwości. Był okropnym człowiekiem, ale nie zasłużył na śmierć. Druga matka. Pocisk w pierś. Być może żyła jeszcze chwilę po postrzale. Helena nie miała pojęcia. I brat. Pocisk między oczy. Pamiętała, że jeszcze chwilę wcześniej chowała się z nim pod stołem, kiedy ojciec znęcał się nad matką. W kilka minut Pino leżał pod tym samym stołem, ale niczego nie musiał się już bać. Została sama w pustym domu przy stole nadal zastawionym do kolacji, która nigdy nie została zjedzona. Zbyt przerażona, żeby wykonać jakikolwiek ruch, choćby otrzeć łzy płynące po policzkach. Najgorsza była świadomość, że dostała dokładnie to, o co błagała Boga — jej ojciec poszedł prosto do piekła, ale zupełnie nie tak sobie to wyobrażała. — Damy radę — powtórzyła, w zamyśleniu kiwając nieznacznie głową. To nie był najlepszy moment na wspominanie takich rzeczy, ale mimowolnie poczuła ukłucie w sercu na myśl o tamtym dniu. To wydawało się takie… nierealne. Podniosła głowę, patrząc w oczy Barnesa. Miała ważniejsze sprawy na głowie niż roztrząsanie traumy, na której skutki już i tak zmarnowała w życiu wiele czasu. Zdecydowanie za wiele. — James… wiem, że wydaje ci się to w porządku, ale… według mnie nie powinieneś aż tak wprowadzać Steve’a w tematy broni — powiedziała, dzielnie znosząc jego wzrok. Wiedziała, że zdecydowanie nie będzie zadowolony z takich słów, ale nie mogła tego dłużej tolerować. — Nie mam naprawdę nic przeciwko, ale poczekaj jeszcze chociaż trzy-cztery lata. Będzie odpowiedzialniejszy. |
| | | Winter Soldier Gwiazdor
Liczba postów : 116 Join date : 30/12/2016 Skąd : Brooklyn/Nowosybirsk
| Temat: Re: Wrong side of heaven [Wintress AU] Wto Maj 22, 2018 10:55 am | |
| Każdy dzień od powrotu z misji przypominał oddzielne piekło. Jego umysł był teraz niebezpieczną pułapką. Ciągle wracał tam, a może nawet nigdy stamtąd nie wrócił? Jak mógł poczuć się bezpiecznie, kiedy ciągle stał w pełnym uzbrojeniu pośrodku pustkowia, trzymając broń i patrząc jak umierają ludzie, którym ufał? Jego przyjaciele, znajomi. Jednego dnia mówili o powrocie do domu, o tym co zrobią jak tylko znowu będą w kraju. Następnego dnia wracali w dębowych trumnach, odprowadzani ostatnimi honorami tych, którzy jeszcze nie wyrwali się z tej otchłani. Czasem zdarzało mu się myśleć o śmierci. O tym, żeby przystawić lufę do skroni, odbezpieczyć broń i strzelić, a później poddać się ciemności. Przestać istnieć i może trafić do tego niby lepszego miejsca, w które tak wierzył Steve, a także matka Rogersa. Wiedział jednak, że jest skazany na potępienie za wszystko co zrobił, nie mógł też porzucić Heleny oraz dzieci. Dla nich musiał być silny, nauczyć się żyć z demonami przez które nie potrafił patrzeć w lustro aby nie widzieć potwora, winnego śmierci dzieci przenoszących amunicję czy ładunki wybuchowe. Wymierz, strzel. One i tak zginą. To dobry uczynek. Lepiej zginąć od kuli niż zostać rozerwanym przez odłamki czy bombę. Tak właśnie mówił jego dowódca. James w to tak bardzo chciał wierzyć, ale zobaczył jak partacze biorą się za eliminację celów. Widział dzieci, umierające kilka minut w cierpieniu bo ktoś źle wymierzył. On sam dobił kilka takich... - Jest już wystarczająco duży. Musi umieć się obronić i ochronić swoje rodzeństwo. Wie, że broń to nie zabawka, ale może mu uratować życie. Ma do niej szacunek. W ciągu trzech czy czterech lat, może się wydarzyć wszystko. Łącznie z tym, że stracimy dzieci bo zostaną zaatakowane. Może się wydarzyć atak terrorystyczny, wojna, a nawet głupie rozróby na ulicach. Muszą się umieć bronić. - Spojrzał na Helenę uważnie, wprost w jej oczy swoimi nadal w chłodnym odcieniu niebieskiego. Nie miało dla niego znaczenia czy dziecko jest za małe, widział mniejszych chłopców niż Steve, którzy targali za sobą o wiele za ciężkie karabiny, a nawet broń przeciwlotniczą. - Chcę dla nich jak najlepiej. Nie mogę pozwolić aby coś im się stało, bo zaniedbaliśmy kwestię ich bezpieczeństwa. - Dodał zaraz, obserwując czujnie żonę. Jako snajper, widział znacznie więcej niż zwykły obywatel, wiedział też czego szukać aby odkryć emocje jakie nią targają. Mało co potrafiło mu umknąć. |
| | | Huntress
Liczba postów : 57 Join date : 09/09/2017
| Temat: Re: Wrong side of heaven [Wintress AU] Wto Maj 22, 2018 6:40 pm | |
| Wiedziała od początku, że to nie będzie łatwa rozmowa i James tak szybko nie odpuści, ale mimo to poczuła lekki zawód, kiedy usłyszała jego słowa. Nie zamierzała odpuszczać nawet jemu, to było zbyt ważne, żeby zostawić to samo sobie. Bardzo nie chciała mimo wszystko wchodzić w kłótnie z nim, dokładać mu problemów, ale od tego zależało bezpieczeństwo ich dzieci. I to bynajmniej nie od tej strony, którą jej przedstawiał. — Rozumiem, że broń może bardzo im pomóc w takiej sytuacji, ale weź pod uwagę inne możliwości. Może chcieć popisać się przed kolegami albo zdenerwuje się na kogoś i emocje go zaślepią, a dzieci w tym wieku często się nie kontrolują tak, jak dorośli to potrafią. — Cofnęła się o krok, przenosząc dłonie na jego ramiona z poważną miną. Chciała dać mu do zrozumienia, że nie mówi tego tak o, bez powodu, naprawdę martwiły ją jego metody wychowania. — A szczerze mówiąc, coś takiego wydaje mi się bardziej prawdopodobne niż wojna czy terroryści. Nie chcę, żeby do końca życia miał kogoś niewinnego na sumieniu. Liczyła, że się nie zdenerwuje, bo często czuła wtedy, że powinna ulec i zostawić rozmowę na inny moment, odpowiedniejszy. Tylko prawda była taka, że żaden nie był odpowiedni i odkładanie tego nie miało sensu, bo dojdzie do tego, że będzie już za późno na odwodzenie go od tego pomysłu. — Nie musisz zostawiać ich bezbronnych. To nawet lepiej, że wiedzą, jak sobie radzić, ale może ogranicz się na razie do mniej śmiercionośnych metod. Naucz go samoobrony, może wiedzieć jak się bić, jak reagować, kiedy ktoś go atakuje w różnych sytuacjach. Skoro i tak wie już sporo o broni palnej, to nie cofniemy tego, ale ogranicz mu dostęp do niej. Tak będzie chyba najlepiej. — To brzmiało jak kompromis, na który była gotowa iść. Bądź co bądź wątpliwym było, że dziesięciolatek zabije kogoś gołymi pięściami, a istniała spora szansa, że takie umiejętności rzeczywiście uratują życie syna. Owszem, mogło się wiązać w jakiś sposób z podniesieniem poziomu agresji, ale wolała dostać kilka wezwań do dyrektora w sprawie bójek niż telefon z posterunku policji, jeśli doprowadziłby do tragedii z użyciem broni. — To dobrze, że się martwisz, ale nie możemy popadać w paranoję, James. — Pogłaskała go po policzku z czułością. Miała nadzieję, że zgodzi się na to i nie będzie szedł w zaparte. Skończyliby tę sprawę szybko i spokojnie spędzili razem wieczór. |
| | | Winter Soldier Gwiazdor
Liczba postów : 116 Join date : 30/12/2016 Skąd : Brooklyn/Nowosybirsk
| Temat: Re: Wrong side of heaven [Wintress AU] Pią Maj 25, 2018 5:55 pm | |
| Zdecydowanie nie miało być łatwo. On zamierzał trwać przy swoim, wiedział przecież jak krwawa jest wojna i nie chciał aby ich dzieci musiały się z tym mierzyć, aby były bezbronne kiedy nadejdzie koniec świata, kiedy wróg pojawi się w kraju, aby prawem pięści wprowadzić własny reżim. Ich dzieci miały się umieć bronić. Steve miał być bohaterem, jak ten po którym nosił imię. Steve. Przez moment przez umysł przebiło się wspomnienie upadającego na kolana żołnierza, jego jasnych oczu w których pojawił się ból. Krwi na piachu, broni która niemal w zwolnionym tempie spadała na ziemię. Oddychaj! Wszystko będzie dobrze, Steve. Obiecuję! Tylko oddychaj. Błagam, Steve. W-weź głęboki wdech. Jeden. Tylko jeden... Usłyszał gdzieś w tle znowu ten zapłakany głos panny Carter, kobiety którą kochał Rogers. Tej, która od dawna patrzyła na niego inaczej. Tej, która zginęła trzy lata później, kiedy wróg rozniecił ogień w bazie. Pamiętał jak złapał jej rękę, chcąc ją wyciągnąć. Na nowo poczuł w tym momencie śliską skórę, pokrytą pęcherzami, na nowo usłyszał rozdzierający krzyk kobiety, gdy ta wyślizgnęła mu się z dłoni. Tym razem nie płakał. Nie był w stanie. Patrzył przed siebie, będąc w szoku. - Jeśli ktoś go zdenerwuje, ma pełne prawo aby wystraszyć tę osobę. Musi pokazać, że nie jest słaby i nie można się na nim wyżywać. -Mruknął odruchowo, wracając na chwilę z własnego piekła. Piekła, które nie miało początku ani końca. Nie było w nim pojęcia czasu. - Twoja rodzina jakoś się sumieniem nie przejmuje. -Zauważył nieco zbyt zgryźliwie, ale nadal miał żal do jej wuja. Czuł się wykorzystany przez niego, kupiony jak zwykły najemnik. Gdyby tylko wiedział co zamierza zrobić mężczyzna...nigdy by na to nie przystał. Odwrócił na moment wzrok i sam zaczerpnął powietrze. - Steve umie podstawy samoobrony oraz posługiwania się nożami. Skoro umie to, dobrze aby umiał również radzić sobie z bronią palną. Mogę ograniczyć dostęp, ale nadal powinien się jej uczyć. Broń trzeba zrozumieć, nie wykuć jej zastosowanie. - To chyba był dobry układ, prawda? Na inny nie zamierzał się zgadzać w ogóle. Spojrzał na nią uważniej kiedy pogłaskała jego policzek. Wpadał w paranoję? Niemożliwe. Był po prostu najlepszym ojcem jakim mógł być. |
| | | Huntress
Liczba postów : 57 Join date : 09/09/2017
| Temat: Re: Wrong side of heaven [Wintress AU] Sob Maj 26, 2018 11:49 am | |
| Mógł uważać, że Helena próbuje żyć w wyidealizowanym świecie pełnym dobra i miłości, a koniec świata był mu bardzo bliski, ale nie mógł przecież nastawiać ich w taki sposób. Trudno jej było uwierzyć, że coś takiego faktycznie może się zdarzyć w ciągu najbliższych kilku lat, a nakręcanie dzieci na wojnę, zagrożenie i całą resztę tych makabrycznych wizji, żeby żyły w obawie o to, co stanie się z nimi następnego dnia… To nie było dokładnie to, czego dla nich chciała. — Oczywiście, że musi to pokazać, ale nie grożąc innym pistoletem. Broń to nie jest sposób, w jaki dzieci powinny rozwiązywać swoje problemy — zabrzmiało to trochę jak bezradny jęk. — Boże, James, broń to nie jest sposób, w jaki ktokolwiek powinien rozwiązywać swoje problemy. — Przerażała ją wizja Steve’a wymachującego przed nosem kolegi bronią tylko dlatego, że ten go popchnął czy pomazał zeszyt. Owszem, to nie było coś, co powinno się zostawić bez reakcji, ale przystawianie dzieciakowi lufy do twarzy było nieporównywalnie gorszą rzeczą i wszystko obróciłoby się przeciwko ich synowi, który miałby problemy o wiele większe niż mały wandal. Zmroziło ją, kiedy usłyszała wzmiankę o swojej rodzinie. Tak bardzo starała się całe życie ukrywać przed Barnesem, kim są jej krewni, nie chciała mieszać jego i maluchów do ich interesów, nie chciała, żeby James wypytywał, interesował się tym albo co gorsza — próbował z nimi walczyć. Mieli być do końca tylko grupą bogatych wujów i ciotek, którzy od czasu do czasu wpadają zrobić sztuczny tłum na większych rodzinnych uroczystościach i wysyłających dzieciom drogie prezenty. Czy to było możliwe, że jej mąż dotarł w jakiś sposób do prawdy? — Moja rodzina nie ma nic do tej rozmowy — powiedziała, cofając się o kilka kroków i zakładając ręce na piersiach. — Skąd w ogóle pomysł z sumieniem?! — Za mocno podniosła głos, wyszło, jakby naprawdę się zdenerwowała. Wzięła głębszy oddech i zaczęła raz jeszcze, spokojniej. — Wielu biznesmenów gra nieuczciwie, oszustwa w ich branży są na tym świecie tak powszechne, że na nikim to nie robi już wrażenia. To nic, czym powinniśmy się martwić. — Próbowała jakoś rozpaczliwie podratować sytuację, wybadać, do czego pije. Może wcale nie chodziło o mafijne królestwo jej rodziny? Może po prostu dokopał się do jakichś oszustw podatkowych? Podrobionych dokumentów? Helena wycofała się z walki z rodziną już dawno temu. Na początku, jeszcze w czasie studiów próbowała domagać się swego, pogrążyć ich za te bestialskie przestępstwa. Bądź co bądź jej ojciec stał na czele największej sycylijskiej mafii, która zawitała do USA jeszcze za czasów życia pradziadka Giuseppe. Pozostałe cztery rodziny, które przybyły za nimi do Stanów były o wiele mniej potężne, a trzy znajdowały się całkowicie pod ich wpływami. To niemożliwe, aby w spadku został jej jedynie marny w obliczu takiego imperium milion dolarów. Pozbawili ją rodziny, a potem potraktowali jak psa, któremu rzuca się byle ochłap z resztek po obiedzie. Szukała zemsty za swoich rodziców i brata, chciała zakończyć kryminalną karierę Penessów, którzy zagarnęli wszystko po śmierci ojca. W końcu co najgorszego mogli jej zrobić? Zabić? I tak nikt nie miała nikogo, kto by za nią płakał. A potem pojawił się James i zaczęła bać się, że przez swoją upartość może sprowadzić na niego coś złego. Powoli wycofywała się z całego tego bagna, dając im dokładnie to, czego chcieli — ostatni żyjący Bertinelli usunął się w cień. Potem dzieci, rodzina i w ogóle przestała myśleć o podskakiwaniu mafijnej potędze, szczególnie że zdała sobie sprawę, iż to walka z góry przegrana i mogła jedynie stracić. — W porządku — westchnęła cicho. — Możesz nadal próbować… edukować go, ale obiecaj, że nigdy, ale to nigdy nie zostawisz go z bronią sam na sam, nie rozstawiaj jej po całym domu bez opieki — tutaj wykonała zrezygnowany ruch ręką na egzemplarz, którym przed snem zajmował się Barnes — a Steve nie może mieć zielonego pojęcia, gdzie ona jest. |
| | | Winter Soldier Gwiazdor
Liczba postów : 116 Join date : 30/12/2016 Skąd : Brooklyn/Nowosybirsk
| Temat: Re: Wrong side of heaven [Wintress AU] Sro Cze 06, 2018 12:42 pm | |
| Wojna nigdy nie pytała kiedy może przyjść. Lepiej być przygotowanym niż martwym kiedy wreszcie się to stanie. Przynajmniej on tak uważał. Widział wiele nieprzygotowanych osób. Leżących na poboczu drogi, na skrzyniach ciężarówek, w ruinach. Niektórzy jeszcze patrzyli z przerażeniem na twarzy w przestrzeń, inni zastygli w wyrazie niedowierzania. Wiedział ich. Ciała poskręcane tak, że ciężko było stwierdzić gdzie jest jaka kończyna, ciała rozerwane przez pociski, przez miny. Kawałki ludzi leżące wszędzie wokoło. Ciągle pamiętał deszcz...myśleli, że to deszcz. Mokre, pokryte krwią kawałki ciał, sama krew zmieszana z pyłem i piachem. Chyba to był pierwszy raz kiedy poczuł takie mdłości, a to tylko trzy samochody-pułapki ustawione obok siebie w samym centrum jednego z afgańskich miast. Czasem kiedy brał prysznic i zamykał oczy, miał wrażenie że ciepła woda zmienia się w krew, a wspomnienia wracały ze zdwojoną siłą. - Czasem można się pozbyć problemu tylko w jeden sposób. -Spojrzał na stolik na którym zostawił krótkolufowy pistolet. Niby leżał w częściach, ale ile to aby go złożyć? Jemu zajmowało to nie więcej jak dwadzieścia sekund, razem z przestrzeleniem magazynku i przeładowaniem. Dwadzieścia sekund zanim będzie mógł wymierzyć, strzelić. Odebrać życie, jakby nic nie znaczyło. - Na pewno też wielu biznesmenów zajmuje się likwidacją całych rodzin, prawda? Nie byłem nigdy biznesmenem, może to normalne że czasem trzeba odstrzelić głowę jakiejś małej dziewczynce. Wcześniej jej rodzicom. Jej niewiele starszej siostrze. Tak właśnie działa biznes? Przeniósł na nią spojrzenie, kiedy jego głos stał się zimniejszy, jakby uciekło z niego całe człowieczeństwo jakie jeszcze w sobie miał. O jakie się modlił aby ocalało, kiedy pakował olbrzymi plecak na kolejną misję. Za każdym razem jednak wracał bardziej z niego obdarty. Zostawiał wśród tych pustyń za każdym razem kawałek swojego sumienia, aż...Chyba nie miał go wcałe. Wiedział, że jest skazany na potępienie i nie potrafił się tym przejąć. - Niech będzie. Nie będzie wiedział gdzie jest broń. -Niby osiągnęli jakiś kompromis, ale teraz ciągle chodziła mu po głowie sprawa rodziny Heleny. To nie był jeden raz jak został poproszony aby po prostu pilnował terenu przed domem. Z tą różnicą, że ostatnim razem zdążyła z niego wybiec dziewczynka. Widział jak biegła, jak była przerażona. Chciał ją stamtąd zabrać, ale kiedy tylko była wystarczająco blisko aby mógł ją złapać, zamiast dziecka, miał na rękach kawałki mózgu i krwi, a ona sama upadła z dziurą w głowie po pocisku ciężkiego kalibru. Jeszcze nigdy nie czuł takich mdłości, słysząc dobra robota, James. |
| | | Huntress
Liczba postów : 57 Join date : 09/09/2017
| Temat: Re: Wrong side of heaven [Wintress AU] Sro Cze 06, 2018 4:22 pm | |
| Odetchnęła z ulgą, kiedy w końcu doszli do porozumienia. Całkiem satysfakcjonowało ją to rozwiązanie, wszyscy na nim korzystali, przynajmniej z jej perspektywy. Być może kiedyś, jeszcze kilka lat temu, kłóciłaby się dalej, zmusiła go do przystania całkowicie na jej warunki i nie wymyślała drogi żadnych ustępstw, ale teraz kompromis wydawał się jej najlepszą opcją. Nie miała ochoty walczyć z kimkolwiek, robiła tyle, ile było niezbędne i nie wchodziła w dalsze konflikty. Nie żeby stała się uległa, po prostu efekty były często niewspółmierne z nerwami, które straciłaby, walcząc o swoje. Skinęła tylko głową, słysząc jego zgodę. Nawet wysiliła się na słaby uśmiech, choć była zestresowana kolejną sprawą, która wyszła na wierzch. Chyba nawet poważniejszą niż broń w rękach syna. Słowa mężczyzny jedynie potwierdziły jej najgorsze obawy — jej sekret nie był już dłużej sekretem. Pytanie tylko jak długo to trwa i jak bardzo zaangażował się w to James. Miała skrytą nadzieję, że nic z tym nie zrobił, że sprawa była stosunkowo świeża i zdąży namówić go, żeby zostawił to w spokoju. Żeby spróbował o tym zapomnieć tak jak ona, uśpić sumienie i pozostać biernym, udając, że problem nigdy nie istniał. Miała świadomość, że to było jak ciche przyzwolenie, aby mordowano kolejne osoby, zastraszano, krzywdzono, prowadzono nielegalny handel i Bóg jeden wie, co jeszcze. Można nazywać to tchórzostwem, ale Helena mimo wyrzutów sumienia, nie chciała mieszać się do tego w obawie o rodzinę. I to samo liczyła wpoić Jamesowi. Pozostawać z tyłu, nie wychylać się, żyć swoim życiem. Nie chciała brać pod uwagę możliwości, że już został wciągnięty w te brudne interesy. — Zostaw to — powiedziała tylko słabym głosem. Zacisnęła pięści bardziej z bezradności niż złości na niego. Nie winiła go za to, że w końcu poznał prawdę, winiła siebie za to, że nie dopilnowała tej tajemnicy. — Zatrzymałam to dla siebie, bo to nie jest nasza sprawa. To dorośli ludzie, robią wszystkie te okropieństwa na własne sumienie, a nie chcę, żeby nasze dzieci skończyły właśnie tak jak… — Chciała powiedzieć o swoich rodzicach, bracie, ale nie była w stanie tego z siebie wydusić, choć James doskonale wiedział, co się z nimi stało. Pominęła przy nim tylko ten jeden szczegół, przedstawiła to jako zwykłą napaść, jej rodzina w roli przypadkowych ofiar włamywacza. — … jak to opisujesz. Odwróciła wzrok, nie była w stanie spojrzeć mu w oczy. Sam ten głos sprawiał, że czuła się winna, osaczona, zestresowana i nie mogła pozbyć się myśli, że będzie ją o to wszystko, co robili krewni, oskarżał. Nie chciała widzieć tego zawodu na jego twarzy, rozczarowania. — Jakkolwiek się tego dowiedziałeś… zapomnij. Nie zbliżaj się do moich krewnych, żadnych umów, żadnych oskarżeń, podstępów. Bo kiedy wciągną cię w swoje sidła, pociągniesz za sobą nas wszystkich. Nie bez powodu zupełnie ograniczyłam do minimum kontakt z nimi. — Ponownie uderzyło w nią wspomnienie domu rodzinnego, nocy kiedy straciła rodzinę. Huk wystrzałów dzwonił jej w uszach, widok bezwładnego ciała matki i ponownie do uczucie zagubienia, przytłaczającego szoku, niedowierzania. Przełknęła ślinę. — Skoro już wiesz, zatrzymaj to między nami. Nie pozwolę w to wciągnąć nikogo innego. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Wrong side of heaven [Wintress AU] | |
| |
| | | |
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|