|
| Konstantynopolitańczykiewiczówna [Hafkaj x Corn x Prajd x Randomowi Goście] | |
| Autor | Wiadomość |
---|
Corneille Gruba Wrona
Liczba postów : 172 Join date : 04/11/2017
| Temat: Konstantynopolitańczykiewiczówna [Hafkaj x Corn x Prajd x Randomowi Goście] Czw Sie 23, 2018 9:00 pm | |
| Chatbox, czasy współczesne Wyobraź sobie miejsce, które może być zarówno przytulnym salonem wyposażonym jedynie w kanapę, parę foteli i stolik, jak i całym cholernym uniwersum zamkniętym w prostokącie o wymiarach około 700x300 pikseli. Jest tu wszystko, czego dusza może zapragnąć: od petów na dywanie, przez pralkę trzęsącą się niepokojąco mocno, po cały Nowy Jork, bo to zawsze musi być Nowy Jork. Wchodząc do niego nigdy nie masz pojęcia, co akurat się stanie. Albo zastaniesz jedynie cykające świerszcze i toczący się wysuszony krzaczek, albo władujesz się w sam środek tornada dram i nagle zapomnisz, jak się nazywasz. Mimo wszystko wiesz, że tam wrócisz. Zawsze wracasz. Nie jesteś pewien dlaczego. Być może kochasz absurd, a może po prostu lubisz być cichym obserwatorem. Nie mnie to oceniać. Faktem jest to, że każdy, kto chociaż raz zagości w tym miejscu, później wraca jak ćma lecąca do światła, a każda dłuższa nieobecność świadczyć może o tym, że być może to dobra pora na napisanie nekrologu. To miało być normalne popołudnie. Wrona wlazła do pomieszczenia oknem, żeby nie zostać wylegitymowaną przez Strażnika pilnującego drzwi. Przelazła przez Morze Butelek Po Winie niczym Jezus, przy okazji zgarniając jedną pełną, pokonała Pustynię Starych Petów i Okruszków Po Ciastkach, aż dostała się do kanapy, na której posadziła swoje szanowne cztery litery. Ruch był typowy jak na tę godzinę: parę osób na krzyż, niektóre przychodziły i od razu wychodziły, część nadal nie wróciła z pracy. Idealnie, żeby nawiązać rozmowę i się w niej pogubić. W ciągu godziny Wrona zdążyła adoptować jakiegoś gówniaka, obalić trzy butelki soku z winogron i obdarować ciastkami z zielskiem połowę populacji Chatboxa, na którym chwilowo zostały tylko trzy osoby: rzeczony Gówniak, jego nowa ciotka oraz Frajer Pospolity. Dzień jak co dzień, można powiedzieć. Zbyt typowy, żeby w ogóle się przejmować tym, co działo się wokół. Wtedy nic nie zapowiadało zbliżającej się tragedii. |
| | | Hawkeye
Liczba postów : 6 Join date : 04/06/2018
| Temat: Re: Konstantynopolitańczykiewiczówna [Hafkaj x Corn x Prajd x Randomowi Goście] Pon Sie 27, 2018 3:25 pm | |
| Czemu siedział tutaj już od kilku godzin? Cóż, trudno było znaleźć prawidłową odpowiedź. Może po prostu było ich wiele? Magiczne miejsce, które ogranicza jedynie wyobraźnia, ulepszona wersja Pokoju Życzeń. Przestrzeń, gdzie stykają się przeróżne persony, tworząc niesamowite, wciągające albo też nudne jak flaki z olejem relacje. Była też jeszcze jedna opcja, lenistwo gracza. Autor, który prowadzi Hałkaja po prostu próbuje uciec od obowiązków wtapiając się w tło licznego grona użytkowników. Śledzenie ich poczynań sprawia, że w końcu udaje mu się zapomnieć o tym, co powinien był zrobić już miesiąc temu (jak na przykład kartę postaci samego łucznika). Co więc jest prawdą? Cóż, musicie zadecydować sami. O ile w ogóle chcecie. Bo, bądźmy szczerzy, komu to jest potrzebne? Po licznych przygodach, śmierciach i kilkukrotnym molestowaniu przez adoptowaną córkę swojej ukochanej, o której nie może mówić głośno, bo ta go za to pobije, Clint w końcu mógł się zrelaksować, a zrobił to w najbardziej typowy dal siebie sposób. Masaż pizzowy nieszczególnie wchodził w grę, gdyż nie tak dawno zjadł cały jej zapas, ale wciąż pozostawał basen z kawą, do którego bez wahania wskoczył, uprzednio pozbawiwszy się koszulki oraz spodni. Jak to się mówi, w zdrowym ciele zdrowy duch i totalnie nie było innych powodów, serio. Wcale nie podpijał napoju podczas pływania. Na czacie pozostała już tylko Wrona Rzeczna Bardzo Niebezpieczna oraz maluch, który, jak zdążył zauważyć, uwielbiał wręcz gorące kakao z piankami. Był... całkiem uroczy. Bartona lekko niepokoił fakt, że został adoptowany przez tę konkretną kobietę, ale przecież nie zrobiła nic złego, więc na ten moment nie mógł jej nic zarzucić. Mimo wszystko wolał go jednak nie zostawić z nią sam na sam. Trwało to jakieś pół godziny, ale w końcu zrezygnował z dalszych ćwiczeń pływackich (a poza tym poziom kawy w basenie niebezpiecznie zbliżył się do zera) i wyszedł na brzeg. Był jedną z niewielu osób, które nie musiały brać prysznicu po takiej kąpieli, gdyż jego ciało po prostu wchłaniało resztki kawy, które zostały na jego ciele. Poza tym płukanie się pod latającymi po czacie chmurami mogło być niebezpieczne, gdyż nie tak trudno było się pomylić i aktywować chmurę odpowiedzialną za gównoburze, a nietrudno się domyślić, że po czymś takim trzeba było się myć co najmniej kilka godzin. Co dalej? Cóż, po prostu ubrał krótkie spodenki i koszulkę, a następnie ruszył w stronę kanapy, na której siedziała Wrona. |
| | | Corneille Gruba Wrona
Liczba postów : 172 Join date : 04/11/2017
| Temat: Re: Konstantynopolitańczykiewiczówna [Hafkaj x Corn x Prajd x Randomowi Goście] Pią Sie 31, 2018 9:18 pm | |
| Była naprawdę zajebistą ciocią jak na kogoś, kto na propozycję adopcji psa zaczynał panikować, że nie da rady, nie mówiąc o ludzkim dziecku. Sprawa w tym wypadku okazywała się łatwiejsza, niż myślała: za kakao, pianki i ciastka mogła nosić order zajebistej ciotki dziwnego gówniaka, przy którym czasami randomowo pojawiały się macki. Super. Prawda jest taka, że po prostu chciała być lepsza od wujaszka owego dzieciaka. Nie żeby było to trudne. Wystarczyło pozwalać mu na cokolwiek, a do tego dawać mu słodycze, a jednak Kukurydza czuła się tym w chuj dowartościowana, co najmniej jakby wygrała walkę z Dedpólem. Wyglądało na to, że chwilowo wygrała jedynie łapkę w górę od dziecka, ale nie lekceważyła swojego wroga. W końcu ten mógł wyskoczyć nagle ze swojego kawowego basenu i zrobić... coś. Frajerzy tacy są, w sumie nigdy nie wiesz, czy nagle nie wyskoczy nagi z wody i nie zacznie opowiadać prześmiesznych, wujkowych żartów. Swoją drogą, Corn cały czas zastanawiała się, czy jest jakaś szansa na to, że kiedykolwiek piła kawę, która wcześniej dotykała ciała Hafkaja... i aż jej się cofnęło na tę myśl. Fuj, męskie ciała. Chyba, że chodziło o klatę Starka, ale ten raczej nie pływał w kawie, którą mogła pić. A szkoda. Wracając. Widząc, że Naczelny Frajer wylazł z pustego basenu, Kukurydza posłała mu jadowite spojrzenie rasowej żmii, nastroszyła pióra i od razu sięgnęła do schowka pod fotelem. Przegrzebała się przez butelki Żubra, pięćdziesiąt paczek ruskich fajek, aż dogrzebała się do kubka kakao. Wyciągnęła go, a następnie podała Prajdowi razem z ciastkiem, które ten mógł bez problemu sięgnąć sobie ze stolika. - Proszę, dziecko. Dobrze sprawuję się w roli cioci? - zaszczebiotała, uśmiechając się niemalże od ucha do ucha. Kątem oka zerknęła jednak na Frajera, żeby zobaczyć, czy mu przypadkiem szczęka nie opadła albo nie poczerwieniał z zazdrości. Chciała, aby sprawa była jasna: wygrała. I koniec, kurwa, kropka. |
| | | Hawkeye
Liczba postów : 6 Join date : 04/06/2018
| Temat: Re: Konstantynopolitańczykiewiczówna [Hafkaj x Corn x Prajd x Randomowi Goście] Sob Wrz 29, 2018 6:22 pm | |
| Ach! Jakże wspaniale jest wrócić do życia, gdy autor w końcu zda ten walony egzamin, przestanie się opierniczać grając w różne gry (ciągnąc do nich taką Black Widow, a raczej osobę, która ją prowadzi) i ruszy się do pisania postów! W końcu czujesz, że żyjesz, znowu. To tak, jakbyś zawiesił się na bity miesiąc i w końcu mógł ruszyć się z miejsca! W zasadzie dokładnie tak było w tym przypadku. Właśnie z tego powodu Clint, który zamarł na ponad cztery tygodnie strzelił zdrętwiałym karkiem, a następnie lekko rozruszał wszystkie mięśnie. Co prawda nie był na tyle istotny, żeby mógł pojawić się wcześniej niż jakieś tam inne multi, którym był Wil, ale cóż, lepszy rydz niż nic, lepszy palec niż smalec... Dobra, to ostatnie nie miało sensu, ale się rymowało, więc proszę się nie czepiać. Wróćmy lepiej do obecnej sytuacji. Clint zapiął kilka guzików od koszuli, ale nagle zauważył, że nie wiedzieć kiedy zrobiło się znacznie zimniej, co poskutkowało tym, że nim podszedł do Corn skoczył jeszcze zmienić ubrania na jeansy, koszulkę i jakąś porozciąganą bluzę zwaną kangurkiem. Tak, to zdecydowanie było lepsze w tej chwili. Mógł teraz skupić się całkowicie na swojej ekszonie, która chyba znowu chciała mu udowodnić, że jest lepszą ciotką niż on wujkiem, co było nieco dziwne, gdyż tak w zasadzie to on nawet z nią nie konkurował. Po pierwsze - nie miało to sensu, bo wiadomo, że gdyby tylko chciał, to z łatwością by wygrał, a po drugie - nie widział sensu w takich pojedynkach. Bardziej obchodził go mały Prajdu, który mimo niekiedy dziwnego zachowania był całkiem uroczym malcem, któremu zdecydowanie potrzeba było dobrego opiekuna, którym jednak raczej nie była Wrona. Cóż, nie mógł jej zabronić widywania go, ale wolał mieć na nich oko, gdy siedzieli razem. W sumie to nawet nie był pewien, o kogo martwił się bardziej. Miał dziwne wrażenie, że dzieciak mógł być znacznie bardziej niebezpieczny niż to okazywał. - Tak tak, Corn, brawo. Jesteś doskonałą ciotką - rzucił bez krztyny sarkazmu, posyłając jej, mimo wszystko, całkiem przyjazny uśmiech - Natomiast co do Ciebie, młody, to mam wrażenie, że czegoś tutaj brakuje. - Po tych słowach pstryknął palcami i w jego rękach pojawiła się paczka pianek, które następnie mu podał, przy okazji czochrając mu lekko włosy. - Smacznego i na zdrowie - rzucił jeszcze, a następnie zajął miejsce na kanapie, czując, jak Żmijka morduje go wzrokiem. Och, jakaż urocza z niej była kobieta. |
| | | Corneille Gruba Wrona
Liczba postów : 172 Join date : 04/11/2017
| Temat: Re: Konstantynopolitańczykiewiczówna [Hafkaj x Corn x Prajd x Randomowi Goście] Pią Kwi 05, 2019 11:14 am | |
| Cztery tygodnie brzmiały jak pstryknięcie palcami w porównaniu do pół roku, po jakich ocknęła się Wrona, zdawszy sobie sprawę, że przespała koniec świata. Nie było już gwaru rozmów i śmieszków, dram speedsterów ani dźwięku Domofona. Nie było już nawet Prajda, któremu Hafkaj "chwilę temu" zmaterializował paczkę pianek, o co nawet nie zdążyła się wkurwić, ale jako, że sobie to właśnie przypomniała, zacisnęła dłonie w pięści i fuknęła coś o popisywaniu się, małym członku i tak dalej. Zaraz potem otrzepała się z pajęczyn, kurzu i całego tego syfu, którym zdążyła przez te pół roku obrosnąć. Rozejrzała się po pomieszczeniu, będącym teraz istnym pobojowiskiem i zaczęła się zastanawiać, czy już opanowała moc zabijania przez sen, czy to tylko Jeźdźcy Apokalipsy postanowili nawiedzić to forum. A potem przypomniała sobie, że została z Frajerem sam na sam i gdzieś zniknął ich obiekt sporu, który miał rzucić wiekopomnym "ciociu, czy skoro Clint to mój wujek, to czy kiedyś byliście razem?" albo czymś w ten deseń. Jako, iż przebywanie z tym padalcem w samotności zawsze przywoływało w niej wspomnienia z Wietnamu, nie była w stanie dłużej już czekać. Odrealniona musiała się zacząć na dobre, zapewne mając znowu upaść w najbliższym czasie. - On s'en fout - mruknęła od niechcenia w niezrozumiałym, żabojadzkim języku. I wtedy, jak za sprawą wypowiedzianego przez adepta magii zaklęcia, wszystko się zaczęło. Nagle nie znajdowali się na pobojowisku będącym kiedyś częścią forum, lecz w typowym amerykańskim domu na przedmieściu. Różowa tapeta w kwiatki, nowy telewizor, przycięty żywopłot, dzieci bawiące się na podwórku. Wszyscy kojarzymy ten obraz rodem z seriali z lat osiemdziesiątych. Kicz i tandeta, ale w jakiś dziwny sposób przyjazne i bliskie. Z kuchni dobiegała muzyka z radia i zapach świeżo parzonej kawy, który stawał się coraz intensywniejszy. Po chwili zza framugi wychyliła się Corn. Ale nie, nie taka Corn jaką wszyscy znają i kochają, lecz jakiś tani podrabianiec w czerwonej sukience w groszki i z uśmiechem od ucha do ucha podkreślonym równie krzykliwą co sukienka szminką. - Kawa dla ciebie, mężusiu. Taką jak lubisz - czarna jak węgiel i równie słodka - oznajmiła wesoło, stawiając przed nim duży kubek z napisem "Mąż nr 1". Cokolwiek się stało, jakkolwiek się stało, najwidoczniej ździebko cofnęli się w czasie i rozwoju. |
| | | Hawkeye
Liczba postów : 6 Join date : 04/06/2018
| Temat: Re: Konstantynopolitańczykiewiczówna [Hafkaj x Corn x Prajd x Randomowi Goście] Czw Sie 29, 2019 6:28 pm | |
| Jak zaczynasz posta? Od liczenia na palcach, którym miesiącem był kwiecień. Uznajesz, że to doskonały wstęp do posta i właśnie w ten sposób go zaczynasz, nie doliczywszy w ogóle, którym on w końcu był, ale nadchodzi olśnienie. Trybiki mózgu zaczynają pracować, strącając z siebie kurz, rdze i pajęczyny, a Ty uświadamiasz sobie, że... nie, nieważne. I tak policzyłeś to na palcach. Cóż, najważniejsze są szczerze chęci, które robią z Ciebie bohatera, prawda? No, dokładnie! Własnie zostałeś bohaterem, umiesz liczyć do ośmiu z użyciem własnych dłoni. No, a teraz do rzeczy. Tak samo jako poprzedniczka dopiero po 4 miesiącach ogarniasz, że warto by odpisać. Przypadek? Oczywiście, że nie. To z pewnością sprawka iluminatów i spisku mrówek nadrzewnych. Wszystko jest na wikipedii, wystarczy przeczytać. Z pewnością to również przez nich forum zamarło miesiące temu. Gwarne rozmowy, parowanie postaci i śmieszki odeszły gdzie indziej, a na ich miejsce nie pojawiło się nic nowego. CHOLERA JASNA PONAD ROK PISZEMY JUŻ TEN WĄTEK. WĄĄĄĄĄĄĄĄĄĄTKUUUUU WSZYSTKIEGO NAJLEPSIEJSZEGO OD EKSMONSZA. HAHAHAHA, PIERWSZY ZŁOŻYŁEM CI ŻYCZENIA. Zastanawiasz się, jaki jest cel w kontynuacji tej fabuły po zasadniczym upadku forum? Weź gościu zastanów się przez pięć minut nad samym sobą. Jaki sens jest to kontyunuować? Serio? Nie sądzisz, że lepszym jest "czemu to w ogóle powstało?"? No, właśnie. A teraz idź i przemyśl swoje życie. My w tym czasie wrócimy do fabuły, a w zasadzie to jakkolwiek się do niej odniesiemy, w końcu. Nagłe zniknięcie Pride'a nie wzbudziło w nim niepokoju. Wiedział, że dzieciak jest znacznie bardziej ogarnięty niźli mogło się to wydawać, a nawet gdyby tak nie było to przecież Clint był bohaterem. Co jak co, ale uratować kogoś to dla niego jak zjeść kanapkę na śniadanie. Barton nie przejął się także paranormalnymi zdolnościami Corneille, która rzuciwszy coś, czego nie chciało mu się googlować przeniosła ich niespodziewanie w czasie. W sumie faktycznie się tego nie spodziewał, ale w końcu show must go on, a więc nie ma co się nad tym rozdrabniać. Najważniejsze, że ruszyła fabułę do przodu! Clint przeciągnął się, a następnie umył zęby z pomocą pasty i szczoteczki do zębów, a następnie ubrał swoją ulubioną niebieską koszulę w czerwone paski, a na to założył jeszcze bardziej lubiane fioletowe spodnie z różowymi szelkami i był już gotowy na śniadanie, jakim był solidny kubek kawy zaparzonej przez jego ukochaną ekszonę, która w zasadzie była teraz jego żoną. - Och! Moje ulubione danie. Rozpieszczasz mnie jak zwykle słońce moje zielone. Naprawdę nie wiem, czym sobie na to zasłużyłem! - rzucił wesoło, sięgając po swój ulubiony kubek. Co jak co, ale znajdujący się na nim napis "Mąż nr 1" zawsze napawał go dumą! Ewidentnie oznaczał, że nie było lepszego męża od niego ani w mieście ani na całym świecie! Tak samo zresztą było z Corn, której podsunął miskę rosołu z przedwczoraj. Wybór zdaje się nieco nielogiczny, ale ostatnio narobiłem userce smaka na coś takiego, gdy sam go jadłem, a więc naprawiam swoje winy! - Mam nadzieje, że Ci zasmakuje. Zgodnie z recepturą zrobiłem go na płaskim talerzu. W końcu co jak co, ale nasza religia Płaskiej Ziemi wymaga, aby rosół podawano na płaskich talerzach no i oczywiście jedzono płytką łyżką - dodał jeszcze, posyłając jej szeroki uśmiech. W środku jednak nie był aż tak spokojny, gdyż wzmianka o ich prawdzie objawionej przypomniała mu o plugawej serii jednego agenta, który usilnie robił z nich głupców. Co więcej ten człowiek wierzył w kulistość Ziemi! No naprawdę, cóż za głupiec! |
| | | Corneille Gruba Wrona
Liczba postów : 172 Join date : 04/11/2017
| Temat: Re: Konstantynopolitańczykiewiczówna [Hafkaj x Corn x Prajd x Randomowi Goście] Pon Wrz 02, 2019 7:40 pm | |
| Nie, posty się pisze inaczej. Najpierw czekasz wieki na odpis od eksmonsza, następnie stwierdzasz "ej, odpiszę Ci pojutrze w rocznicę mojego posta, bo wiesz, śmiesznie, hehe" co ma być tylko ładnym usprawiedliwieniem twojego lenistwa. A POTEM WYPIERDALASZ NA WAŁBRZYCH I CHUJ STRZELA TWOJE PLANY. Zamiast pisania masz łażenie po największej patusiarni na Dolnym Śląsku i machanie ludziom maczetą przed ryjem. No offence, wałbrzyszanie. Macie spoko zamek i w ogóle. Zresztą, komu ja się tłumaczę, skoro i tak nikt tu już nie wchodzi. Wróćmy do konkretów. Lubiła fioletowe spodnie Clinta. Podkreślały jego męskość i zajebisty tyłek. Bo przecież był zajebisty. Nie śmiała tego podważać ani przez sekundę. To było oczywiste jak to, że Ziemia jest płaska, a szczepionki powodują autyzm i robią z nas podporządkowane BigPharmie roboty. Taka jest prawda, tak powiedział jej pan z megafonem idący po głównej ulicy, rozdający gazety z nagłówkiem "Koniec Świata". On na pewno nie mógł się mylić. A że świat się kończy, to Corneille musiała troszczyć się o swojego mężusia póki jeszcze aluminium z ich szczepionek nie dotarło do ich mózgu. A może już dotarło? - Jak to czym? Zbudowałeś nasz dom i pracujesz na nasze utrzymanie, a do tego jesteś najbardziej męskim mężczyzną na świecie! - odpowiedziała, po czym podeszła do mężusia od tyłu, zarzuciła mu ręce na szyję i zamiast udusić gada czym prędzej, dała mu całusa w policzek. W dodatku z własnej nieprzymuszonej woli, nie wymiotując przy tym na kilometr! Doprawdy, zasłużyła sobie na rosołek, który dostała. Gdy tylko go zobaczyła: złociutki, z już lekko zaschniętym makaronem i pływającymi fusami i jakimś porem, aż jej się oczy zaświeciły. To było największe arcydzieło sztuki mięsożerczej, w dodatku okraszone ideologiczną zastawą, która sprawiała, że rosół zdawał się aż wylewać z talerza, żeby pójść do niej i dać się zjeść calusieńki, na pohybel wege-terrorystom. Chociaż... Po chwili patrzenia na talerz spochmurniała i ze smutną miną odsunęła go od siebie, rozlewając część Złotej Potrawy Bogów na idealnie wyprasowany obrus w kratę. - Nie mogę przyjąć tego daru. Wiesz, że nasz król Sandżaja jest przeciwny krzywdzie zwierząt. Chcę uszanować jego zdanie, zwłaszcza w momencie, kiedy Jego Wspaniałość jest tak bardzo szykanowany w mediach. Widziałeś ten filmik? "Król Sanjaya Zapierdala"? To jest kpina. Musimy go wesprzeć - rzekła, kręcąc lekko głową, jakby nie mogła przyjąć do siebie świadomości, jak można świadomie odrzucić dar, jakim jest Jego łaska i przejść na stronę tych naukowych szarlatanów. Źle im z oczu patrzało. A jak tak dłużej gapiła się im w te kaprawe ślepia, to kątem oka widziała, jak im rosły rogi. Naprawdę. A ludzie im wierzyli, czego nie mogła zrozumieć. Wystarczyło zrobić risercz! |
| | | Hawkeye
Liczba postów : 6 Join date : 04/06/2018
| Temat: Re: Konstantynopolitańczykiewiczówna [Hafkaj x Corn x Prajd x Randomowi Goście] Wto Mar 31, 2020 1:48 pm | |
| Nawet nie wiecie, jak bardzo motywujące potrafią być przypadki. Taki... w sumie nie pamiętam teraz nazwiska, a nie, dobra, nieważne. Mam. Isaac Newton, wcale tego nie googlałem, ale w międzyczasie sobie przypomniałem, serio. No ale, do tematu wracając. Nawet nie wiecie, jak bardzo może to motywować. Ja na przykład usłyszałem od Corn, że robi burgery i moje oczy się zaświeciły jak dolary Sknerusa McKwacza w Gigantach, gdy słyszy o pieniądzach. No, tyle tylko, że moje oczy zaświeciły się jak burgery. Mała różnica. Ważne w tym wszystkim jest to, że założyłem się z nią o burgera (od niej), że jak w następnych 8 minut skończę posta, to mnie nakarmi. Deal idealny, zwłaszcza w obliczu kwarantanny, która się teraz odjaniepawla. Do sklepu nie mogę pójść, to chociaż okradnę koleżankę, hehe. I to wcale nie tak, że znowu odwlekałeś posta w taką cholerę, że... o ja pierdolę, ostatni odpis Corn jest z 2 września, a ja piszę w kwietniu prawie, bo to jutro. O kurwix, zjebałem. Co ciekawe, w swoim ostatnim poście moja ekszona pisała o "Końcu Świata" z panem megafonem, który rozdaje gazety. Przypadek, czy może coś wiedziała? Nie sądzę. Zdecydowanie było tak, że koronawirus wcale nie uciekł z Chińskiego laboratorium, a jej zasyfionej łazienki, której od dawna nie sprzątała. Swoją drogą, to całkiem zabawne, co mi teraz wychodzi z tego wolnego przepływu myśli, to się chyba nazywa strumień myśli? Nie jestem teraz pewien. Wracając jednak do postaci, bo w sumie warto coś o nich napisać. - Ach kochanie, zawsze mi tak słodzisz jak najpyszniejszy słodzik, ale w Tobie nie uświadczy się szkodliwej chemii! - rzucił wesoło Clint, rumieniąc się niczym cukini..., a nie, ona jest zielona. To jednak rumienił się jak pomidor. - Ty za to dbasz o ten dom i jesteś najbardziej kobiecą kobietą na świecie! Mam nadzieję, że Polski rząd w końcu przystanie na nasze pismo, wedle którego powinno się Cię uznać za najpiękniejszą kobietę w tym kraju. - dodał jeszcze, siorbiąc wesoło swój rosół ze swojego ulubionego, płaskiego talerza. W sumie niewiele płynu się tam mieściło, ale to była zupełnie inna para kaloszy. Nie mógł przecież korzystać z głębokich naczyń, jeśli chciał oddać pokłon i cześć teorii płaskiej ziemi oraz Królowi Sandżaji, który walczył ze złymi agentami, którzy chcieli siać dezinformację. Ach, te ich złe oczy! XDDDD kurwa, to ona miała rosół, dobra, zjebałem, ale zostawmy tak. W sumie będzie zabawniej, jeśli będzie nieco chaosu. No ale, mam nauczkę. Jak się człowiek śpieszy, to się diabeł cieszy (lol iksde, najpierw było, dwa razy cieszy, tak, to ma sens Kogi), jak mówi polskie przysłowie. No dobrze, czas upłynął, niestety przegrałem, a więc siądę do reszty nieco wolniej, przy okazji sprawdzając literówki. Mam nadzieję, że na żadne się nie natkniecie. Clint zasmucił się, gdy jego ukochana żona odmówiła zjedzenia obiadu, który przed chwilą jej podjadał. - Ależ słońce moje poziomkowe. Musisz jeść i mieć siły! Bez tego nie będziemy w stanie pomagać naszemu królowi w walce o wyzwolenie i prawdę. Czytałem o tym. "Poradnik podróżnika wierzącego w prawdziwość świata, czyli Kulistą Ziemię" mówi jasno, że bez jedzenia rosołu nie jesteśmy w stanie dotrzeć do granic Grenlandii, których pilnują uzbrojeni strażnicy! - rzucił szczerze przejęty, posyłając jej spojrzenie pełne troski i miłości. Co prawda nie powiedział nic na temat "Król Sanjaya Zapierdala", ale jego kwaśna mina mówiła sama za siebie. Widział i był tym szczerze oburzony! - Corn, Kukurydzko moja prażona. Musimy mu pomóc, to prawda. Co jednak zrobimy teraz, gdy Polska jest w centrum wydarzeń? Może to nie Tatarzy, ale Koronawirus podobno może być równie straszny. Podobno za wychodzenie z domu można dostać ogromny mandat! Nie chcę, aby nasze pieniądze zabrał rząd, powinien je otrzymać sam Król, nasz mentor i zbawiciel! Zresztą, nie jestem pewien, czy ta zaraza jest prawdziwa. Myślę, że to jedynie propaganda, żeby jak najmniej osób wyszło z domu na wybory!! - rzekł energicznie, uderzając głową w stół tak mocno, że siedząca na nim kotka małżeństwa podskoczyła, w powietrzu wykonując "Jezioro łabędzie". |
| | | Corneille Gruba Wrona
Liczba postów : 172 Join date : 04/11/2017
| Temat: Re: Konstantynopolitańczykiewiczówna [Hafkaj x Corn x Prajd x Randomowi Goście] Pią Maj 01, 2020 9:37 pm | |
| Umcumcumc, dźwięki_wiertarki.mp3, feel me, feel me, BASS DROP... A kurwa, ja miałam posta pisać, a nie robić domową wixę bez trzymanki dziecko kurwa bęc. Tak to się kończy jak nie masz piwerka do pisania, bo wyżłopałaś ostatnie jakiś tydzień temu i próbujesz oszukiwać siebie, że jesteś abstynentem i grzeczną dziewczynką. Było kupić tego Desperadosa jak wracałam z Castoramy wczoraj, chociaż bym się poczuła jak prawdziwy budowlaniec z piwerkiem i duck tapem. Ale nie, bo twój eksmonsz się burzy, że jak potrzebujesz alkoholu do pisania to znaczy, że nie lubisz z nim pisać i jesteś ogólnie fe. Pyton ci w pępek, Kogi, teraz poznasz czym jest prawdziwy potok słów bez trzymanki, kiedy nie możesz się skupić, bo znowu uzależniasz się od kawy i twoja krew jest czystą kofeiną. W sumie, mogłam jeszcze kupić wino, to byłabym bardziej jak Corn, hehe. No nieistotne. Hafkaj już i tak nie dostanie burgera, bo nie zdążył. Mam nadzieję, że dam radę napisać to do 21:37, żeby zrobić papiesz time i żeby było super. I właśnie przypomniały mi się bletki z twarzą św. papieża Jana Pawła II, aj nid dis soł macz. ALE WRACAJĄC. - Mysiu pysiu, pomyliłeś się, głuptasku. Przecież miałeś wysłać papiery na koronację. Zrobiłabym Polskę wielką ponownie. Królestwo Lehji wróciłoby do życia, a ja mogłabym oddać koronę jego jedynemu, prawowitemu królowi - powiedziała, po czym nabrała trochę keczupu na palec i wysmarowała na ryju Clinta czerwone kreski z krwi ich wrogów-pomidorów, że niby barwy wojenne, no nie. - To jest wojna, kochanie. Albo my albo oni. Nie możemy im pozwolić, żeby zbudowali więcej masztów 5G, bo przejmą kontrolę nad naszymi mózgami, a potem je przysmażą, pamiętasz? - zapytała i włożyła mu na głowę aluminiową czapkę z dwoma antenkami, żeby go broniła przed niebezpiecznymi mikrofalami. I nikt jej nie wmówi, że to bezpieczne, bo przecież jak wsadza krokiety do mikrofalówki to widzi, że się podgrzewają, a czasami nawet pękają z gorąca. Nie da zrobić tego sobie, swojemu mężusiowi i przyszłym dzieciom. - Ale możemy jeść kalarepę, kochanie moje złociutkie. Kalarepa da nam wystarczająco siły, żeby dotrzeć do ANTARKTYDY, nie Grenlandii. Tylko pamiętaj, tylko ta z naszego ogródka, żeby nie napromieniowali nas GMO. Przez to zaczniemy świecić w ciemności i będziemy łatwo widoczni - pochyliła się gwałtownie nad stołem, ujmując twarz mężusia i przysuwając go do siebie. - Odstrzelą nas jak kaczki. To poważna sprawa, Clint. Obiecaj mi, że będziesz pamiętać jeśli umrę. Jeśli braknie nam kalarepy, możesz od biedy wziąć marchewkę. MARCHEWKĘ, ZAPAMIĘTASZ? - zapytała, patrząc mu głęboko w oczy. Od tego mogło zależeć ich życie i zdrowie. Jeśli nie uda jej się dotrzeć samej na krawędź światła, chciała chociaż, żeby jej kochanie to zrobiło, udokumentowało wszystko i wróciło do domu, aby zmontować 5 godzinny filmik o tytule "200% dowód płaskości Ziemi no scam true proof" i wrzucić go na jutub. Ma to nawet zapisane w testamencie, powaga. Po chwili odsunęła się i parsknęła zniesmaczona. - Nie ma żadnego wirusa, Hafkajku. To przez te cholerne anteny. W Szwajcarii zablokowano budowę kolejnych po tym, jak ptaki zaczęły umierać, nie wiesz? To samo zrobią z nami. To jest jeden wielki spisek. Sanjaya przewidział to już dawno temu... - powiedziała i pokiwała głową, jakby na potwierdzenie swoich słów. Nie mogło być inaczej. Przejrzała całe forum "STOP NOP, GMO, WIFI I REPTILIANOM", dowody były jednoznaczne - Andrzej D. wspierał tych szarlatanów i dlatego kazał im siedzieć w domu, żeby pod ich nieuwagę sprowadzić na ulice plugastwo. Taka była prawda. Corn przejrzała ich już dawno temu, kiedy po LSD objawił jej się Andrew Wakefield i wyjawił jej prawdę. Od tamtego czasu nad ich małżeńskim łożem (jej i Hafkaja, nie jej i Andrew, żeby było jasne, nigdy nie zdradziła swojego słodziaka Clintusia) leżała jego praca o korelacji autyzmu i szczepionek. W sumie, Andrew to taki amerykański Andrzej... Ale nie, to musiał być przypadek. Ten dobry ma w nazwisku "wake", czyli obudzić się, bo przebudził się z tych złudzeń które nas otaczają i odkrył prawdę. |
| | | Hawkeye
Liczba postów : 6 Join date : 04/06/2018
| Temat: Re: Konstantynopolitańczykiewiczówna [Hafkaj x Corn x Prajd x Randomowi Goście] Pon Gru 07, 2020 3:10 pm | |
| Kaszel. Pierdolony kaszel od dwóch miesięcy. Myślisz, że masz śmieszną chrypę i brzmisz męsko, a tu chuj. Trwa to jeden dzień, a potem nie możesz mówić. A jak w końcu możesz mówić to i tak chuj bombki strzelił, bo zaczyna się ten kurewski, pierdolony, w dupę ruchający kaszel. I nie, że jakoś tak raz na rzadko. Nie nie. Co chwilę kurwa, suchy, wykrztuśny. Pierwszych kilka dni? Spoko. Ale to już kurwa trwa z dwa miesiące. Leki trochę pomagają, ale... no nie jest super. Dalej kurwa kaszlę. Jak ja to dość tego mam. Jak tutaj pisać posty w takiej sytuacji no? No i po tej genialnej wstawce nagle przestajesz pisać na jakieś pół godziny. W sumie nie powinienem, bo miałem fazę, ale chciałem pośmieszkować ze znajomymi na discordzie. Cóż, coś za coś. Teraz za to możemy wrócić do tematu. Chcę się pochwalić, że pierwszy akapit ma idealnie 100 słów, bez sprawdzania lub liczenia! Totalnie przypadkowo tak wyszło, chociaż wiadomix, 69 słów byłoby znacznie zabawniejsze. Okey. Teraz pójdę przeczytać, co w ogóle napisała Corn w ostatnim poście, bo nie pamiętam, a pewnie fajnie byłoby się odnieść. - No tak, rzeczywiście! Powinnaś zostać Królową Polski! Monarchia to dokładnie to, czego potrzebujemy w tych czasach pustych i smutnych. Zapłaciłem sama wiesz komu i od lat mówi na ten temat, chcąc powrotu władzy monarchistycznej. Może w końcu uda mu się przekonać kogokolwiek powyżej gimnazjum, że ma to sens. Niestety nie wynająłem najlepszej osoby do tej roboty. Szkoda, że zorientowałem się po czasie, gdy pieniądze były już wpłacone na jego konto... - dokończył, nieco pochmurniejąc na to wspomnienie. Krul Sandżaja powinien uzyskać władzę jak najszybciej, a jeśli pójdzie tak dalej, nigdy się to nie stanie! To przecież straszne i okropne, że sługusy masonerii mogą go dalej ośmieszać, nie otrzymując przy tym żadnej kary! Sto batów, kastracja, a najlepiej to skrócenie o głowę. Właśnie taki los powinien czekać przeciwników wyzwolenia głoszącego prawdę o płaskości Ziemi. Nie zaczynajcie z nami wojny, bo rady nam nie dacie! - Maszty 5G to największa podłość podłościowa! Ja naprawdę tego nie rozumiem. Oni chyba dobroci w sercu nie mają, skoro chcą skazać nas i siebie samych na taki los. Ich dzieci mogą od tego umrzeć!!! Bill Gates wszczepi im chipy do mózgu i przejmie kontrolę. Odkryje ich tajemnice i będzie szantażował, żeby mu służyli! Koronawirus zresztą to na pewno ich wymysł! Oczywiście fikcyjny, bo żadnego wirusa nie było i nie ma. To tylko pomysł, żeby manipulować masy. Trzymać nas w zamknięciu, a oni będą robili co chcą. O, tak własnie jest!!!! - rzucił, cały czerwony na twarzy z oburzenia i złości. Po co w ogóle o tym myślał. Zaraz znowu się zdenerwuje i będzie miał zły humor! Tacy własnie są ci masoni. Tylko by humor psuli!! Aż uderzył w stół, rozlewając nieco zupy, szczerze oburzony takim zachowaniem. - Spokojnie, kochanie. Doskonale pamiętam to zdradliwe GMO! Mój wujek zjadł raz taką marchewkę i potem... wyrosły mu pomarańczowe rogi! Naprawdę, nie zmyślam. Powiedział mi to raz po pijaku. Przecież by mnie nie okłamał. - odparł, zaciskając dłonie w pięści, wymachując nimi w ramach gróźb do tych wszystkich służ specjalnych, które ich teraz pewnie podsłuchiwały. - Przeżyjesz to razem ze mną! Udokumentujemy to i w końcu Skaj Fan nie będzie już się śmiał! Utrzemy nosa temu MASONOWI.- dodał jeszcze rozdygotanym z emocji głosem. - Kochanie. A czy słyszałaś o tym całym prawie dla kobiet w Polsce? Czytałem o tym ostatnio na fejsiaczku i to jest chore. Kobiety chcą mieć tam normalne prawa ludzkie! Chcą mieć prawo do aborcji. Rozumiesz to?! One chcą ZABIJAĆ DZIECI! To jest przecież straszne. Najpierw oddalili nas od Boga, a teraz chcą nas wybić. Przestaniemy się reprodukować i kto za kilkaset lat będzie udowadniał, że Ziemia jest płaska? No własnie, nikt!!! Ich wicepremier powinien kazać ich spałować. I nie, że tylko każe bronić i wzywa kiboli, najgorszą patologię, która walczy dzielnie dla nas. Nie nie. Powinien im wydać broń palną z ostrą amunicją! O. Wtedy dopiero nastanie praworządność w Polsce. LGBT i homoseksualiście powinni zostać zamknięci, najlepiej w oddzielonych regionach. Co jak nasze dziecko by ich kiedyś zobaczyło?! Mogłoby zacząć myśleć za siebie! To okropne! - wykrzyczał niemal, stając przy tym na równe nogi. Cały był czerwony, ale tym razem nie od wrzątku wylanego na twarz czy uroku jego żony. Nic z tych rzeczy. Był po prostu okropnie złe na te wszystkie kłamstwa świata! |
| | | Corneille Gruba Wrona
Liczba postów : 172 Join date : 04/11/2017
| Temat: Re: Konstantynopolitańczykiewiczówna [Hafkaj x Corn x Prajd x Randomowi Goście] Sob Sty 23, 2021 2:34 pm | |
| Czasami życie lubi zaskakiwać. Na przykład kiedy budzisz się rano w sobotę, chcesz umrzeć, odpalasz kompa i już masz zacząć pracę, ale okazało się, że najważniejszy system jest w trakcie naprawy i chuja bez niego zrobisz, więc możesz śmiało pierdolnąć to w pizdu i mieć sobotę wolną. Ale wtedy pojawia się problem, co z nią zrobić, bo przecież nic się nie planowało prócz płakania w robocie i po niej. W takim momencie można zrobić tylko jedno: zjeść wrapa z falafelem (nie dlatego, że nie lubisz mięsa, tylko dlatego, że masz zjebany smak po koronie i każde mięso smakuje ci jak stara ryba, która najadła się gówna i ktoś ją usmażył na starym oleju pamiętającym ZSRR, więc jesteś skazana na przymusowy wegetarianizm), napić się yerbuni i usiąść do posta dla mężulka. Co więcej, w yerbulce nie ma ani kropli alkoholu, co oznacza, że już drugiego posta pod rząd piszę na trzeźwo, także zasługuję na żetona. Nie mam też pojęcia, co pisaliśmy wcześniej, ale nie uważam, żeby było to w ogóle istotne. - Nic nie jest jeszcze stracone. Myślę, że powinniśmy sami wyjść na ulicę i zacząć rozdawać ulotki promujące monarchię, bo ta cała demokracja to jakiś wymysł zachodniego lewactwa. Weźmiemy zdjęcie Krulowej Elki i wkleimy na nie moją twarz, a potem wydrukujemy 38 milionów egzemplarzy i rozdamy wszystkim Polakom. Naszą inwestycję szacuję na jakieś 70 milionów złotych - powiedziała, a w międzyczasie z nikąd wyciągnęła białą tablicę na mazaki i zaczęła po niej kreślić jakieś mądre wykresy, których sama do końca nie rozumiała. Widziała tylko jak ktoś kiedyś na reklamie środków na powiększanie członka tak robił, to na pewno był jakiś ekspert. Kiedy jej mężulek zaczął mówić o 5G i jakimś pseudowirusie, automatycznie zaczęła rysować na tablicy maszt i bakterię, bo przecież wirus i bakteria to to samo, bakteria wirusa, tak tak. - Ostatnio oglądałam taki mądry dokument, powinieneś kiedyś też spróbować. No i tam było powiedziane, że Bill Gates wymyślił tą całą plandemię, żeby nas wystraszyć. Depopulizacja ludzkości. A w tych niby szczepionkach mają być chipy, przez których będzie nas kontrolował. Na pewno chce wykraść mój legendarny przepis na dżem prababci Józefiny! - krzyknęła oburzona, aż słoiki z dżemem podskoczyły w szafkach. Nigdy nie da się wrobić w coś takiego. Dlatego już teraz sprzeciwiała się epidemii strachu, dumnie nie nosząc maseczek do sklepu, skąd te lewackie, marksistowskie i hitlerowskie świnie wyrzucały ją, bo nie płynęła z nurtem, tylko otworzyła umysł. Zrobiła coś, czego oni nigdy w życiu nie będą umieli zrobić. I tylko dlatego wybiją ich jak kaczki. - DOKŁADNIE TAK! - zawołała, unosząc w górę zaciśniętą pięść, prawie przebijając się nią przez sufit. - Sprawimy, że zgnije w więzieniu, jedząc te swoje skażone warzywa i popijając je szczepionkami na koronaświrusa! Słuchała swojego kochanego mężulka, pysia-królisia i jednocześnie cały czas potakiwała głową na wszystkie jego mądre mądrości, bo przecież mówił samą prawdę na temat świata, jak zawsze. Dopiero jak dotarł do mówieniu o tych LGBT, to na moment przestała kiwać głową i zapatrzyła się w ścianę, jakby jej nagle jakieś styki w mózgu zaczęły łączyć, jednak trybiki w jej mózgu nadal nie do końca się kręciły. - Tych gejów to może zostawmy, oni nie są groźni - powiedziała ostrożnie, dalej nie wiedząc, skąd ta nagła litość dla pederastów, ale to nie było istotne. - Groźne to są te kobiety wszystkie, co skrobać tylko chcą, faszerują się tymi tabletkami z chemią i zabijają dzieci i siebie też zabijają od wewnątrz. Ktoś powinien zrobić z tym porządek. Tak jak z tym Bidonem w Stanach. Ludzie powinni wejść do domów tych kobiet przebrani za bizony i je stamtąd powynosić, żeby nie miały już władzy nad sobą! Albo je rozstrzelać - odpowiedziała i po chwili usiadła znowu na krześle, wyraźnie zmęczona tymi dysputami. - Powinniśmy rządzić tym krajem, monszu. Nikt by tak dobrze nie rządził jak my. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Konstantynopolitańczykiewiczówna [Hafkaj x Corn x Prajd x Randomowi Goście] | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|