Johnny po kilku minutach spędzonych pod samochodem, podczas których to regularnie postękiwał, mruczał coś niewyraźnie i pogwizdywał, wyłonił się wreszcie. Jego twarz raz jeszcze została przyozdobiona wyraźnymi, ukośnymi smugami smaru - Jedna z nich przebiegała przez fragment czoła prawe oko oraz policzek, druga zaś przecinała nos biegnąc do prawego kącika ust. Motocyklista z lekkim, nieśmiałym uśmiechem otrzepał dłonie i wbił wzrok w zielonoskórą dziewczynę.
- Związało... - Wyjaśnił krótko i węzłowato podnosząc się z ziemi z głośnym westchnięciem.
- Um... Powinno wytrzymać do Los Angeles... Ale... Jak już znajdziesz chwilę i... Nie zapomnisz to... - Zaczął tłumaczyć gestykulując dość energicznie, choć niezbyt obrazowo.
- Powinnaś odwiedzić mechanika by obejrzał ci podwozie... Znaczy... Twojemu samochodowi... - Podrapał się po potylicy niezgrabnie, a w słabym, chorobliwie żółtym świetle rzucanym przez świetlówki rozjaśniające podjazd stacji paliw, było można dostrzec jak z jego czupryny poderwały się drobinki pyłu.
- Ymm... Jeśli się nie mylę, powinnaś dotrzeć na miejsce jeszcze przed wschodem słońca... - Zakończył stając bezradnie i jedynie przenosił wzrok z kobiety, na jej pojazd, to znów na swój własny motocykl Tak naprawdę nie wiedział co jeszcze mógł powiedzieć... Wypadało się pożegnać, życzyć szczęśliwej drogi, bo tak zazwyczaj się robiło w takich sytuacjach, jednak... Tym razem było to wyjątkowo trudne.
- To tego... - Zaczął, ale urwał szybko przyjmując dość dziwną, nienaturalną pozycję. Wyglądało to tak, jakby nie widział co z sobą zrobić. Znaczy... Bardziej niż zwykle.