IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Coś mi tu śmierdzi

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
Tessia Harper
Tessia Harper


Liczba postów : 4
Join date : 25/11/2017
Skąd : Sprawdź pod łóżkiem

Coś mi tu śmierdzi Empty
PisanieTemat: Coś mi tu śmierdzi   Coś mi tu śmierdzi EmptyCzw Gru 28, 2017 3:49 pm

Coś mi tu śmierdzi Large
Metryka:
NIE, NIE MOGĘ CIĘ ZOBACZYĆ, TY PRZYCHLAŚCIE.

Imię/Imiona i Nazwisko: Tessia Harper
Płeć: KAŻDA! (Kobieta)
Wiek: 17 lat
Pochodzenie: Twoja szafa Los Angeles
Rasa: Nadczłowiek
Profesja: Ślepa wariatka/Ślepa uczennica/Ślepa samozwańcza bohaterka/Rude wredne
Wzrost: 1,57 m
Waga: 55 kg
Pseudonim/Tajna Tożsamość: Jakiś sobie na pewno wymyśli!
Jawność tożsamości: Tajna. Nikt nic nie widział, nikt nic nie wie
Przynależność: Cywile. JESZCZE.

Słabości:
Jest ślepa. Wprawdzie z tej cechy wynikają jej moce i umiejętności, ale nie zmienia to faktu, że przez ten defekt jest po prostu bardziej nieporadna i zagubiona w świecie, nawet jeśli w życiu radzi sobie naprawdę dobrze. Zwyczajnie zdarzy jej się raz na jakiś czas wleźć w szybę.
Atut czy nie atut, niewidoma jest od stosunkowo niedawna. Nauczyła się z tym żyć, ale są takie rzeczy, które sprawiają jej trudność. Wciąż się uczy, zbiera doświadczenie, i pewne sprawy zwyczajnie jak na razie ją przerastają. Szczególnie przy jej charakterze.
Wysokie i głośne dźwięki działają na nią znacznie bardziej niż na zwykłych ludzi. W hałasie i huku się gubi, traci koncentrację, poczucie przestrzeni, et cetera, et cetera, przez co robi się jeszcze bardziej nieporadna niż zwykle. W przypadku naprawdę głośnych dźwięków lub takich o określonej częstotliwości może nawet tymczasowo (albo i nie, ale miejmy nadzieję, że to się nie stanie) stracić słuch, co zostawia ją już w zasadzie całkowicie bezbronną.
Podobnie z węchem, który jest dla niej nawet ważniejszy niż słuch! Bardzo przeszkadzają jej nieapetyczne zapachy (poważnie, stary, dezodoranty nie gryzą…), które - tak jak dźwięki - mogą ją zdezorientować. Z kolei zbyt duże natężenie bardzo intensywnych zapachów w jednym miejscu przygłusza zmysł węchu, który “głupieje” i przestaje działać tak, jak powinien (mieszają jej się kierunki, położenie w przestrzeni, i tak dalej, i tak dalej).
Nienawidzi zapachu papierosów i alkoholu. Dusi ją od nich w gardle.
Intensywniej odczuwa zmiany temperatury, ciśnienia itd.
Jest ślepa.
Inaczej odbiera rzeczywistość. Nazwij ją wariatką, to… prawdopodobnie będziesz mieć rację, ale nie o tym teraz rozmawiamy. Świat przetwarza za pomocą wszystkich innych zmysłów za wyjątkiem wzroku - i robi to w niekonwencjonalny sposób, “przerabiając” go i “widząc” w głowie wedle swojego własnego uznania. Czasem nawet ona może się w tym pogubić, nie tak coś zinterpretować, pomylić się… a wtedy powstaje problem. Źle obliczy odległość, prędkość, wysokość - grzmotnie w coś, potknie się, pomyli jeden przedmiot z drugim. Jak w jakiejś komedii pomyłek rodem z Polsatu.
Boi się wody. Wprawdzie pływać w teorii umie, ale niezbyt dobrze, i unika większych zbiorników wodnych jak ognia. Zniekształca jej to obraz rzeczywistości, a chlupot wody i jej “zapach” jest dezorientujący. Trochę ją to… przeraża.
Nie przepada za otwartymi przestrzeniami. Przez to jak używa swoich mocy/umiejętności łatwiej jest jej poruszać się i funkcjonować na zamkniętych terenach. Ma więcej punktów odniesienia do swojego spaczonego (H3H3) postrzegania świata.
Przywal jej czymś ciężkim to się połamie. Zrób z niej szaszłyka - wykrwawi. Skręć jej kark - zgon. A potem zmartwychwstanie, bo to Marvel.
Ze świecą szukać bardziej potrzepanej osoby. Co chwilę jest coś umyka, o czymś zapomina, skacze myślami z kwiatka na kwiatek i często gubi wątki. Jest, zwyczajnie mówiąc - nieogarnięta.
Za łatwo przywiązuje się do ludzi i często za szybko im ufa. Nie tyle jest wyjątkowo naiwna (chociaż, dobra, trochę jest), co bardzo społeczna, socjalna i szuka towarzystwa wszędzie, gdzie się da, a jej sympatię wcale nie tak trudno zdobyć.
Bywa za bardzo impulsywna, narwana i chętna do bohaterzenia. Zawsze chce zrobić jak najwięcej, i ta nadgorliwość często wpędza ją w jakieś bagno.
Jest bardzo wyszczekana, lubi pyskować, rzucać niewybredne, cięte komentarze i, co najlepsze, zwykle nie widzi w tym nic złego. Dobitnie szczera i bezpośrednia w swoich opiniach jest dla każdego, niezależnie od tego, z kim ma do czynienia. Nie uznaje też wyższości autorytetów pod tym względem, więc w zasadzie - dogada każdemu, jeśli uzna że chce.
Zanadto ciekawska. Aż do przesady.
Ma paranoiczną obsesję na punkcie sprawiedliwości. Szuka jej dosłownie w każdym aspekcie życia, i jest gotowa walczyć jak kret lew w razie gdy uzna że coś jest nie tak. Stawia sprawiedliwy osąd ponad wszystko inne i często wścieka się, gdy coś idzie nie według jej hierarchii wartości. Znalazła się ruda Temida.
Nie umiałaby sama zabić człowieka. Przeraża ją ta perspektywa i jeśli jest coś, czego Tess faktycznie w życiu się obawia - to to, że któregoś dnia będzie do tego zmuszona lub zrobi to nieumyślnie.
Niezbadana jest wola Ironicznych Bogów Ironiczności kierujących jej życiem.
Mówiłam już, że jest ślepa?


Fizjonomia: Jaka Tess jest, każdy widzi (może z wyjątkiem jej samej). Metr sześćdziesiąt dwa żywej wagi i czystej grozy. Posiada imponującą posturę kulturysty, z tym że kilkukrotnie zmniejszoną, więc tak naprawdę jest dość drobna i szczupła. ale ani trochę jej to nie przeszkadza. Przynajmniej wszędzie się wciśnie i trudniej ją trafić! Jej waga jest najbardziej adekwatna do wzrostu, a wbrew smukłej budowie Tess ma też mięśnie; i może daleko jej do jakiegoś wielkiego atlety, ale w zawodzie bohatera trzeba dbać o siebie. Nawet jeśli nie widzi się efektów.
Wzrok bez wątpienia przykuwa płomiennie rude gniazdo na głowie, zwane też włosami. Są obcięte krótko, mniej-więcej do ramion, i układają się albo w fale, albo w loki. Zależy jak im się chce. Ma jasną skórę, ale wbrew rudym stereotypom wcale nie jakoś bardzo piegowatą. Widocznie postanowiła być oryginalna! Oczy kiedyś miała w przyjemnym odcieniu błękitu, ale po tym jak straciła wzrok zrobiły się blade, niemal białe, ot, typowe oczy ślepca bez wyrazu. Mówi, że pachną jak śmietana.
Łatwo ją zobaczyć choćby przez styl ubioru. Jej ulubiony kolor to czerwony, więc to w tej barwie ma większość ubrań. Zresztą, nie wybiera garderoby pod względem tego jak wygląda (rozumie się, pewnych rzeczy po prostu, cóż, nie widzi), a jak dla niej pachnie, często więc wygląda jak kolorystyczna katastrofa przez połączenie różnego rodzaju intensywnych barw. Albo noszenie dwóch różnych skarpetek z pełną premedytacją. Nieodłącznym elementem jej wyglądu są Czadowe Okulary +∞ do szpanu i wyglądania na niewidomą, z czerwonymi szkłami, przez które nie widać jej oczu.


Cechy Charakteru: Żeby oszczędzić sobie czasu i fatygi, można by tu po prostu napisać, że jest dziwna - i pewnie to by wystarczyło, ale przecież nie pójdziemy na łatwiznę. Niech się sprawdzajacy pomęczy.
Tessia ma bardzo lekkie podejście do świata. Nieczęsto czymkolwiek się przejmuje, i zwykle paraduje wokół z przyklejonym do ust, całkowicie szczerym uśmiechem. Czy nie widzi problemów, czy po prostu ustawicznie je ignoruje - ciężko stwierdzić, ale tak czy owak zdaje się być podręcznikowym przykładem optymistki. Ma w sobie także wyjątkowo niezdrową dawkę entuzjazmu. Łatwo się ekscytuje i zachwyca, w zasadzie niemal wszystkim - dla kogoś coś może być boleśnie zwyczajne, a ona potraktuje to jak coś absolutnie niesamowitego, bez konkretnego powodu. Ma swoje własne podejście i swój własny sposób postrzegania świata, więc nie sposób jej zrozumieć; czy to pod tym względem, czy pod jakimkolwiek innym, bo jej procesy myślowe “wykraczają poza skalę ludzkiego pojmowania”, jak to sama czasem nieskromnie określa, kiedy ktoś nazywa ją wariatką.
Ma milion myśli na sekundę, w dodatku często kompletnie ze sobą niepowiązanych. Gada jak najęta, często bardzo szybko zmienia tematy, przeskakuje z jednego na drugi, często poruszając sprawy, które - jak się zdaje - zrozumiałe są tylko dla niej. Nie dostrzega tego, że często inni zwyczajnie gubią się w jej skomplikowanych wykładach na tematy często kompletnie absurdalne (przynajmniej dla postronnych). Nie potrafi się zamknąć; zdaje się, że ma ciągłą potrzebę mówienia, jakby świat miał eksplodować wraz z chwilą, kiedy przestanie w końcu ględzić. Jest przy tym także wyjątkowo pyskata, butna i wygadana. Nie szczędzi sobie epitetów, bardzo dobitnie, bezpośrednio i szczerze wyraża swoją opinię. Może częściowo dlatego, że bardzo nie lubi się z kłamstwem - kłamać nie umie, nie potrafi, i piekielnie się nim brzydzi, co najwyżej (z bólem sumienia) posługując się półprawdą ale w jej wypowiedziach i tak można się pogubić, więc to w sumie bez znaczenia. Ma to związek z jej obsesją na punkcie sprawiedliwości, która bezpośrednio związana jest przecież z prawdą - szuka jej dosłownie wszędzie i zawsze chce ją uczciwie wymierzać, choćby na własną rękę, jeśli widzi, że coś jest nie tak. Gdy coś jej przeszkadza - po prostu nie potrafi się powstrzymać, żeby coś z tym zrobić. W ogóle jest narwana i zwykle najpierw działa, a potem myśli, niespecjalnie zastanawiając się nad ewentualnymi konsekwencjami swoich działań. Całe jej życie to jeden wielki ciąg nieustannych zrywów i impulsów, których skutków czasami po fakcie żałuje.
Jest bardzo towarzyska; lubi ludzi, a już na pewno naprzykrzanie się im i wpychanie nosa w ich sprawy. Kompletnie nie zna pojęcia prywatności i przestrzeni osobistej, przez co niektórzy mogą czuć się przy niej dość… niezręcznie. Często zagaduje do innych osób, zaczepia je, rozmawia - zwyczajnie lubi czyjąś obecność. Jednocześnie dość szybko (i bardzo mocno!) się przywiązuje… i równie szybko może kogoś z całego serca znienawidzić, zwykle opierając się głównie na pierwszym wrażeniu. Choć równie dobrze może kogoś znielubić za sam zapach, mając “złe skojarzenia” albo przeczucia. Nigdy nie wiesz. Nigdy.
Potrafi być naprawdę paskudnie złośliwa i uszczypliwa. Choćby po przyjacielsku, dogryzając komuś dla żartu, dla śmiechu, chociaż może się jej przy tym zdarzyć, że trochę przesadzi. Nie widzi granicy żartu z obelgą, a przynajmniej czasem jej się to zdarza. Nie ma jednak zwykłych zamiarów - chyba, że cię lubi. Wtedy obrzuci cię dziwacznymi epitetami z całą premedytacją, i będzie z siebie bardzo dumna.
Ma ogromny dystans do siebie. Wyśmiewa swoją ślepotę i wszystkie swoje wady (przynajmniej te, które widzi) i nie ma nic przeciwko, kiedy robi to ktoś inny - nawet po to, by zrobić jej na złość, bo tym nie zwykła się przejmować. Pogodziła się z faktem utraty wzroku i traktuje to jak doskonały temat do żartów, zresztą jak większość rzeczy. Śmieje się… cóż, praktycznie ze wszystkiego, jeśli uzna, że to zabawne, a poczucie humoru często ma wprost absurdalne, jakby wyjęte z angielskiej komedii. Albo i gorzej, co, wierzcie mi, jest możliwe.
Ma swoje dziwy. Dużo dziwów. Bardzo dużo. Żyje w swojej kompletnie odrealnionej, oderwanej od naszego świata rzeczywistości, której wizerunek opiera głównie na swoich przeżyciach emocjonalnych i wyobraźni, która jest naprawdę duża (gdyby mogła kreować świat za pomocą myśli - wszyscy mielibyśmy przejebane). Często ciężko stwierdzić, czy w swoich głębokich przemyśleniach, uwagach, czy… w ogóle czymkolwiek, co robi, jest zupełnie szczera, czy raczej traktuje to jako kolejny żart lub ironię, czy też - co ważniejsze - Ironię. Może nawet sama Tess już tego nie wie.


Akta Biograficzne: Początki u Tess były w zasadzie normalne. Przy narodzinach żaden demon nie zrobił sobie z niej zwierzaczka, góra nieopodal nie eksplodowała dziwnym promieniem światła (szczególnie że w sumie w pobliżu nie było żadnych gór), a porodu nie przyjmowała humanoidalna krowa. Tessia po prostu wyskoczyła sobie na ten świat z płaczem i wrzaskiem godnym Logana, a dalej już jakoś poszło.
Harperowie byli typową amerykańską rodziną, z domem otoczonym białym płotkiem, uroczą skrzynką na listy i nawiedzoną sąsiadką obok. No, dobra - może nie do końca typową, skoro ojciec, chemik i konstruktor, po godzinach dorabiał sobie jako profesjonalny przestępca z łatką szalonego naukowca. Oczywiście, w tajemnicy przed żoną i córką. Był typowym złoczyńcą, za którym uganiało się kilku domorosłych bohaterów z Los Angeles, a poza tym - całkiem przykładnym mężem i ojcem, który na urodziny konstruował córce niekoniecznie przesadnie bezpieczne zabawki (a dzięki jego chemicznym zdolnościom Tess zawsze zajmowała drugie miejsce na festiwalach naukowych; bo, oczywiście, zawsze wygrywały wulkany na sodę kuchenną). Pewnie trochę by się jeszcze taki sielski stan rzeczy utrzymał, ale gdyby tak było, nie fatygowałabym się na rozpisywanie tego podpunktu. Spójrzmy więc, co było dalej.
Tess miała wtedy jedenaście lat. Zarówno ona, jak i jej matka, przyzwyczajone były, że ojciec czasem znikał w środku nocy - całkiem sprawnie udawało mu się to tłumaczyć pracą, i w zasadzie nie kłamał. Z tym że niekoniecznie chodziło o tę legalną pracę. Ruda najprawdopodobniej miałaby w poważaniu jego kolejne wyjście z domu, gdyby nie to, że widziała jak z piwnicy wynosił kilka rzeczy; i za tym jednym razem postanowiła się sprawą zainteresować. W czasie gdy on wrócił po coś do środka, ona wykradła się na zewnątrz i schowała się w bagażniku, gnana prostą dziecięcą ciekawością. Niezauważona dostała się na miejsce, o którego istnieniu w ogóle nie powinna była się dowiedzieć - rodzaju “bazy wypadowej” ojca i jego szemranego towarzystwa. Młody umysł Tess nie wyłapał zbyt wiele z przestępczej gadaniny i nikczemnych knowań, za to ciekawskie oczy widziały wyraźnie zarys czegoś, co wyglądało jak broń, oraz sylwetki kilku ludzi w ochronnych goglach kręcących się wokół niej. Nie trzeba było inteligencji geniusza, by domyślić się, że coś tu zdecydowanie śmierdzi.
W jedenastoletniej rudej głowie przydałoby się jednak nieco więcej rozsądku, bo nietrudno zgadnąć, że węszące w nieodpowiedniej okolicy dziecko nie może długo się ukrywać. Tess została więc znaleziona, złapana i przytargana przed oblicze ojca, któremu wprawdzie można było zarzucić brak poszanowania względem prawa i cudzego życia, ale na pewno nie brak troski o córkę. Nie wahał się więc długo przed podjęciem dość radykalnych kroków ratowania jej przed swoimi kolegami po fachu.
Tess wcisnęła się pod ścianę i z mieszanką grozy i fascynacji patrzyła na odgrywające się przed jej oczyma dantejskie sceny. Nie napatrzyła się jednak zbyt długo. Jak to w amerykańskich filmach życiu bywa, coś musiało pójść tragicznie nie tak. Ktoś sięgnął po tamtą broń, ktoś krzyknął “nie”, ktoś paskudnie zaklął, wymierzył w niego, a potem rozległ się huk.
Ostatnią rzeczą, jaką Tess zobaczyła w życiu, był rozbłysk niewyobrażalnie jasnego światła, które przepłynęło falą przez całe pomieszczenie, mieniąc się tak niesamowitą paletą barw, że nie potrafiłaby tego określić mając do dyspozycji wszystkie słowa i wszystkie języki świata.
Fascynacja szybko ustąpiła jednak miejsca przerażeniu, kiedy światło wypaliło Tess siatkówkę i nerwy wzrokowe, raz i na dobre cały jej świat pogrążając w kompletnej czerni.
Potem wszystko poszło już jakoś szybko. Sprawa rozwodowa, dożywocie dla ojca i przeprowadzka do Nowego Jorku; wszystko to minęło Harperównie jakoś niezauważenie. Początkowo bardzo trudno było jej się przyzwyczaić do życia w absolutnych ciemnościach, ale z czasem zaczęła odkrywać, że brak zmysłu wzroku może zastąpić innymi. Organizm jej ślepotę nadrobił, cóż - wszystkim innym, przylepiając jej przy okazji z tego względu łatkę kompletnego dziwaka.
Sama Tess rozwinęła w sobie bardzo silne poczucie sprawiedliwości i jeszcze silniejszą potrzebę (biegania w gaciach na spodniach) wymierzania tejże we własnym zakresie, co usilnie próbuje uskutecznić.
Puenty nie ma, bo to niedokończona historia - pozostaje poczekać i zobaczyć, jak potoczy się dalej.


Potencjał Bojowy:

Siła: 2/2/7 /aktualnie do 70kg
Szybkość: 3/3/10 /aktualnie do 30km/h
Zręczność: 4/6/6
Wytrzymałość: 3/3/8 /odporniejsza na ból i choroby, ale podatniejsza na zmiany temperatury, ciśnienia itp.
Zdolności Bojowe: 3/6/6
Regeneracja: 1/1/8
Celność: 3/6/6 /celność obowiązuje w przypadku ciosów bezpośrednich; strzelać nie umie kompletnie.
Inteligencja: 3/3/5


Wyposażenie:

Broń: Oprócz gołych pięści i wszystkiego co jej akurat przypadkiem wpadnie w ręce - jej laska. Przygrzmocenie nią NAPRAWDĘ potrafi zaboleć, szczególnie jak się wie, gdzie przygrzmocić (a nie trzeba do tego sokolego wzroku, wystarczy wyczucie). Dodatkowo jeśli się ją przekręci w odpowiednim miejscu, rozdziela się na dwa elementy - po prostu dwa kije do okładania ludzi, którzy sobie zasłużyli. Nie licząc tego, że laska jest z mocniejszego materiału niż przeciętna (i nie przewodzi prądu!), jedynym udziwnieniem jest to, że wieńczy ją czerwony smoczy łeb. Nie ma to żadnej praktycznej funkcji. Tess po prostu lubi smoki.

Pancerz: JEJ MIĘŚNIE GRUBOŚCI PIĘCIU CALI!!! TARCZA SPRAWIEDLIWOŚCI!!! OCHRONNA AURA IRONICZNOŚCI!!! ZŁOTA POŚWIATA BOHATERA +5 DO DEFENSYWY!!! BYCIE RUDYM!!! (Nic.)

Plecak/Ekwipunek Podręczny: Różne pierdoły ze sobą nosi. I mówiąc pierdoły naprawdę mam na myśli pierdoły, bo często ma ze sobą jakieś kompletnie absurdalne w danym momencie rzeczy i ciężko stwierdzić, co akurat ze sobą tarabani. Oczywiście, do stałych elementów zaliczają się telefon i słuchawki (bardzo niebezpieczna rzecz [dla niej] jeśli chodzi o używanie w miejscach publicznych), jakieś drobne sumy pieniędzy i często opakowanie jakichś cukierków, żelek czy ogólnie coś słodkiego. Zwykle czerwonych. Poza tym wszystko inne to już wynik jak z maszyny losującej, jakieś wstążki, opakowania, szyszki, pióra, broszurki, ulotki… dosłownie cokolwiek.

Przechowalnia: Całe mnóstwo pierdół i wszystko co może posiadać nieprzeciętna nastolatka w jej wieku. Nie ma jakichś fikuśnych gadżetów czy czegoś w tym rodzaju. No może jakieś dziwaczne konstrukcje z lego albo czegoś tam, ale to się raczej nie liczy.

Lokum: Gdzie mama, tam i ona. Aktualnie OCZYWIŚCIE sympatyczny dom w Nowym Jorku.

Środek Transportu (jeśli dotyczy): Posadzenie ślepej za kierownicą to genialny pomysł, ale niestety w jej przypadku niezrealizowany. Brak. Chyba że liczymy deskorolkę.

Pieniądze:Różnie z tym bywa. Czasem wpadnie jakiś szlaban i z kieszonkowego nici, czasami w dorywczej pracy (jak już uda jej się taką dostać!) coś zepsuje ”Aha, czyli miałam skosić trawnik i wyprowadzić psa, a nie skosić psa i wyprowadzić trawnik…?”, ale zasadniczo to co ma starcza jej na podstawowe zachcianki typowej nastolatki. Na przykład kupno absurdalnej ilości lodów truskawkowych w środku stycznia.


Moce:

Tess jest ślepa jak kret; nie widzi absolutnie nic, ani plam kolorów, ani zarysów sylwetek, ewentualnie czasem “zauważy” jakiś bardzo intensywny rozbłysk światła, poza tym nie docierają do niej żadne bodźce wzrokowe. Nadrabia za to innymi zmysłami, które rozwinęły się u niej do nadludzkiego poziomu: kto wie, z jakiego powodu. Być może swoje do powiedzenia miał tu spóźniony gen X, może po prostu organizm tak zadziałał. Tajemnica! W każdym razie ruda Harperówna dostała cały kuferek nagród pocieszenia.

•wyostrzony słuch - dźwięki dla normalnego człowieka średnio słyszalne, dla Tess mają moc wiertarki udarowej o szóstej rano. Nie ukryje się przed nią żadna przyciszona rozmowa czy szept (nie polecam więc obgadywania jej, poważnie, ona wie) - wyłapie prawie wszystko, nierzadko też przez ściany, choć to oczywiście zależy jakiej grubości i z czego wykonane. Latająca po pokoju mucha brzmi dla niej jak startujący odrzutowiec. No… dobra, może nie aż tak, ale wszystkie dźwięki słyszy znacznie lepiej i wyraźniej niż inni ludzie (ci sąsiedzi spod piątki naprawdę mogliby sobie trochę dać na wstrzymanie), także na niektórych częstotliwościach zupełnie niesłyszalnych dla ludzkiego ucha. Co więcej, docierające do niej dźwięki potrafi odnieść do rzeczywistości, czyli jeśli coś usłyszy - umie stwierdzić, z której strony, i w jakiej odległości (przynajmniej “na oko”) od niej; częściowo działa też u niej pewien rodzaj echolokacji. Nie jest to jednak rozwinięte w idealnym stopniu, więc czasem zdarza się jej tracić poczucie położenia w przestrzeni w odniesieniu do słyszalnych dźwięków (co rodzi mnóstwo komicznych/absurdalnych/niebezpiecznych sytuacji). Żeby nie zwariować we wszechobecnym hałasie, często ma tę umiejętność “wyciszoną”, ignorując część dźwięków. Oczywiście, stuprocentowej ulgi to nie przynosi, ale przynajmniej nie zaczyna dostawać kociokwiku od ilości bodźców. Zazwyczaj. Czasem ją to przytłacza.
•wyostrzony węch - cały dzień w przepoconych skarpetkach? Zapomniałeś dezodorantu? Smak pasty do zębów jest ci obcy? Tess lepiej niż ktokolwiek inny Daredevil? Jaki Daredevil? to wyczuje! Docierają do niej też i aromaty znacznie słabsze niż te wymienione; węch ma przypuszczalnie nawet w lepszym stopniu rozwinięty niż słuch, prześcigając pod tym względem możliwości psów gończych, i to przynajmniej kilkukrotnie. Ze sporej odległości wywęszy znajomą osobę, po spędzeniu z kimś kilku-kilkunastu minut potrafi też później odróżnić zapach danego człowieka (zależnie od tego, czy udział w tym miało jakieś maskowanie zapachu, typu perfumy i tym podobne), nawet w dość sporym tłumie osób. W takim przypadku może też kogoś tropić z odległości kilkunastu metrów, ale akurat tu zapaszek jej już ucieka wśród tylu różnych aromatów. Oczywiście, im intensywniejszy czy lepiej jej znany, tym z większego dystansu go rozpozna lub lepiej wyłapie wśród innych. To głównie na węchu opiera się w przypadku kojarzenia ludzi, więc musi mieć to opanowane.
No dobra, ale u Tess to idzie jeszcze dalej, w kierunku jakichś blind tripów narkotycznych przeżyć. Otóż: Tess dosłownie czuje barwy. Oczywiście, truskawki pachną dla niej jak truskawki, papier jak papier i tak dalej, ale oprócz tego wyłapuje pojedyncze aromaty poszczególnych kolorów. Czerwona farba, zależnie od odcienia, może dla niej pachnieć jak dany owoc - i choć nadal ma swoją woń zwykłej farby, oprócz tego dla mózgu Tess przede wszystkim pachnie, dajmy na to, jarzębiną, i ten właśnie zapach często jest dla niej intensywniejszy niż oryginalny. Oprócz podstawowego zmysłu węchu czuje więc świat na zasadzie skojarzeń, połączeń i wspomnień: to pachnie ładnie, bo kojarzy się dobrze, to nieładnie, bo kojarzy się źle, wywołuje negatywne odczucia i tym podobne, zrozumiałe tylko dla niej bzdety.
Błagam, nie każcie jej tego tłumaczyć. Nie jestem gotowa psychicznie, żeby to pisać w jej imieniu.
•wyostrzony dotyk - jest bardzo czuła na bodźce dotykowe. Lepiej wyczuwa różnego rodzaju nierówności, krzywe zakończenia i tym podobne pozornie błahe pierdoły. Pod palcami wyczuje też strukturę np. obrazu, w przypadku nałożenia nieco grubszej warstwy farby (lubi van Gogha). Zagłębienia po śladach ołówka czy długopisu, wymięty papier w miejscu gdzie coś zostało zmazane lub poprawione, choć to nie jest już tak skuteczne jak by chciała. Po dotyku pozna też całkiem sporą gamę materiałów, wyraźniej odczuwa zmiany temperatury, gęstości powietrza czy ciśnienia. W ograniczonym stopniu docierają do niej nawet wibracje powietrza wytwarzanie przez drobne ruchy ludzkiego ciała, czy ogólnie ciepło organizmu drugiego człowieka, ale to tylko przy bardzo dużym skupieniu i w mocno ograniczonym stopniu. No i... wybucha histerycznym śmiechem przy łaskotkach (wiecie, że tak można kogoś zabić?!).
•wyostrzony smak - no dobra, zaczniemy od oczywistych oczywistości. Intensywniej odczuwa całą gamę smaków (co wcale nie przeszkadza jej wsypywać do herbaty czterech łyżeczek cukru), od kwaśnego po ostry. Prawie bezbłędnie określi, co dokładnie wpakowałeś do tej fuzji miliona składników, którą nazywasz “obiadem” (i czy były świeże, czy po prostu zalegały ci w lodówce od zeszłego tygodnia, a “ślepa i tak nie zauważy”); jej kubki smakowe działają dokładniej niż innych ludzi. Może dlatego bywa czasem taka wybredna, i… okej, po prostu zróbcie jej do jedzenia coś kolorowego. Albo najlepiej CZERWONEGO. Wtedy zniesie prawie wszystko. Smak jaki Tess odczuwa opiera się również na kolorach, patrz bodźce węchowe, zasada dość podobna. Choć, oczywiście, taki ananas nadal smakuje jak ananas, ale ogólnie rzecz biorąc - chętniej zje coś, co jest czerwone, opierając się po prostu na swoich pozytywnych doświadczeniach i bardziej apetycznym zapachu. Liże też czerwone rzeczy: kredki, okładki, farby, wszystko co się nawinie (i od czego być może nie dostanie jakiegoś syfa, ale na to się chyba uodporniła. Albo ślepy ma szczęście) i pachnie ładnie. Pachnie ładnie, analogicznie smakuje dobrze. Absurd absurdem poganiany, ale ma to swoją praktyczną stronę, bo w ten sposób - odczuwając zmiany kontrastu kolorów na języku - Tess może, dajmy na to, czytać. Wprawdzie w przypadku papieru rozlizuje tusz po całej kartce, ale (bądźmy wyrozumiali, jest ruda) przynajmniej wie, co tam jest napisane. No, mniej więcej, małe literki są upierdliwe. I naprawdę nie pytajcie mnie, jak to musi wyglądać, kiedy próbuje coś przeczytać w miejscu publicznym. Nie każcie mi odpowiadać na takie pytania. Proszę.
•zwiększona zręczność - jeszcze o tym nie wie, bo często z koordynacją ruchową bywa u niej różnie (co to za debilny słup na środku chodnika? WTF, zarządzie miasta?), ale ma możliwość, przy odpowiednich treningach, rozwinąć tę cechę na poziom nadludzki. Połączone z współdziałaniem innych zmysłów i koordynacją ruchową, którą nadal musi poćwiczyć. I to dość intensywnie. I tak jest jednak na poziomie wyższym niż przeciętny Smith przez ćwiczenia, po prostu rozproszenie i jej ogólne roztrzepanie robią swoje.
•zwiększone statystyki - siła, szybkość, wytrzymałość, w teorii też zręczność, ale z tym różnie u niej bywa.


Umiejętności:

Potrafi bić! Nie jest mistrzynią sztuk walki, ale nauczyła się, gdzie powinna uderzyć, żeby zabolało, jak kogoś rozbroić i jak unikać ataków. Czasem wychodzi średnio - wciąż jest dopiero początkująca! - ale i tak radzi sobie naprawdę dobrze, zarówno przy użyciu laski, jak i własnych pięści (i elementów otoczenia, jak np. doniczka sąsiadki).
Radzi sobie w życiu będąc kompletnie ślepą - to już spore osiągnięcie. Zwykle ze sporą skutecznością udaje jej się unikać zderzeń i potknięć, ba, jest zręczniejsza niż niejedna osoba z pełnym kompletem zmysłów.
Właśnie, zręczność - opanowała parkour na przynajmniej wystarczającym poziomie, choć, oczywiście, zdarzają jej się potknięcia. Zwykle jednak naprawdę daje radę jak na ślepą dziewczynkę.
Umie jeździć na deskorolce. Wprawdzie obecnie jest to dość… niebezpieczne, ale umiejętność jako taką posiada. Nawet wciąż zdarza się jej jeździć! Choć tylko po znajomym terenie.
Wie co nieco o chemii. Nawet trochę więcej niż co nieco, choć ekspertką w tej dziedzinie nie jest.
Zna podstawy prawa.
Oprócz angielskiego komunikatywnie zna też włoski. I język elfów tolkienowskich.


Informacje Dodatkowe:

Ma określony zapach (i smak!) na każdą poszczególną grupę krwi. W ogóle jest na nią wyczulona. Wariuje, kiedy jest jej za dużo, i wcale nie chodzi tu o jakieś wampirze skłonności (chociaż swoją zlizuje…): zwyczajnie ten zapach jest dla niej na tyle intensywny i charakterystyczny, że pochłania większość uwagi zmysłu węchu.
Jej ulubiony kolor to czerwony. Praktycznie WSZYSTKO jest u niej czerwone, jeśli tylko ma możliwość wystąpienia w tym wariancie - z pominięciem ścian w pokoju (które są żółte), bo prawdopodobnie by wtedy nie zasnęła od nadmiaru fazy na czerwień wokół. Jest to absolutnie jej ulubiona barwa, która pachnie i smakuje dla niej najlepiej. Uwielbia też wszystkie czerwone owoce i warzywa. WSZYSTKIE. Papryczki chili też.
Ogólnie szczególnie lubi ciepłe barwy, najlepiej jak najbardziej intensywne. No i po prostu… kolory, im bardziej coś jest kolorowe, tym lepiej (zawsze z czerwienią).
Ulubione zwierzę to z całą pewnością smok, i absolutnie nie obchodzi jej fakt, że (teoretycznie) nie istnieją. Ma całą masę różnych pierdół ze smoczymi motywami, całą kolekcję książek z nimi od różnych autorów (wszystkie wylizane przeczytane od deski do deski po kilka razy), koszulek, plakatów, cokolwiek co się jej nawinie do rąk.
A jak jest coś czerwonego ze smokiem to już w ogóle bosko.
Jest spod znaku wagi. Nie ma tu żadnych nawiązań, czytaj dalej.
Co do czytania - zwykle z oczywistych względów preferuje audiobooki, ale kocha zapach papieru, więc ma sporo książek w wariancie standardowym. I nawet może je czytać! Wąchając (lub liżąc-) tusz, choć jest to dość mozolne.
Trochę z niej nerd. Może nie widziała wszystkich możliwych kultowych filmów, ale istnieje spora szansa że ogarnie w temat z popkultury o którym akurat się jej wspomni! Szczególnie, jeśli były tam smoki. Często używa też geekowskich porównań albo stwierdzeń.
Faworyt wśród owoców, z pominięciem wszystkiego co czerwone - pitaja.
Kolekcjonuje pierdoły. Wszystko co wpadnie jej w oko i jest warte jej uwagi zabiera ze sobą i stawia w jakimś miejscu zagraconego pokoju. Czy to akurat coś przyuważy i kupi, czy coś przykuje jej wzrok - pióro, szyszka, absolutnie wszystko co tylko może się jej spodobać. Nie jest jakoś bardzo wybredna w kwestiach estetycznych. Ciekawe czemu?
Jest ślepa.

ŚMIEJESZ SIĘ ZE ŚLEPEJ DZIEWCZYNKI? ZAWIODŁAM SIĘ NA TOBIE.
Coś mi tu śmierdzi Jane-jane-levy-31878255-500-250
Powrót do góry Go down
Kapitan Ameryka
Kapitan Ameryka
Matka kwoka

Liczba postów : 426
Join date : 11/12/2016

Coś mi tu śmierdzi Empty
PisanieTemat: Re: Coś mi tu śmierdzi   Coś mi tu śmierdzi EmptySob Gru 30, 2017 9:12 am

Coś mi tu śmierdzi GfOKDs1
Ranga: Anonimowa
Punkty: -1 - staruszka z parku wciąż pamięta, że na nią wpadłaś 0
Powrót do góry Go down
 
Coś mi tu śmierdzi
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Avengers Assemble :: Formalności postaciowe :: Zbiór Kart Postaci :: Zaakceptowane-
Skocz do: