Deszcz zacinał o dachówki i szyby budynku, niebo zasnute było szarymi, burzowymi chmurami, zasłaniającymi księżyc i większość gwiazd. Na poddaszu było ciemno, żadne światło nie było zapalone. Jego lokatorka unikała na ogół zapalania ich, aby nie zwracać uwagi potencjalnych, przypadkowych przechodniów, choć mało kto kiedykolwiek zapuszczał się w te okolice, co dopiero w taką noc jak ta. Wnętrze wypełniał zapach wilgotnego drewna, w powietrzu również unosiła się wilgoć. Trudno byłoby miejsce to nazwać przytulnym, szczególnie biorąc pod uwagę wszechogarniający chłód. Ogrzewanie było zakręcone i kobieta nie rwała się do tego, aby je włączyć.
Helena siedziała na sofie, starając się rozciągnąć obolałe mięśnie. Każda najdrobniejsza część jej ciała bolała, jakby nabawiła się olbrzymich zakwasów i wciąż nawet nieznaczne ruchy sprawiały jej ból, ale znajdował się w granicach jej tolerancji i nawet nie zwracała na niego uwagi.
Wyjście zakończyło się o wiele gorzej, niż myślała. Nie dość, że przeżyła bliższe spotkanie z niespodziewanymi przeciwnikami, to miała obecnie na głowie tajemniczego mężczyznę, który okazał się czymś na kształt jej sojusznika, choć w gruncie rzeczy niewiele o nim wiedziała i nie mogła być pewna, czy nie wpuściła do swojej kryjówki wroga. Nie miała jednakże innego wyjścia, zawdzięczała mu życie i była mu winna to schronienie. Mógł przecież równie dobrze pozostawić ją na pastwę tamtych ludzi.
Przygryzła rozciętą, spuchniętą odrobinę wargę, która drażniła ją chyba bardziej niż wszystkie inne obrażenia razem wzięte. Być może jej irytacja wynikała również z tego, że dała się tak łatwo powalić i potrzebowała pomocy obcego mężczyzny. Nie chciała zajmować się w tamtym momencie analizą swoich uczuć, a sytuacji, w której oboje się znaleźli.
— Co planujesz dalej robić? — zapytała, zostawiając na chwilę zmaltretowaną wargę i podnosząc wzrok na mężczyznę. — Jeśli nie przeszkadza ci to pytanie — zreflektowała się szybko.