|
| Autor | Wiadomość |
---|
Gość Gość
| Temat: Biuro Szefa lokalu Nie Wrz 24, 2017 2:08 am | |
| Głowna baza, z której Shades rozciąga swoje macki na całą dzielnicę. Pokój nie jest urządzony skromnie, ponieważ właścicielowi zależało przede wszystkim na efekcie. Tu trafiają tylko i wyłącznie specjalni goście, nie ma mowy o przypadkowej hołocie. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Biuro Szefa lokalu Sro Lis 01, 2017 6:05 pm | |
| Gdy obydwaj panowie weszli już do biura mafioza ukazał im się taki widok - na fotelu przy biurku siedziała odwrócona do nich tyłem postać popalająca papierosa, zaś obok tego biurka stał chudawy czarnoskóry chłopak odziany w skórzaną kurtkę i czapkę. Widać było, że trzyma on rękę na pistolecie włożonym w spodnie. Donovan nie pieścił się ze złodziejaszkiem, pchnął go w stronę stojącego na przeciw biurka fotela. Dano chłopakowi chwilę, a żeby poukładał sobie wszystko w głowie. W sali panowała całkowita cisza, obydwaj pomagierzy czekali na jakiś ruch swojego szefa. Leonard ustawił się koły drzwi przybierając pozę ochroniarza, Zip natomiast nerwowo zaciskał rękę na rękojeści pistoletu patrząc nienawistnym wzrokiem na gościa. - Więc powiedz mi chłopcze, co skłoniło Cię żeby obrabiać moich klientów? - wypowiedział siedzący tyłem mężczyzna nadal paląc papierosa. - Nie mamy zamiaru robić Ci krzywdy. Poczekamy grzecznie na policję i wszystko im wyjaśnisz. Pasuje Ci taki układ? - spytał nadal nie zmieniając pozycji. |
| | | Leonard Fries
Liczba postów : 42 Join date : 16/08/2017
| Temat: Re: Biuro Szefa lokalu Sob Lis 04, 2017 11:10 pm | |
| Podchodząc bliżej mógł się nieco lepiej przyjrzeć mężczyźnie. Zdecydowanie mała słuchawka w uchu nie była byle bezprzewodowym telefonem… Musiał więc trafić na tajniaka? Nie zdając sobie jednak sprawy z bycia obserwowanym całkiem sprawnie oskubał biednego Donovana. Kto by pomyślał, że są imiennikami? Broń jak najbardziej pragnął sobie zatrzymać, w końcu jeśli ktokolwiek jednak zauważył jego szabry, to wolał mieć jakąś kartę przetargową na ucieczkę. Nie żeby to była zabawna hipokryzja, skoro w lokalu rządzonym przez grubą, gangsterską rybę łamano gościom ręce za łamanie prawa… No i na swoje (nie)szczęście, Leonard faktycznie dawno nie był w Nowym Jorku i jakoś umknęło mu śledzenie podziemnego światka. Zresztą niezbyt się tym interesował… Nie obchodziło go wchodzenie w kontakty, ale i w drogę też nie, jakimś narkotykowym bossom. W ogóle niezbyt mieszał się w sprawy innych szemranych osób. On żył sobie, a oni sobie. Okradał też banki, a nie bezpośrednio domy mafijnych rodzin. Przynajmniej nie tych, o których wiedział… Nie potrzebował łapania go, ale to tylko utwierdziło go w przekonaniu, że chyba jego plany oddania portfelu do biura rzeczy znalezionych nieco ulegną zmianie. Schował dłoń do kieszeni kurtki, gdzie spoczywała broń i dla pewności wolał ją mieć dosłownie pod ręką. Raczej niewiele osób chciałoby mieć złamany nos przez jakiegoś osiłka, a chyba na to się zapowiadało. Drugą schował do drugiej kieszeni wraz z portfelem, nie lubiąc mieć luźno wiszących dłoni. Za bardzo mu marzły… Jakże było jego zdziwienie, kiedy zamiast na zaplecze trafił na górę do samego szefa tego burdelu. A przynajmniej na to się zapowiadało patrząc po otoczeniu. Stał chwilę oglądając wyposażenie. Całkiem nieźle się typ urządził. Z klasą! Przesunął wzrokiem po mężczyźnie z dłonią na broni i lekko uśmiechnął się kącikiem ust. Nigdy nie przestaną go bawić tacy macho z filmów. Zanim wyciągnie i odbezpieczy broń będzie martwy, jeśli wsadzi ją za pasek bez zabezpieczenia… Zostanie bezdzietny do końca życia. Po dłuższej chwili milczenia w końcu spojrzał na swojego gospodarza czekając, aż ten łaskawie się do niego odwróci. W końcu nieelegancko tak rozmawiać z plecami! Niestety to nie nastąpiło, ale jego uśmiech samym tylko kącikiem ust nie schodził z twarzy. - Ej ty… - zagadał do stojącego chuderlaka, który mu się przyglądał – Mógłbyś przekazać, że jak się z kimś rozmawia, to wypada się do niego odwrócić przodem? – Zdecydowanie był w złym położeniu, aby być tak bezczelnym, ale rzadko kiedy uginał karku i nieraz ta pewność siebie ratowała mu skórę. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Biuro Szefa lokalu Sob Lis 11, 2017 8:51 pm | |
| Na twarzy Hernanan malowała się standardowa obojętność. Bawił go ten człowiek - zgrywał twardziela będąc okrążonym przez najtwardszych karków w tym budynku. Pewnym było, że złodziej nie wyjdzie stąd w całości. Oczywiście ten tekst o policji był jedynie żartem. W końcu na coś przydały się najdroższe z możliwych kamer, które zamontował u siebie. - Szefie, zabiłby go - rzucił bezsensowi Zip. - Rozwaliłbym mu łeb i po problemie. - widać było, że chłopak ledwo powstrzymuje się, żeby nie wyciągnąć broni. - Zostaw go - Shades nadal siedział odwrócony tyłem - Jesteśmy cywilizowanymi ludźmi nie będziemy zabijać każdego kieszonkowca. Może damy mu szansę? - zapytał Zipa całkowicie ignorując siedzącego za jego plecami faceta. - Nadal uważam, że powinniśmy go zabić - usilnie starał się przekonać Zip, choć zdawał sobie sprawę ze swojej pozycji. Jak gdyby nigdy nic, Shades zignorował uwagę swojego współpracownika. Dopalając papierosa obrócił się na krześle w stronę swojego gościa. - Nie lubię tego robić, ale muszę zadać Ci jedno pytanie - tu zdjął okulary pokazując swoje zmęczone oczy - Czy żałujesz tego, co zrobiłeś? - zapytał z poważną minął. Mógł go wypuścić, ale planował zagrać na psychice swego gościa. Wpędzić do w poczucie winy i sam siebie postawić w roli miłosiernego gospodarza. Oczywiście równie dobrze później mógł go skasować pozostawiając przy tym wolną rękę Zipowi. |
| | | Leonard Fries
Liczba postów : 42 Join date : 16/08/2017
| Temat: Re: Biuro Szefa lokalu Nie Lis 12, 2017 12:13 am | |
| Jego bawił alfons siedzący przed nim. Uważający się za niewiadomo kogo, a tak naprawdę szprotka mająca kompleksy leczone pomiataniem debili, jak ci dwaj stojący z boku. Ten typ złoczyńcy rodem z kreskówek… Tylko, że w tym wydaniu bardziej groteskowy. Naiwnie wierzący w swoją przewagę, chociaż o przeciwniku nie wiedział kompletnie nic. Leonard mógłby wyskoczyć teraz z mocami pokroju Elsy, ach te wspomnienia, i poszatkować całą trójkę nim by się zorientowała. Oczywiście mocy nie miał, ale sam szef burdelu o tym wiedzieć nie miał jak. Tak samo, jak i o innych umiejętnościach Leonarda… Westchnął ciężko, bo naprawdę nudziła go już ta cała sytuacja. Rozejrzał się znów po pomieszczeniu i aż żałował, że nie było nic godnego uwagi, co mógłby zabrać jako pamiątkę z podróży do tak ekskluzywnego klubu. Ale… Czas uciekał, a wesoła gromadka nadal rozmawiała. Co prawda słuchał ich, ale spodziewał się jakiejś bardziej ciekawej sytuacji. Skoro już rozmawiał z „bossem”, to mogłaby to być chociaż jakaś ciekawa rozmowa, a nie ignorowanie go, jakby się nie miało planu. Nim jednak postanowił sobie usiąść czekając na opinie jury, w końcu łaskawie postanowiono się do niego odezwać. Niemal podziękował w myślach, że w końcu działo się coś… Coś. Po prostu. Skupił na chwilę wzrok na tym całym alfonsie, ale potem spojrzał w dół jakby zastanawiając się nad odpowiedzią. Ot męczennik zmagający się z własnym sumieniem, który gotowy jest bić się w pierś żałując za grzechy całego świata… A nie, po prostu gapił się na okulary udając dramatyczną pauzę. - Nie, jakoś tak niezbyt. – odparł luźno podnosząc wzrok i znów przybierając na usta lekki uśmiech kącikiem ust. Był doświadczonym złodziejem, czemu miałby czuć coś tak idiotycznego, jak sumienie? I to w przypadku kradzieży portfela. I to takiego, który chciał nawet zwrócić nienaruszony? |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Biuro Szefa lokalu Nie Lis 19, 2017 8:39 pm | |
| No cóż, widać koleś był zbyt pewny siebie - myślał, że panuje nad sytuacją i na siłę starał się zgrywać twardziela. Hernan znał takich ludzi i wiedział jedno - wolał mieć ich po swojej stronie, niż przeciw. Nie chciał walczyć z szaleńcami. A gdyby tak spróbować go zwerbować? - Widzę, że masz nie tylko szybkie ręce, ale też język - tu się uśmiechnął - Bądźmy szczerzy - szkoda byłoby tracić taki talent, którym jesteś. Dam Ci więc dwa wyjścia. - założył okulary - Możesz opróżnić kieszenie i oddać co zrabowałeś i wyjść, lub opróżnić kieszenie i posłuchać mojej propozycji, Twój wybór - uśmiechnął się. Ze spokojem włożył do ust papierosa i podpalił go. Liczył, że uda mu się zwerbować mężczyznę i wrzucić na pewną mieliznę. Chciał go wykorzystać i pozbyć się, jednak nie własnymi rękoma, a rękoma konkurencji lub policji. Czekał na jego odwiedź, miał czas. Widząc, że Zip gotuje się do akcji raz po raz zerkając na ich gościa to an swojego szefa, Alvarez skinął lekko głową, po czym Romeo rozluźnił się i ustawił koło drzwi przy drugim z ochroniarzy. |
| | | Leonard Fries
Liczba postów : 42 Join date : 16/08/2017
| Temat: Re: Biuro Szefa lokalu Pon Lis 27, 2017 8:01 pm | |
| Wbrew pozorom Leonard wcale nie był szaleńcem. Miał swoją dumę i honor nie pozwalające mu na pomiatanie sobą, ale i wystarczająco dużo rozsądku, aby czasem nieco ugiąć karku dla własnego dobra. Gdyby nie miał piątej klepki, ale za to posiadał wybuchowy temperament, jak jego wspólnik, to nawet nie siliłby się na czekanie aż jaśnie pan na włościach go zauważy. Zacząłby strzelać dużo wcześniej… A sam starał sobie robić jak najmniej wrogów i ugadywać z rozsądnymi ludźmi. Problem w tym, że mężczyzna przed nim nie zasługiwał na to. Trudno wzbudzić szacunek w Coldzie, ale da się mu zaimponować postawą. Godnością i charyzmą, których zdecydowanie brakowało alfonsowi przed nim. Musiał trafić na skończonego debila, skoro ten uważał, że ot tak radośnie podda się i odda w sumie swoje jedyne zabezpieczenie zaraz idąc jak baranek na rzeź. Przewrócił tylko oczami na to żałosne przedstawienie, ale… Może jednak czymś go zaskoczy jeszcze ten typ? Wyciągnął z kieszeni portfel i rzucił go na biurko. Ot, jako dobra wola do rozpoczęcia rozmów. Chciał pokazać, że jest otwarty na pertraktacje, jeśli faktycznie cenione są jego umiejętności. Nie miał jednak zamiaru pozbywać się skradzionej broni. Nie był tak głupi… Nadal zaciskając na niej dłoń chowając obie dłonie w kieszeniach przysunął sobie nogą krzesło i usiadł niedbale lustrując wzrokiem swojego gospodarza. - Wyglądasz na bystrego kolesia, spróbuj. Może jakoś się dogadamy? – Uśmiechnął się przesłodzenie. Oczywiście mogli dyskutować o kradzieżach, to wydawało się sensowne w rozmowie ze złodziejem. Ale nie miał zamiaru dawać wplątywać się w narkotykowe szwindle czy morderstwa. Nawet łotr taki jak on miał jakieś zasady. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Biuro Szefa lokalu Nie Gru 17, 2017 5:56 am | |
| Debil - skarcił się w myślach Alvarez Nie jesteś jakimś szczurem z osiedla, tylko gościem z klasą. Myśl i działaj. A może jednak tym razem zadziałać? - był w lekkiej rozterce. Próbował do tej pory rozegrać całą sytuację jak partię szachów, jednak mu nie szło - gość okazywał się być całkowicie odporny na jego zagrywki. Czyli był albo szczególnie głupi, albo zbyt pewny siebie. Obydwie opcje dawały jednak pewne pole manewru gangsterowi - mógł zajść go z którejś ze stron. Nie będzie - czy jego klientów - byle szumowina okradała, liczy się honor! Plan był taki - chwilę pobajerować gościa, a później połapać mu nogi i wywalić na śmietnik. Dosłownie. Choć plan "zgarnięcia" go do ekipy i posłania na pewną zgubę był nadal aktualny - po prostu istniało kilka opcji rozegrania tej partii. - Do prawdy? - uśmiechał się wypuszczając dym z papierosa w górę, on tu rządził bez względu na sytuację. - W jakiż to sposób mielibyśmy się dogadać Panie Szybkie Łapki? - zaszydził z niego gasząc końcówkę papierosa w popielniczce. Był ciekawy, czy to, co zaproponuje siedzący na przeciw mężczyzna rozbawi go na tyle, aby nie łamać mu nóg. Oczywiście tym zajęliby się jego ludzi. |
| | | Leonard Fries
Liczba postów : 42 Join date : 16/08/2017
| Temat: Re: Biuro Szefa lokalu Pią Sty 05, 2018 7:08 pm | |
| A może Leonard najzwyczajniej w świecie był mądry? W tej partii szachów okazał się dobrym przeciwnikiem, bo miał taktyczne zdolności i był przebiegły? Oczywiście przerośnięte ego Shadesa mogło ograniczać jego opinie o innych i subiektywnie oceniał rywali. Jeśli tak, to mogło się okazać dla niego problematyczne, bo takim myśleniem dawał innym pewne pole do manewru. A te przeważnie ludzie wykorzystywali do wrzucenia kogoś w pułapkę. Nie, żeby cokolwiek obchodziło to Leonarda. Dla niego nawet i lepiej, że go nie doceniano... Oczywiście on w planach nie miał zamiaru dać się zranić czy wystawić psom. Chociaż nie był typem, który zaczyna z większymi szychami, to po prostu nie mógł odpuścić sobie takiej okazji. Istniało bowiem prawdopodobieństwo, że może całkiem sporo zyskać na tym ryzykownym jednak spotkaniu. Musiał tylko jakoś oszukać debili w tym pokoju. A przynajmniej tego jednego, siedzącego na przeciwko niego. - Jak sam zauważyłeś, jestem całkiem dobrym złodziejem. - jego ton mijał się z domniemaną skromnością, ale trudno było odmówić mu zdolności w tym fachu. Szczególnie, że specjalizował się nie tylko w trywialnym byciu kieszonkowcem. Mało jakie zabezpieczenia miały przed nim tajemnice. - Może jest więc coś, co chciałbyś mieć w swojej kolekcji... - pokazał dłońmi przestronne pomieszczenie, ale można się było domyślić, że niektórych rzeczy nie trzymało się nawet w tak prywatnych miejscach, jak biuro w klubie. I zaraz znów schował ręce do kieszeni kontynuując. - A czego na przykład zwykłą siłą i kontaktami zdobyć nie możesz? - Bronie, antyki, badania... Było sporo rzeczy, które było fajnie mieć, ale sięganie po nie było zbyt skomplikowane i oznaczone niepewnością. Łatwo można było rzucić na siebie podejrzenia, a niektórzy ludzie nie cackali się z przeciwnikami. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Biuro Szefa lokalu Nie Sty 14, 2018 3:15 am | |
| Co? Ten gość śmiał traktować go jak swojego partnera biznesowego? Nie, to nie mogło się udać - nie takimi zagrywkami. Alvarez wiedział co robi i wiedział jak wyjść z twarzą z tej sytuacji, którą - bądź co bądź - spieprzył. Coś opcja odegrania się na rozmówcy była dość kusząca i podobał mu się zapał i udawana inicjatywa tego gościa. Nie trzeba było dużo myśleć - koleś siedział w tym pomieszczeniu z trzeba uzbrojonymi gangsterami i byłby w stanie powiedzieć wszytko, byle wyjść stąd żywym - bossa szczególnie urzekła ta poza twardziela, którą złodziej przybrał. Może dać mu szansę? - Dobra, skoro tak stawiasz sprawę, to może dojdziemy do porozumienia - dawał mu poczucie panowania nad sytuacją - Widziałem co potrafisz i domyślam się, że potrafisz więcej, jednak... - zawiesił głos i się uśmiechną - Jak sam zauważyłeś jesteś dobrym złodziejem, a ja cenię takich ludzi. Teraz wyciągniesz wszystkie fanty, położysz je na stół i ja ocenię, czy nie rzucałeś słów na wiatr. Wizytówką złodzieja jest zawartość jego kieszeni po skończonej pracy - znał ten slogan aż za dobrze, ktoś kiedyś mu to powiedział, nawet nie pamiętał kto. Może stary złodziej, którego za młodu próbował okraść, albo jakiś inny przestępca? Szczerze nie pamiętał. Był też ciekawy, co ten chłop zdołał zwinąć, a czego szef tego przybytku nie zauważył. W wolnej chwili Shades rzucił przelotne spojrzenie na stojącego obok Zipa. "Take easy" - powoli przymknięte oczy i minimalne skinięcie głową sprawiło, że nawet ten niezbyt bystry i nerwowy chłopak załapał, o co chodziło. - Więc? - podbił sam swoje wcześniejsze pytanie. |
| | | Pani Kar Kapryśna Pani.rar
Liczba postów : 619 Join date : 10/12/2016 Skąd : Mroczny wymiar
| Temat: Re: Biuro Szefa lokalu Pon Sty 15, 2018 5:08 pm | |
| Nagle do uszu wszystkich zgromadzonych w pomieszczeniu dotarł dźwięk karabinu maszynowego, ale zaraz został zagłuszony przez wrzask ludzi z lokalu. Do biura wpadł jeden z ochroniarzy, gdzie jego biała koszulka już dostała czerwonych przebarwień. - Szefie, mamy problem! Gromada zamaskowanych napastników zaczęła strzelać na parkiecie! Musimy coś zrobić! - kompletnie zignorował Leo, podchodząc kilka kroków bliżej do Shadesa, tocząc dzikim wzrokiem po wszystkich zebranych. |
| | | Leonard Fries
Liczba postów : 42 Join date : 16/08/2017
| Temat: Re: Biuro Szefa lokalu Sob Lut 03, 2018 4:13 pm | |
| Nie. Nigdy nie uznałby kogoś pokroju tego alfonsa za partnera. I to bynajmniej nie ze względu na szacunek do niego, ale chyba właśnie… pogardy? Był zwykłym złodziejaszkiem, a jego gospodarz jawnie dał mu już do zrozumienia, że zwykłym biznesmenem nie jest. Nic tylko gratulować finezji osiłków i braku inteligencji ich przełożonego, który w ogóle na to pozwolił. I nie wspominając już o pokazaniu wszystkich łupów… Jak można było mówić o wyciąganiu skradzionych fantów, dla pokazania jak dobrym się jest wcześniej zachwalając kunszt? Czy ktoś z pozycją pozwoliłby sobie na coś takiego? No, chyba, że byłby arogancki. Ale nadmierna pewność siebie nie jest sprzymierzeńcem, a wręcz przeciwnie. Samemu Leonardowi zależało jedynie na wyjściu, w miarę cało, z tego klubu. Może i chciał nieco zachłannie złapać większą część z kradzieży, skoro trafił mu się nie byle szef, ale zawsze wygodniej było dyskutować z nim mając przy sobie lodowe działko. Albo cały strój… Teraz jednak miał dość udawania lepszego przez mężczyzne naprzeciw niego. Męczył go i sam nie udawał twardziela… Po prostu sarkastycznie podchodził do całego świata! - Tylko, że u mnie nie jest ona skończona. – Dał chyba jasno do zrozumienia, że siedzenie z trzema uzbrojonymi szaleńcami nie było momentem, w którym może poczuć się rozliźniony. Ale na nieszczęście, lub szczęście, miał okazje jednak wydobyć z kieszeni swój łup. Stłumione echo strzałów brzmiało… ciekawie. Mógł się w sumie domyślić, ze fagas przed nim ma innych, ciekawszych wrogów od niego. Nie miał jednak zamiaru zmarnować takiej okazji! Kiedy reszta armii była zajęta strzelaniną mógł mieć jakiś procent szans ucieczki. Szalony i ryzykowny pomysł, ale jakikolwiek wpadł mu do głowy i błyskawicznie go wykorzystał. Zerwał się z krzesła i zamaszystym ruchem postarał się nim rzucić w Alvareza i mężczyzne, który informował go o ataku. Jednocześnie drugą ręką wyciągnął pistolet i cofając się od poprzedniego rozmówcy odbezpieczył i strzelił na oślep do stojących przy drzwiach osiłków. Jeśli udało się ich chociaż zmusić ich do uchylenia przed nabojami w ochronie własnego życia, to rzucił się w stronę drzwi chcąc wybiec na korytarz i potem w dół schodów do wyjścia… W przeciwnym wypadku, gdyby choć jedna rzecz zawiodła, to zawsze mógł skoczyć za biurko korzystając z niego jak z tarczy. |
| | | Pani Kar Kapryśna Pani.rar
Liczba postów : 619 Join date : 10/12/2016 Skąd : Mroczny wymiar
| Temat: Re: Biuro Szefa lokalu Sob Lut 24, 2018 1:54 pm | |
| Rzut krzesłem do celu okazał się naprawdę udany i mężczyzna, który ledwo wbiegł do pomieszczenia, upadł na ziemi, a sam Alvarez schował się za biurkiem dla ochrony. Dwa goryle, stojące wcześniej przy drzwiach zrobiły krok do przodu, zaskoczone, że ktoś śmiał tak gwałtownie potraktować ich szefa. Nim jednak zdołali cokolwiek zrobić, jeden zgiął się w pół, przyciskając rękę do brzucha, a drugi zdołał odsunąć się od drzwi, przepuszczając mężczyznę na zewnątrz. I tak Cold mógł szybko zwiać na zewnątrz, ale ktokolwiek wcześniej strzelał, teraz przestał, mierząc się z wkurwioną ochroną, zbyt skupioną na zajęciu się aktualnym zagrożeniem niż uciekającym kolesiem.
Z/t <- Cold |
| | | Shades
Liczba postów : 5 Join date : 24/06/2018 Skąd : Harlem
| Temat: Re: Biuro Szefa lokalu Pią Wrz 21, 2018 2:01 am | |
| Krocząc korytarzem do biura szefa Shades nie czół strachu, czy stresu - był w tym biznesie na tyle długo, aby wiedzieć kogo i kiedy należy się bać. Więc nie przejmował się Cottonounthem. Znał on Cornella na tyle długo, aby wiedzieć jak działa i poznał jego charakter. Był to brutalny cham odziany w garnitur,nie stroniący od rozwiązań siłowych i uważający się za szlachtę - typowy gangster starej daty. Najchętniej Hernan odstrzeliłby go i sam przejął cały biznes, jednak nie miał takiego posłuchu w dzielnicy jak jego szef. On był określany jako Mr. Gangster Consultant i był od załatwiania brudnej roboty dla Stokes'ów - występował jako ich ramie zbrojne. Nie przeszkadzało mu to na razie, ani nie uwłaczało jego godności. Fakt, chciał więcej, jednak nie teraz. Na wszystko przyjdzie czas.
Stanąwszy przed drzwiami gabinetu nawet nie pukał, jedynie wymienił spojrzenie ze stojącymi przed nimi ochroniarzami i wszedł do środka. Obserwował Cornella zza przeciwsłonecznych okularów bawiąc się sygnetem. - Więc na czym polega dzisiejszy problem? - żaden mięsień na twarzy nawet mu nie drgnął. Stał na przeciw niego wpatrując się w obraz za jego plecami, jednak przez fakt, że nie było wydać jego oczu, Cornell mógł pomyśleć co innego. Hernan nie miał zamiaru patrzeć na tę ohydną gębę, chciał tylko dostać zadanie i ruszyć. Oczywiście domyślał się, że ma zająć się sprawcami napadu na klub i dokonać na nich zemsty tak krwawej, następni, którzy chcieliby spróbować nie będą mieli zamiaru próbować. |
| | | Pani Kar Kapryśna Pani.rar
Liczba postów : 619 Join date : 10/12/2016 Skąd : Mroczny wymiar
| Temat: Re: Biuro Szefa lokalu Pią Wrz 21, 2018 7:44 pm | |
| Cornell siedział przy swoim biurku wpatrując się w szklankę whisky na drewnianym blacie. Był widocznie zdenerwowany, co poza jego miną można było poznać po nerwowo stukających palcach na oparciu fotela, w którym się znajdował. Usłyszane informacje bynajmniej go nie zadowalały i chociaż miał już tymczasowe rozwiązanie, to musiał jednocześnie myśleć jak utrzymać się w swojej pozycji przy obecnej sytuacji. A czasy zrobiły się bardzo niekomfortowe, a co najdziwniejsze winić za to można zarówno bohatera, jak i mafijnego bossa. A raczej brak tego drugiego w obiegu, do pilnowania wszystkich szczurów… Po chwili od wejścia mężczyzna oderwał się od wpatrywania w szklankę i usiadł prosto splatając dłonie na biurku przed nim, parząc wprost na Shadesa. Gardził nim równie mocno, jak i on pewnie nim, ale nie miało to znaczenia. Obaj chcieli czy nie, byli zależni od kogoś innego. Bo nawet ze swoją reputacją Cottonmouth, tfu, Stokes nie był u szczytu łańcucha pokarmowego nielegalnego światka. Zdawał sobie z tego sprawę, ale i tak nie miał zamiaru dawać się innym. Musiał pokazać swoją władzę i tego, że z nim się nie zadziera, a właśnie to postanowiono zrobić. Zgodnie więc ze swoimi zasadami planował rewanż. - Nazywa się Lonnie Lincoln. Chociaż wszyscy nazywają go Tombstone. To on zaatakował ostatnio klub – mówiąc to Cornell mocniej zacisnął dłonie, a usta zmieniły mu się w wąską kreskę. Jego klub był dla niego wszystkim. Było dzieckiem, o które dbał i kochał. Taka zniewaga… Była ciosem poniżej pasa i tym bardziej nie mógł znieść zniewagi. – Cholerny Daredevil. Przez niego Fisk trafił do więzienia, a bez Kingpina wszystkie szumowiny się rozhulały. Pieprzony Tombstone myślał, że się mnie pozbędzie. Że mnie wygryzie. Ale niedoczekanie jego. – Umiósł dłoń i wskazał palcem na Shadesa. – Weź ludzi, tyle ile uważasz za słuszne i rozjeb jego dziurę. – powiedział ostro i z rozmachem otworzył szufladę wyciągając z niej teczkę, gdzie była informacja o lokalizacji jednego z hangarów Tombstone’a w dokach, na Harlemie wraz z oznaczeniem ilości ochrony, w liczbie dziesięciu uzbrojonych ludzi i czterech snajperów. - Załatw to jak najszybciej. – syknął niczym wąż z tonem pełnym jadu.
|
| | | Shades
Liczba postów : 5 Join date : 24/06/2018 Skąd : Harlem
| Temat: Re: Biuro Szefa lokalu Sro Wrz 26, 2018 10:10 pm | |
| Słuchał wywodu Cottonmountha ze standardowym dla siebie wyrazem twarzy nie zdradzając jakichkolwiek emocji. Widać tym razem jego pryncypał wykazał się jakimikolwiek zdolnościami (poza zabijaniem ludzi we słanym gabinecie) i zdobył informacje, jakich nawet Shades nie posiadał. Tombstone powiada? Wielki niezniszczalny Tombstone? Cóż, takiego obroty sprawy się nie spodziewał, widać Lonnie dobrze maskował swoje działania. Swoją drogą on i Cottonmounth mieli jedną wspólną cechę - obydwaj byli tępymi i ograniczonymi jednostkami rozwiązującymi sprawy za pomocą siły. To była ich pieta achillesowa. Jednak zadanie to zadanie. Co prawda, jeżeli on i jego ludzie wpadną na samego Tombstone'a, to może być problem. - Więc to jego sprawka? - prychnął uśmiechając się pod nosem - Będzie potrzebny większy kaliber, jeżeli spotkamy właśnie jego. - najchętniej wyszedłby teraz, jednak nie mógł, musiał udawać, że szanuje te ścierow, jakim był Cottonmounth. - W tym magazynie jest coś, czego potrzebujesz? - zadał pytanie nadal nie patrząc na jego twarz.
|
| | | Pani Kar Kapryśna Pani.rar
Liczba postów : 619 Join date : 10/12/2016 Skąd : Mroczny wymiar
| Temat: Re: Biuro Szefa lokalu Pią Paź 19, 2018 6:31 pm | |
| Nawet na moment nie pozwolił sobie na opanowanie. Cały czas na jego twarzy widniał grymas wściekłości, który pewnie ustąpi dopiero po utarciu nosa rywalowi. Póki nie da jawnego przekazu, że z nim się nie zadziera! I najlepiej, aby nie tylko Tombstone, ale każda jedna inna szumowina wiedziała o tym. I jeśli dotychczasowe metody dbania każdy o własne pole zawodziły, jeśli umowy zawarte jeszcze za czasów Kingpina nagle wyparowały, to nie ma zamiaru bezradnie stać i patrzeć, jak jego teren jest przejmowany. Stokes wierzył w siłę, ale było to także wynikiem otaczającego go świata. Ta chęć pokazania swojej mocy nie brała się z jego upodobań, a tego, że faktycznie działała. Siali postrach swoją brutalnością i dlatego obaj nadal władali swoim kawałkiem miasta. - Sprzęt także nie gra roli. Zróbcie z jego meliny, a jeśli i trzeba, to i z jego dupy pierdolone sitko do makaronu. – powiedział stanowczo nachylając się do Shadesa. Mógł zmarnować znaczną część pieniędzy, nawet zasobów ludzkich. Wiedział, że to nie jest pierwszy lepszy łachmaniarz, ale tym bardziej musiał mu pokazać, że wybrał cholernie złego gangstera do zadzierania. A jeśli tym bardziej da mu popalić, to zyska spokój od innych i zajmie się swoimi interesami bez obaw o komplikacje. - Nie. Ma tylko spłonąć po same fundamenty. Żeby pieprzony chuj stracił jak najwięcej. – Nie potrzebował sprzętu, a już tym bardziej Tombstone’a. Chciał jedynie, aby ten ucierpiał finansowo, a zniszczenie wydawało się łatwiejsze od odbijania całego magazynu. Pewnie było to mało opłacalne, ale obecnie umysł Stokesa zaślepiała jedynie wściekłość i chęć odpłacenia się za zniszczenie jego klubu. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Biuro Szefa lokalu | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|