|
| Autor | Wiadomość |
---|
Black Rider
Liczba postów : 49 Join date : 10/06/2017 Skąd : Shant East
| Temat: Parking Sro Lip 12, 2017 7:07 pm | |
| |
| | | Black Rider
Liczba postów : 49 Join date : 10/06/2017 Skąd : Shant East
| Temat: Re: Parking Sob Cze 09, 2018 1:43 pm | |
| Anette przeszła na około budynku, po tym jak z niego wyszła. Skierowała swoje kroki na parking. To właśnie tam zaparkowany został Gear. Kobieta zatrzymała się na chwilę. Poprawiła swój kapelusz kowbojski oraz okulary. Przeniosła wzrok ku górze. Podniosła głowę, aby przyjrzeć się błękitnemu niebu ozdobionym leniwie płynącymi chmurami. Kąciki ust mutantki uniosły się nieznacznie ku górze. Na jej twarzy zaś zawitała błogość. -Zabawne, jak ten świat się zmienił przez tyle lat, ale niektóre rzeczy pozostają niezmienione.-odparła do siebie cicho. Westchnęła tylko, aby udać się za moment do Geara. Położyła dłoń na klamce. Zacisnęła ją dość mocno. Stała tak dobrą chwilę, aby zaraz potem wejść do auta. -Czyżby rozmowa ze Stevenem sprawiła, że wróciły wspomnienia?-Gear od razu zadał pytanie, nie czekając, aż kobieta dobrze zagrzeje miejsca. -...-Anette zamknęła drzwi. Położyła dłonie na kierownicy. Zacisnęła na nich mocno uścisk, aby zaraz potem oprzeć o nie głowę. Gear nic nie mówił. Czekał, aż kobieta sama zacznie się odzywać. -Gear, ja już tak nie mogę...nie mogę!-Anette uderzyła ręką o kierownicę-Mam dość patrzenia jak oni umierają, a ja żyję dalej!- zacisnęła mocno zęby.-Mam już dość! Kolejna osoba, którą przeżyję i będę na jej pogrzebie za kilka lat!-próbowała powstrzymać łzy, ale nie potrafiła. Liczyła, że Steve nie przyjdzie tak szybko. Nie chciała, by widział ją w takim stanie. -Gdybym miał jak, to w tej chwili bym cię przytulił, a jedyne co mogę zrobić to włączyć muzykę.-tak też zrobiła sztuczna inteligencja. W aucie zaczęła rozbrzmiewać spokojna, ale radosna muzyka lecąca z płyty włożonej do odtwarzacza. -Gear...ty głupku.-kobieta wyprostowała się, aby wytrzeć łzy rękawem koszuli.-[colro=silver]Dobrze, że jesteś...może poproszę kiedyś Chiefa, żeby zbudował ci nowe ciało, ale...[/color] -Przepraszam bardzo, ale nie mam zamiaru zmieniać miejsca przebywania. Dobrze mi tak, jak jest teraz.-Gear wtrącił swoje pięć groszy-Znam inne sposoby na poprawę twojego humoru. Swoją drogą, czy tym przyjacielem, o którym mówiłaś Stevenowi jestem...być może ja? -Fakt, znasz inne metody na poprawienie mojego skopanego humory.-Anette doprowadziła się do porządku.-Tak. Z jakiegoś powodu ufam Stevenowi i wiem, że nie powie o tobie nikomu. To dobry facet. Szkoda, że to nie w nim się zakochałam...-mruknęła ostatnie zdanie pod nosem. -Och?-Gear zdziwił się nieco. Wiedział bowiem, że kobieta prawdopodobnie odczuwała romantyczne uczucie do Kurta. Chyba, że to się zmieniło, lub po prostu to była obawa przed utratą kolejnej osoby. Tak, tak mogło przecież być. Jakby nie patrzeć, Anette przez tyle lat swojego życia miała wielu bliskich ludzi czy mutantów, którzy stali się już tylko wspomnieniem. Dlatego, Gear brał i to pod uwagę. Samotność i rozpoczynanie wszystkiego od samego początku...Anette coś o tym wiedziała, nawet za dobrze. Zdawała sobie sprawę z tego, że podobnie jak Alexander, przeżyje tych, z którymi teraz współpracowali czy znali. Dobrze, że chociaż właśnie jego jeszcze kobieta miała u boku, bo nie czuła się taka osamotniona w swoim bytowaniu. Chociaż, zdarzyło się jej nie raz pomyśleć o śmierci. Dlaczego? Była niekiedy już zmęczona patrzeniem jak każdy kogo zna odchodzi, a ona zostaje i nic z tym nie mogła zrobić. Patrzyła jak jedna po drugiej, z osób, które coś znaczyły umierały. Anette spojrzała na swoje dłonie. Zacisnęła w pięści po czym otworzyła. Zrobiła tak kilka razy, a po chwili przeniosła wzrok przed siebie. Patrzyła na świat za przednią szybą samochodu. Obserwowała ludzi i mutantów, którzy spacerowali chodnikiem. Na jej twarzy ponownie zagościł na jej twarzy. -Wiesz co, Gear...mimo wszystko...świat jest taki piękny...-odparła, lekko wzdychając. -A i owszem, jest. Tylko nie każdy jest w stanie dostrzec do piękno.-Gear przyznał kobiecie rację. Anette wysiadła nieoczekiwanie z auta. Usiadła na jego masce. Spojrzała w górę, aby patrzeć na chmury, niebo i przelatujące ptaki. Wyciągnęła prawą dłoń ku górze. -A gdyby tak kiedyś polecieć i być bliżej Boga?-rzuciła w eter. Gear nawet nie odpowiedział. Nie czuł takiej potrzeby. Obserwował za to, przez skaner poczynania Stevena. Był bardzo ciekawy, jaki naprawdę jest ten cały Kapitan Ameryka. W sumie, wkrótce miał się przekonać. Na przeciwko Geara i Anette, na parkingu wylądował kruk. Przyglądał się uważnie kobiecie, która wyciągnęła dłoń w jego stronę. Zwierzę patrzyło dobrą chwilę, po czym przeleciało na jej dłoń. Ptaszysko przeszło z jej dłoni, na ramię i już tak zostało. Mutantka znała tego kruka, bo on tutaj często przesiadywał. Czasami nawet wpadał do baru, dosłownie. Wlatywał kuchennym oknem i podkradał jedzenie. Na sama myśl o tych sytuacjach, Anette zaczynała się śmiać. Podrapała po łebku kupkę czarnych piór, zamknęła powieki i skupiła się na szumie wiatru razem z dwoma towarzyszami, krukiem na ramieniu i Gearem, który chwilowo robił za wygodne siedzisko. |
| | | Kapitan Ameryka Matka kwoka
Liczba postów : 426 Join date : 11/12/2016
| Temat: Re: Parking Nie Cze 17, 2018 1:33 pm | |
| Wyszedł z lokalu zasłaniając oczy przed słońcem i rozejrzał się. Zamrugał gwałtownie, poluzował krawat, pamiętając że wciąż był w bardzo ładnym stroju, przez fakt, że został wyciągnięty z samego środka cmentarza przez nagłe zmartwychwstanie jednej z bliskich mu osób. Auto zauważył od razu i szczerze go zdziwiło. Nie spodziewał się, że właścicielka baru będzie jeździła tak wypasioną bryką. Ale skoro było ją stać na wynajmowanie lokalu na Brodwayu, to i na wypasione auto chyba też powinno? Nie znał się za bardzo na zarobkach ludzi w branży gastronomicznej. Podszedł więc bliżej samochodu, poprawiając przy tym włosy, już zwilżone potem, gdy ciepłe powietrze obsiadło jego ciało, po czym pomachał do Black Rider, stając obok miejsca przeznaczonego dla pasażera, nie chcąc jednak wsiadać od tak. |
| | | Black Rider
Liczba postów : 49 Join date : 10/06/2017 Skąd : Shant East
| Temat: Re: Parking Pon Cze 18, 2018 1:41 am | |
| Anette, która wyglądała na skupioną na błękitnym niebie oraz towarzyszącym jej kruku. Jednak, to tak nie wyglądało. Ona nasłuchiwała kiedy to Steven wyłoni się z budynku i skieruje się w jej stronę. Nie musiała w sumie długo czekać, gdyż blondynek szybko się wyłonił, a ona już o tym wiedziała. Słuchała jego kroków. Zamknęła przy tym powieki. Czarne ptaszysko natomiast odwróciło łeb i wlepiło ślepia w idącego mężczyznę. I nie przestało, póki Steven nie był dość blisko. Rozprostował skrzydła, po czym odleciał na dach i obserwował uważnie jedno i drugie z wielkim zainteresowaniem. Black Rider odwróciła się i otworzyła powieki. Sama również, zaczęła podziwiać sylwetkę blondyna. Musiała przyznać, że wyglądał pociągająco w garniturze. W sumie, każdy mężczyzna dobrze zadbany i ubrany elegancko wyglądał tak, że robiło się gorąco, a serce zaczynało bić szybciej. Mutantka zsunęła się z maski samochodu, aby podejść do Stevena. Teraz można było dostrzec różnicę wzrostu między nimi. Kobieta przyglądała się uważnie Stevenowi. Pozwoliła sobie nawet poprawić jego krawat oraz kołnierz od koszuli. -Tak lepiej.-posłała mu szczery uśmiech.-Wsiadaj.- wskazała ręką na drzwi, które to otworzyła. Sama zaś, skierowała się w na drugą stronę pojazdu, żeby zasiąść na miejscu kierowcy. Jak tylko oboje znaleźli się w środku, drzwi automatycznie się zamknęły. -Ktoś mnie za to zabije, ale...-przystawiła palec do swoich warg, jakby chciała pokazać Kapitanowi, żeby był cicho-...zdradzę ci część mojego małego sekretu.-wyszczerzyła się.-Gear, przywitaj się z Kapitanem Ameryką. -Mam nadzieję, że wiesz co robisz.-robotyczny głos, który należał do Gear'a doszedł do uszu obojga-Witaj, Steven Roger. Miło poznać chodzącą historię. Niestety, nie mam jak chylić czoła, gdyż nie mam takowego. -Gear, wiem co robię. Chef nie urwie mi przecież głowy.-Anette rozsiadła się wygodnie w siedzisku dla kierowcy, a po chwili włożyła kluczyk do stacyjki. -Patrz no jakiś ty dowcipny, Gear.- pokiwała głową, nie przestając się uśmiechać-Gear, jaki park polecasz na spacer i spokojną rozmowę?- przekręciła kluczyk, a silnik wydał ryk spod maski auta. -Jak na aktualną porę moją propozycją jest Conservatory Garden.-Gear przeanalizował możliwości celu podróży biorąc pod uwagę godzinę, ruch na ulicach oraz statystyki z obecnością osób przebywających w tamtym momencie w parkach.-Pytanie tylko, czy wam to odpowiada. -Mnie, jak najbardziej. Dawno tak nie byłam. Steven, co ty na to?-Anette zachowywała się całkiem normalnie, chociaż starała się, uważnie obserwować reakcję towarzysza, który przecież w każdej chwili mógł dać dyla widząc, że samochód do którego właśnie wsiadł potrafi rozmawiać i jest całkiem świadomy tego, co się dzieje dookoła. To, czy stać było Anette na taki a nie inny samochód, kobieta miała zamiar ujawnić, ale w taki sposób, aby nie złamać tajemnicy dla kogo tak naprawdę pracuje i w jakim celu. Czuła, że Steven to dobry facet, nawet bardzo i z jakiegoś powodu nie chciała mieć przed nim tajemnic. Jednak wiadomo, nie powie od razu wszystkiego, tylko stopniowo i powoli, żeby nie odstraszyć blondyna. Co, czasami się jej udawało i aż dziwne, że nie przywalił jej w ten rozczochrany cymbał, kiedy na to zasługiwała. |
| | | Kapitan Ameryka Matka kwoka
Liczba postów : 426 Join date : 11/12/2016
| Temat: Re: Parking Pią Cze 22, 2018 9:19 pm | |
| Widok kruka go zaniepokoił. Wiedział że to inteligentne zwierzęta, dużo bardzie niż niektórym się wydaje. Mają pamięć do twarzy. Przyglądał się chwilę zwierzęciu, które teraz znajdowało się na dachu budynku. - To twój pupil? - spytał gdy kobieta poprawiła mu krawat. Przypomniało mu się jak robiła to Peggy i poczuł nagły napływ nostalgicznych wspomnień. Cóż, ale to był w końcu taki dzień by wspominać swoich bliskich i przyjaciół, którzy od dawna nie żyją. Zaraz też padł rozkaz, który z przyjemnością mężczyzna wykonał, siadając obok niej w samochodzie. Na zamknięcie się auta mimo wszystko zareagował nieswojo. Wiedział, że to ze względu bezpieczeństwa, ale nie mógł się oduczyć reagowania na tego typu wydarzenia. -Rogers - poprawił od razu komputer -"Roger" to może być co najwyżej czyjeś imię. Albo królik. -po chwili dotarło do niego, że rozmawia... z maszyną. Poczuł się jeszcze mniej komfortowo. - To... ta osoba, której chcesz mnie przedstawić? - spytał niepewnie. Jego towarzyszka zaczęła rozmawiać ze swoim sprzętem i wszystko zaczynało się robić coraz dziwniejsze, a wydawało się, że nie da się bardziej. - Chętnie się dowiem co to jest - nazwa nic mu nie mówiła, więc miał nadzieję że naprawdę zdołają tam w spokoju porozmawiać. Bo teraz pytań zaczęło się mnożyć jeszcze więcej niż wcześniej. |
| | | Black Rider
Liczba postów : 49 Join date : 10/06/2017 Skąd : Shant East
| Temat: Re: Parking Pią Cze 29, 2018 2:23 pm | |
| -Kruk? Wiesz, przyleciał tutaj kiedyś i już został.- Anette spojrzała na Stevena. Przyglądała mu się uważnie, kiedy zasiadł na miejscu pasażera. Mutantka oparła się wygodniej o fotel. Odchyliła głowę do tyłu. Ręce położyła na udach. -Jesteś w porządku facetem, dlatego uznałam, że powinieneś wiedzieć. Poza tym, oni już na pewno wiedzą, że się znamy, że się kręcisz blisko.- kobieta zacisnęła pięści, aż jej knykcie zbielały.-Nie mogę pozwolić, żeby kolejna osoba...-urwała na chwilę. Widać było, że zaraz się popłacze. Czuła w tym momencie słabość i bezsilność. -Może i jesteś bohaterem, super człowiekiem, ale jednak...jesteś mimo wszystko człowiekiem. Człowiekiem, który z nią nie ma najmniejszych szans...-Anette zamknęła powieki.-Ale po kolei...nie jestem człowiekiem Steven.-odwróciła głowę w stronę rozmócy, aby otworzyć powieki-Jestem mutantem, który żyje na tym świecie już od ponad stu lat, a może i troszkę więcej.-w jej oczach można było dostrzec smutek-Żyję tak długo dzięki czemuś co nazywa się czynnik regenerujący. wolniej się starzeję, a moje rany goją się szybciej.- Anette pochyliła się, aby ze schowka wyjąć scyzoryk. Otworzyła go. Pokazała Stevenowi ostrze, po czym rozcięła sobie delikatnie nadgarstek. Rana zniknęła tak szybko jak się pojawiła. -To sprawia, że wolniej się starzeję. wiem, nie widać tego, hahaha!- zaśmiała się, ale to nie dało rady ukryć jej smutku i bólu.-Żyłam sobie spokojnie, dopóki nie dorwali mnie oni, właściwie on. Zniszczył mi życie i zamienił...w potwora...-Anette uniosła rękę. Nie minęła chwila, a ta zamieniła się. Palce wydłużyły się, a paznokcie zamienił w ostre szpony. Sama skóra zaś przybrała srebrny odcień. Po chwili, jej ręka znów wyglądała normalnie. - Z całej tej swojej mocy, jestem w stanie kontrolować tylko przemianę rąk.-przetarła okolice nosa, tuż przy czole-Jeśli wpadnę w szał zamieniam się...dosłownie w demona z najgorszych koszmarów.-westchnęła-Ten, który mi to zrobił zranił też jeszcze jedną kobietę, która jest bezdusznym potworem, bez uczuć. Zabija każdego, kto jest blisko mnie, bo uważa, że w ten sposób mnie ukarze za zdradę. Wiesz, ten mój "ojciec", uważa, że jestem jego własnością. I to, że ktoś inny się mną zaopiekował uważa za zdradę. Próbuje mnie zniszczyć zabierając wszystko co jest mi drogie i ważne.- An położyła ręce na kierownicy, aby zacisnąć na nich pięści-Musisz to wiedzieć...bo jestem pewna, że będą chcieli ci zrobić krzywdę, jeśli nadal się będziesz blisko mnie trzymać. Jeśli, od kiedy zaczęliśmy spędzać trochę więcej czasu razem, zacząłeś mieć dziwne sytuacje dookoła to na pewno oni już cię obserwują. Ostatnia osoba, której o tym nie powiedziałam...zginęła...kurwa...ja się bawiłam w najlepsze, a ta osoba umierała w męczarniach...i nic nie mogłam zrobić...nic...- mutantka oparła się czołem o kierownicę. Zaczęła płakać. Nie mogła już dłużej powstrzymywać łez cisnących się do jej oczu.
Alexander, który dzięki swoim zdolnościom skradania się i ukrywania, obserwował uważnie An i Stevena. Mężczyzna wiedział, że jego przyjaciółka chce powiedzieć o kilku rzeczach Stevenowi. On także pamiętał tamten dzień. Wszyscy się bawi, podczas gdy w ich domu, który wtedy razem wynajmowali, rozgrywała się tragedia. Nikt się z tym nie pogodził, ani on ani Keshuan, a tym bardziej Anette, dla której ta osoba była bardzo ważna.
-...To było jeszcze dziecko...jeszcze dziecko!-Anette krzyknęła. Kobieta była przepełniona smutkiem, bólem oraz nienawiścią mieszaną z bezradnością.
Wszystkie wspomnienia z tamtego dnia wróciły. To jak wszyscy powrócili po zabawie. Jak tylko weszli do środka ujrzeli widok, którego nie zapomną do końca życia. Wszędzie była krew opiekunki. Młodej dziewczyny, która zawsze pomagała An przy chłopcu. W pokoju młodego był on. Wyrwane serce dziecka zostało przybite do ściany nad łóżkiem. An na widok tego obrazka rzuciła się wtedy w stronę ciała. Nie chciała go puścić i Alex musiał ją ogłuszyć, żeby się uspokoiła. Mało brakowało, a wpadłaby wtedy w szał. O dziwo, pierwszy raz wtedy zaczęła reagować na smutek i śmierć kogoś bliskiego.
-Anas mi zaufał...zaufał...dałam mu słowo, że kiedy będzie potrzebować pomocy ja przyjdę i mu pomogę...a wtedy nie przyszłam...bo się bawiłam...z innymi...-całe policzki An były czerwone i mokre od łez, które cały czas spływały po nich. -Skoro byli w stanie zabić dziecko, to nie zawahają się zabić bohatera! Nie mogę do tego dopuścić! Może...może nie powinniśmy w ogóle utrzymawać kontaktu w taki sposób...może...-kobieta oparła się o fotel. Zakryła twarz kapeluszem. Nastała cisza, którą przerwał Gear. -Polecam ci wyjść na chwilę na zewnątrz.- drzwi od strony kierowcy otworzyły się. An wyszła bez słowa i oparła się o auto. -Śmierć dziecka, jakiegokolwiek to straszna zbrodnia. Nie rozumiem, ani ludzi ani mutantów, którzy dokonują takiego makabrycznego czynu.- odparł Gear dość spokojnym tonem wypowiedzi.-Steven, ja jestem sztuczną itneligencją, której imię brzmi I.A.C czyli Inteligennce Automatic Car. Zostałem stworzony przez Anettę, z niewielką pomocą pewnej osoby, której danych zdradzić nie mogę.-wyjaśnił na krotko Gear.-An nadała mi imię Gear, twierdząc, że jest przyjemniejsze dla ucha. Masz trudną decyzję do podjęcia, Kapitanie.- dodał po chwili-Otworzę drzwi, przyda się tutaj trochę więcej powietrza.- oczywiście nie chodziło o to. Jak Steven się zorientował, Gear dlatego tworzył drzwi, bo jeśli blondyn zdecydował się iśc, nie będzie go zatrzymywać.
Alexander również nadal stał i patrzył. Zastanawiał się, jaką decyzję podejmie siedzący na miejscu pasażera mężczyzna. |
| | | Kapitan Ameryka Matka kwoka
Liczba postów : 426 Join date : 11/12/2016
| Temat: Re: Parking Sro Lip 04, 2018 3:45 pm | |
| Skinął głową, akceptując taką formę wyjaśnień. -Oswoiłaś go. - Tak przynajmniej to rozumiał. Wszedł do auta, zamykając za sobą drzwi i skupiając swoją uwagę na kobiecie. Słuchał jej uważnie, ale ta rozmowa już na start zaczęła się robić dziwna. Steve nic nie rozumiał, poza tym, że jego znajomą ktoś prześladuje. -Anette... - zaczął łagodnie, widząc jak drżą jej ramiona, a ton głosu się zmienia. Wyciągnął dłoń i dotknął jego ramienia, chcąc go pocieszyć, ale kobieta dalej kontynuowała. -Trochę więcej wiary we mnie, radziłem sobie z różnymi groźnymi przeciwnikami. Ktokolwiek chce cię skrzywdzić, pożałuje tego - zapewnił ją, choć wciąż nie wiedział o co tu się rozchodzi. A na kolejne stwierdzenie Anette poczuł się szczerze zaskoczony. -Jak to? - spytał, zdumiony, gdy kobieta zaczęła opowiadać swoją historię. Steve czuł się coraz bardziej zdezorientowany aż do momentu gdy kobieta wyciągnęła scyzoryk. - NIE! - krzyknął gwałtownie przykrywając jej rękę, którą chciała naciąć scyzorykiem - Naprawdę, wierzę ci, Anette. - zapewnił ją. Oglądanie jak ktoś się rani było dla niego nieprzyjemnym przeżyciem, którego naprawdę nie chciał doświadczyć. A teraz jeszcze zmiana ręki, na którą Steve puścił jej dłoń, czując jak mocniej bije mu serce. - Rozumiem... och, Anette, tak mi przykro. - To było bardzo niewiele co mógł powiedzieć. Po części rozumiał jej ból, sam stracił wielu przyjaciół podczas starć z nazistami. Najlepszy przyjaciel wybrał śmierć byleby tylko go uratować. Znów delikatnie dotknął jej ramienia, chcąc ją chociaż tak wesprzeć swoją osobą. Szczęśliwie pominęła nieprzyjemne szczegóły, ale Steve domyślał się jak potworne musiało to być. Zabijanie ludzi, a w szczególności bezbronnych dzieci było dla niego niepodważalnym okrucieństwem. - To potworne, Anette, ale... - wtedy wtrąciła się sztuczna inteligencja, a kobieta wyszła. Steve wysłuchał jej, nim wziął głęboki wdech. Otworzył oczy, nim wyszedł z samochodu i od razu podchodząc do Anette. - Rozumiem że cierpisz, ale dziecko to nie to samo co ja. Walczyłem z różnymi przeciwnikami, nawet takimi posiadającymi nadludzkie umiejętności. Widziałem różne potworne rzeczy. I nie zamierzam dać się zastraszyć. A tę kobietę należy postawić przed sądem - powiedział jej pewnie, nim jego rysy złagodniały - Jak mogę ci pomóc, Anette? |
| | | Black Rider
Liczba postów : 49 Join date : 10/06/2017 Skąd : Shant East
| Temat: Re: Parking Czw Lip 05, 2018 12:23 am | |
| Czy Anette oswoiła kruka? Raczej to on oswoił ją. Zwierzęta te, jak wiadomo są bardzo inteligentne. Raczej ciężko było by zdominować takie stworzenie. Poza tym, do Anette o dziwo zwierzęta potrafiły lgnąć. Nie wszystkie, ale większość z nich. Może dlatego, że też częściowo była takim dzikim bytem? Całkiem możliwe. Kobieta opierała się nadal o samochód. Łatwo było mówić Stevenowi. Dla innych, którzy z boku na to patrzą wszystko wydaje się takie proste. Nie, tak nie było. Tu nie chodziło o wiarę, a o świadomość tego, że życie jest kruche. Bardzo kruche. Tyle ile ona napatrzyła się na śmierć, to był cud, że jeszcze nie ześwirowała. Może stała się bardziej obojętna, ale nadal. Śmierć to śmierć. Koniec życia, jakie by nie było. Nie można go przywrócić, żadną magią czy czarami. Nawet jeśli by się tego bardzo chciało. Mutantka przysłuchiwała się rozmowie Gear'a i Stevena. Westchnęła tylko. Popatrzyła na swoje dłonie. Dłonie, na których wiele razy widniała krew. Tych niewinnych ludzi, a nawet mutantów, których zabijała. Popełniła najgorszy z możliwych grzechów przeciwko Bogu i ona była tego świadoma. Jakby nie patrzeć było przykazanie, które jasno mówiło, że nie wolno zabijać. Powątpiewała w to, że śmierć Jezusa na krzyży jakoś zmyje tak straszny grzech powtórzony tyle razy. Wprawdzie robiła to dlatego, że wyprano jej mózg, ale czy to oznaczało, że miała prawo się tym zasłaniać? Ona wmawiała sobie, że nie i pogodziła się z tym, że nie znajdzie się po śmierci w Raju. Nawet jeśli tego bardzo chciała. Kobieta spojrzała w niebo. Poprawiła swoje okulary. -Dlatego mam tyle czasu żyć, patrzeć na śmierć, bo to kara za to, że ja wcześniej odbierałam życie, prawda?-uniosła prawą rękę ku górze. Rozłożyła delikatnie palce. Patrzyła smutnym wzrokiem na niebo, po którym chmury leniwie płynęły. Z toku myślenia wybił ją Roger, który podszedł do niej. -Nie pomożesz mi w tej kwestii, Steven.- Anette obróciła się w jego stronę.-Z tymi demonami muszę walczyć sama. Nit za mnie nie załatwi spraw z przeszłości.-westchnęła dość głośno.-Nie próbuj walczyć z Judas sam. Rozumiesz? Nie strugaj chojraka, bo jesteś bohaterem. W walce z nią nie ma to znaczenia. Ona nie jest zwykłym mutantem. Jest eksperymentem, takim jak ja. Tylko, że jej już się pomóc nie da.- An spojrzała na chwilę na kruka, który nieustannie ich obserwował.-Judas...wybaczyłam jej ostatnim razem to, co mi zrobiła, ale nie zapomnę tego, że wyrwała mi serce.-położyła dłonie tam, gdzie skryte było serce.-Po prostu nie daj się zabić, Steven...-An na chwilę podeszła bliżej. Oparła się czołem o klatkę piersiową blondyna. Skupiła się na biciu jego serca, które tak wyraźnie i dobrze słyszała. Tak, ta melodia była czymś najpiękniejszym. Coś co kochała. Bicie serca każdego człowieka. Stała tak chwilę, po czym cofnęła się. Stanęła tyłem do Rogera i spojrzała w górę. Wyciągnęła prawą rękę ku górze, po raz kolejny. -A wiesz, on mi nadał imię Messiah, co znaczy Mesjasz.-zaczęła-Może po prostu to nie przypadek, że dostałam takie imię. w jakiś sposób, może pokrętny jestem bliżej Boga, jego syna, Jezusa. Może to co mnie spotkało, miało być taką śmiercią i odrodzeniem, zupełnie jak Jezus Chrystus.-odwróciła głowę w stronę rozmówcy-To co, jedziemy do parku na spacer?-rzuciła uśmiechając się przy tym.-I dziękuję!-jej uśmiech był szczery. Anette wyglądała teraz tak, jakby wcześniejsza rozmowa w ogóle nie miała miejsca. Ona jednak zdawała sobie sprawę, że to wszystko się odbyło. Po prostu uznała, że już koniec, przynajmniej na razie. Już dość smutku na dzisiaj. Poza tym, nie po to spotkała się z Kapitanem, żeby mu smęcić. Mieli przecież miło spędzić czas! Anette zamknęła powieki. Oparła delikatnie palce przy uszach w taki sposób, aby jej było lepiej skupić się na szumie drzew, śpiewie ptaków. Kobieta czuła się lekka, dzięki tej całej rozmowie i już zaplanowała, że jeśli Steven będzie potrzebować pomocy, ona zawsze się zjawi, żeby go wesprzeć na tyle ile będzie potrafiła.
Alexander uśmiechnął się pod nosem, po czym bezszelestnie wycofał się. Był jednak pewien, że Anette doskonale zdawała sobie sprawę z jego obecności. On również obrał sobie za zadanie, jak jego przyjaciółka. Nie każdy w sumie miałby odwagę dalej trzymać kontakt z An, zwłaszcza człowiek. Alex widział w Stevene faceta o naprawdę złotym sercu i zrobi wszystko, żeby zawsze mu pomóc. Z uśmiechem na twarzy wrócił do pracy w barze. |
| | | Kapitan Ameryka Matka kwoka
Liczba postów : 426 Join date : 11/12/2016
| Temat: Re: Parking Nie Lip 08, 2018 1:40 pm | |
| O tym że życie łatwo stracić Steve naprawdę wiedział. Przecież brał udział w Drugiej Wojnie Światowej. Ginęli jego przyjaciele oraz jego wrogowie, często też z jego ręki, nawet jeśli później wyrzucał sobie to, że został zmuszony do tak ohydnych czynów. Ale wojna nie wybiera, a ofiary są zawsze po obu stronach. On również był jedną z nich, cień Drugiej Wojny nie zszedł z jego osoby i świadomość zbrodni które widział i doświadczał wciąż za nim podążały. I Rogers, nie Roger. - Nie chcę działać sam. Dlatego pytam cię o pomoc. Może udałoby się przekonać TARCZĘ by zajęli się tym problemem. Nie można pozwolić by ta niebezpieczna kobieta pozostawała na wolności. Ale musisz mi powiedzieć wszystko co wiesz. - Nie interesował go sam problem, a rozwiązanie go. Jednak Anette znów go zaskoczyła, przytulając się do niego. Nie odepchnął jej, tylko uniósł jedną dłoń, którą delikatnie dotknął jej pleców w krzepiącym geście. - Anette... naprawdę musisz mi powiedzieć więcej. - Teraz nie mógł tak po prostu przejść do spaceru. Myśl że ktoś może teraz planować mord na cywilach, tylko dlatego że są powiązani z jego znajomą była nie do zniesienia. Zaczął się zastanawiać czy znał kogokolwiek, kto mógłby im pomóc w tej kwestii. |
| | | Black Rider
Liczba postów : 49 Join date : 10/06/2017 Skąd : Shant East
| Temat: Re: Parking Sro Lip 11, 2018 1:16 am | |
| Kobieta uważnie obserwowała Rogersa. -Masz naprawdę dobre serce. Uważaj, bo się zakocham i co wtedy? - zaśmiała się cicho. Jak tylko do jej uszu dotarła nazwa znanej organizacji to źrenice mutantki rozszerzyły się. Anette zaczęła się śmiać. -Myślisz, że TARCZA o tym nie wie? Oczywiście, że wie.-mutantka oparła lewą dłoń o swój bok.-Oni współpracują z moją organizacją. Właściwie cały czas nas pilnują. W sumie, to jakby moja organizacja jest pod nimi.- zgięła prawą rękę w łokciu, na wysokości klatki piersiowej i zaczęła poruszać lekko dłonią-Jest wielu takich jak ja, którzy potrzebują pomocy.- nie przestawała wykonywania czynności-Nie mogę ci niestety powiedzieć, do dokładnie robimy, ale zapewniam cię, że TARCZA wie. - Anette patrzyła wprost w oczyska rozmówcy. Schowała ręce do kieszeni spodni. Odwróciła się tyłem do Rogersa. Zaczęła przyglądać się leniwie płynącym chmurom. -Więcej?-rzuciła krótko mutantka.-Czy raczej wszystko i po kolei?-An westchnęła. Opuściła kapelusz tak, żeby cień zakrywał jej smutną twarz. Pierwszy raz, poza chłopakami i Chiefem, ktoś chciał jej pomóc. Nie mogło to nie ruszyć jej serca. Stąd z jednej strony zrobiło się jej smutno, z drugiej poczuła radość. Zastanawiała się jednak, czy dobrze w sumie zrobiła. Co jeśli coś jednak stanie się Stevenowi? Ona sobie chyba tego nie daruje. Sama nie wiedziała czemu, ale odwróciła się i dosłownie wtuliła w blondyna. Objęła go mocno, ale nie na tyle, żeby zrobić krzywdę. Ukryła twarz w połach jego ubrania i...rozpłakała się. Chciała ukryć się w jego ramionach i ukryć się przed całym światem. Jakby nie patrzeć, mimo, że była mutantem była też kobietą. Posiadała uczucia, do których nie chciała się przyznawać. Steven rozwalił ten mur w tak krótkim czasie, że do An dalej nie docierało, czemu ten facet chciał jej od tak pomóc. Przecież ona nic, chyba aż takiego dla niego nie zrobiła. -Czemu chcesz mi pomóc? Dlaczego?-ukryła twarz w jego eleganckim ubraniu jeszcze bardziej.-Nie rozumiem tego! Dlaczego?! Dlaczego chcesz mi pomóc...i jesteś miły...-ona nie rozumiała takich zachowań. To było dla niej coś nowego i zarazem obcego. Nadal się tego uczyła, bo jednak Chief wiele jej pokazał, ale to było zupełnie co innego. Rogers był na dobrą sprawę obcą osobą. Co innego Keshuan czy Alexander. Oni byli mutantami, więc szybciej ją zrozumieli. Zaś Steven był tylko człowiekiem, który pokazał jej, że i taka ludzka istota nie odrzuci kogoś innego od siebie i to tak bardzo. Anette nie chciała puszczać Stevena. Bała się, że jak to zrobi to ten po prostu zniknie i straci go na zawsze... |
| | | Kapitan Ameryka Matka kwoka
Liczba postów : 426 Join date : 11/12/2016
| Temat: Re: Parking Pon Lip 16, 2018 2:09 pm | |
| Wspomnienie o miłości ze strony Black Rider sprawiło że poczuł się nieswojo. Temat Peggy był wciąż świeży, a on sam nie był w stanie pogodzić się z tym, że jego ukochana jest starą kobietą.
- Wtedy będziemy musieli zostać wyłącznie w sferze przyjaźni. - Od razu się wycofał, zaznaczając swoją opinię. Lubił Black Rider, ale na razie nie był gotów na żaden związek i rozmowa o tym była dla niego niekomfortowa.
- Więc może oni teraz coś robią aby ją powstrzymać? Nie możemy stać bezczynnie i czekać aż znowu zaatakuje. - Przejście do tego tematu pozwoliło zapomnieć o problemach uczuciowych Rogersa. Zapamiętał, że musi o tej kwestii pogadać z Philem. On może będzie wiedział coś więcej i pomoże mu zrozumieć co i jak.
- Jeśli jesteś w stanie, wszystko co wiesz - stwierdził pewnie, stając prosto. W końcu miał nowy cel, pomagać innym ludziom. Zastanowił się czy może udałoby mu się znaleźć kontakt z Iron Manem i zaproponować mu współpracę w celu złapania potwornej przestępczyni.
Nim jednak dowiedział się czegokolwiek Anette odwróciła się gwałtownie, przytulając go. Zaskoczony poczuł jej łzy na ramieniu i usłyszał szloch. Zaraz też delikatnie ją objął, chcąc pocieszyć. Poczuł napływ złości, że przez czynniki zewnętrzne jego koleżanka... może nawet już przyjaciółka, patrząc na to ile mu o sobie powiedziała, jest tak zniszczona psychicznie.
- Ponieważ potrzebujesz pomocy. A ja nie pozwolę, by ktokolwiek krzywdził ludzi, szczególnie tych, których lubię - stwierdził pewnie, obserwując ją z góry, i patrząc na kosmyki jej włosów. Mocniej ją objął chcąc przekazać część swojej siły.
- Poza tym,nie wybaczyłbym sobie gdybym zignorował ten problem. Nie po to zostałem bohaterem, żeby teraz dopuszczać do takich rzeczy |
| | | Black Rider
Liczba postów : 49 Join date : 10/06/2017 Skąd : Shant East
| Temat: Re: Parking Nie Lip 22, 2018 9:19 pm | |
| Ona oczywiście żartowała. Nie przypuszczała, że takim tekstem uderzy w dość nieprzyjemną dla Rogersa sferę. Anette wtuliła się mocniej. Steven mógł poczuć jak jej ręce zmieniają się pod wpływem uczuć. Oczywiście nie chciała zranić blondyna. Po prostu tak to już bywało z nią. Starała się jednak uspokoić, gdyż jakby nie patrzeć mogłaby niechcący zrobić mu krzywdę. Nie chciała tego. -To nie takie łatwe, bo widzisz, obowiązuje mnie tajemnica. Tylko Chef może pozwolić na ujawnienie pewnych rzeczy.-dała się przytulać-Musielibyśmy jechać do niego. Do wypadowej siedzimy Black Bastionu.-ostatnie zdanie wypowiedziała bardzo cicho.-To jednak jest kawałek...nie chcę ci zabierać czasu...bo w sumie i tak już dużo ci go skradłam...-czuła się bezpiecznie w ramionach Stevena. Zupełnie tak jak w tych Alexa czy Keshuana. Możliwe, że Kapciu miał w sobie jakąś magiczną moc, o której nie miał pojęcia, bo trafił w Anette tym, że szybko się uspokoiła. -...-odsunęła się delikatnie od rozmówcy-Pomocy potrzebują wszyscy nie tylko ja, Steven. Poza tym, oni na pewno nadal robią te cholerne eksperymenty.-Anette zacisnęła pięści- Dla mnie już ratunku nie ma, ale inni...oni potrzebują pomocy bardziej niż ja.-kobieta zacisnęła pięści tak mocno, że aż knykcie jej zbielały. Na samą myśl o tych, którzy zostali potraktowani jak ona, aż wrzało w niej. Tym bardziej, że wiedziała, iż ten, który stworzył ją nie miałby oporów, aby zrobić to samo z dzieckiem. Mutantka przetarła skronie, kiedy usłyszała ostatnie słowa wypowiadane przez Stevena. -Powiedziałam ci o tym, nie jako komuś, kto jest bohaterem lecz osobie, na której życiu mi zależy.-mówiąc te słowa wpatrywała się w oczy Rogersa.-Nie strugaj bohatera. Prosiłam cię o to. Chcesz pomóc, w porządku, ale najpierw muszę powiedzieć Chiefowi, o tym, że wtajemniczał cię w to. Na pewno będzie zły, ale tu chodzi o twoje życie. Nie mogłam tego zignorować.-jej serce zaczęło bić zdecydowanie szybciej niż wcześniej. Jak tylko zaczynała o tym wszystkim mówić zaczynała się denerwować. Nawet więcej niż bardzo. Zaczęła oddychać szybciej. Musiała się uspokoić. Nie mogła pozwolić, żeby emocje wzięły nad nią górę, zważywszy na to co się by mogło stać, a one nie chciała tego. Zamknęła powieki, aby uspokoić oddech. Stała tak chwilę w ciszy, po czym otworzyła powieki ponownie. -Co robimy zatem? Jak mówiłam, nie mogę ci wszystkiego powiedzieć, bo muszę mieć zgodę Chiefa.-skrzyżowała ręce na piersiach. Może się jej to wydawało, ale miała wrażenie, że ktoś ją obserwuje. Częściowo zwalała to na winę tematu, na jaki zeszła rozmowa, jednak mimo wszystko wolała być czujna. -Właśnie, jest jeszcze ktoś, kto musi o tym wiedzieć...-tak, była mowa o Kurtcie, który także był ważny dla Anette. Dlatego kobieta sięgnęła po telefon i napisała smsa do elfa:
"Musimy się spotkać. Jest coś o czym musisz wiedzieć, gdyż przeze mnie Twoje życie może być w niebezpieczeństwie."
Po wysłaniu wiadomości spojrzała na Stevena. -Więc...jaka decyzja?-pozostało jej czekać na decyzję blondyna. Wiedziała bowiem, że mógł mieć jakieś inne plany po ich spotkaniu. Wszak nie miało ono tak wyglądać, czyż nie? |
| | | Kapitan Ameryka Matka kwoka
Liczba postów : 426 Join date : 11/12/2016
| Temat: Re: Parking Nie Lip 29, 2018 9:07 am | |
| Aktualnie się tym nie przejmował. Jego stan zdrowia miał się świetnie i póki nie próbowała go atakować, nie widział problemu z kuciem jej ostrych pazurów na swoich plecach. Delikatnie pogłaskał ją po jej plecach, chcąc ją znów wesprzeć.
- Mówiłem ci to już raz: gdybym nie chciał, to by mnie tutaj nie było -poinformował ją od razu. Jednak świadomość, że muszą zwlekać przez jakąś osobę zirytowała go. Nie lubił takich opóźnień, choć rozumiał że współpraca z większymi firmami często wiąże ręce.
Świadomość okrutnych eksperymentów na ludziach sprawiła, że Steve przypomniał sobie przerażające i odrażające laboratoria HYDRY, które miał nieprzyjemność widzieć. Obrzydliwe, nieludzkie praktyki, które wstrząsnęły nim i Howling Commandos. Nienawidził bezsilności, a wtedy doświadczył jej w nadmiarze. Jednak jej słowa uderzyły w niego.
- Nie chcę tego robić, bo jakaś część ludzkości uważa mnie za bohatera. Chcę to zrobić, ponieważ to odrażające i krzywdzące praktyki. Jako normalny człowiek nie mogę zignorować czegoś takiego. Zależy mi na tym, by powstrzymać tych, którzy nie posiadają nawet szczątków kręgosłupa moralnego... - Szybko jednak ugryzł się w język. Nie powinien teraz monologować, choć zdarzało się mu to pod wpływem emocji, szczególnie gdy czuł się niezrozumiany.
Potarł twarz, potrząsnął głową i wziął głęboki wdech. Musiał się uspokoić i nie dać się ponosić emocjom. Ale przynajmniej decyzji nie musiał przemyśleć, bo znał odpowiedź już na start.
- Jak najszybciej kontakt ze swoim szefem i proś o zgodę. Musimy zacząć planować kolejny ruch, zanim oni dokonają kolejnej zbrodni. - mówił twardym rzeczowym tonem, szybko nastawiając się na działanie. Musieli ustalić plan, znaleźć odpowiednich ludzi, nie dać im czasu na reakcję. Im dłużej zwlekali tym przeciwnik był silniejszy. |
| | | Black Rider
Liczba postów : 49 Join date : 10/06/2017 Skąd : Shant East
| Temat: Re: Parking Pią Wrz 14, 2018 2:00 pm | |
| Na razie mu to, zapewne nie przeszkadzało. Zapewne, szybko zmieniłby zdanie, gdyby dowiedział się, że te pazury potrafiły nie raz odebrać życie z premedytacją. Mowa tutaj nie tylko o jej przeszłości, ale także teraźniejszości. Chociaż i tak, teraz bywało lepiej, jednak kiedy stawała się tym...czymś, lepiej było wiać, bo nie patrzyła czy to ktoś przeciwko niej czy za nią. Atakowała wszystko, co popadnie, byle tylko zabić. - Ech...- An tylko westchnęła. Kto wie, może właśnie Ci, którzy zrobili krzywdę Anette i innym współpracowali, tudzież byli częścią tych organizacji, o których pomyślał Steven. Co miała bezsilność do tego? Czasami tak było, że ktoś cierpiał i nie można było z tym nic zrobić. Jedyne co, to można było robić wszystko, aby nie spotkało to innych. Właśnie tym zajmował się Black Bastion. Organizacja, do której przynależała An. Tylko, że przez bycie jej częścią, tacy jak ona nie istnieli dla świata. Byli cieniami przeszłości, którym ktoś odebrał wspomnienia. Jakby nagle, An spakowała rzeczy i się wyniosła razem z chłopakami, nikt by ich nie szukał. Nawet jeśli, to nie znalazłby. Po prostu przepadli by jak w gęstej mgle, która to pojawia się z samego rana. -Steven...-mutantka spojrzała w te niebieskie oczy -... jedna część mnie mówi, żebym pozwoliła ci pójść ze mną, ale druga połowa nie. Nie mogę cię narażać na taki coś. To...to nie są ludzie, z którymi możesz się zmierzyć bez wcześniejszego przygotowania. Ja potrzebowałam wielu lat, czy Alexander czy Keshuan, żeby się przygotować, a nadal czuję, że nie dorastam jej do pięt.- An westchnęła- Nie daruję sobie, jeśli coś ci się stanie, albo Kurtowi. - wzięła głęboki wdech-Mam nadzieję, że nie będę tego żałować...-kobieta wróciła do auta. Zasiadła miejsce za kierownicą. - Gear, skontaktuj mnie z Chefem i powiedz, że to pilne. - oparła ręce na kole do sterowania autem. -Dobrze.- Gear przesłał wiadomość do niejakiego Chefa, w której zawarł informację o Czerwonym Kodzie. Anette spojrzała na blondyna. Zaplanowała, że jak tylko spotkają się z Chefem, poprosi go, o wymazanie pamięci Stevenowi o niej i o wszystkim co z nią związane. Zacisnęła mocniej uścisk na kierownicy, aż zaskrzypiała. To samo będzie musiała zrobić z Kurtem... Anette, po prostu nie widziała w tej chwili innego rozwiązania. Ciągle miała przed oczami to jak traci wszystkich, na kim jej zależy. Steven i Kurt nie zasługiwali na to, by zostać w to wciągniętymi. Nie zasługiwali na to. -Steven, spotkajmy się jutro, w naszym parku o dwudziestej pierwszej. Będę tam na ciebie czekać. Ja muszę...porozmawiać z nim, sam na sam.- zamknęła jedne i drugie drzwi. - ... - spojrzała tylko smutnym wzrokiem na Stevena, po czym odjechała. Zaczęła mieć nawet myśli, w których chciała wystawić Stevena i zniknąć, razem z chłopakami, bo w sumie to też było jakiejś wyjście...
[z.t] |
| | | Kapitan Ameryka Matka kwoka
Liczba postów : 426 Join date : 11/12/2016
| Temat: Re: Parking Nie Wrz 16, 2018 7:23 pm | |
| Nie, to tak nie działało. Steve nie stawiał przeobrażenia w bezmyślną bestię jako coś skreślającego człowieka. Bardziej chciałby jej pomóc, niż posądzać ją o coś złego. Rozumiał, że nie miała nad tym żadnego wpływu, a wyuczone okrucieństwo nie było wcale czymś dziwnym. Z resztą, starał się nikogo nie darzyć tak mocnym złym uczuciem jakim była nienawiść to zarezerwowane było tylko dla Redzia, względnie innych przywódców HYDRY. Było to możliwe, nawet bardzo, a nawet jeśli nie pracowali razem z HYDRĄ, to pewnie opierali się na podobnych do niej założeniach. Jakkolwiek by nie było, praktyki te pozostawały w odczuciu Rogersa obrzydliwymi, a ludzie którzy je wykonywali - potworami. Black Bastion, jak dobre by nie było, również popełniało błędy i stało otworem przed TARCZĄ. Gdyby Steve potrzebował, to znalazłby dojście do Annette i jej przyjaciół. A jeśli nie sam to z pomocą takiej Czarnej Wdowy już na pewno. Choć faktycznie mogłoby mu to zająć dużo czasu. A co do bezsilności, Steve jej nienawidził. Gdy mógł tylko patrzeć na cudzą krzywdę, nie będąc w stanie pomóc potrzebującej stronie. Bo brakło mu sił, zdolności, energii. - Walczyłem z hitlerowcami, HYDRĄ, stworzonymi przez nich potworami i różnymi magicznymi abominacjami, nieznanymi wcześniej ludziom. Poza tym, nie podejmiemy ataku nieprzygotowani. - Poczuł się urażony samą sugestią, że miałby narażać innych brakiem planu działania. Zbyt wiele miesięcy spędził w okopach i przy szczegółowych planach by nie wiedzieć, jak ważny jest plan działania. Jak wiele od niego zależy, żeby móc ratować inne życia. Nie żeby coś, ale pranie mózgu nie jest odpowiedzią na wszystkie twoje problemy, a nawet trąci podwójnymi standardami. Steve nie przepadał za ludźmi, którzy uciekali od swoich problemów. Jego ojciec tak robił i skończył marnie. Udawanie, że problemu nie ma było tylko oszukiwaniem samego siebie, nie wnoszącym niczego dobrego. Problem powinno się wykorzenić jak się najmocniej dało. Albo przynajmniej choć trochę przyciąć. Jak hydrowe łby. - Będę na ciebie czekać - poinformował ją. Miał nadzieję, że będzie mógł dowiedzieć się więcej na temat tej sprawy. Po tym jak samochód odjechał, poprawił krawat i poszedł w swoją stronę. Bardzo chciał się tego stroju pozbyć.
[z/t] |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Parking | |
| |
| | | |
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|