Szwedzki stół

Nagle drzwi otworzyły się z impetem, a do środka wszedł nie kto inny niż ulubieniec wszystkich dzieci – Deadpool! Tanecznym krokiem przeszedł przez całą salę spoglądając na co lepiej wyszpachlowane babeczki, które chociaż puste jak moje konto bankowe, mają wystarczająco dużo rozumu, aby swoich superdzianych facetów nawet po rozwodzie okraść z ostatniego centa... A do takiego mógłby doprowadzić nie jedną jego zniewalający urok i hipnotyzujący wygląd...
Ale, ale! Dzisiaj Wade nie jest tutaj, aby podrywać majętne niewiasty, mężatki, rozwódki i wdówki... Dzisiaj będzie robił rzecz niesłychaną! A mianowicie pracował. Rzadko kiedy podejmował się zadań, które nie opierały się na zabójstwach, kradzieżach i zabójstwach z wcześniejszymi torturami, ale tym razem nie mógł odmówić sobie wzięcia udziału w misji z jednego prostego powodu:
- Bo będą naprawdę wielkie jaja! – powiedział do czytelników. Tak, jak mógłby sobie odpuścić tak idealnej okazji do masy nieśmiesznych żartów o jajkach? Zabrał jednemu z kelnerów tace z kieliszkami, aby dodatkowo nałożyć sobie sporo jedzenia ze stołu i zatrzymał się z boku już wypijając połowę aperitif ze swojej tacy i zajadając się…
- Błagam, nie mów. Wolę myśleć, że to kawior. – powstrzymał userkę przed opisem dziwnych przystawek, które przypominały kanapki albo szaszłyki... Może faktycznie lepiej nie wiedzieć, co jedzą bogaci ludzie dla samego pławienia się w luksusie?
Jeśli zaś chodzi o ekwipunek, to Wade przygotował się nieco lepiej niż zawsze, co można nazwać kolejnym świętem w jego przypadku… PRzy boku oczywiście…
- Daj spokój, nie będziemy tego opisywać dla rozciągnięcia posta w majestatycznym pierdoleniu o moim wielkim gnacie lśniącym w popołudniowym słońcu. No i MG ma tego potem szukać? Walnij listę na dole i będzie cacy.

Glock 20 (15 naboi plus zapasowy magazynek)
Colt M1911 (7 naboi)
Mac-10 (30 naboi plus zapasowy dorzuć dwa plus dwa zapasowe magazynki)
Katany – Sztuk dwie. Może naładować je energią ze swojego kombinezonu, przez co wzmacnia ich wytrzymałość I nadaje im ostrości pozwalającej przeciąć nawet diament.
Glock FM81 Black
Walkman i słuchawki
Kasety do walkmana
Zegarek na rękę „Adventure Time”
Miętówki
Osobista jednostka teleportacyjna
Liny różnej długości
Gumowa kaczuszka  
Różne gadżety potrzebne do sytuacyjnych gagów
Spoilery do Avengers: Infinity War

Colonel Cold: Fałszywe dokumenty, Snoflake, gogle, trochę drobnych, wytrychy, scyzoryk, dwa zapasowe magazynki do lodowego działka, nóż myśliwski, długopis, dwa pistolety Walther P99 z zapasowym magazynkiem, dwa granaty hukowe oraz dwa hukowo-błyskowe;
Killer Frost: Fałszywe dokumenty, zapalniczka, jakieś pieniądze;

Z Caitlin Lincoln
Jakim zbiegiem okoliczności było spotkanie Elsy ponownie i to ironicznie znów podczas napadu… Najwyraźniej jednak współpraca wychodziła im na dobre, bo po raz kolejny wyszli bez szwanku na zdrowiu i reputacji, na dodatek bogatsi o kolejne kilka tysięcy. Co prawda żadne nie musiałoby się dzielić podczas samotnego ataku, ale wspólnie lepiej wybrnęli z kłopotów. To zaś podsunęło Coldowi pewien pomysł. Może naiwny, bo w końcu kto normalny uwierzyłby we współprace po dwóch tak nierealnych zdarzeniach, ale z drugiej strony wspólnie mogli osiągnąć więcej, a chyba obojgu zależało przede wszystkim na pieniądzach. I to nie byle jakich.
Słysząc o wystawie jaj od razu uznał to za dobry sposób wzbogadzenia się. Może nie tak łatwy, ale na pewno spektakularny i opłacalny. Cena każdego z okazów zawróciłaby w głowie nie jednemu, a wspólnie na pewno poradziliby sobie z zabezpieczeniami i konkurencją, która na pewno też nie przepuści takiej okazji.
Plan był opracowany i wspólnie zaaprobowany, więc można było przejść do jego realizacji. Lewe dokumenty pozwoliły im się wkręcić na bankiet jako zwykli kelnerzy. Możliwość obejrzenia całego wnętrza podczas przygotowań do bankietu też pozwalała później skupić się już tylko na gościach, a sam Leonard miał czas ukryć broń w dogodnych dla niego miejscach, aby w razie kłopotów od razu móc ich użyć.
Teraz więc zostało im tylko przechadzać się wśród gości udając zwykłą obsługę przyjęcia, nie wzbudzając niczyich podejrzeń. Drobne słuchawki ukryte w uszach także nie były zaskoczeniem, gdyby znaleźli się tacy spostrzegawczy, bo w tak dużym terenie trzeba było zapewnić szybką łączność między salami i kuchnią. Bo nikt nie miał raczej możliwości wiedzieć o specjalnym kanale z Caitlin do skoordynowania swoich ruchów.

Aby i ta misja nie wlokła się niczym ta w Sześcianie, to warto jakoś sprawniej odpisywać, więc oto pojawia się post… Nawet jeśli nic ciekawego się nie dzieje, to jednak tutaj musi być jakaś informacja. Coś dla wypełnienia kilku linijek wymaganych regulaminowo dla poprawności i przejrzystości…
- Zaczniesz w końcu pisać co robię, czy ludzie dalej muszą czytać twoje lanie wody nie na temat? – wtrącił się Deadpool przypominając, po co właściwie te posty są i co powinno się w nich tak naprawdę znajdować. O dziwo nawet czasem gada z sensem…
Wracając więc do fabuły, nasz Najemnik z Nawijką całkiem przyjemnie spędził czas na popijaniu ohydnego szampana ze złotem i jedzeniu - KAWIORU – przystawek ze stołu. Chociaż robił nie małe wrażenie, to chyba ludzie zdawali sobie sprawę, że spełnia jedynie funkcje ochroniarza i szybko stracili nim zainteresowanie… Zostało mu więc tylko czekanie na rozwój akcji…
- And when I pray to God All I ask is can beauty come out of ashes? – nucił pod nosem, kiedy w końcu coś zaczęło się ruszać. Niestety ludzie tłumnie nie zbierali się w sali wystawowej, bo rozdawali tam małe hot-dogi… - Serio! One są genialne. Takie Hot-Dogi, ale na gryz! I wyglądają tak pociesznie. – ale dla podziwiania… – Jajec gospodarza! – kolekcji jaj Faberge. Z głosu można było wywnioskować, że nadal nie działa się tam ani żadna orgia, chyba że taka dla oczu, ani napad. Deadpool więc postanowił zostać przy stole z przekąskami… Bo tak naprawdę po prostu nie było powodu wciskiwać się w tłum gapiów.
- Tylko naprawdę głupie NPCty atakowałyby teraz, zwracając na siebie uwagę całego zebranego towarzystwa. Ewentualnie Łotrzyki z komiksów, które napadają na banki w środku dnia, bo przecież na pewno wywołując alarm nie złapie ich jakiś Flash. – wtrącił się Deadpool ujawniając sekret prawdziwej natury jego zostania w okolicy, dla śledzenia poczynań potencjalnych złodziei… A tak naprawdę to jego prawdziwym powodem zostania tutaj było lenistwo… Ale uznajmy, że faktycznie czeka na sposobność złapania kogoś, kto wcale nie miałby większych możliwości ukraść jaj w nocy, a nie podczas strzeżonego przez trzech najemników przyjęcia.
- Oj, jakoś trzeba robić sobie rozgłos. – wtrącił się Wade broniąc złodziei, którzy przecież lubili, kiedy o nich się mówiło, a brzmienie ich nawet najgłupszego pseudonimu wzbudzało odrobinę szacunku. Każdy TasakMan chciał trochę atencji!

Gdyby to miał być jakiś dobry, stu procentowo opłacalny skok, w którym chodzi tylko o zgarnięcie łupów, a nie dodatkowo zarobienie kilku punktów reputacji, to w ogóle odbywałby się w nocy. Tak, aby uśpić czujność innych i natrafić na jak najmniejszą ilość potencjalnych przeciwników. No i gdyby to był zwykły napad na bank. Mowa była jednak o kolekcji drogocennych dzieł sztuki, które normalnie przetrzymuje się w takim sejfie, że nawet wybuchająca bomba atomowa obok by go nie ruszyła. Dlatego napad musiał się odbyć tu i teraz. I chociaż głupie mogło się wydawać zwracanie na siebie uwagi wśród potencjalnie groźnych przeciwników, to nie było wyboru i jakoś zacząć trzeba. Najwyraźniej ruch będzie należał do lodowego duo, które postanowiło wcielić swój plan w życie.
- Zaczynaj. – rzucił krótko do słuchawki w uchu unikając kontaktu wzrokowego z obecnymi przy bufecie gośćmi, w tym i unikając gadającego do siebie Spider-Mana. Dał sygnał swojej wspólniczce, aby zaczęła przedstawienie w sali wystawowej. Było tam dużo ludzi i chociaż nie lubił nikogo zabijać, to ich obecność może być pomocna. Będą stanowili dobrą przeszkodę dla obrońców wynajętych przez państwo Queenów, a przy okazji będzie można ich użyć jako zakładników w razie potrzeby.
Jednocześnie ruszył do kuchni, gdzie schował swoje rzeczy. Pewnie zamieszanie jakie wywoła Killer Frost pomoże odciągnąć uwagę i kuchni zaaferowaną mroźną przestępczynią. Albo wykurzy ich i jeszcze tylko bardziej ułatwi mu możliwość przebrania się. W przeciwieństwie do partnerki jego moce opierały się na technologii, która nie była dostępna ot tak. Ale ta chwila pomoże im w zlokalizowaniu osób, które staną do ataku. A kiedy wszyscy rzucą się na Caitlin sądząc, że jest jedyną samozwańczą kryminalistką, pojawi się i on dobijając skupionych na kimś innym ochroniarzy.
A przynajmniej tak zakładał plan A.

- Ja bardzo przepraszam, ale niektórzy najemnicy mają jakiś honor. – odezwał się Deadpool oburzony tym, jak niemądrym to niby pomysłem było angażować kogoś z jego profesji do takiego zadania… – No co? Przecież to oczywiste, że czytam jeszcze posty z innych wątków tego samego eventu… Tak, by być bardziej na bieżąco i mieć lepszą klarowność sytuacji, której nie chce się opisywać Mistrzowi Gry… Albo o której zapomni. – odezwał się Deadpool broniąc i zarazem wyjaśniając pewnie niektórym skąd ten komentarz wyżej…
- Poza tym, czy właśnie Zoom nie udowodnił, że tutaj nikomu nie powinno się ufać? – spytał znów, a Mistrz Gry nie będzie widział nic dziwnego w tym, że używa pseudonimu przestępcy chociaż teoretycznie go nie zna… No ale kiedy Deadpool był moralnie gotowy bronić jaj, i to nie swoich, to policjant chciał je ukraść! Chociaż nie ma co ukrywać, że z Wade’a i tak jest antybohater o dobrym serduszku… Pomimo tego, co robi…
- Czyli teraz idziemy łapać Kapitana Mroza czy Zabójczy Mróz? – spytał w kierunku ekranu, ale chyba jednak Deadpool, poza swoim szóstym zmysłem, nie miał żadnego powodu ścigać Leonarda, który pobiegł na zaplecze... Nawet nie miał supersłuchu, aby słyszeć jego rozpoczęcie „akcji”, a imperatyw nie wchodzi tutaj w grę…
- Czyli bierzemy Śnieżynkę! – odezwał się Deadpool i pobiegł w kierunku sali wystawowej. Pewnie jednak na start ujrzał problem w postaci uciekających ludzi, co nie pomagało w jego podróży…
- Drodzy państwo, proszę o zrobienie mi miejsca! Nie biegam po ścianach. – odezwał się głośno i wyraźnie przekrzykując tłum, ale chyba nie do końca to wyszło... Westchnął ciężko narzekając na takie zachowanie tłumu opisane przez na pewno działającego mu na złość MG i zastanowił się nad innym planem. Postanowił więc skopiować jutsu przestępczyni, tyle że bez efektów Elsy z Krainy Lodu... Zwykłe strzały nad głowami zebranych chyba powinny dać mu pogłos i niczym Morze Czerwone – Czy jakieś tam… - przed Mojżeszem rozstąpić lud na boki dając mu wolną ścieżkę do kroczenia?

W przeciwieństwie do swojej wspólniczki, która zabójczo wyglądałaby nawet w ogrodniczkach i klapkach na skarpetkach, on musiał chwilę poświęcić na założenie stroju Blizzarda. Wbrew logice wszystkich filmów, założenie pełnego sprzętu wcale nie trwało mniej niż 10 sekund, choć bardzo starał się robić to szybko i sprawnie. Przygotowywał się nawet do tego wcześniej, aby teraz nie zaplątać się w rękawy czy nogawki, ale tylko szczęście sprawiło, że dopiero pod koniec ubierania się ktoś jednak wszedł do kuchni i zainteresował się dziwnym gościem.
- Chill, pal. – powiedział spokojnie podnosząc dłonie odziane już w rękawiczki do góry. Chłodne żarty chyba nigdy nie wyjdą z mody, a już na pewno nie w Stanach. Oni chyba specjalnie tworzyli ten język do robienia takich rzeczy. Powoli odwrócił się do szefa, który postąpił nieroztropnie stając tuż za Leonardem, co przypłaci zapewne życiem. Mając już znaczną część stroju na sobie postanowił użyć jego zalet i zamrozić mężczyznę przed nim robiąc z niego śliczną lodową figurkę. Jeśli nawet udałoby mu się jakimś cudem uskoczyć, to niestety, ale Leonard nie miałby zamiaru dać mu spokoju, póki nie wyeliminowałby go z gry. Ale w przeciwieństwie do Caitlin jakoś niekoniecznie chciał go rozbijać w drobny mak. Zresztą skorupa lodu powinna być wystarczająca, aby nie ruszał się stąd do końca przedstawienia. – Atmosfera przy wystawie jest trochę gorąca, więc lepiej tutaj zostań i trochę ochłoń. – odezwał się do zamrożonego i dokończył ubieranie akurat słysząc głos partnerki w słuchawce.
- Zatem dobrze, że zabrałem łyżwy. – odpowiedział ironicznie poprawiając sprzęt i ruszając do wyjścia na korytarz. Ciekawe jak tam wygląda sytuacja po minięciu chwili od zjawiskowego wejścia Caitlin.

Nie śpieszyło mu się akurat aż tak do szukania przeciwników, ale to chyba byłoby za proste, gdyby żaden ochroniarz się nie znalazł? No, inny poza gadatliwym najemnikiem, który postanowił wpierw pośpiewać piosenki z Frozen… Ale tym bardziej reakcja Deadpoola przekonywała go w tym, że pewnie wszyscy zbiorą się w miejscu największej zadymy. Zakładał zatem największe skupisko „kłopotów” w sali wystawowej, a nie na początku wędrówki.
Odruchowo rzucił się w przeciwną stronę, co pękające od uderzeń naczynia i postanowił schować się za pierwszą lepszą osłonę, chociaż najpewniej w tym miejscu nie ma zbyt różnorodnego wyboru, ani tym bardziej możliwości znalezienia czegoś, co faktycznie mogłoby wytrzymać ostrzał z broni energetycznej. Słysząc kobiecy głos zganił sam siebie za taką pewność siebie. Nie doceniał, że ktoś także mógł wpierw skorzystać z budki telefonicznej do przebrania się, a dopiero potem rzucić się w wir walki. Na jego szczęście przeciwniczka poza posiadaniem fajnego sprzętu nie zainwestowała sporo w punkty celności. A wystarczyłyby staty: 7/7/7!
- Wolę być zimnym draniem, niż zimnym trupem! – odpowiedział zgodnie z zasadami kultury osobistej na jej jakże uprzejme pytanie i skorzystał z tego, że w stroju ma dwie dłonie zdolne do walki. Jedną stworzył wytrzymałą lodową tarczę, za którą w razie czego miał się schować zaraz po zaatakowaniu drugą ręką, z której w kierunku Lady Beetle wystrzelił sopel lecący tą ostrą częścią prosto w nią.

Miał naprawdę dobre wyjaśnienie swojej nieobecności, a nawet dwa w gwoli ścisłości. Pewnie normalnie doceniłby akurat żeńskie towarzystwo. Było o wiele przyjemniejsze dla oka niż faceci w trykotach, ale jakoś ich broń stanowczo uniemożliwiała mu cieszenie się widokiem. Przynajmniej jednej z nich, chociaż pancerz drugiej też nie był zły… Ale wracając do sytuacji, to nie mógł sobie pozwolić na rozproszenie. Chociaż obie panie dawały mu wystarczająco dużo czasu i chęci, aby dołączyć się do dyskusji! Postanowił jednak czas wykorzystać na plan działania. I to szybko przynoszący efekty, nie tylko ze względu na własne życie, ale i pomoc wspólniczce. Nie chciał by jednak pomyślała iż została wystawiona do wiatru. Czemu tak mu na tym zależało? Bo szkoda tracić dobrego wspólnika! A Lodowa Księżniczka może okazać się dobrym sojusznikiem na przyszłe napady. Bo oczywiście zakładał przyszłe napady. Nie miał zamiaru dać się tutaj nawet zamknąć za kratkami.
Spojrzał przelotnie na śrut w miejscu odłupanego fragmentu i zdecydowanie była to druga broń, poza energetyczną, której przyjmowanie ciosów na lodowe tarcze nie była najlepszym pomysłem. Jeśli jednak nie miał nic bardziej wytrzymałego niż kamienny postument do obronny, to salwował się odskoczeniem w bok, lub w ostateczności właśnie tworząc lodową tarczę chroniąc się. Planował jednak coś większego. Chciał się ich pozbyć jak najszybciej i nie było czasu na subtelność. Kiedy więc one sobie plotkowały, on zbierał energie stroju dla wykonania Śnieżnej Zamieci w pomieszczeniu. Kiedy wiatr wieje z prędkością 100km/h (czyli małego tornado), to nagle wszystko może okazać się zabójcze. W przeciwieństwie do nich jednak nie oślepiał go także biały puch tnący teraz niczym małe ostrza, zarówno w oczy uniemożliwiając widzenie bez osłaniania ich. No, przynajmniej Outlaw, bo kto wie czy jednak aż tak nie oszczędzała na wizjerze Lady Beetle. Dla niej jednak planował Uderzenie Lodem, aby odepchnąć albo chociaż zmusić do zmiany położenia, aby mógł ją przymrozić do ściany lub sufitu.