|
| Autor | Wiadomość |
---|
Pani Kar Kapryśna Pani.rar
Liczba postów : 619 Join date : 10/12/2016 Skąd : Mroczny wymiar
| Temat: Statua wolności Pią Lut 24, 2017 5:56 pm | |
| Znana większej części ludzkości, Statua Wolności. Prezent z Francji na setną rocznicę uchwalenia Deklaracji Niepodległości. Wielka, miedziana kobieta znajduje się na Wyspie Wolności, u ujścia rzeki Hudson. Poza nią, jednakże stoi tu również pomnik pamięci Kapitana Ameryki, przedstawiający samego zainteresowanego w dumnej pozie. Na wyspę można dostać promem, czasem po okazyjnych cenach wraz z masą turystów. |
| | | Magneto Ojciec Roku
Liczba postów : 59 Join date : 01/04/2017
| Temat: Re: Statua wolności Pią Sie 25, 2017 7:05 pm | |
| Był taki czas, kiedy nawet dla Erika Statue of Liberty oznaczała wolność. Wtedy jeszcze amerykańskie społeczeństwo było synonimem swobody, amerykańska ziemia definicją wyzwolenia, a Statua Wolności symbolem wywalczonego marzenia. Stany Zjednoczone, z nieosiągalnego kraju zza oceanu, stały się krainą dostatku i dobrobytu, rajem na ziemi. Przed laty Max, mały, zdruzgotany przez świat Max, który słyszał, że to właśnie Amerykanie wyzwolili Auschwitz, głęboko wierzył, że Ameryka jest Ziemią Obiecaną. Gdy pierwszy raz zmierzył się wzrokiem z majestatycznym pomnikiem, odcinającym się zgniłą zielenią na tle panoramy Nowego Jorku, zobaczył nową, obiecującą przyszłość. Z biegiem czasu nadzieje zgniotło zgorzknienie i zawód, a fantazje o szczęściu pośród ludzi zastąpiły plany dominacji mutantów nad resztą świata. I choć Statua Wolności była tylko pomnikiem z miedzi i stali (a Erik czuł to przecież mocniej niż inni), nie mógł wyzbyć się pewnej melancholii, która mu towarzyszyła, ilekroć spoglądał na zarys monumentalnego pomniku. Nie potrafił zdusić w sobie echa zmizerniałego chłopca, dla którego USA brzmiało jak ziszczenie najwspanialszych snów. Przykrywał wszystko rozczarowaniem, gorzkim posmakiem zawodu, powtarzając sobie, że Ameryka niczym nie różni się od Europy, ale nadal tkwił w nim Max. Może w alegorii dzieciństwa czaiła się dobroć, którą kiedyś dostrzegł w nim Charles. Pewnie przemawiała przez niego platoniczna dobroczynność i skrajny optymizm, skwitował Erik, patrząc prosto w swoje matowe odbicie na tafli szkła. Nie dostrzegał w sobie pokładów dobra, do których z takim uporem apelował przyjaciel. Nie widział Maxa (nie, to było kłamstwo – czasem, bardzo, bardzo rzadko, gdy wracał wspomnieniami do wąskiej kamienicy rodziców, czuł ćmienie ciepła), a jedynie Erika, Magneto, Władcę Magnetyzmu i przyszłego króla mutantów. Pod postacią rewolucjonisty czuł się bezpiecznie i niezależnie, w końcu dość silny, by rzeczywiście walczyć z całym światem, a nie czekać na ratunek, który nigdy nie nadejdzie. Jeśli Max nadal tlił się w Eriku, przyćmiewała go wiecznie żywa furia Magneto. – Za kwadrans zamykamy – odezwał się niespodziewanie znudzony, męski głos, z kalifornijskim akcentem. Lehnsherr odwrócił się na moment, by objąć strażnika obojętnym spojrzeniem. Wyczuł klamrę paska, podbite buty, niegroźny paralizator, krótkofalówkę, klucze, nieśmiertelnik. Nic, co mogłoby mu zagrażać. Skinął głową, wracając wzrokiem do okna. Taras widokowy został tak zaprojektowany, by uchwycić zarówno spokojną, martwą zatokę, jak i panoramę Nowego Jorku. Miasto nie zasypiało, otoczone świetlistą mgiełką na tle ciemniejącego nieba. Wieżowce przypominały elementy domina: oszklone ściany dzieliły się na piętra oświetlone i czarne, opuszczone. Pod wieczór większość budynków dogasała, rozbłyskując jedynie neonowymi ogłoszeniami i ostatnimi pracoholikami w biurach. Metropolia pulsowała na dnie umysłu Erika, wyczuwał ją pod placami – wszechobecny metal drgał, wibrował, był tak niedaleko, tak blisko, wystarczyłaby myśl… Magneto, skoncentrowany na migotliwym widoku wieczornego Nowego Jorku, wyczuł Harrisona dopiero, gdy doszły doń drgania kondygnacji schodów. Westchnął głośno i, nie oglądając się za siebie, sięgnął myślą do nieśmiertelnika strażnika. Łańcuszek zadrżał i wyskoczył w górę, w jednej chwili zwijając się w ciasną pętlę. Lehnsherr puścił dopiero, gdy chrapliwy oddech ucichł, a ciało mężczyzny zwiotczało. Skinienie dłoni wystarczyło, by kamera odwróciła swoje wszechwidzące oko. Harris przybył idealnie o czasie: strażnik półleżał pod ścianą, a monitoring zdołałby uchwycić co najwyżej cienie na ścianach. Spotkanie miało się zatem odbyć w półmroku, z migotliwymi światłami Nowego Jorku za oknami. – Podobno odsetek mutantów zamieszkujących Manhattan jest dwa razy większy niż w San Francisco – rzucił Magneto zamiast powitania, chłonąc kontury miasta. Według utajnionych rządowych raportów, podejrzewano, że ponad ¼ społeczeństwa może być narażone na mutacje genu-X. Dla Magneto oznaczało to stopniowy wzrost mutantów, dla innych: poważny problem, który należało jak najszybciej wyeliminować. Jeśli wierzyć statystykom, za kilkadziesiąt lat mutanci przestaną uchodzić za anomalię genetyczną; z wyjątku staną się regułą. Magneto nie sądził, że dożyje tego historycznego momentu. Wsunął dłonie do kieszeni płaszcza, w końcu obdarzając Harrisa przydługim wzrokiem. Nie zdjął kapelusza, jakby okrycie głowy dawało mu złudzenie zatajenia swojej prawdziwej tożsamości. Tego szczególnego gościa mógł podejmować w cywilu – nie tak dawno Harris otrzymał polecenie zgładzenia Magneto. Nie wypełnił swojej misji, obracając się przeciwko agencji. Teraz, jako jeden z członków dwuosobowego Bractwa, należał do garstki zaufanych popleczników, przed którymi Erik nie musiał paradować w symbolicznym hełmie. – Jak dobrze znasz Nowy Jork? – Erik tylko z pozoru zagajał rozmowę; w konfrontacji z własnymi poplecznikami nie zasłaniał się konwersacyjnym tonem i bezcelowym krążeniem wokół głównego tematu. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Statua wolności Nie Wrz 24, 2017 12:43 am | |
| Ostatni prom prowadzący na wyspę był niemal pusty, więc nikt nie zwrócił uwagi na odzianego w garnitur mężczyznę. Slick wiedział o jednym, musiał spotkać się z osobą, którą miał schwytać. Może sprawy potoczyłyby się inaczej, gdyby nie cała nienawiść do niego za to, że jest mutantem. Gdyby jeszcze miał na to wpływ na to, kim się urodzi. Jednak teraz sytuacja się zmieniła, mógł w końcu legalnie polować na wszystkich bez wyjątku, choć w imię nieco innej idei niż wcześniej. Teraz jednak bardziej niż na czymkolwiek innym musiał skupić się na spotkaniu z nowym szefem
Może robił błąd przychodząc tu z bronią, jednak co mogło mu się stać? Erik nie mógł go zabić, nie swojego współpracownika. Tak więc dwa pistolety pewnie leżały pod płaszczem Harrisa, a on sam bez jakichkolwiek uczuć wspinał się w górę wielkiej żelaznej konstrukcji. Kiedyś, gdy jeszcze odczuwał jakieś emocje pewnie zrobiłaby na nim wrażenie, teraz jednak była dla niego jedynie miejscem, które sobie było i pełniło jakąś funkcję. Nie obchodziło go to. Nie odczuwał piękna, miłości i innych zbędnych pierdół - żył po to, żeby znajdować i łapać ludzi, nic innego. Gdy dotarł już na sam szczyt omiótł beznamiętnym wzrokiem leżące pod ścianą ciało, na jego twarzy nie drgnął ani jeden mięsień. Wtem jednak trafiło w niego pytanie Magneta. Nie znam na nie odpowiedzi, nie dotyczyło dziedziny, którą się zajmował. Nie zastanawiałem się nad tym nigdy. - jego głos ani na chwilę nie zmienił barwy, był zimny i sztywny - Przeglądałem inne statystyki. Na prawdę nie miał pojęcia o tych statystykach, miał pojecie jednak o innych - odsetku przestępców wśród "normalnych ludzi" i mutantów. Teraz stał po złej stronie barykady, choć to pewnie subiektywna opinia. Kiedyś tak. Dawno mnie tu nie było. - odpowiedział na jego kolejne pytanie jednocześnie stając obok i również wpatrując się w pogrążone w nocne miasto, które rozświetlone było jedynie światłami samochodów i budynków. Był ciekawy powodu swojej obecności tutaj, na tej rozmowie. |
| | | Magneto Ojciec Roku
Liczba postów : 59 Join date : 01/04/2017
| Temat: Re: Statua wolności Nie Wrz 24, 2017 11:39 pm | |
| Nie spodziewał się innej odpowiedzi – kwestia rosnącej populacji mutantów interesowała wyłącznie wybrane jednostki, a dostęp do tajnych statystyk w tej sferze posiadali nieliczni. Przeciętny Amerykanin nie był świadom odsetku nosicieli genu-X, nie był w stanie nawet jednoznacznie potwierdzić, czy sąsiaduje z mutantem, czy też nie. Rząd starannie ukrywał newralgiczne informacje, pieczołowicie kreując fasadę idealnego społeczeństwa. Jeśli problem mutantów istniał – jeśli, słowo-klucz – zaliczał się do kwestii lokalnych, nie osiągając większej skali. Broń, którą wyczuł, także go nie zaskoczyła. Nawet przez ułamek sekundy nie podejrzewał, że zabójca na zlecenie stawi się gdziekolwiek bez pistoletu. W tym jednym punkcie byli sobie niebezpiecznie bliscy – zawsze uzbrojeni, czujni i gotowi do ataku. Paranoja, chciałoby się rzec, fobia. A nikt nie dostrzegał, jak niebezpiecznym stał się świat, jak złudzenie tolerancji przytępia naturalne instynkty. Magneto zakładał, że zagrożenie czaiło się wszędzie: na ruchliwej ulicy Nowego Jorku, w cekinowym spojrzeniu tancerki, na komisariacie policji, pod Statuą Wolności. Wszędzie tam, gdzie dwa zupełnie obce gatunki spotykały się, gdzie ich ścieżki krzyżowały się ze sobą albo choć biegły po jednym torze – wszędzie tam mutanci nie mogli czuć się w pełni bezpieczni. – Jesteśmy mutantami. Taka wiedza pomaga nam przetrwać. – Czasem świadomość, że nie jesteś na tym świecie zupełnie sam z mocami, których kompletnie nie pojmujesz, pomaga. Dlatego Instytut otworzył swoje podwoje, a Bractwo przyjęło pod swoje skrzydła zagubionych nastolatków. Bo samotnie trudno stawić czoła wszystkim przeciwnościom losu. Gdyby na miejscu Harrisa stał jeden z młodszych członków Bractwa, Erik pewnie rzuciłby jakąś motywującą kwestią. Zawsze pamiętaj, że jest nas więcej lub Nigdy nie pozwól sobie wmówić, że mutanci to zaledwie marna garstka odmieńców. Każdy z nich potrzebował podobnych zapewnień. Harris jednak znacząco różnił się od zbuntowanej młodzieży, którą kusiła zapowiedź rebelii. Thomson był zabójcą, jednym z lepszych. Nie podważał swoich zdolności, nie toczył wewnętrznej wojny z sumieniem, a przede wszystkim: nie miał nic do stracenia. Dlatego stała za nim skuteczność i zabójcza precyzja. – Wiele się nie zmieniło – stwierdził Magneto i, niewzruszony, przeszedł do powodu ich wieczornego spotkania. – Ale o tym przekonasz się osobiście, gdy odbierzesz mieszkanie w Hell’s Kitchen. Wyciągnął dłoń z kieszeni, obracając w palcach papierową wizytówkę z nieczytelnym nazwiskiem i krzywo spisanym numerem telefonu. Wręczył ją Harrisowi, kontynuując nadzwyczaj spokojnym głosem. Wyjaśnił z kim dokładnie Thomson powinien się skontaktować i gdzie znajduje się jego nowe lokum. – Zgodnie z pogłoskami, Hell’s Kitchen to azyl dla odmieńców. Sprawdź czy nie kręcą się tam mutanci. – Szybszym i wygodniejszym sposobem na zweryfikowanie podejrzeń Erika byłoby Cerebro, ale chwilowy brak telepatów w szeregach Bractwa przekreślał najlepszą opcję. Poza tym wysłanie Harrisa w teren idealnie współgrało z następnymi ruchami Bractwa. Kolejne posiedzenie kongresu, połączone z uroczystą galą na tle Liberty Island, stanowiło idealny cel do spektakularnego ataku. W ferworze wybuchu łatwo o wypadek. I postrzał.
|
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Statua wolności Sob Paź 07, 2017 10:11 am | |
| Hell's Kitchen? Siedziba gangów, wywrotowców i wszelakich ciemnych interesów? Cóż, nie należało być mieszkańcem Nowego Yorku, aby wiedzieć te fakty - zwłaszcza, gdy niegdyś posiadało się dostęp do odpowiednich dokumentów dokumentów. Oczywiście przyjął wizytówkę i schował ją do wewnętrznej kieszeni płaszcza - później się tym zajmie. Harris powoli domyślał się jakie zadanie szykuje dla niego stary Niemiec - miał zebrać dla niego armię złożoną z wyrzutków, szaleńców i ćpunów. Wolał się jednak upewnić, niż zbyt pochopnie wysuwać własne wnioski. On był tylko pistoletem - strzelał, a później zadawał pytania. Hell's Kitchen to siedlisko przestępcze z dwoma głównymi graczami - Kingpinem i Czerwonym Diabłem - wypowiedział formułkę z jednej z zobaczonych kiedyś notek. - Sądzisz, że znajdziemy tam coś poza hordą wywrotowców zdolnych do poświęceń? Pytanie zawisło w powietrzu, było ciężkie. Thomson spodziewał się, że Magneto nie szuka tam "wybrańców", a jedynie armii, która posłuży za mięso armatnie w nadchodzącej bitwie. Skąd to wiedział? Nie od dziś zajmował się osobą swego nowego pracodawcy - można powiedzieć, że znał go lepiej, niż on samego siebie. Doskonale wiedział jaką taktyką posługuje się Władca Magnetyzmu - zbiera armię, próbuje wprowadzić rebelię i uczynić z mutantów dominujący gatunek, jednak ostatecznie zawsze zostaje pokonany. Normalnie agent zaśmiałby się w twarz Niemca, jednak nie na tym polegała ich współpraca. Wiedział, że tylko nieliczni - tacy jak oni dwaj - mogą odmienić losy świata, a cała reszta posłuży jedynie za piramidę z trupów, która doprowadzi ich na sam szczyt i pozwoli osiągnąć cel. |
| | | Magneto Ojciec Roku
Liczba postów : 59 Join date : 01/04/2017
| Temat: Re: Statua wolności Pon Paź 09, 2017 9:00 pm | |
| Hell's Kitchen przypominało brzydki odprysk na pozornie idealnej panoramie Manhattanu. Budynki budziły zdegustowanie - elewacje kamienic, nierzadko zwieńczone obskurnym gzymsem, mnogość podejrzanych zaułków – ludzie prezentowali się fatalnie, jakby sama obecność szemranego towarzystwa i nielegalnych interesów wyżerała ich od środka. Powszechny brud, chaos i bezprawie stanowiły idealną kurtynę, za którą mogli się skryć mutanci. Hell's Kitchen pożerało odmieńców w całości, popijało ciepłym piwem i wypluwało bez życia do rzeki Hudson. Profesja i naturalne zdolności Harrisa były oczywistą gwarancją przetrwania w zapomnianej przez los dzielnicy. Erik miał zamiar najpierw sprawdzić, jak mutant odnajdzie się w nowym, niesprzyjającym środowisku i, czy na przekór rozlicznym utrudnieniom, będzie w stanie zweryfikować zasłyszane pogłoski o bohaterach z nadzwyczajnymi zdolnościami. Następne etapy zakładały zaangażowanie Harrisa w rolę negocjatora i nieśpieszny rekonesans kręgu wpływów najistotniejszych graczy na planszy Nowego Yorku. Nie trzeba było być telepatą, żeby domyśleć się, że potencjalnie prosty plan Magneto, dzieli się na kilka elementarnych płaszczyzn. Harris, w szerszej perspektywie, był tylko jednym trybikiem, którego zadanie, w początkowej fazie, nie zaliczało się do nader ważnych. W końcu Władca Magnetyzmu nie zwerbuje armii z samego Hell's Kitchen. Z jego punktu widzenia możliwe do uzyskania zasoby nie przekładały się na środki, które musiałby poświęcić. Magneto skinął głową, zadowolony z szybkiej reakcji podwładnego. Olbrzym i Diabeł – takie podsumowanie sytuacji wydawało się na tę chwilę najodpowiedniejsze. – Za jednym i drugim stoją zasoby, które mnie interesują – dookreślił Lehnsherr, jakby obudziła się w nim aspiracja do zajęcia trzeciego stołka wśród śmietanki przestępczej Hell's Kitchen. Nauczony doświadczeniem, umiejętnie dozował informacje, które przedstawiał swoim podwładnym. Zawsze musiał mieć na uwadze, że po drugiej stronie szachownicy, za swoimi pionkami, czekał na niego telepata. I nie umykał mu żaden ruch, obojętnie jak bardzo bezmyślny i pozornie bez znaczenia. Im mniej wiedzieli członkowie Bractwa, tym mniej dostawał na tacy Charles. – To zależy od ciebie kogo znajdziemy. - Erik nie ukrywał, że dla niego omawiane kwestie nie są specjalnie problematyczne. Świadomie zignorował sugestię, która zawisła między nimi wraz z pytaniem Thomsona. Nie werbował wariatów, dla których poświęcenie własnego życia było główną atrakcją jatki. Rekrutował mutantów, a o tych szczególnie dbał. Przez wzgląd na własną doktrynę nie mógł dobierać mięsa armatniego wśród ludzi. Może przemawiały przez niego lata walki i duch Wielkiej Wojny, ale wywoływanie kolejnej bitwy nie figurowało na liście jego priorytetów. Po prawdzie, nie znajdowało się na niej w ogóle. – Musimy się rozeznać w sytuacji i osądzić, jak, z punktu widzenia przyszłych ruchów, może się nam przydać Hell's Kitchen – zdradził Magneto, dłonią przygładzając poły płaszcza. – Dlatego tak ważnym jest, byś badał każde pogłoski. Nawet te dotyczące Czerwonego Diabła. Szczególnie te, pomyślał Erik, bezwiednie przesuwając na swojej wyimaginowanej szachownicy pionek. Najbardziej niepozorne ruchy mogły zaważyć o całej przyjętej taktyce rozgrywki. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Statua wolności Sro Paź 18, 2017 2:39 am | |
| Cel był prosty i dla Harrisa jasny - zbadać teren, zdobyć ludzi i zająć przyczółek dla ich organizacji. Zadanie może nie było do końca zgodnie z preferencjami mutanta, jednak nie miał on wątpliwości, że poradzi sobie z tym zadaniem. Bo kto jak nie on? Fakt, mógł zdobyć te "zasoby" ludzkie, jednak wątpił, aby ci których znajdzie nadawali się do czegokolwiek. Chociaż może będzie ktoś użyteczny? Musiał się spiąć, pokręcić się i wynaleźć zdesperowanych i rządnych zemsty, lub przygód ludzi - czyli działać zgodnie z taktyką obecnego przełożonego. Tak, znał on tę taktykę, w końcu uczył się on zasad jego działania nie od dziś. - Dobrze, znajdę armię - odezwał się beznamiętnie - Powinno być tam sporo wolnych strzelców, lub zdesperowanych dzieciaków - to ostatnie dodał z lekkim sarkazmem. A co do wynajdywania plotek? Cóż, bez problemu mógł "posłuchać ulicy" i wydobyć smaczki z dzielnicy. Po namyśle jednak nic nie wykraczało poza jego kompetencje, mógł i będzie działać swobodnie. - Nie mam zamiaru marnować czasu i stać tu bezczynnie - dodał po chwili - Będę reprezentować naszą sprawę i szukać nowych członków do naszej grupy. Jednak musimy się późnej spotkać - jest kilka spraw do poruszenia. - po tych słowach uśmiechnął się ironicznie, odwrócił na pięcie i opuścił to miejsce. Niech świat się wali i pali - tak przecież będzie - on musi wykonać swoją misję.
//zt dla mnie |
| | | Magneto Ojciec Roku
Liczba postów : 59 Join date : 01/04/2017
| Temat: Re: Statua wolności Nie Paź 22, 2017 12:40 am | |
| Harris nie był przesadnie inteligentny, ale - o czym świadczyła jego utajniona kartoteka - zaliczał się do nader skutecznych agentów. Nawet jeśli jego współpraca z Bractwem nie składała się z długich lat oddanej służby sprawie, Magneto miał do niego szczątkowe zaufanie. Dotychczas zlecone zadania wykonywał szybko i starannie, wracając z wyczerpującym raportem. Jak do tej pory spisywał się znakomicie, co ostatecznie pchnęło Erika do wypróbowania umiejętności mutanta na nieco innym polu. Od jego podjętych działań zależeć będzie, jakie kroki podejmie Bractwo w przypadku ewentualnych kontaktów z liderami szemranego półświatka Hell's Kitchen. - Poślę po ciebie - pożegnał Harrisa lakonicznie, nie podając żadnego konkretnego terminu następnego spotkania. W tym przypadku wyznaczanie jakiejkolwiek daty mijało się z celem. Misja przekazana Harrisowi wymagała pewnego nakładu czasu i wnikliwiej analizy otoczenia - nim uzyska informacje, które rzeczywiście interesowałyby Władcę Magnetyzmu, minie pewien okres. Nie od razu Rzym zbudowano, pomyślał mimochodem Erik, kątem oka rejestrując oddalającą się sylwetkę Thomsona. Niemal niewykorzystane pokłady cierpliwości na pewno związane były z odmłodzeniem, któremu tak chętnie się poddał. Przymknął powieki, krótką chwilę obserwując Nowy Jork zalany rozmazanymi światłami. Studenci już pewnie śpią, ta myśl pojawiła się nagle, a w parze z nią spłynęła wizja półmroku w gabinecie Charlesa i niedokończonej partii szachów. Lehnsherr uśmiechnął się szeroko i, zsuwając kapelusz, odwrócił się na pięcie, opuszczając taras widokowy. Jeśli dobrze się orientował, Profesor X nie zdążył jeszcze wypić swojej wieczornej lampki wina.
[z/t] |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Statua wolności | |
| |
| | | |
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|