Nagle wyłączające się urządzenia nie były czymś normalnym. Szczególnie w momencie, gdy niektóre z nich dbały o stan letargu tych, którzy mogli sprawić największe problemy.
Ta pobudka nie była najprzyjemniejszą rzeczą, jakiej doświadczył mężczyzna. Uwolnił się z trzymających go uchwytów i powoli rozejrzał się po budowli, teraz opanowanej przez dawnych więźniów.
- Ile... ile spałem? - spytał, pocierając twarz i ze zdumieniem wyczuwając pod palcami gęstą brodę.
- Byłeś tutaj już wtedy, gdy ja zostałem tu przyprowadzony. A było to siedem lat temu - poinformował go jeden z łotrów, pozbawiając przypadkowego agenta życia. - Lepiej się stąd wynoś, nim sobie przypomną, jak nas złapać. - Odszedł w swoją stronę, zostawiając wstrząśniętego Gravitona.
Ponad siedem lat... ta liczba uderzyła go do żywego. Jego całe życie... wspaniała kariera. Wszystko mu odebrano. Wydał z siebie głośny ryk, przez który jego dawne więzienie zatrzęsło się w posadach. Wiedział KTO jest za to odpowiedzialny. Ten człowiek podstępnie omamił go wizją niesamowitej kariery. A potem skazał na życie w śpiączce! Ale Graviton wreszcie się przebudził. I pragnie zemsty. Skierował się do wyjścia z więzienia. Zniszczy. Ich. WSZYSTKICH. Zapłacą za to, co mu zrobili.
Z.T