|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Reaper Żona Admina & Ojciec-Szlaban
Liczba postów : 215 Join date : 10/12/2016
| Temat: Re: Mieszkanie Lu Sro Wrz 26, 2018 10:25 pm | |
| Na szczęście dla Lily, Reaper nie wiedział, że ta zaczęła wokół niego węszyć - w przeciwnym wypadku raczej nie siliłby się specjalnie na zdobywanie jakichkolwiek informacji na jej temat i całą tę wymyślną, czasochłonną grę w podchody, a najprawdopodobniej od razu po prostu strzeliłby jej w łeb. Może i była "tylko cywilem", zwykłą dziennikarką, i w teorii nie stanowiła wielkiego zagrożenia... ale za to w praktyce, Gabriel znał dostatecznie dobrze pewną osobę, by zdawać sobie sprawę, jak piekielnie niebezpieczna potrafi być informacja, jeśli trafi w ręce kogoś, kto potrafi ją wykorzystać; i Lily może nie wyglądała na hakera, ale za to miała pieniądze - a to często stanowczo wystarczało. Z kolei Gabriel bardzo, bardzo nie lubił, kiedy próbowano ładować mu się z butami w życie. Wprawdzie do większości rzeczy Lily i tak by się nie dokopała, a spora część z nich aktualnie w ogóle nie istniała, ale tak naprawdę... w XXI wieku nic nigdy do końca nie ginęło. A on nie chciał ryzykować, że ktoś dowie się o nim odrobinę za dużo; cenił sobie swoją prywatność. Jak na razie jednak nie wiedział, że kobieta, której złożył niezapowiedzianą wizytę, ewidentnie pchała palce między drzwi, próbując znaleźć informacje na jego temat - na razie to nie była sprawa prywatna, a czysto biznesowa, i dla dobra Lily lepiej, żeby tak właśnie zostało. Gabriel może i był łasy na pieniądze - jak to większość najemników - ale większą wartość miało dla niego pozostanie anonimowym; gdyby mu na tym nie zależało, nie paradowałby po mieście w masce. Jakoś nie dziwił go tak bardzo jej spokój - a w każdym razie jego pozór, bo o ile Lily nie była zupełną psychopatką (a w to szczerze wątpił, bo i dobrze pamiętał jej panikę w opuszczonym hotelu, kiedy tylko poczuła dym), to po prostu bardzo dobrze grała opanowanie; a tego akurat Gabriel się po niej spodziewał. Żaden z niego psycholog, ale miał lata doświadczenia w analizowaniu pewnych ludzkich wzorów zachowania, a żeby je pojąć i umieć odnieść do rzeczywistości wcale nie trzeba było być geniuszem - wystarczyło mu jedno spotkanie, żeby wyciągnąć pewne wnioski na temat tego, jakim człowiekiem była Elizabeth; i właściwie tylko to uratowało ją przed śmiercią. Gabriel założył, że będzie dostatecznie rozsądna, żeby zgodzić się na swego rodzaju układ, skoro swoją głowę ceniła, jak zakładał, całkiem wysoko; a przy okazji zachowa na tyle dużo godności, że nie zacznie opętańczo krzyczeć i strzelać na prawo i lewo, kiedy tylko go zobaczy. To by było trochę... niewygodne. Nie lubił chodzić na układy z histerykami. Mimo wszystko, całkiem godne uznania było jej opanowanie; Lily nadal zachowywała się, jakby była panią sytuacji, choć zdecydowanie nie była, co Gabriel zamierzał uświadomić jej jeszcze dobitniej. Zresztą, w grę wchodziło też jej odrobinę zbyt wybujałe ego - wystarczyło tylko trochę naruszyć jej poczucie równowagi i odebrać jej trochę kontroli. Mimo wszystko, Lily wciąż była tylko cywilem, a w każdym razie nie wyglądało, żeby nagle miała zamiar czymś go zaskoczyć; a co za tym idzie, w tym momencie była na przegranej pozycji. Tylko jeszcze... niezupełnie zdawała sobie z tego faktu sprawę. - Jesteś wyjątkowo pewna siebie - stwierdził krótko, tym razem już bez śladu jakiejkolwiek pochwały w głosie. Odrobina pewności siebie nie była zła, ale w zbyt dużych dawkach stawała się już niebezpieczna; z drugiej strony, często bywało tak, że najbardziej wybujałe mniemanie o sobie najłatwiej było zburzyć. W tym wypadku... może niekoniecznie, ale bardzo niewiele było osób, których nijak nie dało się przestraszyć. Zwłaszcza jeśli siedziało się o odległość stołu od nich, trzymając w ręku nabitą broń. Nie skomentował nijak uwagi na temat swojej rzekomej "sławy". Posłuchu akurat nie szukał; przydawał się w odpowiednio zbalansowanej dawce, bo dobrze było mieć odpowiednią renomę, która pomagała w znalezieniu dobrych zleceń za dobrą cenę, ale akurat na byciu jakąkolwiek osobistością w świecie najemników jakoś niespecjalnie mu zależało. Uważnie obserwował jej reakcję - jak przechodzi w lekko drwiący uśmiech, potem jak ten znika z jej twarzy a ona sama blednie, po to, by zaraz znów odzyskać nieco rezonu. Przynajmniej raz udało mu się trafić w czułą strunę, czyli wywarł zamierzony efekt, ale to był tylko dość niewinny początek. "Najlepsze na koniec", jak to mówią. - A czemu nie? - zapytał w odpowiedzi na "chwalenie się". Prawdę mówiąc, życie Lily niespecjalnie go nie interesowało; była po prostu... rozpieszczoną dziewczynką z dość bogatą jak na szarego obywatela przeszłością, którą udawało jej się maskować dzięki grubemu portfelowi i kontaktom. Gdyby nie to pierwsze, dla Gabriela nie byłaby nikim interesującym, nawet jeśli pod hotelem udało jej się... cóż, może to za dużo powiedziane, ale zdobyć jakąś nutę jego sympatii - W końcu masz całkiem ciekawą przeszłość. Picie, ćpanie, nawet kradzież - podejrzewam, że tata nie był specjalnie zadowolony z tego, jak jego córka spędza czas, ale wygląda na to, że użyczył portfela, żeby nikt się o tym nie dowiedział. Albo bardzo szybko zapomniał. Prowadzenie bez prawa jazdy i pod wpływem też ci zresztą wyjątkowo łaskawie wybaczono, bo obyło się nawet bez wyroku - Przeszedł w końcu do nieco większych konkretów. - Poza tym łapówki, szantaże... ciekawe jak to jest, kiedy ktoś wie o tobie więcej, niż byś chciała, co? Jak to mówią, karma wraca. Czasami przez pośredników, i wiele lat później. Choć Gabriel akurat nie przyszedł tu, żeby wymierzać Lily jakąkolwiek wyimaginowaną sprawiedliwość. A przynajmniej nie taką, której nie dało się wykupić za odpowiednią sumę pieniędzy. |
| | | Lu Cavendish
Liczba postów : 41 Join date : 21/03/2017 Skąd : London, of course.
| Temat: Re: Mieszkanie Lu Pią Lis 02, 2018 10:13 pm | |
| Można by pomyśleć, że charakter Lu i jej postawa w stosunku do życia oraz innych ludzi dość szybko wpakują ją w kłopoty czy nawet w plastikowy worek. Zrażając do siebie wszystkich wokół i pakując się co rusz między margines społeczny, nie sprawiała wrażenia osoby, z którą warto omawiać plan emerytalny. Mimo to wciąż miała się nieźle, utrzymywała swoją pozycję i zwinnie lawirowała wśród kontaktów i informacji. Wyglądało na to, że po raz kolejny uratowało jej to skórę – nie wielkoduszność, a egocentryzm, nie wspaniałomyślność, a materializm. Ach, no i oczywiście słynny brytyjski stoicyzm. Odpowiedniego zachowania Lily była uczona od dziecka. Tym bardziej weszło jej ono w nawyk, że obserwowała je wszędzie wokół siebie. Trzymanie emocji na wodzy, nie poddawanie się im, nie przykładanie do nich wagi – na tych zasadach opierało się całe wychowanie w domu Cavendishów. Spokój jednak nie był wszystkim, równie ważne było to, co w tym czasie działo się w głowie danej osoby. Trzeba było umieć szybko ocenić sytuację, wyciągnąć wnioski, przyjąć odpowiednią postawę i wybrać sposób działania. Inteligencja, spryt czy przebiegłość były uznawane wręcz za sztandarowe cechy tej rodziny. Co prawda Lu, w przeciwieństwie do swojego brata, nie była idealną uczennicą. Ujście dla swoich uczuć odnajdywała w złości, adrenalinie i używkach, co potem musiało być skrzętnie maskowane przez innych członków jej rodziny, póki kobieta sama nie nauczyła się sprzątać po sobie. Jednak gdy przychodziło co do czego, potrafiła zachować spokój i chłodny umysł w sytuacjach, w których inni już dawno zaczęliby panikować lub przeżywać. Wciąż oczywiście istniał wyjątek od tej reguły, a na nieszczęście wyglądało na to, że Reaper go zna. Wyglądało? Głupota, sama przed chwilą dała mu jasno do zrozumienia, czym jest. Jej głównym zmartwieniem w tej chwili było to, że mężczyzna nie wykorzystał tej informacji niczym asa w rękawie, który ujawnia się w odpowiednim momencie. Powiedział o tym zbyt wcześnie. Co w takim razie jeszcze o niej wiedział? Lily założyła nogę na nogę, wyprostowała się nieco bardziej i wciąż pewnie patrzyła wprost na Reapera. Na chwilę odbiegając myślami od tej absurdalnej sytuacji, w której miejska legenda przestępczego światka siedziała w jej salonie i głaskała jej kota, Lu spróbowała spojrzeć na nią z innej strony. Miała w końcu przed sobą człowieka, na którego temat szukała informacji. Nie mogła prosić o lepsze źródło, prawda? Co prawda mężczyzna był ostrożny, zapobiegliwy i zadbał o to, by jak najmniej o sobie zdradzać, jednak zawsze była szansa wychwycenia szczegółów, które później dawały nieco pełniejszy obraz. Mając to na uwadze, kobieta zamierzała naprawdę uważnie go słuchać, jak i obserwować. Nigdy nie wiadomo, co uda się jej wynieść z tego spotkania. – A czemu miałabym nie być? – odpowiedziała, sięgając do torebki po paczkę fajek. Na spokojnie odpaliła papierosa i zaciągnęła się dymem, nim kontynuowała. – Nie przyszedłeś tu mnie zabić. Ewidentnie czegoś chcesz i przygotowujesz pod to teren. Potrafię poznać, kiedy ktoś się ze mną bawi. – "Bo sama robię identycznie", dodała w myślach. Tytoń pomagał jej wziąć się w garść i zachowywać dystans od sytuacji. Co to tam wyżej było o uciekaniu w używki…? Zaciągnęła się więc po raz kolejny, nie mając zamiaru dać się zastraszyć. To była gra psychologiczna i zamierzała ją wygrać. Gdy Reaper postanowił pociągnąć temat jej przeszłości, wyraźnie zmarszczyła brwi, a ręka z papierosem zatrzymała się w połowie drogi do ust Brytyjki. Co by nie mówiła, nie podobało się to kobiecie ani trochę. Wyciąganie brudów na wierzch to jedno, jednak wysiłek, by odgrzebać te wszystkie informacje, to zupełnie inna bajka. Rodzina Cavendish była naprawdę dobra w zamiataniu skandali pod dywan. Panna Lily Elizabeth stanowiła dla nich co prawda rodzaj wyzwania ze swoją skłonnością do robienia wszystkiego, czego robić nie powinna, ale wciąż dawali radę utrzymywać jej wybryki w tajemnicy przed opinią publiczną. Kosztowało to sporo pieniędzy, wysiłku, jak i nieraz czasu, jednak było skuteczne. A mimo to Reaper w tej chwili rzucał jej w twarz wszystkim, co przez lata kryło się w cieniu lub o czym inni nie śmieli przy niej wspomnieć, nawet jeśli się domyślali. Wbrew sobie Lu zaczęła odczuwać… niepokój. Jego zalążek wykiełkował i nie chciał dać spokoju kobiecie. A potem ludzie się dziwią, że ta nie lubi przyrody. – Widzę, że lubisz powtarzać plotki. – Starała się brzmieć, jakby nie dawała wiary, że ten rzeczywiście mógł dogrzebać się do danych, kartotek i dowodów. W głębi duszy czuła jednak, że faktycznie stoi na przegranej pozycji. Ona nie wiedziała o nim prawie nic, on zaś najwyraźniej przestudiował całe jej życie. Pytanie brzmiało – ile jeszcze wie? Myśl, że to nie koniec listy Reapera, nie dawała Lu spokoju. W końcu nikt, tak jak ona, nie miał pojęcia, ile gówna narobiła w życiu i jak bardzo może się to odbić na jej karierze. Lily nie miała w tej chwili w ręku żadnych kart, którymi mogłaby zagrać, prócz… pieniędzy. Czyżby właśnie o to chodziło? Prosty szantaż, opłacenie milczenia? Skrzywiłaby się z niesmakiem na tę myśl, gdyby tylko sytuacja nie dotyczyła jej tak bezpośrednio. Jeśli jednak faktycznie tak było, nie miała zamiaru wyjść z tego całkiem przegrana. Miała swoją dumę, a po takiej porażce nie byłaby w stanie spojrzeć sobie w twarz. Zaciągnęła się ponownie dymem, by choć trochę ukryć swoje zdenerwowanie. Nie potrafiła się jednak powstrzymać od spiorunowania Reapera wzrokiem na tę jakże uprzejmą szpilę, którą jej zaserwował na końcu swojej wypowiedzi. Była wściekła, to oczywiste. Wściekła i zaniepokojona, co rzadko się jej zdarzało. A jeszcze rzadziej, by ten niepokój z każdą chwilą się wzmagał. |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|