|
| Autor | Wiadomość |
---|
Scarlet Witch Baba Jaga
Liczba postów : 259 Join date : 11/12/2016 Skąd : Transia/Sokovia.
| | | | Reaper Żona Admina & Ojciec-Szlaban
Liczba postów : 215 Join date : 10/12/2016
| Temat: Re: Opera House Hotel Sro Lis 08, 2017 11:09 pm | |
| Pozwolił sobie dla świętego spokoju wyłączyć słuch na czas jakże cudownej, relaksującej podróży z Lu. Nie odpowiadał już więc więcej na jej zaczepki i dość zabawne-denerwujące dla niego odzywki; nie tyle dlatego, że był zmęczony (choć, po prawdzie, trochę jednak był. Po czymś takim ciężko nie być!), co zwyczajnie utarczki słowne prędzej czy później każdemu mogą się znudzić, nawet największemu ich amatorowi. Po drodze rzucił jedynie krótką uwagę na temat ubrudzenia tapicerki krwią i... wszystkim innym, w lusterku zauważywszy swoją tymczasową pracodawczynię siłującą się z apteczką. Poza tym jednak nie zwracał na nią większej uwagi, bo... nie miał powodu. Oczywiście, wyuczony zmysł ostrożności kazał mu mimo wszystko uważać, czy szanownej podróżniczce nie zachce się przypadkiem przystawić mi pistoletu do głowy, ale poza tym widział ją głównie jako nieco zbyt głośny element otoczenia, który przypadkiem znalazł się na tylnym siedzeniu. Prawdopodobnie zwróciłby na nią większą uwagę dopiero w przypadku, gdyby rozebrała się tam to naga, ale w zasadzie... nie była w jego typie. Jakoś wolał blondynki. Wyszczekane w nieco mniej doprowadzający do kociokwiku sposób. O dziwo nie rozbił po drodze samochodu Lu w drobny mak, choć prawdopodobnie - jakże przewidywalnie! - jechał szybciej niż powinien. Trochę mu się spieszyło, bo przed oczami widział już deszcz dolarów który go czeka, jak tylko odstawi tę przesympatyczną panią na miejsce. Zatrzymał się przed hotelem, tym razem w stanie znacznie lepszym niż ten, w którym mieli zaszczyt przed chwilą się znajdować. Nie nocował często w hotelach, ale wiedział, że gdzieś tutaj znajduje się bankomat, a to mu stanowczo do szczęścia wystarczało. Jego rola w ratowani - a potem wożeniu - tyłka Lu za niedługo się skończy, będzie mógł wrócić do siebie, znowu przepieprzyć pieniądze i... powtórzyć cykl od początku, jak zawsze. - Wysiadka z karety, jednorożec się zmęczył - poinformował ją, zaglądając przez ramię do tyłu. - Odprowadzę księżniczkę do bankomatu. Wysiadł z samochodu i poczekał, aż i ona to zrobi i pójdzie za nim. Ewentualnie mógł nawet jej pomóc, żeby cały mozolny proces przyspieszyć. Cały czas miał ją na oku, jakby podejrzewał, że w każdej chwili może mu gdzieś uciec; nie spodziewał się, że wiele by jej z tej próby przyszło, ale miał dość niespodzianek na dzisiejszy dzień, więc wolał nie ryzykować. Zaprowadził ją do najbliższego bankomatu, niespecjalnie przejmując się tym, jak osobliwie musi wyglądać para zakurzonych odrapańców wysiadająca ze zdecydowanie drogiego samochodu. Dziwne spojrzenia ludzi były jego najmniejszym problemem. - Gotówką, przypominam - pozwolił sobie zauważyć raz jeszcze, na wypadek, gdyby Lu zamierzała o tej istotnej sprawie zapomnieć. Gabriel nie lubił się z kontami bankowymi i wolał mieć pieniądze przy sobie. Nie zamierzał się nikomu przyznawać, że po prostu lubił je wąchać przed snem. |
| | | Lu Cavendish
Liczba postów : 41 Join date : 21/03/2017 Skąd : London, of course.
| Temat: Re: Opera House Hotel Sro Lis 15, 2017 12:15 am | |
| Nim dojechali na miejscu, Lu spróbowała chociaż minimalnie wyczyścić swoją skórzaną kurtkę, by ślady krwi, pyłu i innych nieprzyjemnych rzeczy były jak najmniej widoczne. Miała zamiar wzbudzać możliwie małe zainteresowanie, choć wiedziała, że i tak nie ustrzeże się od ciekawskich i zszokowanych spojrzeń. A chuj. I tak miała wystarczająco pieniędzy, by nikt nie kłócił się, czy faktycznie może się zatrzymać w tym hotelu. Choć, co prawda, jej oszczędności zostały teraz znacząco uszczuplone... Wciąż stać ją było na całkiem wystawne życie, to jednak lubiła mieć zapas na wszelki wypadek (jak na przykład opłacenie najemnika, by bezpiecznie dowiózł ją na miejsce). Będzie musiała poprosić rodziców, by dosłali trochę gotówki. Gdy byli na miejscu, Lu zerknęła krytycznie na hotel. – Tutaj? – Nazwa obiła się jej o uszy. Co prawda, nie był to jakiś wysoki standard, no ale OSTATECZNIE mógł być. Nie miała zamiaru się wykłócać teraz o coś lepszego. Miała wrażenie, że i ona sama, i Gabriel mieli już po prostu dość dzisiejszego dnia. Nie skomentowała więc tego ani nie marudziła dalej. Naciągnęła na siebie kurtkę, wyjątkowo ją zapinając, po czym wygramoliła się z samochodu. Swoją grację zgubiła przy pierwszym zakręcie, uciekając przed pożarem. Gdy stanęła, przez chwilę zakręciło się jej w głowie, więc oparła się o dach samochodu. Przyłożyła dłoń do skroni, marszcząc brwi, ale już po chwili wyprostowała się i ruszyła za Gabrielem. Pozwoliła mu prowadzić, samej nie znając zbyt dobrze tej okolicy. Rozglądała się jednak odruchowo, co by zapamiętać budynki, nazwy ulic i ocenić okolicę. Ot, zboczenie zawodowe. – Odwróć się. I pilnuj, czy ktoś nie idzie – powiedziała, gdy dotarli już przed bankomat. Oczywiście nie mogła się powstrzymać, by nie zerknąć parę razy na Gabriela, czy na pewno nie podgląda. I by uważniej niż zwykle zasłaniać dłonią panel przy wpisywaniu PINu. Jednak, mimo nerwów, po paru chwilach... było już po wszystkim. Lu szybko schowała kartę do portfela, przeliczyła raz jeszcze gruby plik banknotów i rzuciła do mężczyzny, że może już się odwrócić z powrotem w jej stronę. – Tyle, na ile się umówiliśmy. – Wręczyła mu pieniądze. – Wliczając w to trzykrotną podwyżkę. Przelicz jeszcze przy mnie sam, czy się zgadza, żeby nie było potem jakichś nieporozumień. Choć Lu uważała się za wysoce inteligentną i nieomylną, tak w tej chwili nie do końca wierzyła w swoją poczytalność. A ostatnie, czego chciała, to Gabriel wbijający jej na chatę (nie miała złudzeń, że gdyby chciał, potrafiłby zdobyć jej adres, nieważne jakby się zabezpieczała), bo pomyliła się o parę stów. Ogólnie nie przepadała za niezapowiedzianymi gośćmi, w sumie za jakimikolwiek gośćmi, a jeśli ci goście dodatkowo byli skłonni wpakować jej kulkę w łeb, to tym bardziej wolała uniknąć jakichkolwiek wizyt. Poza tym po co niepotrzebnie stresować Charlotte? Biedaczka podzielała zdanie swojej właścicielki, jeśli chodzi o ludzi, którzy niepotrzebnie wkraczali na ich strefę komfortu. |
| | | Reaper Żona Admina & Ojciec-Szlaban
Liczba postów : 215 Join date : 10/12/2016
| Temat: Re: Opera House Hotel Nie Lis 19, 2017 8:05 pm | |
| Podobnie jak wiele innych rzeczy związanych z Lu, jej grymaśne, krytyczne spojrzenie na hotel też niespecjalnie go obeszło. Nie mogła zresztą specjalnie kręcić nosem, jeśli w ogóle chciała przenocować w miejscu innym niż plastikowy worek, czego Gabriel powoli zaczynał jej życzyć. Była... po prostu do bólu typową obywatelką Nowego Jorku, która wyobrażała sobie za wiele i żyła w słodkiej, naiwnej nieświadomości, jak wiele ryzykuje swoim butnym wyszczekaniem. Oczywiście, mogło się okazać, że jest mniej bezbronna niż się wydaje na pierwszy rzut oka, ale nic na to nie wskazuje, skoro Gabriel zmuszony był ratować ją przed śmiercią. Tak czy owak, nie był to jego problem. Stanął przed bankomatem i na tę "prośbę" odwrócił się posłusznie, bo nie zależało mu jakoś specjalnie na znajomości hasła Lu czy stanu jej karty. To, co zostało mu zaoferowane - a w sumie co zostało przez nią zaakceptowane po jego ofercie - stanowczo mu wystarczało. Wprawdzie był łasym na kasę materialistą, ale potrafił powstrzymywać swoje zapędy. Zresztą, klientów raczej nie okradał. Czasami się zdarzało, ale z reguły chociaż pod tym względem zachowywał uczciwość. Lepiej nie psuć sobie opinii na rynku, prawda? Zatem bardziej od wpisywanego przez Lu PINu interesowały go przejeżdżające ulicą samochody. I to, czy przypadkiem podczas pościgu nie zgubił papierosów. Pomacał się po kieszeniach i z ulgą odkrył, że nie - choć paczka trochę się pogięła, jej zawartość nadal idealnie nadawała się do psucia sobie płuc. Nie, żeby Gabrielowi cokolwiek z tego tytułu groziło. Nie trzeba mu było powtarzać. Szybko zabrał jej pieniądze i zaczął uważnie je przeliczać, choć nie przesadnie wolno. Po prostu chciał mieć pewność, że go nie oszukała. Na szczęście dla tej powszechnie lubianej dziennikarki o złotym sercu - nie oszukała, i Gabriel dostał to, czego chciał, przez co automatycznie skoczył mu poziom Szczęścia Życiowego. Niemal można było dostrzec, jak diamencik nad głową zmienia kolor z pomarańczowego na zielony. - Grzeczna dziewczynka - Z namaszczeniem schował pieniądze, pilnując, by ich przypadkiem nie zgubić. To dopiero byłaby tragedia! - Mam nadzieję, że z tego hotelu nie będę musiał cię ratować. Chociaż pewnie pieniądze byłyby warte takiego wysiłku... Gabriel, ty pieprzony materialisto. Bez pożegnania odwrócił się na pięcie z zamiarem odejścia. Skoro dostał co chciał, towarzystwo Lu nie było mu już potrzebne, a ich niepisana umowa nie zakładała świadczenia innych usług. Teraz Lily zdana była na siebie, uprzejmość obsługi hotelowej i pozostałą zawartość swojego portfela i karty kredytowej. On z kolei zamierzał uciąć sobie krótki spacer i wrócić do siebie, po drodze łapiąc jakąś taksówkę. Rzucił jej jeszcze kluczyki, mając cichą nadzieję, że trafi ją nimi w oko. |
| | | Lu Cavendish
Liczba postów : 41 Join date : 21/03/2017 Skąd : London, of course.
| Temat: Re: Opera House Hotel Sro Lis 22, 2017 11:33 pm | |
| Podczas gdy Gabriel przeliczał pieniądze, Lu obserwowała go, przy okazji odruchowo samej na nowo sprawdzając, czy dała odpowiednią sumę. Przez to jednak, że parokrotnie w międzyczasie jej uwaga uciekła w inne strony, pomyliła się i porzuciła to dość szybko. Mimo wszystko jakoś tak... powoli zaczynało do niej docierać, kim jest Gabriel. Najemnik. Morderca. Dziwny dreszcz przeszedł wzdłuż kręgosłupa Lu, gdy zerknęła na jego twarz. To nie tak, że nagle zaczęła się go bać. Nawet z tą świadomością wciąż potrafiłaby mu pyskować i działać na nerwy. Jednak mimo jej podejścia trudno było kobiecie beznamiętnie przejść obok faktu, kim ten człowiek był. Jeszcze chwilę temu robił jej za ochroniarza, ale teraz dostał już kasę za tę robotę i życie Lu prawdopodobnie obchodziło go jeszcze mniej niż wcześniej. Jakby chciał, mógłby ją zabić. Od niechcenia lub za forsę kolejnej osoby. Brzmiało to upiornie ironicznie. Pomyśleć, że jakiś kwadrans temu jego obecność dawała jej poczucie bezpieczeństwa! ...choć z drugiej strony, gdyby ją ktoś zapytał, czy się go boi, to nie powiedziałaby, że tak. I nie byłoby to kłamstwo. Gabriel na pewno potrafił być przerażający, ale Lu nie odbierała go jako bezpośrednie zagrożenie. Możliwe, że był to błąd. I że jeszcze go pożałuje. Mimo wszystko nie dawała po sobie poznać tych nie do końca przyjemnych przemyśleń. Szczególnie że miała teraz na głowie większe zmartwienia. Mimo zatamowania krwawienia, rany wciąż jej dokuczały. Poczucie osłabienia także nie znikało. Oparła się nieznacznie o ścianę obok, by zaraz nie wywinąć majestatycznego orła. Ale byłby to, kurwa, wstyd. – Ja mam większą. Choć mam wrażenie, że nie licząc tego, będę omijać hotele przez najbliższy czas szerokim łukiem. – Uśmiechnęła się lekko pod nosem. Gdy Gabriel się odwrócił, by w końcu iść w cholerę, Lu miała wrażenie, że coś jej nie pasuje. Właśnie, kluczyki! Nim jednak zdążyła zażądać zwrotu swojej własności, mężczyzna rzucił je w kierunku kobiety. Jakimś cudem złapała. Ot, taka iskierka szczęścia w tym chujowym dniu. Mimo to... i tak nie pozwoliła odejść Gabrielowi w spokoju. – ...dzięki. – Rzuciła jeszcze za nim. Wiedziała, że nie robił tego z dobrego serca i dla podziękowań. Wiedziała, że nawet jej nie lubił. Ale... musiała przyznać, że uratował jej tyłek. To była jedna z niewielu rzeczy, za które potrafiła czuć wdzięczność. Nawet jeśli ograniczoną. No... to teraz czas się ogarnąć i jakoś przełknąć gorycz porażki. Najwyraźniej nawet ona nie zawsze dostaje to, co chce. |
| | | Reaper Żona Admina & Ojciec-Szlaban
Liczba postów : 215 Join date : 10/12/2016
| Temat: Re: Opera House Hotel Czw Lis 23, 2017 11:04 pm | |
| Prawdopodobnie bardzo grzecznie by się upomniał, gdyby suma się nie zgadzała. Bywał bardzo dokładny jeśli chodziło o pieniądze, więc nawet dolar mniej byłby już okrutnym przewinieniem - na szczęście mimo ogólnego roztrzęsienia i chaosu, tym razem obyło się bez problemów, ognia i łamiących się nad ich głowami i pod stopami elementów użytkowych. Reszta wieczora zapowiadała się więc przynajmniej znośnie według standardów Gabriela, oczywiście, o ile nie pojawi się kolejny złośliwy czynnik losowy. W ciągu magicznych czterdziestu lat życia zdążył zauważyć, że on i takie czynniki często lubią na siebie wpadać. Nie miał w zwyczaju mordować bez wyraźnego powodu (sama chęć powodowana irytacją i rozdrażnieniem się nie liczyła), więc Lu mogłaby się czuć bezpiecznie - gdyby o tym wiedziała, oczywiście, bo zawsze mogła wziąć Gabriela za podrzędnego psychopatę zabijającego dla przyjemności. Bycie najemnikiem było... pracą. Brudną i nielegalną, ale pracą. Dopóki nie dostał zlecenia na Lu czy nie podpadła mu czymś poważnie, nie zamierzał zajmować się nią dłużej, niż absolutnie konieczne. Zdecydowanie nie miał do tego nerwów: stanowczo dość miał towarzystwa butnych małolat, a na pewno tych zaliczających się do grona szarych obywateli, marzył więc tylko o powrocie na swoje śmieci, bez przykrej konieczności targania za sobą zwłok dziennikarki. Jak na razie więc faktycznie nie musiała patrzeć na niego jak na bezpośrednie, śmiertelne zagrożenie. Jak na razie, bo kto wie - życie bywało złośliwe. Pewną satysfakcję sprawiał mu widok Lu w stanie średniej użyteczności do funkcjonowania. Dostarczył ją żywą, z kompletem kończyn i narządów, i nawet ze znaczącą większością krwi w żyłach - zadanie wykonał więc śpiewająco, a fakt, że postanowiła wpadać między stopnie, nie był już jego winą (ani jej, tak po prawdzie, ale to swoją drogą). Mógł więc trochę nacieszyć się, że odrobinę spłynęła z niej ta bezczelność. Odrobinę. - Na twoim miejscu unikałbym wszystkich miejsc, w których kręcą się podejrzane typy - Takie jak ja, pomyślał krótko, sypiąc dzisiejszego dnia podpowiedziami jak z rękawa. Znalazł się "Gabriel Złota Rada" - Tacy nie lubią, jak się im zagląda przez ramię. Coś o tym wiedział. Z doświadczenia, choć on z reguły nie kręcił się w takich melinach - były zbyt mało dyskretne. Zaglądał tam tylko, jeśli musiał, ale on, w przeciwieństwie do Lu, wiedział na czym stoi. A biznes najemniczy był gruntem bardzo niepewnym. Nie spodziewał się jednak, żeby posłuchała go w choćby najmniejszym stopniu. One nigdy nie słuchają. Podziękowania przemilczał, choć z pewnym zaskoczeniem przyjął, że Lily w ogóle posiada takie słowo w swoim słowniku. I potrafi go użyć, nawet, jeśli rzuciła je już w jego plecy. Wcisnął ręce do kieszeni, zaciskając palce na pliku banknotów cuchnących wódką i zmarnowanymi marzeniami, i poszedł w swoją stronę.
z.t |
| | | Lu Cavendish
Liczba postów : 41 Join date : 21/03/2017 Skąd : London, of course.
| Temat: Re: Opera House Hotel Pią Lis 24, 2017 2:09 am | |
| Oczywiście, że nie miała zamiaru przestać odwiedzać miejsc, w których "kręcą się podejrzane typy". Gabriel miał swój zawód, zaliczający się do tych o wysokim stopniu ryzyka (aż dziw, że najemnicy nie dostają za to żadnych dodatków...), a Lu swój. Oczywiście mogła w miarę bezpiecznie śledzić niewiernych mężów-biznesmenów, odgrzebywać przeszłość polityków czy dobierać się do smakowitych kąsków z życia celebrytów, ale to już nie te czasy, gdy były to najgorętsze tematy. Teraz ludzie chcieli rzeczy niesamowitych, nierealnych, niewytłumaczalnych. Grzechy czy skandale wciąż były mile widziane, ale jeśli dotyczyły samozwańczych bohaterów, którzy stawali w płomieniach, mutantów i ich tajemnic, złoczyńców, którzy jednym ruchem mogli zabić dziesiątki ludzi. Na tym teraz skupiała się publiczna opinia. A Lu wyjątkowo miała zamiar spełnić pragnienia czytelników. I wykazać się jako niezastąpiona dziennikarka. Nie można było tego osiągnąć bez wściubiania swojego nosa tam, gdzie nikt przy zdrowych zmysłach by nie zaglądał. A nawet jeśli nie dało się o czymś napisać artykułu, to informacje zawsze były potęgą. Szczególnie gdy dotyczyły tak znaczącej organizacji, jaką była T.A.R.C.Z.A. Nie miała zamiaru odpuścić, nawet po dzisiejszej porażce. Dowie się, kim jest Reaper. I jakie ma powiązania z tą tajną agencją. ...a na razie musi zająć się sobą. Gdy Gabriel powoli zaczął stawać się tylko interesującym wspomnieniem, Lu zebrała się w końcu do hotelu. Nie obyło się bez pytań, niedowierzania i problemów. Jednak, jak podejrzewała, wszystko udało się załatwić odpowiednią ilością gotówki. Pewnie i tak potem zadzwonią na policję, a ona będzie mieć niezapowiedzianych gości, których nie interesuje to, jak stresują swoją obecnością jej kota. Ale to już będą czyste formalności, nie pierwszy raz lądowała w takiej sytuacji. Bez żadnych wyjaśnień udała się do wynajętego pokoju, równocześnie zlecając zajęcie się samochodem oraz przyniesienie jej obiadu i dobrej, angielskiej herbaty. W miarę szybko się ogarnęła (na tyle, na ile była w stanie) i przebrała, przy okazji zmieniając opatrunki, które zdążyły nasiąknąć krwią. Choć w końcu miała chwilę, by zebrać myśli, czuła jedynie, że chce odpocząć. Nie mogła sobie jeszcze na to pozwolić, szczególnie że nie zamierzała zostawać tu dłużej, niż to koniecznie. Miała serdecznie dość hoteli na najbliższy czas. Dlatego też zaraz po tym zabrała się za wykonywanie telefonów. W międzyczasie dostarczono jej wcześniejsze zamówienia, więc mogła się chociaż minimalnie wzmocnić (choć herbata mogłaby być lepsza). Gdy wszystkim już się zajęła, a zarówno ona, jak i jej wóz, byli w stanie używalności, opuściła budynek, kierując się do "zaprzyjaźnionego" chirurga. Upewniła się wcześniej, że jest dziś wolny. Nie miała zamiaru pozwolić sobie na kolejne blizny, więc wizyta u lekarza była teraz priorytetem. ...no, w sumie i tak powinna być. Na szczęście nie spodziewała się, by miało to zająć jakoś długo. Poza tym gość był naprawdę dobry w swoim fachu - już nieraz się nią zajmował. A potem Lu w końcu pojedzie do domu i po prostu jebnie się do łóżka.
z/t |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Opera House Hotel | |
| |
| | | |
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|