|
| Okolice opuszczonego hotelu | |
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Scarlet Witch Baba Jaga
Liczba postów : 259 Join date : 11/12/2016 Skąd : Transia/Sokovia.
| Temat: Okolice opuszczonego hotelu Nie Kwi 09, 2017 12:34 pm | |
| Stary, zdezelowany budynek, który już w żadnym stopniu nie pamięta czasów swojej świetności. Obecnie pałętają się tu jedynie typy spod ciemnej gwiazdy, a nikt zdrowo myślący nie zapuszcza się w te okolice. Wokół stoi jeszcze parę opuszczonych sklepów, z których resztki towaru dawno zniknęły, oraz nieczynny już przystanek autobusowy. Jego wschodnia część poważnie ucierpiała podczas pożaru. Podłoga w niektórych miejscach zapadła się, a zewnętrzne schody zawaliły się, odrywając przy tym spory kawałek ściany. Część pomieszczeń po tej stronie wydaje się nienaruszona, jednak jest to tylko złudne wrażenie. Mimo to wciąż można korzystać z zachodniej części budynku.
Ostatnio zmieniony przez Scarlet Witch dnia Pon Lis 27, 2017 11:07 pm, w całości zmieniany 2 razy |
| | | Lu Cavendish
Liczba postów : 41 Join date : 21/03/2017 Skąd : London, of course.
| Temat: Re: Okolice opuszczonego hotelu Nie Kwi 09, 2017 4:12 pm | |
| Zazwyczaj odznaczała się precyzją. Jej plany były dopracowane i bez luk, zawsze zakładała różne możliwości, a wcześniej przeprowadzała dogłębny research. Nawet jeśli coś szło nie tak, wrodzona inteligencja pozwalała jej jakoś wymknąć się kłopotom. No i zawsze pozostawały pieniądze - to rozwiązywało prawie każdy problem. Wszystko to sprawiało, że Lu często ryzykowała dla dobrego materiału i w większości przypadków jej się to opłacało. Zwyczajnie też nie wierzyła, żeby to JEJ miało coś nie wyjść. ...ale chyba nietrudno założyć, że i tak wpadki miały miejsce, prawda? Zawsze, ale to zawsze mogły się pojawić nieprzewidziane okoliczności, przez które wszelkie plany szły w łeb. I tak właśnie było tym razem. Ale może warto wyjaśnić sprawę od początku? Lu parę razy natknęła się na różne informacje o tzw. "Reaperze". Nie wiedziała o nim wiele, ale to, co obiło się jej o uszy, trochę zaciekawiło kobietę. Był najemnikiem, miał powiązania z TARCZĄ oraz... przejawiał ciekawe zdolności. Możliwe, że niektóre historie był przesadzone, ale parę razy pojawił się motyw, jakoby mężczyzna potrafił rozpłynąć się w powietrzu. To jednak wciąż było mało, a informacje nie były do końca sprawdzone - ot, raczej plotki, które dopiero potrzeba potwierdzić. A gdzie to najlepiej zrobić, jak nie wśród przestępczego światka? Starała się to robić dość dyskretnie, nie chcąc zwrócić na siebie uwagi. Tylko tego jej brakowało, by ściągnąć sobie na kark zabójcę! Jednak... te informacje naprawdę kusiły. Nie do końca jako materiał na artykuł (wtedy to już na pewno mogłaby pożegnać się z życiem), ale jako karta atutowa, coś na wymianę. Lubiła zbierać takie historie, wykorzystując je potem w rozmowach z niektórymi osobami i zapewniając sobie dostęp do wiedzy i materiałów, których nie dało się wykupić za zwykłe pieniądze. Meritum było jasne - coś takiego warte jest ryzyka. Tak więc trafiła w tę zapomnianą przez Boga okolicę. I do tego podniszczonego hotelu, który podobno robił za miejsce spotkań wielu ciekawych typków - nie było szans, żeby nie udało się czegoś tu podsłuchać lub dowiedzieć. Została jednak przyłapana (na szczęście przez idiotów, przynajmniej w jej mniemaniu, którzy nie ogarnęli, czego dokładnie szuka). To nie było jeszcze najgorszym scenariuszem, wiele razy wymigała się z takich sytuacji, jednak pechowo jeden z mężczyzn poznał w niej wścibską dziennikarkę (choć zadbała o zmianę wizerunku - prezentowała się jak typowa punkówa i nawet zrobiła sobie jednodniowe pasemka, byle oddalić skojarzenie z elegancko ubraną kobietą, którą na co dzień jest). Nie było już co myśleć o próbach dogadania się - trzeba było ratować skórę. Jedynym plusem było to, że byli w budynku. Na otwartym polu pewnie dużo łatwiej byłoby im ją zastrzelić. Choć pewnie woleliby nie zabijać jej od razu. W każdym razie - najpierw musieli by ją złapać! I tu niestety mieli na to spore szanse - Lu nie była urodzoną biegaczką. Na szczęście potrafiła myśleć, a plan budynku miała wykuty na pamięć. Udało się jej zgubić pościg, po czym wpadła do jednego z pomieszczeń, które znajdowało się w mniej uczęszczanej części budynku (większość tałatajstwa miała już ustalone tu swoje miejscówki, ten kąt raczej nie był odwiedzany). Zamknęła za sobą drzwi, po czym oparła się o nie, dysząc świszcząco. Czuła, jak coraz trudniej kontrolować jej swój oddech. Drżącą ręką sięgnęła do swojej torby, szukając inhalatora, i przy okazji szybko przebiegła spojrzeniem po pokoju.
Ostatnio zmieniony przez Lu Cavendish dnia Sro Maj 03, 2017 11:31 pm, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Reaper Żona Admina & Ojciec-Szlaban
Liczba postów : 215 Join date : 10/12/2016
| Temat: Re: Okolice opuszczonego hotelu Nie Kwi 09, 2017 5:19 pm | |
| Gabriel odwiedzał miejsca jak to ze zgoła odmiennego powodu niż Lu. Też szukał informacji, ale innego rodzaju - pewnych rzeczy zwyczajnie łatwiej było się dowiedzieć przychodząc tu "w cywilu", niż oficjalnie, jako Reaper (który notabene wolał bardziej ambitne miejsca spotkań...!). Nie chodzi tyle o zlecenia, bo z tym zazwyczaj nie miewał problemu (o ile robota nie naruszała za mocno jego zasad moralnych, które jeszcze miał), a o zdobywanie informacji o innych najemnikach, choćby przez samo niewinne podsłuchiwanie. Oprócz tego mógł się też całkiem sporo dowiedzieć o samym sobie, a konkretnie o jego nieco bardziej już znanym, "gorszym alter ego" - czy też raczej co o nim w tym przestępczym półświatku mówią. Taka wiedza okazywała się miejscami całkiem przydatna. Często tak przysłuchiwał się innym z boku, co było całkiem skutecznym sposobem na łatwe dorwanie kilku faktów przy jednoczesnym nie wzbudzaniu zbyt wielu podejrzeń. Cóż, całkiem pasował do takiego otoczenia, a i od czasu do czasu dla niepoznaki przyłączał się do rozmów. Niespecjalnie zapadał tu komukolwiek w pamięć - wszyscy byli zwyczajnie zbyt zajęci swoimi sprawami, żeby zwracać uwagę na jakiegoś kolejnego typa, który zapuszcza się w tę okolicę. Póki nie węszył zbyt otwarcie i nie wzbudzał podejrzeń, czuł się całkiem bezpiecznie. Teraz odbył krótką pogadankę z przypadkową grupką. Nie dowiedział się niczego ciekawego i konkretnego, co mogłoby mu się ewentualnie przydać, więc stracił zainteresowanie, przynajmniej chwilowo. Udał się więc w nieco spokojniejsze miejsce, do mniej uczęszczanej części budynku, żeby odpocząć nieco od tego męczącego na dłuższą metę towarzystwa. Wygospodarował sobie chwilę przerwy od podsłuchiwania wszystkich wokół i zaszył się w jakimś zapomnianym przez tutejsze towarzystwo pomieszczeniu. Zalegało tu sporo kurzu a przez wybite okno wpadał do środka wiosenny chłód, ale to drugie akurat zupełnie Gabrielowi nie przeszkadzało. Zgarnął szarą warstwę brudu z szafki stojącej przy drzwiach i usiadł na niej, zapalając papierosa by zająć sobie czas. Przynajmniej miał chwilę świętego spokoju... Przy czym "chwila" była tutaj znakomitym określeniem, bo nie minęło wiele czasu (w jego subiektywnej opinii) aż z oddali dobiegły do niego dźwięki niespokojnych, przyspieszonych kroków. Najpierw kilku osób, jak wnioskował, później już tylko jednej. Wyuczone, czulsze zmysły pozwalały mu naprawdę nieźle rozpoznawać takie rzeczy - i go na nie wyczuliły, więc słysząc, że kroki stopniowo coraz bardziej zbliżają się w jego kierunku, sięgnął dłonią do pasa, gdzie trzymał broń. Wyjął ją i odbezpieczył, na razie jednak nie celując w kierunku drzwi, a tylko wpatrując się w nie wyczekująco - na wypadek, gdyby ktoś jednak postanowił przez nie wpaść. I właśnie tak się stało, cóż za zaskoczenie. Rzucił zdyszanej, widocznie przerażonej kobiecie powłóczyste spojrzenie, starając się dociec, czy jest bardziej niebezpieczna niż wygląda. Jak na razie jednak nie wycelował w nią, nie chcąc robić sobie ewentualnych kłopotów wcześniej, niż to absolutnie koniecznie - w razie zagrożenia mógł całkiem łatwo zniknąć i wpakować jej nabój w kark, gdyby musiał. A w każdym razie miał nadzieję, że to mogłoby być takie proste! Uniósł brew, przypatrując się jej uważnie przez naprawdę krótką chwilę milczenia, podczas której mogła go nie zauważyć. Coś mu w niej nie pasowało, ale nie do końca potrafił stwierdzić co. Miał wrażenie, że skądś kojarzy jej twarz, ale nie wydawało mu się to w tej chwili szczególnie istotne. Nasunęła mu się tylko myśl: "Jestem wielce zdumiony, gdyż nie spodziewałem się, że do mojego pokoju, wszak opuszczonego, wpadnie rącza łania". - Zgubiłaś się? - rzucił zgryźliwie, odzywając się nagle. Nawet nie ruszył tyłka z miejsca, najwidoczniej uznawszy szafkę za całkiem wygodne miejsce na zadawanie takich pytań. Wypuścił dym z ust, wciąż dyskretnie trzymając dłoń na odbezpieczonym pistolecie - na wypadek, gdyby punkówa postanowiła wyjąć z torby coś, co mogłoby go jednak sprowokować do władowania w nią części magazynka (na szczęście dla Lu inhalator nie był jedną z takich rzeczy, chyba, że zamierzał niespodziewanie zmienić się w jakąś wyjątkowo niebezpieczną broń)! |
| | | Lu Cavendish
Liczba postów : 41 Join date : 21/03/2017 Skąd : London, of course.
| Temat: Re: Okolice opuszczonego hotelu Pon Kwi 10, 2017 12:08 am | |
| Gdy omiotła pomieszczenie spojrzeniem, natknęła się wprost na wzrok mężczyzny, a serce na chwilę jej stanęło. Był ostatnim, czego spodziewała się tu zastać. I niesamowicie komplikował jej sytuację. Przez głowę przeleciało jej nagle tysiące myśli, jak to może się skończyć, jednak... uspokoiła się zaraz. Mentalnie wylała na siebie kubeł zimnej wody i podeszła do tego na spokojnie. On raczej nie wiedział, co działo się przed chwilą. Nie miał skąd wiedzieć. Oznaczało to więc, że ma szansę jakoś się z nim dogadać. Możliwe, że nawet da radę go jakoś przekonać, by jej pomógł. Tak, tak powinna do tego podejść. Teraz jednak miała jeszcze jedną, trochę ważniejszą rzecz na głowie - zacząć znów normalnie oddychać. Choć myśli było wiele, cała wymiana spojrzeń trwała bardzo krótko. Przy okazji kobiecie praktycznie zaraz udało się w końcu wymacać w torbie inhalator. Na chwilę zupełnie przestała zwracać uwagę na mężczyznę, odsuwając na bok wszelkie konsekwencje, bo potrzeba wzięcia wdechu była dużo silniejsza. Drżącą dłonią szybko przyłożyła małe urządzenie do ust i zaciągnęła się lekarstwem, czując zaraz ulgę. Och... tego uczucia nie dało się porównać do niczego. Przymknęła na chwilę oczy, czekając aż jej organizm zacznie na nowo w pełni normalnie funkcjonować. Teraz mogła na spokojnie skupić się na swojej sytuacji. Otworzyła oczy i spojrzała znów na mężczyznę. W między czasie dotarły do niej jego słowa. "Dupek", przemknęło jej przez myśl. Nim się odezwała, raz jeszcze omiotła pomieszczenie spojrzeniem, lubiąc mieć pełny obraz sytuacji. Nie wyglądało, by krył się tu ktoś jeszcze ani by to pomieszczenie było wykorzystywane częściej (czyli faktycznie miała pecha, że akurat dzisiaj ktoś tu był. Ale czy faktycznie pecha...?). Zapisała sobie w pamięci parę szczegółów, by po raz trzeci skupić wzrok na nieznajomym. Ale tym razem na dłuższą chwilę. Wydawał się idealnie pasować w to miejsce. Typowy badboy, który za parę groszy wsadzi ci kulkę w łeb. Skrzywiła się lekko, widząc, że ten prawdopodobnie ma jakieś latynoskie korzenie. Teraz jednak trzeba było odłożyć uprzedzenia na bok. Wyprostowała się, wyraźnie nabrała pewności siebie, a jedną dłoń oparła na biodrze. – Nie. Zdecydowanie nie. Choć nie zmienia to faktu, że wyjątkowo chętnie opuściłabym to miejsce. Nie jest to jednak... aż tak proste. – Na chwilę przerwała, nie odrywając jednak od niego spojrzenia. Wyglądała, jakby nad czymś się zastanawiała. – Wyglądasz na tutejszego. Ile chcesz za dostarczenie mnie do domu? Możesz zaszaleć, stać mnie. Jej ton niekoniecznie zachęcał do współpracy. Słychać w nim było pewną wyższość, jak i przekonanie o tym, że będzie tak, jak tego chce. Wydawało się też, że w żadnym stopniu nie boi się mężczyzny, który przed nią stał.
Ostatnio zmieniony przez Lu Cavendish dnia Czw Kwi 13, 2017 4:56 pm, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Reaper Żona Admina & Ojciec-Szlaban
Liczba postów : 215 Join date : 10/12/2016
| Temat: Re: Okolice opuszczonego hotelu Pon Kwi 10, 2017 12:35 am | |
| Nie był sadystą (w każdym razie nie wydawało mu się, by był, nie miał satysfakcji z wysyłania ludzi do grobu. Tylko zysk!), ale jakąś dziwną, cichą radość sprawił mu widok kolejnej fali przerażenia mieszającej się z zaskoczeniem która przebiegła po twarzy kobiety, kiedy w końcu zauważyła jego obecność. Tak to jest, kiedy zapuszcza się w nieodpowiednią okolicę nie mając pojęcia, co się tu właściwie robi - teraz Gabriel miał niemal stuprocentową pewność, że ta niegrzecznie wyglądająca pani zwyczajnie znalazła się w bardzo niekorzystnym dla niej miejscu. Nie takie trudne zresztą było domyślenie się tego, z reguły ludzie nie biegali tędy z przerażeniem wymalowanym na twarzy... z reguły w ogóle nikt tutaj nie biegał. Bo z reguły nikt nawet nie zdążył ruszyć się z miejsca, jeśli już ktoś dostarczył mu sensownego powodu do biegu. Dał jej chwilę na złapanie oddechu kiedy w końcu dociekł, że z torebki nie wyciąga żadnej broni, a zwykły, pospolity inhalator. W tym popieprzonym świecie w zasadzie niczego nie można było być pewnym (czarne jest białe, białe jest czarne a inhalator to jakiś trująco gaz!), ale i tak poczuł się nieco uspokojony. Na tyle, że aż odwrócił od niej głowę i zdawał się z powrotem przenieść większość swojej uwagi na papierosa - ale idiotą nie był, więc i tak zerknął na nią uważniej, na wypadek, gdyby jednak próbowała sztuczek. Czy czegokolwiek. Ludzie potrafią zaskakiwać, Gabriel lubił być na takie wypadki przygotowany! Nie znał się na ludziach jakoś wybitnie dobrze. Nie był psychologiem, a jego postrzeganie rzeczywistości bywało momentami troszkę... upośledzone, ale dostrzegał pewne rzeczy! Na przykład to, że Lu wyraźnie już przestała się bać. A przynajmniej starała się wyglądać, jakby się nie bała. Co było jednoczesnym przejawem wyjątkowej odwagi, kiedy było się (najpewniej, jak zgadywał) zwykłym cywilem w budynku pełnym najemników, i jeszcze bardziej wyjątkowej głupoty. Najemnicy z reguły w jakiś sposób zakrawający niemal o fetysz uwielbiali strach - no, głównie ci już bardziej spaczeni emocjonalnie - a takiego roszczeniowego zachowania jak u Lu nie tolerowali. Z kolei Gabriel, kolokwialnie mówiąc, miał to gdzieś. Przecież miał przerwę. - Hola, hola, wstrzymaj konie - machnął na nią ręką, jakby chciał ją uciszyć. On też potrafi grać w grę "wszystko mi wolno" i jest całkiem niezłym graczem! - Skąd w ogóle pomysł, że mam jakąkolwiek ochotę ci pomóc? Wiesz, ile kłopotów mogę sobie przez to narobić? - Niee, jemu się nigdzie nie spieszyło. Jasne, ostatecznie pieniądze brzmiały wyjątkowo kusząco (przez najbliższy czas nie musiałby się pewnie za bardzo niczym martwić!), ale kto mu zabroni trochę się podroczyć? W końcu, dziewczyno - ZAKŁÓCASZ MU PRZERWĘ. Nie przerywa się przerw złodupcom. To wbrew kodeksowi. - I co mi wtedy dadzą twoje pieniądze, jak za dwa dni ktoś mnie ustrzeli jak kaczkę. Bo przecież trzeba zadbać o odpowiedni dramatyzm sytuacji, zanim podejmie się jakąkolwiek decyzję. Ach ci złole i ich maniera! |
| | | Lu Cavendish
Liczba postów : 41 Join date : 21/03/2017 Skąd : London, of course.
| Temat: Re: Okolice opuszczonego hotelu Czw Kwi 13, 2017 9:33 pm | |
| Zmrużyła nieznacznie oczy na to lekceważące podejście mężczyzny. Nie lubiła, gdy ktoś ją zbywał. Była też przyzwyczajona, że jej "prośby" spełniane są od razu. Szczególnie gdy oferowała pieniądze (i to nie małe!). I jakie to niby miał argumenty? Uniosła brew, słuchając tego z miną pod tytułem: "Ale że niby co pierdolisz?". No czysta abstrakcja, proszę państwa. Ale zachowuj się, Lu, spokojnie. Chcesz, żeby zabrał cię do domu, a nie wpakował kulkę w łeb. – Jakoś wątpię, byś tu w ogóle był i przyjmował jakiekolwiek zlecenia, gdybyś tak bardzo martwił się "kłopotami". Jak to mówią... "ryzyko zawodowe"? – Coś o takim ryzyku wiedziała! Choć w jej przypadku nie było ściśle powiązane z zawodem, sama się w nie pakowała. No... jak na przykład teraz. Ale czego nie robi się dla informacji, którymi potem będzie mogła pobić artykuły Kary na głowę (musi się w końcu dowiedzieć, jakim cudem ona zdobywa tak dobre relacje z tych wszystkich nieprawdopodobnych sytuacji. Na pewno ma jakieś wtyki! No ale z niej to jest po prostu chodzące szczęście, nie zdziwiłaby się, gdyby się okazało, że na żywo zna jakiegoś bohatera)? – Postawię sprawę jasno, nie mam czasu na dyskusje. – Spodziewała się, że tamci raczej założą, że zdążyła zwiać i nie będą dokładnie przeczesywać budynku, ale lepiej było dmuchać na zimne. – Pieniędzy mam od cholery. Przy sobie, co prawda, ledwie dwieście dolców w gotówce, ale na zastaw mogę dać kluczyki do auta – które samo w sobie jest dowodem, że faktycznie jest nadziana – a jedyne, czego chcę, to bezpieczne dotarcie do domu. Nie mam żadnych śmiertelnych wrogów, na mojej śmierci raczej żaden chuj nie zyska, a pomocy potrzebuję jednorazowo. Zwyczajnie... hm, nadepnęłam komuś na odcisk, nawet paru osobom, za co mnie chętnie dorwą, ale o czym pewnie już jutro zapomną. Nie miała ochoty się tłumaczyć, teraz jednak była w dość patowej sytuacji. Starała się nie okazywać, jak zażenowana jest tym, że musi się o cokolwiek dopraszać, i wciąż przyjmowała postawę osoby, która panuje nad sytuacją. – A jeśli faktycznie przejmujesz się kłopotami, to chyba znak, że czas zmienić zawód – dodała na koniec, patrząc na niego jakby... z pewnym wyzwaniem? "On powinien zmienić zawód, a ja kandydata na ochroniarza. Szkoda, że, kurwa, nie mam dużego wyboru", przemknęło jej przez myśl. Choć mogła zgrywać, że nieznajomy jest tylko jedną z opcji, a ona może zwyczajnie olać jego pomoc i poradzić sobie bez tego, to jej sytuacja nie była na tyle ciekawa, by wybrzydzać. Próby poradzenia sobie samej mogły skończyć się naprawdę źle. Ale okazywanie tego nie było w tej chwili mądre. |
| | | Reaper Żona Admina & Ojciec-Szlaban
Liczba postów : 215 Join date : 10/12/2016
| Temat: Re: Okolice opuszczonego hotelu Czw Kwi 13, 2017 10:18 pm | |
| Gabriel miał alergię na rozpieszczone księżniczki, a Lu zdecydowanie była jedną z nich. Łatwo było zignorować osobiste uprzedzenia gdy w grę wchodziły pieniądze, które bardzo łatwo zagłuszały i sumienie, i irytację, ale w mężczyźnie odezwały się pokłady czystej, ludzkiej złośliwości. Mógł więc sobie pozwolić na chwilę dręczenia jej, żeby trochę zetrzeć jej tę pewność siebie z twarzy - a księżniczka nie miała w tej chwili wielkiego wyboru. Skoro jednak prosiła kogoś o pomoc to najwyraźniej perspektywa samotnej podróży przez budynek nie wydawała się specjalnie kusząca, a Gabriel bezczelnie wykorzystywał tę chwilę swojej przewagi. Przykro mi, księżniczko, ale w tym pokoju nikt się nie znajduje pod twoją władzą! Spojrzał na nią krzywo unosząc brwi, by zaraz uśmiechnąć się kwaśno pod nosem. Ostentacyjnie pokazywał jej, jak bardzo ma gdzieś jej los (za to mniej gdzieś miał stan jej portfela, ale o tym później, dajmy mu chwilę triumfu nad aroganckimi dziennikarkami). - Szukam tu informacji, nie zleceń - wyglądał na typa spod ciemnej gwiazdy, fakt, ale żeby go tak od razu oskarżać o bycie najemnikiem, no wiesz! Nie tylko Lu zapuszczała się w takie miejscówki z innych powodów niż polowanie na łatwą kasę. A w tym wypadku... Gabriel nawet nie skłamał! Wysłuchał jej tyrady w spokoju i milczeniu, nie przejmując się nawet cichym wyzwaniem, które mu rzucała. Gdyby tak osobiście podchodził do każdego, mniej lub bardziej bezpośredniego prowokowania, pewnie już dawno wąchałby kwiatki od spodu. I to na amen, tym razem. Zastanowił się przez chwilę, czy dać sobie spokój z tymi gierkami i zwyczajnie przystać na jej (dość kuszącą) propozycję, ale uznał, że może sobie pozwolić na jeszcze moment odpowiadania bezczelnością na bezczelność. Żadna przypadkowa pannica mu nie będzie mówiła, co ma robić, nie upadł tak nisko. - Słuchaj, ujmę to tak - zaczął w końcu, przeciągając się. Tak, nadal ostentacyjnie okazywał brak zainteresowania jej problemami (ale, cholera, portfel... Nie, Gabriel, to zaraz! Ty pieprzony materialisto...) i było to nawet całkiem zabawne na swój sposób - Z takim podejściem daleko nie zajdziesz. Nie jesteś księżniczką, to nie jest twój zamek, a ja nie jestem księciem na białym koniu gotowym na spełnienie twoich rozkazów. Więc zejdź trochę z tonu, jeśli nie chcesz sobie narobić dodatkowych kłopotów. Dotarło? - Książę na białym koniu nie oczekiwałby wprawdzie zapłaty za swoją pomoc, ale sens pozostawał ten sam. Lu naprawdę musiała mieć pecha w doborze improwizowanych ochroniarzy, skoro trafiła na Gabriela w nastroju do pouczania i droczenia się. Cóż, jemu było trochę bardziej wszystko jedno niż jej! |
| | | Lu Cavendish
Liczba postów : 41 Join date : 21/03/2017 Skąd : London, of course.
| Temat: Re: Okolice opuszczonego hotelu Czw Maj 04, 2017 12:00 am | |
| Podczas całej tej pogawędki, Lu cały czas nasłuchiwała uważnie wszelkich dźwięków dookoła. Jeśli ktokolwiek jej jeszcze szukał, to albo był po drugiej stronie budynku (jeśli w ogóle w nim), albo był jakimś pieprzonym ninja, który porusza się bezszelestnie. Ta świadomość pozwoliła się jej po części uspokoić i zredukować wszelkie nerwy do minimum. Może jednak nie jest aż tak bardzo skazana na pomoc tego upartego dupka? ...zaraz przed samą sobą z niechęcią przyznała, że mimo wszystko tak, gdy tylko przypomniała sobie, jak jeszcze chwilę temu koło ucha przeleciała jej kula pistoletu. Na samą myśl, co by było, gdyby pocisk poleciał dwa centymetry w lewo, przeszedł dziewczynę nieprzyjemny dreszcz. Nie było tego na szczęście widać. Cóż, mogła być bezczelna i pewna siebie, ale nie miała zamiaru ryzykować swoim życiem. Ceniła je sobie. Pozostawało więc jedno – zagryźć zęby i przekonać pana "nie-szukam-tu-kłopotów" do współpracy. – Mimo wszystko nie wyglądasz na takiego, który by ich nie przyjmował. Szczególnie chodząc z taką spluwą. – Och, na pewno zaraz powie, że to pewnie tylko dla obrony własnej. Uch, nieważne. Wzięła głębszy wdech, starając się jakoś powstrzymać rosnącą irytację. Rzadko miała do czynienia z ludźmi, którzy nie robią tego, czego od nich chce. I którzy wymagają od niej pokory. Lu ani trochę nie podobała się taka sytuacja. "Dobra, mała. Odbijesz to sobie potem. Chcesz stąd wyjść, pamiętaj, a on ci się do tego zdecydowanie przyda", powiedziała sobie, mnąc w ustach przekleństwa. Najchętniej wsadziłaby mu w dupę tego konia, o którym wspominał. – Dotarło – mruknęła w końcu przez zaciśnięte zęby. "Może mam ci jeszcze wycałować buty?". – Będziesz więc tak miły i odeskortujesz mnie do domu za odpowiednią opłatą? Wysoką opłatą – powiedziała powoli, starając się nie wlewać w swoje słowa zbyt wiele frustracji. Ostatnie dwa słowa stanowczo zaakcentowała. |
| | | Reaper Żona Admina & Ojciec-Szlaban
Liczba postów : 215 Join date : 10/12/2016
| Temat: Re: Okolice opuszczonego hotelu Nie Maj 07, 2017 1:31 pm | |
| Lily mogłaby się zdziwić, jakie umiejętności posiadają nawet podrzędni najemnicy w podrzędnej, rozpadającej się ruderze. Ten "zawód" wymagał nauczenia się pewnych rzeczy, żeby po pierwszej akcji nie skończyć za kratkami i potencjalnie gnić tam do końca życia, więc "pieprzeni ninja" nie wydawali się wcale tak nierealni. Szczególnie, jeśli postanowili się uwziąć na Lu, która... chyba słyszała i widziała trochę za dużo jak na cywila. Gabriel mógłby ją wydać, wątpiąc, by kobieta stanowiła szczególnie trudny cel do ogłuszenia albo zawleczenia gdzie trzeba. Tylko po co? Nikt mu nie zaoferuje za to pieniędzy. A ewentualne narobienie sobie kłopotów za pomoc jej nie robiło na nim szczególnego wrażenia. W końcu... Lu to nie jego problem. Lu to spora gotówka. Lu to zysk. - Nie wiem czy wiesz, skarbie, ale w takie miejsca jak to nie przychodzi się bez broni. Chyba, że planujesz samobójstwo, o co pewnie bym cię posądził, ale w takim wypadku raczej nie błagałabyś mnie o pomoc - uśmiechnął się do niej słodko i wyjątkowo paskudnie, bo był to grymas tak wymuszony, jak tylko się dało. Ale nie drążył tematu, bo nie było to do szczęścia potrzebne ani jemu, ani zbuntowanej pannicy przed nim, która notabene w jego opinii powinna się zamknąć. Ona nie była przyzwyczajona, że ktokolwiek jej nie słucha, on - że ktokolwiek wydaje mu rozkazy. W każdym razie odzwyczaił się od słuchania poleceń już dobrych kilka lat temu (a i przed tymi kilkoma laty przychodziło mu to z trudnością). Dobrali się wiec wyjątkowo pechowo, ale w tym wypadku to Gabriel miał szczęście mieć przewagę. Cudowne uczucie. Perwersyjna przyjemność. - Widzisz, to nie było takie trudne - zszedł z szafki i podniósł broń, wcześniej już przeładowaną. Odwrócił się jeszcze do Lu i podał kwotę, której oczekuje jako wynagrodzenia - wysoką kwotę, ale wątpił, by Lily zgłaszała obiekcje mając na uwadze swoje życie, o które się bała! - A jak na razie dawaj kluczyki - wyciągnął bezczelnie rękę i poruszył palcami, jakby ponaglając ją. Bo przecież nie zaufa jej tak po prostu. No i sama zaproponowała taki zastaw, a on przecież nie będzie się kłócił... |
| | | Lu Cavendish
Liczba postów : 41 Join date : 21/03/2017 Skąd : London, of course.
| Temat: Re: Okolice opuszczonego hotelu Sro Maj 31, 2017 10:07 pm | |
| Na słowa o "błaganiu" aż zgrzytnęły jej zęby. Jak dobrze, że stać ją na dobrego dentystę, bo inaczej wszelkie tego typu sytuacje zrujnowałyby jej uśmie-... nie, czekaj. Nieważne. Meritum sprawy było to, jak bardzo uwłaczała jej dumie sama myśl, że musiała się do tego posunąć. I choć robiła to nie pierwszy raz (w różne sytuacje już się pakowała), to wciąż przychodziło jej to z trudem. "Dupek. Nadęty, napuszony dupek", wyżyła się w myślach, na twarzy zachowując jednak względny spokój. Nie chciała mu dawać tej satysfakcji... choć koleś wyglądał na takiego, który był w pełni świadom władzy, jaką nad nią miał. Z drugiej strony musiałby być dość nierozgarnięty, by tego nie ogarnąć. Mimo wszystko powinna się więc cieszyć. Wolała być chroniona przez kogoś, kto umie myśleć. W każdym razie w tym jednym przypadku wyjątkowo siedziała cicho. Podczas całej tej rozmowy ani na chwilę nie spuszczała z niego oka. Trudno było w końcu zaufać komuś spotkanemu w takim miejscu! Choć z drugiej strony... raczej nie miałaby szansy mu zwiać, gdyby postanowił ją schwytać czy zabić. Przynajmniej dopóki są w tym budynku. Mimo to nie potrafiła się pozbyć tej choćby minimalnej ostrożności; była też gotowa w każdej chwili sięgnąć po broń lub zerwać się do ucieczki (przy czym to drugie w ostateczności, naprawdę nie była to jej mocna strona). Odruchowo też spięła się bardziej, gdy mężczyzna podniósł broń, ale nie dała tego po sobie poznać. Choć dało się wyczuć dość ciężką atmosferę w powietrzu. O dziwo, częściowy spokój przywróciła jej rozmowa o pieniądzach. I nawet, jeśli suma była dość wysoka, przystała na nią bez problemu. Kwestia forsy była teraz jej najmniejszym kłopotem. Za to dużo bardziej niechętnie oddała kluczyki. – ...to maleństwo ma do mnie wrócić. – Nie chciała mu zarzucać wiarołomstwa, ani trochę, w ogóle. Nawet powstrzymała się przed powiedzeniem: "Oszukaj mnie i ukradnij wóz, a znajdę cię wszędzie i zniszczę. Po prostu zniszczę". ...no co? Naprawdę lubiła ten samochód! Zdecydowanie wolałaby mu dać jakąś zaliczkę. Niestety ta okolica nie wyglądała na taką, gdzie łatwo znaleźć bankomat. Gdy już rzuciła swojemu tymczasowemu ochroniarzowi kluczyki do auta, skrzyżowała ramiona i spojrzała na niego wyczekująco. – Okej, więc prowadź. I przy okazji powiedz, jak się w ogóle do ciebie zwracać. Chyba że mam przez całą drogę wołać na ciebie per Panie Mroczny. |
| | | Reaper Żona Admina & Ojciec-Szlaban
Liczba postów : 215 Join date : 10/12/2016
| Temat: Re: Okolice opuszczonego hotelu Czw Cze 01, 2017 12:25 am | |
| Był bezczelny kiedy mógł sobie na to pozwolić. W tym przypadku - mógł, bo miał władzę, kontrolę nad sytuacją i nad samą Lu, której zresztą nie pozostawał większy wybór. W każdym razie nie lepszy niż chwilowe wynajęcie przypadkowego, podejrzanie wyglądającego faceta, żeby jej bronił. To spore ryzyko, ale z drugiej strony... nie, nie miała zbyt wielu opcji. Ewentualnie przeprawić się przez hotel samotnie, również sporo ryzykując. Gabriel doskonale zdawał sobie z tego faktu sprawę, więc z sadystyczną przyjemnością gnębił nieco swoją wyszczekaną, chwilową "klientkę". Jak najbardziej był świadom swojej przewagi nad wyraźnie znajdującą się na przegranej pozycji panną Cavendish, choć... i tak nie wykorzystywał tego faktu tak bardzo jak mógł. Sam zresztą trochę ryzykował, może niezbyt dużo, ale zawsze - cóż, im mniej przypadkowych osób widywało go w takich szemranych miejscach tym lepiej dla niego. Z drugiej strony, co Lu o nim wiedziała? Nic. Mógł się więc czuć bezpiecznie, zakładając, że dość szybko o nim zapomni. To w końcu musi być dla niej dość upokarzające, a typ osób takich jak ona prędko wyrzucał takie incydenty z pamięci. Tak mu się przynajmniej zdawało. Tak, jak ona uważała na niego, tak on uważał na nią. Choćby z czystego przyzwyczajenia obserwował ją kątem oka, jak zawsze gotów w zasadzie na wszystko, nawet ze strony tak... niepozornie wyglądającej, zagubionej i wybitnie wkurwiającej panny. No, może nie wybitnie, ale mógłby współczuć osobom zadającym się z nią na co dzień, jeśli była tak wygadana i bezczelna przez cały czas. Choć na pewno była mniej denerwująca, niż gdyby okazała się być rozhisteryzowana i płaczliwa za co osobiście wyrzuciłby ją przez okno. Przynajmniej wyprowadziłby ją w ten sposób z hotelu, tak?... tak czy owak przyjął od niej kluczyki i wsunął je do kieszeni, zastanawiając się, czy w ogóle będzie mu się chciało je oddawać. Chociaż... po co mu samochód? Nawet nie chciałoby mu się go sprzedawać. Za dużo zachodu! - Całkiem jesteś roszczeniowa jak na kogoś w takiej sytuacji - stwierdził swobodnie, krzywiąc usta w parodii kwaśnego uśmiechu. Zajął się jednak swoim zadaniem wyprowadzenia stąd Lu żywej i w jednej kawałku. Przysunął ucho bliżej drzwi i nasłuchiwał krótką chwilę. Nie dosłyszawszy niczego podejrzanego, przynajmniej nie bardziej niż zwykle, wyjrzał powoli na pusty, zakurzony i śmierdzący stęchlizną korytarz. Wydawało się bezpiecznie. Jak na takie miejsce, w każdym razie. Wyszedł więc na zewnątrz, dając Lu znak, by poszła za nim. Pistolet uniósł nieco, w razie czego gotowy strzelać we wszystko co się rusza i ma ochotę mierzyć do nich z broni. Wyglądał na skupionego, ale dość... spokojnego. Wciąż czujnie nasłuchiwał i obserwował, ale szedł przed siebie dość pewnie, prowadząc kobietę starymi korytarzami tej podrzędnej meliny dla najemników. Dopiero po przejściu kilku metrów odezwał się znowu, jakby przypomniał sobie nagle o pytaniu, które chwilę temu mu zadała. - "Pan Mroczny" brzmi jak niezły pseudonim, gdybym kiedyś jakiegoś potrzebował to chętnie go wykorzystam - rzucił, ani trochę nie dając się wyprowadzić z równowagi tą uwagą - Gabriel - rzucił jednak, przedstawiając się jakże kontrastowym i do niego, i do całego otoczenia i sytuacji imieniem. A niech Lu spróbuje zażartować... osobiście zaprowadzi ją do tamtej bandy goniących ją oszołomów. Cóż, przynajmniej uczciwie zachowałby kluczyki do samochodu! |
| | | Lu Cavendish
Liczba postów : 41 Join date : 21/03/2017 Skąd : London, of course.
| Temat: Re: Okolice opuszczonego hotelu Pon Cze 05, 2017 3:06 pm | |
| Tak, Gabriel był teraz panem sytuacji. Co na swój sposób było trochę absurdalne. W końcu to panna Cavendish płaciła, więc miała prawo wymagać! Szczególnie że płaciła dość sporo! Z drugiej strony… cóż, Edgelord Pan Mroczny konkurencji "na rynku pracy" w tej chwili nie miał żadnej, Lu raczej nie miałaby jak zgłosi do do rzecznika praw konsumenta, a dodatkowo jej ochroniarz wyglądał na takiego, co to na własną rękę dość szybko potrafi sobie załatwić dopływ gotówki. Czyli, jak to już doszła do tego parę razy w ciągu ostatnich paru minut, jest w dupie. W czarnej i głębokiej, choć nigdy, psia mać, murzyńskim pedziem nie była. Dobrze by jednak było mimo wszystko wyjść z tego obronną ręką. Może i przeszpiegi jej tym razem nie poszły, ale… skoro Pan Mroczny także przybył tu po informacje, a przy okazji wyglądał na częstego bywalca podobnych miejsc, mógł wiedzieć parę rzeczy. Tylko jak by tu je subtelnie z niego wyciągnąć? Na pewno coś wymyślić. Ale to po kolei, wszystko w swoim czasie. Nie chciała, by uznał ją za wścibską na tyle, by oddać w ręce tamtych idiotów. I zdawało się jej, że wykupywanie od niego informacji również nie byłoby najprostsze. Ech, powinna w końcu załatwić sobie porządnego kreta w tym światku… – Płacę, więc wymagam – skomentowała jego przytyk, choć wiedziała, jak małe ma to teraz znaczenie. Nie znosiła być na czyjejś łasce. Była przyzwyczajona, że to wszyscy wokół muszą się z nią liczyć, nie na odwrót. No… nie licząc pewnego okresu, o którym pamiętać nie chciała. A ta sytuacja, jak na złość, musiała jej o nim przypomnieć. Tak naprawdę właśnie on był głównym powodem, przez który tak źle znosiła jakiekolwiek uzależnienie od innych. Uniosła brew z irytacją, gdy mężczyzna ruszył przodem, ignorując jej pytanie. Miała ochotę dopowiedzieć coś jeszcze, ale… wydostanie się z tego budynku było teraz priorytetem. Ruszyła więc za nim, gdy tylko dostała taki znak. Poruszała się dość cicho, co zapewne było spowodowane tym, że akurat nie miała obcasów ani szpilek, które nosi na co dzień (no, prócz wypadów do barów). Choć glany też nie były idealnym obuwiem do skradania się. Musiała jednak jedno przyznać. Mimo jej nie do końca pozytywnego podejścia do nowego ochroniarza, którego miała ochotę udusić już parę razy, jego opanowanie i spokój działały na nią kojąco. Widać było, że się na tym zna, że wie, co robi. Wyglądał, jakby to był po prostu jego kolejny dzień w pracy, rutynowa sprawa. Co by o nim nie mówić, można się było przy nim czuć w miarę bezpiecznie (nie licząc tego, że sam mógł odstrzelić jej głowę w każdej chwili. Ale by mu się nie opłacało!). I ku własnemu zdziwieniu, Lu jednak dostała odpowiedź na swoje pytanie. Nie mogła powstrzymać lekkiego uśmieszku. – "Pan Mroczny" mimo wszystko bardziej ci pasuje – rzuciła tylko z lekką nutką rozbawienia (ale się nie zaśmiała!), przy okazji rozglądając się wokół. Aż od tego widoku znów się skrzywiła. Choć chodzenie w takie miejsca było często konieczne w jej pracy, nigdy nie sprawiało jej to przyjemności. Brud, syf i mogiła. Zmarszczyła nosek, nie chcąc myśleć o tych wszystkich świństwach, które zmuszona jest wdychać. Miała wrażenie, że jej organizm jeszcze się na niej za to zemści. |
| | | Reaper Żona Admina & Ojciec-Szlaban
Liczba postów : 215 Join date : 10/12/2016
| Temat: Re: Okolice opuszczonego hotelu Wto Cze 06, 2017 8:34 pm | |
| Biedna Lily, która musiała wyłożyć sporą sumę pieniędzy na potencjalnie ratowanie swojego tyłka, a na dodatek znosić jeszcze Gabriela. Gdy miał do czynienia z "ważniejszymi" zleceniodawcami, którzy rzeczywiście mieli jakieś znaczenie, potrafił oczywiście trzymać język za zębami. W większości przypadków był po prostu... profesjonalistą - brał pieniądze i bez gadania czy kręcenia nosem wykonywał zlecenie, okazując chociaż minimum szacunku jeśli powinien. W przypadku Lu jakoś nie czuł by powinien, szczególnie, że sama miała niewyparzoną buźkę i Gabriel nie zamierzał się jej kłaniać. Z kolei wyciąganie od niego informacji na pewno nie będzie łatwe. Lily nie byłaby pierwszą osobą, która próbuje czegoś się od niego dowiedzieć - Gabriel potrafił trzymać język za zębami, a lata praktyki, czy to w TARCZY, czy w branży najemnika, pozwoliły mu wyczulić się na takie zachowania. Jakkolwiek dziennikarze nie byliby wszechstronnie uzdolnieni w niemal wszystkim, Lu musiałaby się uciec chyba do pomocy mrocznych sił nadprzyrodzonych żeby wydobyć z Gabriela cokolwiek. W każdym razie cokolwiek ważniejszego... albo prawdziwego. - Ratuję ci dupę, więc wymagaj trochę ciszej - odciął się bardzo uprzejmie. Można to było traktować albo jako zwykłą uwagę, albo jako cichą groźbę. Chociaż Gabriel był na tyle przyzwyczajony do pyskatych, rozpuszczonych księżniczek, że zachowanie Lu nie robiło na nim większego wrażenia. Było to bardziej zabawne niż denerwujące, ale i tak może się trochę podroczyć. Dlaczego by nie! Na szczęście Lily nie była przy okazji nieporadna, bo poruszała się całkiem ostrożnie. Może nie jak profesjonalista, ale Gabriel był zadowolony, że nie włazi mu na pięty i nie robi za dużo hałasu. Nie spodziewał się wielkiego zagrożenia - gdyby najemnikom bardzo zależało na zrobieniu jej dziury w czaszce to kręciliby się po wszystkich piętrach wte i wewte - ale i tak chciał zachować chociaż podstawową ostrożność. Nigdy nic nie wiadomo, a on wcale nie miał ochoty na wpakowaniu się w jakąś jatkę. Nawet w imię niezłych pieniędzy. Czuł się jednak raczej pewnie i nie było widać po nim... w zasadzie żadnego napięcia, więc Lu rzeczywiście mogła się czuć przynajmniej względnie bezpieczne. Szczególnie, że udawało im się jeszcze rozmawiać, czyli sytuacja widocznie rzeczywiście nie była taka zła! - Jakoś nie dostało mi się takie pasujące - ale nie zamierzał narzekać. Imię to po prostu... imię, rząd literek w papierach, a i to można łatwo zmienić czy podrobić w razie potrzeb, jeśli wie się jak - A twoje imię, Rozpuszczona Księżniczko? Powiódł ją dalej nieprzyjemnym korytarzem, jak zwykle czujny ale stosunkowo zrelaksowany jak na takie okoliczności.
Ostatnio zmieniony przez Reaper dnia Czw Cze 29, 2017 9:25 pm, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Pani Kar Kapryśna Pani.rar
Liczba postów : 619 Join date : 10/12/2016 Skąd : Mroczny wymiar
| Temat: Re: Okolice opuszczonego hotelu Sro Cze 21, 2017 6:59 pm | |
| Nasza urocza parka sobie dogryza... a w tym momencie do nozdrzy obojga może dotrzeć dziwny, nieprzyjemny zapach. Coś jak... palone włosy? Albo tlący się materiał? W każdym razie średnio przyjemny odorek. |
| | | Lu Cavendish
Liczba postów : 41 Join date : 21/03/2017 Skąd : London, of course.
| Temat: Re: Okolice opuszczonego hotelu Czw Cze 22, 2017 1:45 am | |
| Jak łatwo się domyślić, w swoim własnym odczuciu Lu jak najbardziej była ważną klientką, z którą trzeba się liczyć i o którą trzeba dbać. Było dla niej oburzające, że ktoś w ogóle może inaczej myśleć! Jednak z drugiej strony… musiała przyznać, że zachowanie Gabriela nie przeszkadzało jej w takim stopniu, jaki mogłyby sugerować jej reakcje. Och, zawsze na wszystko i wszystkich się irytowała czy wyklinała, to była norma. Szczególnie gdy ktoś bywał równie pyskaty co ona. Mimo to takie osoby szanowała minimalnie bardziej niż resztę świata. Ci dobrzy, wrażliwi, miłosierni i delikatni działali jej na nerwy oraz sprawiali, że tym bardziej miała ochotę ich gnoić (no, zdarzył się jeden wyjątek. NO ALE JEDEN), za to ci, którzy potrafili się odgryźć lub mieli jako-taki charakterek, byli zdecydowanie łatwiejsi do zniesienia. Choć zdawało się, że na nich Lu wyklina jeszcze bardziej (i w sumie tak było-...), to jednak wymienianie się kąśliwymi uwagami było ciekawsze niż znoszenie rozmemłanych ciot. I pewnie panna Cavendish by to doceniła… gdyby nie była w tej chwili na łasce Gabriela, psia mać. Tego nie znosiła, nieważne kim była osoba, która miała tymczasową "władzę" nad jej życiem. – Ratujesz, bo, jak powiedziałam dosłownie chwilę temu, płacę ci za to. Więc skoro nie jest to twoja dobra wola ani charytatywny gest, to pogódź się z tym, że będziesz musiał znosić moje gadanie. Nie jestem w tej chwili głośniejsza niż ty – choć tak powiedziała, odruchowo ściszyła trochę ton. Mimo wszystko… wciąż trochę się bała! Nie przyznałaby się do tego, strach był słabością, a słabości nauczyła się skrzętnie ukrywać, ale… bała się i tak. Inaczej w końcu nie prosiłaby Gabriela o pomoc. – ...Lily – odpowiedziała po krótkiej chwili zawahania. Rzadko korzystała z tego imienia, uważała, że nie pasuje do niej. I nie chciała ryzykować, że mężczyzna mógłby skojarzyć ją jako Lu. Było to mało prawdopodobne, ale kto wie, czy i on nie zmieniłby zdania w sprawie pomagania jej, gdyby się dowiedział, że ma do czynienia ze wścibską dziennikarką, która o każdym tutaj (z Gabrielem włącznie) z chęcią napisałaby parę kąśliwych słów. Kobieta już miała zamiar rzucić jakąś uwagą w ramach odpłaty za "rozpuszczoną księżniczkę", by później przejść do planu wyciągnięcia jakichkolwiek informacji od Gabriela, jednak w tym samym momencie doszedł do niej zapach. Niepokojąco znajomy zapach. W jednej chwili zbladła bardziej, niż w momencie, gdy wpadła do pokoju okupowanego przez Gabriela, i zatrzymała się w miejscu. Można by pomyśleć, że wrosła w ziemię i skamieniała, tak bardzo strach nią zawładnął. Ten sam, którego jeszcze chwilę temu nie chciała okazywać. – ...też to czujesz? – spytała dziwnie wysokim tonem, ledwo mówiąc przez ściśnięte gardło. |
| | | Reaper Żona Admina & Ojciec-Szlaban
Liczba postów : 215 Join date : 10/12/2016
| Temat: Re: Okolice opuszczonego hotelu Czw Cze 29, 2017 9:36 pm | |
| Gdyby Lily była jakimś istotnym, wpływowym zleceniodawcą, Gabriel jak najbardziej mógłby się z nią liczyć; ale była tylko zagubioną dziewczynką w nieodpowiednim miejscu o nieodpowiednim czasie, która bardzo chciała wyglądać, jakby miała cokolwiek pod kontrolą... nie mając pojęcia, co robi. W każdym razie tak właśnie widział ją najemnik, i między innymi z tego względu miał jej opinię bardzo, bardzo głęboko tam, gdzie słońce nie dochodzi. Chociaż i tak wolał ten typ osób, niż rozhisteryzowane płaczki, które były... po prostu żałosne. No dobra, nie, żeby w jego odczuciu Lu nie była żałosna (był trochę mizantropem, nie miejcie mu za złe tego hejtu), ale nie tak bardzo niż gdyby miała zapłakana i przerażona błagać go o pomoc. Za to policzył jej mały punkt. Poza tym, w gruncie rzeczy dało się jej zjeść - przynajmniej można było zarzucić kilkoma uszczypliwościami zajmując sobie czas, choć pewnie nie była to wyjątkowo mądra rzecz w tej chwili. Ale w razie czego - Gabriel sprawnie uratowałby dupę przynajmniej sobie. - "Musiał" to w twoim przypadku bardzo niebezpieczne słowo - zauważył, bo Lu nadal była na jego łasce. A on nadal miał kluczyki do jej samochodu, który sam w sobie pewnie kosztował niemało, ale... już jakiś czas temu doszedł do wniosku, że zastrzelenie jej byłoby średnio opłacalne. No ale co mu szkodzi trochę sobie porzucać enigmatycznie groźnymi uwagami? - I chodzi mi bardziej o to, że twoje marudne paplanie jest męczące. Mimo takiego gadania udawało im się być w miarę cicho, więc Gabriel tym bardziej nie uznawał, że naprawdę jest się czego obawiać. Lily i tak raczej nie dowiedziała się niczego na tyle ważnego, żeby najemnicze tałatajstwo koniecznie chciało zademonstrować jej, jak pachną kwiatki od spodu. - Czyli jest nas dwoje z niepasującymi imionami - Stwierdził, uśmiechając się kwaśno. Lily było zwyczajnie zbyt delikatne jak na taki kawał jędzy. A co do jej zawodu zapewne prędzej czy później się dowie; wbrew pozorom zagląda od czasu do czasu do prasy! Co ważniejsze informacje trzeba znać. Pewnie wyczuł zapach nieco wcześniej niż Lily, nie zatrzymał się jednak, a jedynie zwolnił nieco kroku, mrużąc oczy. Wyjątkowo nie podobała mu się ta wyjątkowo dobrze znana woń, która nigdy nie kojarzyła mu się z niczym dobrym. - Coś się pali - stwierdził oczywistość, zarazem odpowiadając na pytanie Lily. To... był pewien problem. Chciał przyspieszyć kroku i poszukać innej drogi, w przeciwną stronę niż docierał do niego zapach dymu, ale zauważył, że Lily wrosła w ziemię. Skrzywił się i niemal zgrzytnął zębami; nie miał najmniejszej ochoty spędzać tu ani sekundy dłużej niż musi, a Lu widocznie chciała mu to utrudnić - Nie stój tak jak idiotka, rusz się. Nie zamierzał wykazywać się empatią. |
| | | Pani Kar Kapryśna Pani.rar
Liczba postów : 619 Join date : 10/12/2016 Skąd : Mroczny wymiar
| Temat: Re: Okolice opuszczonego hotelu Wto Lip 04, 2017 12:28 pm | |
| Nad ich głowami zaczął powoli zbierać się szary dym, a zapach zaczął się nasilać. Ogień musiał znajdować się w jednym z pomieszczeń, nagle jak na potwierdzenie z hukiem otwarły się trzecie drzwi, z których na przeciwległą ścianę wytoczył się jakiś mężczyzna. W popłochu zerwał z siebie palący na krańcach płaszcz i rzucił się do ucieczki w przeciwnej stronę, co stojący na korytarzu Gabriel i Lu. Sam płaszcz również nie pozostawał obojętny na ogień, który szybko się rozprzestrzeniał. Na korytarzu zaczęło się robić dosłownie gorąco, a z otwartego pokoju wydostawało się coraz to więcej dymu, szybko wypełniającego korytarz swym gryzącym jestestwem. |
| | | Lu Cavendish
Liczba postów : 41 Join date : 21/03/2017 Skąd : London, of course.
| Temat: Re: Okolice opuszczonego hotelu Sob Sie 26, 2017 11:04 pm | |
| To ciekawe, że mimo wszystko mieli tych parę cech ze sobą wspólnych. Prawdopodobnie, gdyby było inaczej, ta współpraca zakończyła by się w momencie rozpoczęcia, więc Lu powinna chyba podziękować Bogu (którego wyklina równie często, co ludzi), bo na pewno nie karmie. Po prawdzie jej zdolność do wywijania się bez szwanku z naprawdę groźnych sytuacji, gdzie możliwym było zostanie zabitym w ciągu pierwszych pięciu minut, zakrawała na jakąś supermoc. Ha, moc szczęścia! Na coś takiego na pewno jeszcze nikt nie wpadł! Choć w tym momencie to szczęście się chyba skończyło. Sam zapach dymu nie działał na nią aż tak, by całkiem sparaliżować. Jasne, w pierwszej chwili zamarła, ale głos Gabriela wyrwał ją z tego. Już miała ruszyć za nim, nawet zrobiła kilka kroków, już miała mu jakość odpyskować, jednak… nagle sytuacja przedstawiała się o wiele gorzej. Zapach, dym - to po prostu budziło złe skojarzenie, było jedynie zapowiedzią. Ale gdy tylko tuż za nimi na korytarz wybiegł dosłownie palący się mężczyzna (no naprawdę, że nie mógł tego płaszcza wziąć ze sobą, tylko go zostawił. To na pewno było specjalnie wymierzone w biedną Lu, zdecydowanie), dziewczynę całkiem ogarnęła panika. Przed oczami stanęła jej zaraz scena z dzieciństwa, wyraźnie przeszkadzając w logicznym myśleniu. Odruchowo złapała za przedramię stojącego obok Gabriela, zaciskając rękę dziwnie mocno (ot, co nerwy robią z ludźmi), nie będąc w stanie wydać z siebie żadnego dźwięku. A miała ochotę krzyczeć. Krzyczeć, uciekać, znaleźć się jak najdalej od tego miejsca, które powoli było przejmowane przez ogień. Ale strach jej na to nie pozwalał. Miała wrażenie, jakby jej stare blizny zapiekły na nowo. Zachwiała się, czując zawroty głowy i ogarniającą ją słabość. Szczególnie że do paniki doszła jeszcze jedna nieprzyjemna rzecz, pewna myśl. "On mnie zostawi. Ucieknie, zostawi, da mi zginąć. Umrę. Boże, ja umrę", kołatało się jej w głowie. Jeszcze mocniej zacisnęła rękę na jego przegubie, jakby to miało sprawić, że Gabriel jej pomoże. Sama w to nie wierzyła.
|
| | | Reaper Żona Admina & Ojciec-Szlaban
Liczba postów : 215 Join date : 10/12/2016
| Temat: Re: Okolice opuszczonego hotelu Sob Sie 26, 2017 11:20 pm | |
| Prawdopodobnie w takim wypadku ta współpraca nie zaczęłaby się w ogóle. Gabriel miał jakąś swoją godność, a przynajmniej jej marne szczątki, więc raczej nie pomagał osobom, które doprowadzały go do szału. No chyba że byli wyjątkowo wpływowi, jak to już było wspomniane, ale Lu na taką nie wyglądała. W ten czy inny sposób, mniej lub bardziej szczęśliwym zrządzeniem losu, tkwią teraz na zadymionym korytarzu razem, osaczeni przez dawne lęki. Lily osaczona nieco bardziej. Gabriel nie lubił ognia, unikał i bał się go - tak podpowiadała lekcja z przeszłości i zakorzeniony od tego czasu w głowie instynkt podpowiadający ucieczkę. Dopóki wyłącznie czuł dym, nie było tak źle - po prostu świeciła się czerwona lampka, cisza przed burzą. Dopiero potem mózg, jak to miał w zwyczaju w kryzysowych sytuacjach, wyrzucał z siebie wszystkie zbędne rzeczy i z istoty myślącej i świadomej człowiek zmieniał się w zwierzę nastawione wyłącznie na chęć przetrwania. Taki proces przebiegł właśnie w błyskawicznym tempie w głowie Gabriela, tak jak przebiegł mężczyzna w płonącym płaszczu. Ogień zamigotał Ramirezowi w oczach, odbijając się od ciemnych tęczówek jak w lustrze. Wiać. Trzeba było wiać. Rozejrzał się wokół, szybko i dokładnie. Tam nie, tam ogień. W przeciwnym kierunku. Gdziekolwiek. Jak najdalej stąd, korytarzem i w dół - Gabriel znał te korytarze. Wiedział gdzie biec. Adrenalina zapulsowała w żyłach. Spojrzał na Lu surowo i uświadomił sobie, że to nie ma sensu. Wygląda jak łania otoczona przez wilki, kompletnie sparaliżowana strachem. I jeszcze go trzyma. Jakby to jej miało pomóc. Miało? Wyrwał rękę tylko po to, żeby złapać ją za nadgarstek i pociągnąć za sobą, biegiem, w przeciwnym kierunku niż płonący pokój, płaszcz i kłęby dymu, korytarzami które przynajmniej pamiętał. Nie był przesadnie uczciwym człowiekiem, ale jeśli mógł, wywiązywał się z danego słowa. Szczególnie jeśli chodziło o pieniądze. Materializm przebijał się blado nad zwierzęcy instynkt przetrwania. Zatem póki będzie mógł, będzie ją prowadził. Jeśli będzie musiał, nawet poniesie. |
| | | Lu Cavendish
Liczba postów : 41 Join date : 21/03/2017 Skąd : London, of course.
| Temat: Re: Okolice opuszczonego hotelu Sob Sie 26, 2017 11:44 pm | |
| Na chwilę serce jej zamarło, gdy Gabriel wyrwał swoją rękę. Umrze. Na pewno umrze. Zostawi ją. Choć sama nie pragnęła niczego bardziej, jak uciec stąd, wiedziała, że nie da rady. Że bez czyjejś pomocy jest skończona. Zacisnęła oczy. Wiedziała, że nie ma co liczyć na ratunek. Brat był setki kilometrów stąd, za całym wielkim oceanem. Nie pojawi się nagle, by znów ją ocalić. "Idiotko… po prostu się rusz!" Chwycenie za nadgarstek było tak niespodziewane, że Lu prawie się wywróciła, gdy Gabriel pociągnął ją za sobą. Jednak, mimo paniki, poddała się mu i zaczęła biec, próbując nadgonić mężczyznę. Choć nie miała na nogach szpilek, i tak nie było to proste zadanie. Bieganie nie było jej mocną stroną. Dym i panika tym bardziej to utrudniały… Dziewczyna oddychała z każdą chwilą szybciej i bardziej nieregularnie. "Nie, tylko nie teraz!" Trudno powiedzieć, jakim cudem serce jej nie wysiadło z tych wszystkich nerwów, które zebrały się razem tak nagle. Myśl, że zaraz może znów dostać ataku astmy, była jak gwóźdź do trumny. Tym bardziej, że bała się, że wtedy Gabriel już na pewno zostawi ją na pastwę losu. Czemu miałby nieść ze sobą praktycznie nieznajomą dziewczynę? Dla pieniędzy? Boże, przecież ona sama uciekałaby panicznie, nie myśląc o forsie, choć była nie mniejszą materialistką co on. Jedyne, co wypełniało jej myśli teraz, to ogień. Gorące płomienie, choć zostały już za nimi, wciąż pojawiały się Lu przed oczami. I nie tylko. Miała wrażenie, jakby ogień gonił ich równie szybko, co biegli. Jakby piekielne języki lizały jej plecy, zostawiając nowe blizny. Znów zakręciło się jej w głowie, a jedna z nóg odmówiła posłuszeństwa, uginając się niekontrolowanie. Jedyne, co była w stanie zrobić, to zacisnąć dłoń na nadgarstku Gabriela w niemym "Nie zostawiaj mnie!". |
| | | Pani Kar Kapryśna Pani.rar
Liczba postów : 619 Join date : 10/12/2016 Skąd : Mroczny wymiar
| Temat: Re: Okolice opuszczonego hotelu Nie Sie 27, 2017 4:54 pm | |
| Gabryśka zdecydowała się, całkiem rozsądnie odsunąć od źródła dymu i płomieni. W tym momencie już dawno powinien wyć alarm. Ale w tym hotelu już dawno rozkradziono wszystko co się dało, więc oczywistością jest, że system ostrzegania poszedł w diabły. Oboje biegli po korytarzu, dostając się na drugie schody niosące nadzieję na ucieczkę... a brudzia, są mocno poniszczone. Zawrócić i przebiec obok płonącego pomieszczenia jest już nieaktualne, płonący płaszcz podpalił wykładzinę. Wolne od ognia jest pięć drzwi, w różnym stanie oddziaływania czasu. |
| | | Reaper Żona Admina & Ojciec-Szlaban
Liczba postów : 215 Join date : 10/12/2016
| Temat: Re: Okolice opuszczonego hotelu Pon Sie 28, 2017 5:12 pm | |
| Gabriel biegł szybciej. Jak zawodowy, rasowy olimpijczyk, szczególnie gdy działała na niego adrenalina. Teraz jednak nie wykorzystywał pełni swojego potencjału, ciągnąc za sobą Lily, wolniejszą od niego. Przez to tylko narastała jego irytacja: mógł stąd naprawdę szybko zniknąć, i to zniknąć niemal dosłownie, zmieniając formę, w której na płomienie był niewrażliwy (zakładając, że nawet w postaci niematerialnej miałby na tyle samozaparcia, żeby zbliżyć się do ognia). Tymczasem... ciągnął za sobą tę górę mięsa! Wprawdzie kasiastą górę mięsa, i to gabarytów raczej niewielkich, ale wciąż będącą balastem. Na szczęście zarówno dla siebie, jak i Brytyjki, refleks miał całkiem niezły. Po pierwsze poczuł, jak upierdliwy balast zwalnia, po drugie - opór. Dostrzegł przed sobą też poniszczone schody (zezwierzęcenie chyba jednak rzuciło mu się na pamięć, bo wydawało mu się, że biegnie w dobrym kierunku). Zatrzymał się, na szczęście też i dla Lu, którą udało mu się złapać i uchronić przed upadkiem. Rozejrzał się znów. - Kompletnie bezużyteczna - warknął na nią, ale podjął prawdziwie męską decyzję. Podniósł ją z ziemi, jakby nie ważyła zupełnie nic, i przerzucił sobie przez ramię jak przysłowiowy worek ziemniaków (a w tym przypadku raczej pieniędzy). Lily miała teraz zapewne idealny widok na płomienie za nimi. Losowo wybrał drzwi i wpadł przez nie do środka, choćby je miał, kurna, wykopać. Wielu innych opcji uciekania z Brytyjką dyndającą mu na ramieniu raczej nie miał. Podbiegł do okna, pewnie i tak wybitego, i wyjrzał przez nie w dół, rozglądając się za opcją zlezienia na dół. Jak będzie musiał to wyskoczy. Z ich dwojga on się w tej sposób na pewno nie zabije.
Ostatnio zmieniony przez Reaper dnia Czw Kwi 25, 2019 8:18 pm, w całości zmieniany 4 razy |
| | | Lu Cavendish
Liczba postów : 41 Join date : 21/03/2017 Skąd : London, of course.
| Temat: Re: Okolice opuszczonego hotelu Nie Wrz 10, 2017 2:13 am | |
| Jakimś cudem Lu nie zeszła na zawał. Co więcej, stała w miarę na nogach, a Gabriel wciąż był obok. To brzmiało naprawdę dobrze, jak na sytuację, w której się znaleźli! Dziewczynie jednak wciąż szaleńczo biło serce i mogła zdobyć się jedynie na to, by panicznie zacisnąć dłonie na ramieniu najemnika. Nie była w stanie myśleć, planować czy nawet uciekać. Była teraz tak bardzo zdana na czyjąś łaskę, jak tylko się da. Ostatkiem sił starała się powstrzymać szloch, choć oczy już dawno jej łzawiły (choć to prawdopodobnie raczej od dymu), równocześnie bojąc się ataku astmy, który mógł pojawić się w każdej chwili. Przerażenie wypełniało ją całkiem, nie puszczając nawet na chwilę. Już samo to, że kompletnie nie zwróciła uwagi na obelgę, było znaczące. Normalnie nikomu nie pozwoliłaby się nazwać bezużyteczną. W dodatku prosto w twarz! A teraz… nie miało to żadnego znaczenia. Ba, prawdopodobnie nawet to do niej nie dotarło. Jedyne, o czym myślała, to by znaleźć się jak najdalej stąd. Lub by ten ogień zniknął. Lub by był to jedynie jakiś straszny sen, z którego obudzi się z krzykiem, jak już się zdarzało w przeszłości. Zaraz jednak znów cała perspektywa się zmieniła, a Lu po raz kolejny przeżyła mini-zawał, gdy Gabriel nagle przerzucił ją sobie przez ramię. Z jej gardła wyrwał się krótki, zduszony krzyk, ale już po chwili po prostu chwyciła się mocno mężczyzny, zupełnie zapominając o jakiejkolwiek dumie czy innych bzdetach. Zacisnęła też oczy, byle tylko nie patrzeć na płomienie, które szalały wokół. Chociaż… to dużo nie dało. I tak wciąż widziała je pod powiekami. Wciąż je czuła.
|
| | | Pani Kar Kapryśna Pani.rar
Liczba postów : 619 Join date : 10/12/2016 Skąd : Mroczny wymiar
| Temat: Re: Okolice opuszczonego hotelu Nie Wrz 10, 2017 6:41 pm | |
| Gabryś zdecydował się losowo wejść do jakiegoś pomieszczenia. Pokój jest praktycznie pusty, nie licząc jakichś śmieci, pokroju starej folii, puszek, butelek i niedopałków papierosów, które mogły być przyczyną aktualnej pożogi na korytarzu. Najlepiej zachowanym okazem była stara, rozłażąca się kanapa, z której sterczały kłębki waty, skrywające ostre czubki sprężyn, tylko czekające, by wbić się w nieostrożne siedzenie. To tak na pierwszy rzut oka, bo jeśli najemnik nie zdecydował się w popłochu wrócić na pochłonięty ogniem korytarz, mógł jeszcze zauważyć całkiem spore okna i drzwi prowadzące na balkon... lub schody przeciwpożarowe. |
| | | Reaper Żona Admina & Ojciec-Szlaban
Liczba postów : 215 Join date : 10/12/2016
| Temat: Re: Okolice opuszczonego hotelu Czw Wrz 14, 2017 9:57 pm | |
| Jego materializm go kiedyś zabije. To było nawet więcej niż pewne, z tym że Gabrielowi jakoś nie śpieszyło się do umierania. Już raz to przeżył. Dosłownie. Na razie, według swojej luźnej definicji, był jednak jak najbardziej żywy i w jednym kawałku, chociaż niezadowolony i zaszczuty. Nie bał się ognia panicznie... chyba, że ten ogień nagle miał aspiracje zostać całkiem sporym pożarem, wtedy sprawa wyglądała nieco inaczej. A w tym wypadku płomienie najwidoczniej postanowiły pobawić się z nim w berka, uporczywie "depcząc mu po piętach" i wywołując wrażenie, jakby cały czas żar lizał mu plecy, a to nie była specjalnie przyjemna i odprężająca sytuacja. Gabriel czuł się jak w jakimś podrzędnym amerykańskim filmie akcji. Kurwa, jak on nienawidził takich filmów. Prawie się sobie dziwił, że jeszcze nie zostawił Lu na pastwę losu. Prawie, bo niestety potrzebował tych pieniędzy. Jakkolwiek grillowana Brytyjka nie brzmiała jak ciekawa pozycja kulinarna nie takie złe wyjście biorąc pod uwagę całokształt jej charakteru i to jaką teraz była dla niego przeszkodą w ucieczce, Gabriel jednak wolałby ją jednak żywą. Wciąż był jednak gotów w razie konieczności zostawić ją na łasce ognia, ale chwilowo, skoro już ją ze sobą nosił... Jako drogę ucieczki wybrał schody przeciwpożarowe. O ile jemu skok z drugiego piętra nie robił specjalnej różnicy, o tyle dla Lily mógł być kiepski w skutkach, a z połamanym kręgosłupem mu się nie przyda. Po balkonie wolał nie złazić jeśli nie musi. Postawił ją z powrotem na ziemi, ledwo powstrzymując się przed spoliczkowaniem jej dla rozbudzenia. Cholera wie, jak by na to zareagowała, jeszcze gotowa była zemdleć z nadmiaru emocji. Albo się wykłócać o jakąś przemoc wobec kobiet. - Złaź pierwsza. Jesteś lżejsza, pod tobą się nie załamią - poinstruował ją krótko- Może. Trzymaj się bliżej ściany i nie idź środkiem. I spróbuj się nie zabić. W razie czego zamierzał ją łapać. Jakoś. Miał nadzieję, że nie będzie musiał, bo sam chciałby po tych schodach względnie bezpiecznie ewakuować się na ziemię, zaraz za nią, idąc jej śladem, bez spadania te dwa piętra w dół przez zardzewiałe stopnie, urywające się barierki czy inne perfidne gierki znudzonego MG z koalą na avatarze wydarzenia losowe. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Okolice opuszczonego hotelu | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|